Jobe być może zawsze będzie „gorszym z braci Bellinghamów”. Ale to krzywdzące postawienie sprawy. Bo Borussia Dortmund nie uczyniła go jednym z najdroższych nabytków w historii klubu za nazwisko. Którego zresztą jej nowy nabytek nie chce umieszczać na koszulce, by podkreślić budowanie własnej marki.
Dojście na światowy poziom, czyli gra w najlepszych europejskich klubach, oznacza konieczność pokonania setek tysięcy konkurentów, którzy każdego dnia przez wiele lat starają się o to samo. Przejście tej ścieżki oznacza ogromny sukces. Nic dziwnego, że ekstremalnie rzadko zdarza się to dwa razy w tej samej rodzinie. Świat futbolu zna oczywiście przypadki braci będących piłkarzami klasy międzynarodowej, by wspomnieć Franka i Ronalda De Boerów, Michaela i Briana Laudrupów, Gary’ego i Phila Nevillów, Kolo i Yayę Toure, czy Kevina-Prince’a oraz Jerome’a Boatengów. Mimo wszystko każdą taką historię należy traktować jako ewenement. Dlatego transfer Jobe’a Bellinghama do Borussii Dortmund musi robić wrażenie. Obaj młodzi Anglicy stali się bowiem najbardziej wartościowym braterskim duetem światowego futbolu.
Jude i Jobe Bellingham to najdrożsi bracia w świecie piłki nożnej
Według wycen transfermarkt.de Bellinghamowie wyprzedzają w tej chwili Nico i Inakiego Williamsów z Athletic Bilbao oraz znane francuskie duety braterskie – Theo i Lucasa Hernandezów, Khephrena i Marcusa Thuramów, których przypadek notabene jest jeszcze o tyle niesamowity, że obaj są synami światowej klasy piłkarza, a także Kyliana i Ethana Mbappe. Ci ostatni reprezentują jednak na razie znacznie częstszy gatunek, w którym talenty między braci są rozdzielone znacznie mniej równomiernie. Podczas gdy napastnik Realu Madryt należy do najlepszych piłkarzy świata, jego 18-letni brat na razie stawia pierwsze kroczki w światowym futbolu. Zaliczył epizody w Paris Saint-Germain, teraz próbuje się przebić w Lille. Teoretycznie ma czas, ale w jego wieku o Kylian zaliczał już przełomowy sezon w Monaco.
WYJAZD PO AWANSIE
Od porównań trudno uciec. Dlatego wielu dziwi się, że młodszy z Bellinghamów zdecydował się na transfer akurat do Dortmundu, gdzie w latach 2020-23 jego brat formował się na piłkarza światowej klasy. Dotąd wydawało się, że Jobe stara się iść odrębną ścieżką. Podczas gdy Jude opuścił rodzinne Birmingham City już jako wielka postać – klub zdecydował się nawet zastrzec jego numer – Jobe, po zebraniu pierwszych doświadczeń, zdecydował się na przeprowadzkę w obrębie ligi. W macierzystym klubie zdążył uzbierać raptem 750 minut. Reputację na poziomie League Championship wyrobił sobie dopiero w Sunderlandzie. Ale nie nazwisko. Po transferze w 2023 roku, gdy jego brat akurat przechodził do Realu, zażyczył sobie, by na koszulce nosić samo imię. Tak też przedstawiał go stadionowy spiker. Miało to symbolicznie pokazywać, że na żadne porównania nie ma ochoty i chce iść własną drogą.
W wieku 19 lat zdecydował się jednak skorzystać z dobrych doświadczeń brata. Jude opuścił Wyspy Brytyjskie, nie rozegrawszy żadnego meczu w Premier League. Jobe uczynił podobnie, choć debiut miał na wyciągnięcie ręki. Razem z „Czarnymi Kotami” wywalczył bowiem po barażach promocję do najsilniejszej ligi świata. Z tej perspektywy wydawało się korzystne dla jego rozwoju sprawdzić się w tym samym środowisku, ale już na tle silniejszych rywali i w nowych realiach. Postawił jednak na zagraniczny krok. Silnie o jego względy zabiegał Eintracht Frankfurt, który grał właśnie kartą unikania porównań do brata i podążania podobną, ale jednak własną drogą. Silniejsze okazały się jednak osobiste relacje, jakie wyrobili sobie z rodziną Bellinghamów działacze Dortmundu.
Jobe Bellingham na meczu brata
CIEPŁE KONTAKTY W DORTMUNDZIE
Jobe regularnie odwiedzał brata, gdy występował w Zagłębiu Ruhry. Poczuł atmosferę Signal-Iduna Park i otoczkę meczów Bundesligi. Z pierwszej ręki słyszał o doświadczeniach zdobytych przez dzisiejszego piłkarza Realu Madryt. Gdy więc Hans-Joachim Watzke dzień po wygranym przez Sunderland finale na Wembley pojawił się w Londynie, by przekonywać młodego Bellinghama do transferu, nie musiał zaczynać od przedstawiania klubu. Wszyscy w angielskiej rodzinie doskonale wiedzieli, jakie są zalety występów w BVB. Dla Sunderlandu okazał się to najwyższy transfer wychodzący w historii. Borussia też zapłaciła niemało. W tej chwili Anglik to drugi wśród najdroższych nabytków w dziejach. Z bonusami może się jednak okazać tym, za którego BVB zapłaciła najwięcej.
Jeśli trzymać się porównań, Jobe w tej chwili wygląda na „gorszego” z Bellinghamów. Choć trafia z Championship do tego samego niemieckiego klubu, co starszy brat, robi to na późniejszym etapie. Za Jude’a Borussia zapłaciła niemal tyle samo (30 milionów), ale robiła to w środku pandemii, gdy kluby, zwłaszcza niemieckie, raczej nie były skłonne do szastania pieniędzmi. Anglik również był wówczas po pełnym sezonie w Championship, ale miał raptem 17 lat i był najdroższym 17-latkiem w historii futbolu. Fachowcy już wtedy sądzili jednak, że to promocja. Jude Bellingham od dawna był uznawany za czołowy talent z rocznika 2003 w skali świata. Praktycznie z miejsca zaczął grać w podstawowym składzie Dortmundu. W wieku 19 lat był już jego gwiazdą.
PODOBNE STYLE
Trenerzy Jobe’a zwracają jednak uwagę, że takie stawianie sprawy, choć kuszące i być może naturalne, jest skrajnie niesprawiedliwe. Jeśli nie porównywać nowego piłkarza Borussii do jego brata z Realu, a patrzeć jak na zwyczajnego 19-latka, trudno nie być pod wrażeniem.
Trafia do Dortmundu jako ważna postać zespołu, który awansował do najsilniejszej ligi świata. W dwa lata w Sunderlandzie grał w pierwszym składzie w 85 na 95 meczów. W minionych rozgrywkach opuścił tylko sześć spotkań. Niemal nie miewa kontuzji. Gra w młodzieżowych reprezentacjach Anglii od 15. roku życia, a akurat tamtejsze szkolenie stoi w ostatnich latach na ekstremalnie wysokim poziomie.
W historii Birmingham City tylko jeden piłkarz zadebiutował młodziej (już darujmy, kto nim był). W League Championship Bellingham został wybrany do Drużyny Sezonu. Dostał też tytuł najlepszego młodego piłkarza rozgrywek. Trafia do Niemiec z bagażem stu spotkań w seniorskim futbolu. A niemiecki klub, słynący z dobrego rozeznania wśród młodych piłkarzy z całego świata, uczynił go jednym z najdroższych nabytków w historii. To wszystko nie brzmi jak wspinanie się na plecach znanego brata i chodzenie wydeptanymi przezeń ścieżkami.
Jude Bellingham na Klubowych Mistrzostwach Świata
Jakkolwiek by Jobe nie odżegnywał się od kopiowania brata, jakich ćwiczeń mentalnych by nie stosować, by patrzeć na niego w oderwaniu od nazwiska, wystarczy rzut oka na nich, by nie móc opędzić się od skojarzeń. Obaj są do siebie bardzo podobni, noszą podobne fryzury i biegają w zbliżonych strefach boiska. Wprawdzie do Sunderlandu Jobe trafiał jako ofensywny pomocnik, ale z czasem był cofany. Mówi się, że gracz Realu Madryt jest groźniejszy w ataku z piłką przy nodze i docelowo bardziej pasuje na pozycję ofensywnego pomocnika, podczas gdy jego brat to bardziej ósemka. Ostatecznie jednak obaj wydają się zdolni, by obsadzić każdą pozycję w środku pomocy. Różnice tkwią w detalach. Ale przeciętny kibic, patrząc na Jobe’a Bellinghama, będzie miał pełne prawo myśleć, że już go gdzieś widział.
ODROCZONE PIERWSZE STARCIE
Tym, co najbardziej imponowało u jego brata po transferze do Dortmundu, była jednak osobowość. Po 17-latku nie było widać śladów tremy, młodzieńczego zagubienia. Przyszedł do drużyny jako jej nowy szef i grał jak senior. Kiedy więc Sebastian Kehl, dyrektor sportowy Borussii, podkreśla rozwój mentalny Jobe’a, jego cechy lidera i mowę ciała na boisku, chyba dostrzega w młodszym z Anglików bardzo podobne cechy.
A to sprawia, że środek pomocy Borussii może wyglądać naprawdę ciekawie. Bo Felix Nmecha, notabene również mający zawodowo grającego w piłkę brata Lukasa, to dobrze rokujący środkowy pomocnik, który momentami przypomina… Jude’a Bellinghama. Jeśli tylko Niko Kovac dobrze zdoła podzielić między nimi zadania w systemie 3-4-1-2, znajdując jeszcze miejsce dla Pascala Grossa, BVB może w tej strefie boiska być stabilniejsza niż w zeszłym sezonie.
Wielkim marzeniem Bellinghamów pozostają oczywiście wspólne występy w reprezentacji Anglii. Na razie młodszy z nich zrezygnował z wyjazdu na Euro U-21, które jego drużyna wygrała, by wcześniej dołączyć do nowego klubu i uczestniczyć z nim w Klubowych Mistrzostwach Świata. W Stanach Zjednoczonych wystąpił na razie we wszystkich meczach, w tym w trzech ostatnich w wyjściowym składzie. Ma już na koncie pierwszą bramkę i asystę w nowych barwach, choć akurat pod względem liczb trudno się po nim spodziewać osiągnięć, jakie notuje czasem starszy brat.
Co innego w kwestii kartek, których Jude, zwłaszcza w Dortmundzie, łapał sporo. Jobe też już obejrzał dwie, co sprawi, że w ćwierćfinale przeciwko Realowi Madryt nie będzie mógł wystąpić. Na pierwsze bezpośrednie starcie braci Bellinghamów świat futbolu będzie jeszcze musiał poczekać. Ale biorąc pod uwagę trajektorie ich karier i poziom klubów, w których grają, pewnie nie tak długo.
MICHAŁ TRELA
Fot. Newspix.pl