Reklama

Mecz o brąz i puchary. Pogoń idzie na wojnę, Jaga nie chce bronić remisu

Michał Kołkowski

24 maja 2025, 11:46 • 8 min czytania 25 komentarzy

Całkiem nieźle ułożyła się nam dzisiejsza Multiliga. Wprawdzie emocje w walce o utrzymanie w Ekstraklasie już się zakończyły, ale w czubie tabeli nadal dzieje się sporo. Nie znamy bowiem na razie ani mistrza Polski, ani drużyny, która zakończy ligowe zmagania na najniższym stopniu podium. O trzecie miejsce w stawce i przepustkę do kolejnej edycji Ligi Konferencji Europy walczą wciąż piłkarze Jagiellonii Białystok i Pogoni Szczecin.

Mecz o brąz i puchary. Pogoń idzie na wojnę, Jaga nie chce bronić remisu

Ich dzisiejsza konfrontacja zapowiada się więc nadzwyczaj ekscytująco. Alex Haditaghi już zdążył zresztą stwierdzić, że dla Portowców to nie będzie zwykły mecz, ale prawdziwa wojna. Natomiast Adrian Siemieniec zapewnia, że jego zespół nie zamierza bronić remisu, mimo że to przyjezdni muszą zainkasować w Białymstoku komplet punktów, jeśli myślą o przeskoczeniu Jagi w tabeli.

Reklama

Trzy punkty – taki dystans oddziela w tej chwili ustępujących mistrzów Polski od Pogoni. Grudniowe spotkanie tych drużyn zakończyło się remisem 1:1, sytuacja jest zatem klarowna. Jeżeli Portowcy wygrają, strącą Jagę z podium. A jeśli nie, to będą się musieli zadowolić czwartą lokatą. Niby też niezłą, biorąc pod uwagę okoliczności. No ale przegrać finał Pucharu Polski i ten swego rodzaju baraż o Ligę Konferencji w jednym sezonie…

Byłoby to dla szczecinian jeszcze jedno bolesne doświadczenie.

Jagiellonia Białystok – Pogoń Szczecin. Bitwa o przepustkę do Europy

– Pamiętajcie – bez względu na to, jak się ten sezon skończy, był on fantastyczny. Wy, jako kibice, weszliście na mistrzowski poziom. Czy w domu, czy na wyjeździe. Tego, co wydarzyło się w ostatnim czasie w Jagiellonii, dokonali ludzie. Tacy ludzie jak wy, bo Jagiellonia to wy. To dzięki wam możemy to przeżywać i ja to przeżywam z wami – mówił niedawno Łukasz Masłowski do kibiców Dumy Podlasia. No i w zasadzie trudno nie przyznać mu racji, bo sezon 2024/25 rzeczywiście był dla Jagi pod wieloma względami przełomowy, historyczny. Po prostu – piękny. Awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy to przecież nie lada sukces. Na dodatek białostoczanie długo utrzymywali się też w rywalizacji o obronę tytułu mistrzowskiego, a wystarczy tylko spojrzeć, jak potoczyły się losy Śląska Wrocław, czyli drużyny, która w poprzedniej kampanii biła się z Jagą o pierwsze miejsce w ligowej stawce dosłownie do ostatniej kolejki ligowych zmagań.

Jagiellonii groził podobny scenariusz – gwałtowny zjazd po sensacyjnie odniesionym sukcesie. Ileż to już razy obserwowaliśmy tego rodzaju historie, zresztą nie tylko w polskim futbolu. No ale w Białymstoku zdołano tego uniknąć, Jaga ugruntowała swoje miejsce w czołówce Ekstraklasy.

Tylko że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc nie chce nam się wierzyć, że Masłowski nie byłby rozczarowany, gdyby koniec końców Jagiellonii zabrakło w kolejnej edycji europejskich pucharów. No a nie ma co ukrywać, że wiosna 2025 roku to dla klubu jeden z najtrudniejszych okresów, odkąd na ławce trenerskiej zasiadł Adrian Siemieniec. Zwłaszcza w ostatnich tygodniach białostoczanie zawodzą na ligowym podwórku. Zaczęło się 29 marca, wraz z niespodziewaną porażką z Lechią Gdańsk. Potem był remis u siebie z Piastem Gliwice, lanie zebrane przed własną publicznością od Zagłębia Lubin, wtopa w starciu z Koroną Kielce oraz remisy z Górnikiem Zabrze i Śląskiem.

Siara jako Radomiak, Adaś Miauczyński z Pogoni. Kluby Ekstraklasy jako bohaterowie polskiego kina

Jaga mierzyła się zatem z drużynami uwikłanymi w walkę o utrzymanie albo ze średniakami nie grającymi w zasadzie o nic konkretnego i ani razu nie zatriumfowała. Czasami była to kwestia niewyobrażalnej wręcz nieskuteczności, ale w wielu spotkaniach ekipa Siemieńca wypadła po prostu blado. Gracze z Podlasia wyglądali na wyczerpanych fizycznie i mentalnie.

Szkoleniowiec Jagi sam podkreślał zresztą tę kwestię na początku maja.

Wszelka matematyka nic nam nie daje, jeżeli sami nie będziemy wygrywać. I to jest klucz. Zawsze tak było, zawsze mówiliśmy o takim podejściu przy rosnących oczekiwaniach i zmianie spoglądania na naszą drużynę. Wiadomo, że każdy skupia się bardziej na tym, co będzie na koniec, ale my musimy myśleć o tym, co będzie w naszej najbliższej przyszłości, bo to nam po prostu nic nie da. Już wielokrotnie o tym mówiłem, dlatego nie patrzymy przed siebie, nie patrzymy za siebie, patrzymy na siebie – twierdził wówczas Siemieniec. – Myślę, że nie możemy obojętnie przejść obok tego, że na ten moment drużyna zagrała od niektórych zespołów w Ekstraklasie prawie 20 spotkań więcej. To nie jest detal. To jest więcej niż cała runda. Więc oczywiście na etapie końca rozgrywek na pewno to ma wpływ, na pewno to ma jakieś znaczenie. Niekoniecznie mówię tutaj o przebiegniętych dystansach, chociaż w przypadku zawodników, którzy mają bardzo dużo minut w nogach to też może oddziaływać. Ale też przede wszystkim trudy sezonu i takie rzeczy związane z mentalnością, z psychiką. Jednak jest to bardzo obciążające i do tego dochodzą duże oczekiwania. Do tego dochodzi czasami rozczarowanie, jak jest porażka i tym wszystkim trzeba zarządzać.

Jeśli do potknięć z Lechią, Zagłębiem i Śląskiem doliczymy też wcześniejszą porażkę ze Stalą Mielec (luty) i remis z Puszczą Niepołomice (grudzień), to wychodzi na to, że Jaga zaprzepaściła szanse na obronę tytułu w konfrontacjach z największymi słabeuszami w Ekstraklasie. Jak to zatem możliwe, że Pogoń jeszcze białostoczan nie wyprzedziła? Cóż, jak na ironię, podopieczni Adriana Siemieńca wiosną zachowali stuprocentową skuteczność w potyczkach z zespołami z topu.

  • 2:1 z Lechem Poznań u siebie
  • 1:0 z Legią Warszawa na wyjeździe
  • 2:1 z Rakowem Częstochowa na wyjeździe

To chyba najważniejsza z pozytywnych informacji dla Jagiellonii przed dzisiejszym spotkaniem. Z wysoko notowanymi przeciwnikami Duma Podlasia radzi sobie doskonale. – Nasze nastawienie się nie zmienia i nie wyjdziemy na boisko z zamiarem zremisowania meczu, bo to mogłoby się dla nas fatalnie skończyć – przestrzegł Siemieniec na przedmeczowej konferencji prasowej.

Portowcy idą na wojnę

Z jeszcze bardziej bojowym nastawieniem do meczu z Jagą podchodzą przedstawiciele Pogoni Szczecin. A konkretnie Alex Haditaghi, który oczywiście podsycił atmosferę patetycznym oświadczeniem. – Dziś jest wojna. Nie kolejny mecz. Nie kolejna zwykła rozgrywka. To 90 minut, które zdefiniują nasz sezon i ukształtują przyszłość drużyny w kolejnych latach. Jeśli dziś wygramy, zakończymy sezon na trzecim miejscu. Przywrócimy Szczecinowi europejskie puchary. Coś, czego nasi rywale i ich miasto już w tym sezonie zasmakowali, a my nie mieliśmy tego od lat. Trzecie miejsce uczyni ten sezon najlepszym w 77-letniej historii naszego klubu – oświadczył prezes Portowców. – Tu nie chodzi o talent, bo obie drużyny go mają. Nie chodzi o zmęczenie, bo obie drużyny są zmęczone. Chodzi o głód, serce, charakter i inteligencję. Chodzi o to, kto bardziej tego chce. Kto jest sprytniejszy. Kto walczy mocniej. Kto gra dla herbu i dla drużyny.

Dla niektórych będzie to ostatni występ w koszulce Pogoni. Sprawcie, by był niezwykły. Dla reszty – to dopiero początek. Połóżcie fundamenty pod kolejny sezon – dodał Haditaghi.

William Wallace by się nie powstydził.

Haditaghi przerywa (?) ciszę. “Milczenie nie jest już opcją”

Z drugiej strony, dla Pogoni zakończenie sezonu 2024/25 na podium w istocie byłoby nadzwyczajnym wyczynem. Jeszcze parę miesięcy temu drużyna balansowała przecież na krawędzi upadku, przytłoczona finansowymi zobowiązaniami, których Jarosław Mroczek nie był w stanie regulować. Poszukiwania nowego właściciela klubu przerodziły się w cyrk. Jak najbardziej możliwy wydawał się wręcz upadek klubu. Po rundzie jesiennej w Szczecinie nie dyskutowano więc o powrocie do Europy, tylko o tym, czy Pogoń zachowa miejsce w Ekstraklasie.

Wielka zasługa Roberta Kolendowicza i Kamila Grosickiego w tym, że zespół nie poszedł w rozsypkę. Mało tego, Pogoń jest liderem Ekstraklasy z 30 punktami na koncie, jeśli uwzględnimy tylko mecze rozegrane w 2025 roku. Jaga w tym samym okresie zdobyła 25 oczek.

Widać, że nowe władze klubu marzą o tak zwanym meczu założycielskim, który w efektowny sposób zaznaczyłby start nowego etapu w dziejach Portowców. Pierwotnie ten status miał oczywiście uzyskać finał Pucharu Polski, no ale na Stadionie Narodowym lepsza od Pogoni okazała się Legia. Z braku laku dobry zatem i baraż o Ligę Konferencji. Wprawdzie za zajęcie najniższego stopnia podium w Ekstraklasie trofeów nie przyznają, ale w tak szalonym sezonie jak ten obecny nawet z brązowego medalu można się ucieszyć. Zwłaszcza wyszarpanego w finałowej kolejce.

Problem w tym, że dzisiejszy mecz z Jagiellonią urósł do rangi „małego finału”. A dobrze wiemy, jak piłkarze Pogoni radzą sobie w starciach tego kalibru.

W przeciwieństwie do Haditaghiego, trener Kolendowicz próbował więc tonować nastroje i przerzucać presję na przeciwników. – Jagiellonia to bardzo silny zespół. Mistrz Polski, zagra u siebie. Będzie niezwykle trudno. Jagiellonia fantastycznie reprezentowała nas na arenie międzynarodowej. Mam duży szacunek do niej i trenera Siemieńca. Jagiellonia grała już w meczach o dużą stawkę. Presja będzie i tym razem po jej stronie, ponieważ w przypadku naszego zwycięstwa rywale nie zagrają w Europie, a to mocno wiąże się z finansami – stwierdził szkoleniowiec. – Nie będzie kalkulowania. Nam daje brąz tylko zwycięstwo, a Jagiellonia ma komfort zremisowania, więc to też będzie determinować obraz meczu. Pojawią się jednak też sytuacje, w których będziemy chcieli reagować szybko. W moim odczuciu te momenty zdecydują, ponieważ spotkają się zespoły bardzo mocno ofensywne.

***

A wy jak sądzicie – kto zakończy sezon 2024/25 na trzecim miejscu w tabeli?

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

25 komentarzy

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama