Jestem wstrząśnięty tym, że Michał Probierz publicznie przyznał, że oszukał Roberta Lewandowskiego – najpierw zaakceptował jego nieobecność na zgrupowaniu kadry, a później ukarał go zabraniem opaski. Jestem załamany, że Probierz odmówił Lewandowskiemu nawet prawa do tego, by samemu zrzec się funkcji kapitana. To smutne, że najlepszego piłkarza w historii naszej kadry traktuje w taki sposób człowiek, który jest selekcjonerem tylko i wyłącznie z jednego powodu. Dlatego, że jest kolegą prezesa PZPN.
Spodziewałem się, że w czasie poniedziałkowej konferencji prasowej nie dowiem się niczego nowego. Ucieczek od pytań, zwyczajowej mowy-trawy. A wiedziałem przecież już sporo – mój tekst o kulisach konfliktu na linii Lewandowski – Probierz możecie przeczytać w tym miejscu.
Kulisy konfliktu Lewandowski – Probierz. Otwarta wojna już w marcu [CZYTAJ]
A jednak, Zieliński z Probierzem przekazali dwie ważne wiadomości.
Po pierwsze – potwierdziła się podana przeze mnie rano informacja, że drużyna z zachwytem przyjęła decyzję o zmianie kapitanie. Właściwie wprost przyznał to Piotr Zieliński, któremu dziennikarze dawali kilka szans, by rzucił ciepłe słowo o Lewandowskim. Nowy kapitan wybrał wbijanie szpilek i uparte powtarzanie, że na reprezentację przyjeżdżają ci, którym na kadrze zależy. Przekaz jasny: skoro „Lewy” wypiął się na nas i nie przyjechał, jesteśmy obrażeni.
Potwierdził to także Michał Probierz, kilkukrotnie zasłaniając się rozmowami z piłkarzami przed podjęciem decyzji o zabraniu „Lewemu” opaski. Zrzucanie odpowiedzialności na drużynę jest z jednej strony tchórzostwem i eskalowaniem konfliktu na linii drużyna – Lewandowski, z drugiej – kolejnym potwierdzeniem, że w istocie zespół najzwyczajniej w świecie obraził się na byłego już kapitana.
Konflikt Michał Probierz – Robert Lewandowski trwa w najlepsze
Ale dowiedzieliśmy się też jeszcze jednej rzeczy. Dowiedzieliśmy się, że Lewandowski niecałą godzinę po usłyszeniu decyzji Probierza zadzwonił do selekcjonera z prośbą, by samemu móc zrezygnować z opaski. W teorii – same plusy, prawda? Selekcjoner właśnie otrzymał propozycję, która rozwiązałaby wiele obecnych problemów: zmniejszyłaby o połowę burzę medialną, zdjęła presję z zespołu, postawiłaby w lepszym świetle zarówno Lewandowskiego (z którym Probierz twierdzi, że chciał jeszcze współpracować), jak i samego trenera. Robert mógłby publicznie wesprzeć Zielińskiego, okazać wsparcie drużynie i zdjąć z „Zielka” ciężar wejścia w buty, o których on sam za chwilę przekona się, jakie są duże. A z drużyny zdjąć presję przed meczem z Finlandią.
Niech płonie, wszystko git, fajnie jest [CZYTAJ]
Taki scenariusz byłby korzystny tak dla zewnętrznego wizerunku drużyny, jak i wewnętrznego spokoju. Byłby w interesie „dobra reprezentacji”, które tak często przywoływał na konferencji selekcjoner. W środku drużyny i tak każdy wiedziałby, kto podjął decyzję i że ta próba sił została wygrana przez Probierza. Telefon Lewandowskiego z prośbą oznaczał kapitulację.
Ale nie. Michał Probierz odmówił Robertowi Lewandowskiemu.
Co gorsza, ogłaszając to publicznie, był przekonany, że postawi się w dobrym świetle.
Zachowanie Probierza oceniam jako skandaliczne i nie mające nic wspólnego z dobrem reprezentacji. To zachowanie człowieka małego – tak jak obrażanie się o „Małe rzeczy” puszczone z głośnika w autobusie. Bo – szczerze mówiąc – nie spodziewałem się, że Lewandowski może w ciągu zaledwie godziny przełknąć własne ego do tego stopnia, by zaproponować pokojowe rozwiązanie – ani że tak szybko zdoła poukładać sobie w głowie, że nie będzie dłużej kapitanem reprezentacji. Do selekcjonera miał tylko prośbę – daj mi odejść z funkcji pełnionej przez jedenaście lat na własnych warunkach.
Probierz, otrzymując wiadro z wodą, wybrał benzynę, dwie minuty później publikując informację, że TO WŁAŚNIE ON pozbawił Lewandowskiego opaski.
Trenerze, gratulujemy. Ma pan dłuższego.
Probierz najpierw zwyczajnie oszukał Lewandowskiego
Postawmy się na chwilę w roli Roberta Lewandowskiego:
- Przed zgrupowaniem otrzymuje zapewnienie od Probierza, że jego nieobecność na zgrupowaniu zostanie zrozumiana, a także, że nie wpłynie negatywnie na jego przyszłość,
- Uspokojony Lewandowski nie przyjeżdża na zgrupowanie, choć pod presją mediów wpada do Chorzowa pożegnać Grosickiego,
- Po wizycie dostaje telefon od Probierza: „Słuchaj, jednak nie będziesz kapitanem”,
- Już w tym momencie może czuć się oszukany – przecież dostał zapewnienie, że nieobecność na zgrupowaniu będzie „usprawiedliwiona”,
- Mija niecała godzina, Lewandowski nieco chłonie i dzwoni do Probierza: „Wiesz co, pozwól mi samemu zrezygnować z opaski. Byłem kapitanem przez jedenaście lat. Daj mi chociaż tyle”.
- Probierz odpowiada: „Nie”.
Nie czulibyście się potwornie oszukani? Po prostu okłamani wcześniejszymi zapewnieniami, że akceptuje jego nieobecność? A później potraktowani totalnie bez szacunku?
To przykre, w jaki sposób został potraktowany Lewandowski. To przykre, że na koniec reprezentacyjnej kariery w ten sposób traktuje go właśnie Michał Probierz. Człowiek, który jest selekcjonerem tylko dlatego, że jest kolegą prezesa PZPN.
Warto, żeby to wybrzmiało – choć możemy się spierać o to, czy Robert Lewandowski jest dobrym kapitanem czy nie, o to, czy powinienem pełnić tę rolę czy nie, o to, czy jego decyzja o nieprzyjechaniu na zgrupowanie była słuszna czy nie, o milion różnych rzeczy – koniec końców mówimy o najlepszym polskim piłkarzu w historii. O najlepszym strzelcu w historii reprezentacji, o zawodniku z największą liczbą występów, o graczu, który przez kilkanaście lat był w absolutnej czołówce najlepszych piłkarzy na świecie.
O legendzie polskiej piłki, której – z uwagi na dotychczasowe osiągnięcia – zwyczajnie należy się szacunek.
Z drugiej strony mówimy o trenerze, który w żadnych innych okolicznościach nie byłby dziś selekcjonerem reprezentacji Polski. To, gdzie jest – zawdzięcza nie swoim umiejętnościom trenerskim, a znajomości z Cezarym Kuleszą.
Probierz jako kolejny poległ na zarządzaniu piłkarzem formatu Lewandowskiego [CZYTAJ WIĘCEJ]
Wszyscy mają już dość wszystkiego
Jesteśmy chorym piłkarsko krajem. Lewandowski może być egoistyczny, może być introwertyczny, może nie mieć cech przywódczych, może zwyczajnie wkurzać kolegów z reprezentacji i może – po uzgodnieniu z trenerem – nie przyjeżdżać na kadrę.
Robert też ma swoje za uszami, nie jest krystaliczny, w tej sprawie nie ma niewinnych.
Ale wciąż jest gościem, który wbrew systemowi szkolenia, wbrew wszystkiemu dookoła wdrapał się na piłkarski szczyt. Przebił się pomimo wszystkiego, co działa piłkarsko w naszym kraju, a nie dlatego. Grał na piachu w Lesznie i Varsovii. Odpalili go z Legii Warszawa. Po kontuzjach nie pomagał mu nikt. Trenerzy młodzieżowych reprezentacji nie widzieli w nim talentu.
Mimo tych wszystkich przeciwności – gość zrobił nieziemską karierę. Został najlepszym piłkarzem w historii Polski. Zbliżył się do Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Jako jedyny poza nimi przez ponad dekadę utrzymywał chore tempo zdobywania bramek. Dziś jest jednym z najlepszych strzelców w historii futbolu w ogóle!
I koniec końców – z kadry wypycha go Michał Probierz, przedstawiciel polskiej myśli szkoleniowej, zaściankowości, konfliktowości, wszystkich tych cech, które przez lata obrzydzały nam polski futbol. Kolega prezesa. Trener, który maksymalnie wskoczył na poziom Jagiellonii Białystok. I to tej słabszej niż obecna Adriana Siemieńca.
Wypychają go zawodnicy, którzy nie mają w sobie połowy ambicji, chęci pracy nad sobą, dążenia do doskonałości, co Lewandowski. Grupa zawodników bez charakteru, bez mentalności potrzebnej do wygrywania, wiecznie obrażonych na wszystko i na wszystkich.
Na to wszystko patrzy prezes Kulesza i z zadowoleniem przyjmuje informacje o odebraniu kapitańskiej opaski Lewandowskiemu, bo go nie lubi.
Nie lubi, bo ten kiedyś zachowanie działaczy PZPN nazwał żenującym. Selekcjoner go nie lubi, bo zwracał uwagę sztabowi, załamany niekompetencją trenerów. Piłkarze go nie lubią, bo zarzucał im brak odpowiedniego charakteru.
Zamiast spojrzeć na Lewandowskiego i pomyśleć: „Cholera, może jeśli gość, który do czegoś faktycznie doszedł zwraca mi uwagę, to może ma rację? Może muszę coś zmienić, by osiągnąć sukces w piłce nożnej? Może powinienem zacząć od siebie?”, wszyscy obrażają się na niego.
Nie dziwię się, że Lewandowski ma dość tej reprezentacji. Też mam dość. I nie tylko ja. A dziwię się, że wytrzymał tak długo.
CZYTAJ WIĘCEJ O KADRZE NA WESZŁO:
- Lewandowski zabrał głos: Trener złamał nasze ustalenia
- Lewandowski o reakcji kolegów z kadry: Byli zszokowani
- Kulisy konfliktu Lewandowski – Probierz. Otwarta wojna już w marcu
Fot. Newspix