Zaczęła fatalnie, bo przegrała pierwszego seta, a w drugim oddała własne podanie już na samym początku. Ale potem coś przeskoczyło, coś się zmieniło. Im dalej w mecz, tym lepiej grała bowiem Iga Świątek. I w trzeciej partii zaczęła wyglądać już tak, jak w najlepszych spotkaniach w Paryżu w poprzednich latach. Choć nadal nie było łatwo. Po drodze do triumfu kilkukrotnie wychodziła z niezwykle trudnych sytuacji, rozgrywała genialne wymiany i wygrywała punkty tak, jak w tym roku robiła to do tej pory naprawdę rzadko. Mentalnie była dziś najsilniejsza od dawna. I to dało jej wielką wygraną. Ostatecznie był to bowiem fantastyczny mecz Polki, która wczoraj świętowała urodziny. A dziś zapewniła sobie wspaniały prezent.

Iga Świątek lepsza od Jeleny Rybakiny. Fantastyczny comeback
Jak groźną rywalką jest Jelena Rybakina doskonale wiemy. I Iga Świątek też. Obie spotkały się do tej pory ośmiokrotnie i wygrały po cztery spotkania. Ale to Polka triumfowała dwukrotnie w tym sezonie – w United Cup i turnieju w Dausze. Z drugiej strony Kazaszka też miała swoje argumenty przed dzisiejszym spotkaniem – wygrała bowiem w obu spotkaniach, które dotychczas rozegrała z Igą na mączce. A to coś, czym mało kto może się pochwalić. Jelena lepsza od Polki była w Rzymie w 2023 roku (Iga skreczowała w III secie) i rok temu w Stuttgarcie.
Mimo wszystko Świątek mogła się jednak cieszyć, że to na nią trafiła w IV rundzie tegorocznego Roland Garros.
Alternatywą była bowiem Jelena Ostapenko, najgorsza dla niej przeciwniczka, której nie pokonała w karierze jeszcze ani razu. Łotyszka jednak dość gładko przegrała z Rybakiną. Świątek, pytana na konferencji – jeszcze zanim było wiadomo, z kim zagra – powiedziała, że to nie ma znaczenia, ale po chwili się zaśmiała i stwierdziła, że nie mogłaby grać w pokera, bo nie kłamie wystarczająco dobrze. Nie przyznała wprost, że woli rywalizację z Kazaszką, ale wszyscy mogli się tego domyślić.
Iga Swiatek caught red-handed in Press 😂
“Do you have a preference on who you play next? (Ostapenko or Rybakina)
Iga: No (laughs) Am I a good liar? Let’s say it doesn’t matter. Oh my god I couldn’t play poker 🫣
Coverage presented by @tenniswarehouse pic.twitter.com/7EtXpqx80X
— TennisONE App (@TennisONEApp) May 30, 2025
Jelena jednak w ostatnim czasie weszła na wysokie obroty. Nie mogło być mowy o tym, że Polkę czeka dziś łatwa przeprawa. Po słabszych turniejach w Madrycie i Rzymie pojechała do Strasburga i tam wygrała całą imprezę w bardzo dobrym stylu. Na Roland Garros też przeszła pierwsze trzy rundy w miarę sprawnie. Widać było w jej grze lekkość i płynność, może jeszcze nie takie, jak z czasów, gdy wygrywała Wimbledon (2022), ale zdecydowanie było ich więcej, niż na starcie trwającego sezonu.
A to sugerowało, że Jelena jest gotowa Igę – która mimo że w Paryżu wyglądała lepiej, niż we wcześniejszych turniejach – nadal przecież pozostawała w kryzysie. Kazaszka musiała zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli kiedyś można pokonać Polkę na Roland Garros, to właśnie w tym sezonie.
Więc spróbowała i na kort wyszła pewna siebie. Niesamowicie pewna.
Genialna Jelena
Pierwszy set? Do zapomnienia… ale nie tak, jak wiele innych z tego sezonu. Świątek nie grała bowiem źle, a już na pewno nie tak, jak zdarzało jej się to na przykład z Coco Gauff, Mirrą Andriejewą czy Jeleną Ostapenko w ich pierwszym tegorocznym meczu. Całkiem umiejętnie odgrywała piłkę, łapała się na wymiany, potrafiła zagrozić Jelenie przy jej serwisie. I jaki to wszystko dawało efekt? Właściwie to żaden. Bo Rybakina była poza zasięgiem.
Jelena grała genialnie. Absolutnie genialnie. Nawet jeśli Świątek zagrała piłkę w narożnik kortu, ta odgrywała momentami jeszcze lepiej. Niezależnie od tego, jak dobrze odegrała Polka, Rybakina była w stanie przyspieszyć, znaleźć odpowiedni kąt, zaskoczyć Igę. A ta była nieco w niedoczasie, wyglądała, jakby miała lekkie problemy z poruszaniem się, zwrotnością. Efekt był taki, że szybko straciła serwis, a potem drugi. Zresztą podania często też jej brakowało. Owszem, zdobywała nim pojedyncze punkty, ale na przestrzeni seta było jednak za mało jakościowego serwisu, by rywalizować z taką przeciwniczką jak Jelena w formie.
Nieco nadziei wlać mogła końcówka seta. Polka zaczęła prowadzić – i często wygrywać – długie wymiany z Kazaszką. Ugrała wreszcie gema przy swoim serwisie (broniąc piłek setowych), potem pograła jeszcze chwilę przy podaniu Jeleny. Na tablicy wyników wiele to jednak nie zmieniło. Rybakina wygrała 6:1.
W poszukiwaniu utraconej formy
Druga partia rozpoczęła się fatalnie. Iga w pierwszych dwóch gemach… nie ugrała bowiem nawet punktu. Jelena znów dominowała, znów była lepsza. Nie nakręciła Polki nieco lepsza końcówka pierwszego seta, nie pomogła przerwa toaletowa, na którą zeszła ze swoim słynnym już zeszytem z notatkami. Rybakina odgrywając szybką, płaską piłkę była w stanie neutralizować wszystkie atuty Igi. Tak naprawdę czekaliśmy na moment, w którym jej gra lekko by się załamała i Iga potrafiła z tego skorzystać. To wydawało się kluczem do wyrównanej rywalizacji w tym meczu, bo Świątek w tym sezonie nie jest na razie w stanie odnaleźć swojej najlepszej formy.
I taki moment wreszcie przyszedł.
Iga wygrała swojego gema serwisowego, a po chwili wypracowała sobie break pointa. Jelena wykorzystała jednak swoją najgroźniejszą broń – trafiła serwisem idealnie w narożnik kara. Świątek poczuła jednak, że może tu coś zdziałać. Po chwili wygrała wymianę dzięki dobrej pracy w defensywie i miała kolejną szansę na przełamanie. Jelena co prawda ustawiła wymianę pod siebie, ale Polka znakomicie się po korcie poruszała, uratowała niemal przegraną piłkę, a Rybakina… zepsuła niesamowicie łatwego smecza. Z piłki, którą powinna wygrać w stu na sto przypadków, trafiła prosto w siatkę. Iga pierwszy raz wygrała w tym spotkaniu gema przy jej podaniu. I wyrównała stan rywalizacji w drugim secie.
Robiło się ciekawie. Tyle że kolejny gem okazał się niezwykle trudny dla Polki. Po części z jej winy – dwa zagrania z końca kortu zamieniła w błędy, potem Jelena w dodatku trafiła z returnu w samą linię. Break point dla Kazaszki został jednak oddalony świetną akcją prowadzoną z backhandu. Tyle że zdarzały się też błędy. Gdy mogła zamknąć gema, popełniła podwójny błąd serwisowy, zresztą już czwarty w tym spotkaniu. Przy kolejnej takiej okazji – piąty. Przy następnej – szósty. To był jasny dowód na to, że Iga obawia się returnów Rybakiny, którymi ta regularnie potrafiła ją już w tym meczu karcić. Chwilę później Iga trafiła w taśmę, piłka podbiła się… i została po jej stronie. Był break point. I tym razem Iga trafiła pierwszym podaniem, a po chwili wygrała punkt.
Sinusoida, tak to wyglądało w tym momencie seta.
Iga’s back in business, 6-3 🇵🇱#RolandGarros pic.twitter.com/9lfANKcwf2
— Roland-Garros (@rolandgarros) June 1, 2025
Ale ostatecznie zwycięsko wyszła z niej Iga. Finalnie, po dziesięciu minutach rywalizacji, zamknęła tego gema i prowadziła w secie, 3:2. A to była dla niej pierwsza taka sytuacja w tym meczu.
Kolejny gem pokazał, jak istotne było to, co stało się chwilę wcześniej. Iga bowiem wygrała cztery punkty z rzędu i do zera przełamała rywalkę. Ale – co najważniejsze – zrobiła to za sprawą swojej świetnej gry. Dużo lepiej poruszała się w defensywie, widać było zmianę w jej nastawieniu, nie było mowy o odpuszczeniu jakiejkolwiek piłki, świetnie czytała grę Rybakiny, utrzymywała piłkę w korcie. To była już zupełnie inna, lepsza Świątek. A przy tym – choć właśnie za sprawą lepszej dyspozycji Igi – gorsza Rybakina, częściej popełniająca błędy, bo zmuszona do ryzyka.
Efekt? Najlepszy możliwy. Polka wygrała swoje dwa kolejne gemy serwisowe i to na pewniaka, bo choć Rybakina wchodziła w wymiany, to nie miała w nich wiele do powiedzenia. Polka zamknęła partię wynikiem 6:3, choć zaczęła przecież od 0:2. To była paryska Iga, ta, która triumfowała na tych kortach czterokrotnie.
Ale pozostawaliśmy spokojni. Bo trzeci set miał być nową historią, pisaną od zera.
Set o wszystko
Przed trzecią partią wiedzieliśmy jedno: to był set, który mógł wiele zmienić u Igi. Gdyby wygrała, gdyby triumfowała w całym spotkaniu z tak dobrą rywalką po fatalnym wynikowo pierwszym secie, pokazałoby to jej, co potrafi i że nadal jest w niej ta Iga, która potrafiła triumfować w każdym turnieju na mączce, w jakim wzięła udział. Gdyby przegrała, mogłoby to mieć efekt podobny do tego, jaki – zdaje się – miał półfinał Australian Open, przegrany na żyletki z Madison Keys. Po nim Iga nie grała już tak dobrze, jak w tamtym spotkaniu i nie potrafiła się odnaleźć na korcie w kolejnych imprezach.
A więc: albo się napędzić na kolejne spotkania, albo znów przeżyć trudny moment.
Już pierwsze dwa gemy pokazały nam, jakiego rodzaju będzie to set. Obie grały bowiem znakomicie, obie też nie planowały odpuszczać. Stąd nieco błędów, owszem, ale więcej fantastycznych forehandów, backhandów i zagrań wszelakich. Świątek co chwila znajdowała narożnik kortu. Rybakina celowała w linie i trafiała. Wiedzieliśmy w tym momencie dwie rzeczy. Po pierwsze, że to taki mecz, jaki chcieliśmy na tym korcie zobaczyć w wykonaniu obu, a pierwszy set ostatecznie okazał się tylko wypadkiem przy pracy. Po drugie, że to najlepsza wersja Igi w tym sezonie. W żadnym spotkaniu – nawet tych wygranych – Polka nie grała lepiej. Nie wiedzieliśmy jeszcze co prawda, jakim wynikiem zakończy się to spotkanie.
Rybakina and Swiatek are producing some AMAZING tennis in this 3rd set 🧱#RolandGarros pic.twitter.com/hsel7FYrB5
— Roland-Garros (@rolandgarros) June 1, 2025
Ale pewne było, że to właśnie poziom, do jakiego Iga chciała dążyć. Nie tylko fizyczny, nie tylko tenisowy, ale i mentalny. Bo to była Polka nakręcająca się, pełna wiary, nie wpadająca w spiralę błędów, a wyciągająca z pomyłek motywację do tego, by grać lepiej. Wszystko się tu zgadzało – i jakość zagrań, i nastawienie do meczu.
Pozostawało tylko pytanie czy uda się to pokazać i na tablicy wyników?
Raz jedna, raz druga
Po piątym gemie prosiliśmy tylko o jedno – by tak, jak zepsuty smecz Jeleny Rybakiny okazał się punktem zwrotnym drugiego seta, zepsuty wolej Igi Świątek nie stał się kluczowym momentem trzeciej partii. Polka świetnie wypracowała sobie bowiem sytuację na doprowadzenie do równowagi przy serwisie Kazaszki, ale będąc tuż przy siatce wpakowała stosunkowo łatwo piłkę w nią, zamiast w kort, zamykając tym samym wymianę. Jelena więc wyszła tym samym na prowadzenie 3:2, a Iga musiała szybko zapomnieć o tym, że zamiast tego mogła nadal walczyć o przełamanie rywalki, która pokazywała, że po gorszych momentach w drugim secie też zdecydowanie odżyła.
Jak to Polce wyszło?
Początkowo źle. Ale w dużej mierze przez to, jak grała Rybakina. Ta najpierw trafiła świetnym backhandem po linii. Potem błąd popełniła Iga, ale kolejną wymianę wygrała znakomitym forehandem. Gdy jednak Jelena zahaczyła idealnie o linię, wypracowała sobie tym samym dwa break pointy. A takiej sytuacji, takich szans nie miała od dawna. Obu nie wykorzystała, ale… po chwili dostała trzecią, bo Iga wyrzuciła jedno z uderzeń w prowadzonej na szybko wymianie przez środek. Wciąż więc była w strefie ogromnego zagrożenia. Rybakina jednak wyrzuciła swoje uderzenie w kolejnej wymianie, a po stronie Świątek wypada tu docenić dobry drugi serwis na ciało rywalki.
Więcej break pointów w tym gemie już nie było. Świątek bowiem wygrała kolejną wymianę po backhandzie z takim kątem, że aż trudno było ogarnąć to zagranie i kończącym wszystko uderzeniu z powietrza, a potem pewnie domknęła gema. Zrobiło się 3:3. I teraz już każdy błąd mógł okazać się decydującym. I obie o tym wiedziały.
Niedługo potem dwa fenomenalne returny dały Polce prowadzenie 30:0 przy serwisie Rybakiny. Trzeci, przy 30:15, sprawił, że Jelena wyrzuciła piłkę. Tak jak gema wcześniej Iga broniła dwóch break pointów, tak teraz miała dwie szanse na przełamanie rywalki.
Nie potrzebowała jednak dwóch. Wykorzystała pierwszą. I była o dwa gemy od wygrania meczu.
Ale z Rybakiną, która nie miała już nic do stracenia, pewnym było, że grać nie będzie łatwo. I nie było. Kazaszka bowiem zwolniła ręce, wrzuciła nieco luzu i przeszła do ataku. Po chwili – i kilku fantastycznych zagraniach – znów było 40:15 dla returnującej, a Iga po raz kolejny musiała bronić break pointów. Tym razem się nie udało. Ale nie za sprawą zagrania Rybakiny, a własnego błędu. Podwójnego, którego wyserwowała przy stanie 30:40.
Cóż, pozostawało znów zaatakować serwis Rybakiny.
Udało się!
I Iga to zrobiła. Po kilku naprawdę dobrych wymianach okazało się, że w czwartym (!) gemie z rzędu serwująca musiała walczyć o to, by wydobyć się z wyniku 15:40. I przez moment wydawało się nawet, że Jelenie się to nie udało, bo Rybakinie wywołano aut przy drugim serwisie. I gdy obie już zmierzały na swoje krzesełka, sędzia stołkowy podszedł do śladu, zatrzymał je i wskazał, że piłka była dobra. A w dodatku Kazaszka dostała pierwsze podanie. Skorzystała, bo po dobrym serwisie wypracowała sobie przewagę, którą obroniła pierwszego break pointa. Drugiego, chwilę później, też – dobrym, głębokim forehandem. A kolejnych kilka punktów później wygrała gema.
Dostała tenisowe drugie życie za sprawą – dosłownie, pokazała to powtórka – milimetrów. I skorzystała. Iga miała serwować, by pozostać w meczu.
Dramatic moment in the Iga Swiatek and Elena Rybakina match at Roland Garros
Elena’s 2nd serve is called out.
Umpire Kader Nouni comes to check the mark and overrules it.
Iga to Nouni: “I didn’t ask you to check it” 😂😂😂 pic.twitter.com/1F1gRYiMjI
— The Tennis Letter (@TheTennisLetter) June 1, 2025
Pozostała. Gema serwisowego wygrała do zera, choć przesadnie łatwo wcale nie było. W każdym razie zrobiło się 5:5. I to było w tym momencie najważniejsze, bo presję serwowania znów można było przenieść na rywalkę. I widać było, że ta presja właśnie do Jeleny dochodzi. Po dobrym pierwszym punkcie, w dwóch kolejnych popełniła proste błędy, a chwilę później postawiła na skrót w dziwnym, zupełnie nieprzygotowanym do tego momencie. I wiecie co to oznaczało? Że było 40:15 dla returnującej. Znowu. Tym razem jednak Jeleny nie ocalił nikt. Ani ona, ani sędzia, ani szczęście.
6:5, Iga Świątek. Serwis na mecz.
Pierwszy punkt – dla Igi. Drugi – po genialnym forehandzie – dla Jeleny. Trzeci – za sprawą znakomitej akcji – na korzyść Igi. Czwarty – po kiepskim returnie Jeleny – dla Polki. A to oznaczało dwie piłki meczowe. Pierwszej wykorzystać się nie udało, Rybakina świetnym, mocnym uderzeniem po przekątnej była w stanie wygrać wymianę.
Ale w drugiej to Iga zagrała genialny forehand. I mecz zamknęła! Po fantastycznym, genialnym powrocie i – nie bójmy się tego napisać – ostatecznie najlepszym meczu, jaki rozegrała w tym roku.
Never give up. Keep on fighting. That’s what champions are made of.#RolandGarros pic.twitter.com/kLafLmg4MB
— Roland-Garros (@rolandgarros) June 1, 2025
Iga Świątek – Jelena Rybakina 1:6, 6:3, 7:5
Fot. Newspix