W niedzielę Bartłomiej Czetowicz, jeden ze szczecińskich dziennikarzy, opublikował oświadczenie, w którym oskarżył Alexa Haditaghiego o próbę zastraszenia. Właściciel Pogoni Szczecin miał grozić dziennikarzowi doprowadzeniem do bankructwa oraz zarzucać służenie „siłom ciemności”. Udało nam się potwierdzić autentyczność wspomnianych maili. Czy wobec tego sprawa faktycznie jest tak – nomen omen – czarno-biała? Zaglądamy za kulisy konfliktu w Szczecinie.

– Alex Haditaghi próbuje zamknąć usta mediom. Grozi mi bankructwem, żebym odstąpił od swojej pracy – ogłosił Bartłomiej Czetowicz, dziennikarz portalu wSzczecinie.pl. Wpis, który na jego koncie na X pojawił się w niedzielę o godzinie 9:15 był upublicznieniem afery, której echa w Szczecinie słyszano już wcześniej.
Na post Czetowicza szybko odpowiedzieli zarówno Krzysztof Ufland, rzecznik prasowy Pogoni Szczecin, jak i sam Alex Haditaghi. Jak można było się domyślić – temat z prędkością błyskawicy rozniósł się w środowisku, a jego efektem był apel części lokalnych dziennikarzy o zmianę decyzji dotyczącej redaktora wSzczecinie.pl.
Alex Haditaghi na wojennej ścieżce z dziennikarzem
Co czeka nas dalej w sprawie konfliktu Czetowicza z Haditaghim oraz jak wyglądają kulisy tej sprawy? Żeby się dowiedzieć, zadzwoniliśmy zarówno do samego zainteresowanego, jak i do przedstawicieli Pogoni Szczecin.
– Nie chciałbym, by powstała sytuacja chora i patologiczna, że dziennikarze będą bać się napisać coś krytycznego o Pogoni Szczecin, bo stracą akredytację, czy usłyszą groźby. Te powodują niepewność ekonomiczną. Dziennikarz musi czuć się bezpiecznie, wykonując swój zawód – mówi nam Czetowicz, pytany o powód, dla którego zdecydował się sprawę upublicznić.
Rzecznik Pogoni Krzysztof Ufland nie chciał zaś jej komentować, jako powód podając… ustalenia z Czetowiczem, że strony nie będą sprawy roztrząsać publicznie. Na wieść, że dziennikarz zdecydował się opowiedzieć nam o kulisach sprawy, zareagował zdziwieniem.
Mimo tego udało nam się poznać optykę i stanowisko Pogoni w tej sprawie.
Geneza konfliktu. Poszło o… bilety
Najpierw uporządkujmy więc wątki i przedstawmy sprawę po kolei. Co stoi u podłoża konfliktu dziennikarza z właścicielem Pogoni Szczecin? W oświadczeniu Czetowicza z 11 maja czytamy, że Haditaghi miał mieć do niego zastrzeżenia już po publikacjach o zimowym transferze trzech zawodników, pełniących w Pogoni marginalną rolę oraz na temat płatności wobec Stowarzyszenia Akademii Pogoni Szczecin. O jeden z tekstów wściekał się też Nilo Effori.
– Jesteś skończony – miał rzucić do Czetowicza, według relacji dziennikarza.
Natomiast artykułem, który wywołał lawinę był temat… konkursu, w którym można było wygrać bilety na finał Pucharu Polski.
– Bezpośrednim punktem zapalnym była moja krytyka konkursu, który pan Haditaghi wymyślił przed finałem Pucharu Polski – opowiada Czetowicz. – Najbardziej zabolał go fakt, że wyśmiałem to, że rozdawał bilety za zdjęcia tatuaży, które najbardziej mu się podobały. Uważałem i uważam dalej, że to niesprawiedliwe wobec ludzi, którzy tracili kilkanaście godzin przed komputerem lub zarwali nockę przed punktem sprzedaży biletów, wydając na nie niemałe pieniądze.
– Oczywiście, to jego klub, ma do tego prawo. Tak jak ja mam prawo wyrazić swoją opinię, w tym wypadku krytyczną – dodaje.
To wówczas na portalu X pojawił się wpis Haditaghiego, w którym mocno przejechał się po dziennikarzu, jednocześnie informując o odebraniu mu akredytacji.

Wpis jest napisany tak barwnym i kwiecistym językiem, że pozwolimy sobie przetłumaczyć go w całości:
„Bartłomiej atakował mnie i mój zespół jeszcze zanim przejąłem klub. Robił to już w grudniu. Dałem mu drugą szansę — jak wielu innym — ale moim zdaniem okazał się być fałszywym, czterotwarzowym szczurem bez krzty uczciwości.
Wszystkie jego fałszywe, negatywne i niepotwierdzone historie o klubie, o mnie i moim zespole wygodnie trafiają na portale warszawskie, które nie chcą niczego innego jak tylko atakować i dyskredytować naszą drużynę i nasze miasto.
Dokładnie wiemy, kto stoi za Bartkiem i dlaczego to robi. Poleciłem naszym zespołom prawnym i PR-owym cofnąć mu wszelki dostęp do klubu — zarówno jemu osobiście, jak i medium, które reprezentuje.
Jeśli będzie kontynuował tę nieuczciwą kampanię przeciwko klubowi i tej administracji, nie zawahamy się podjąć dalszych kroków prawnych.
Niech będzie jasne: Moim zdaniem Bartłomiej jest wrogiem Pogoni Szczecin”.
Fałszywym, czterotwarzowym szczurem bez krzty uczciwości. Wow. Abstrahując od wszystkiego – trzeba mieć fantazję, by wymyślić taką zbitkę.
Jesteśmy pod wrażeniem.
Afera mailowa. „Straszył, że zbankrutuję”
Powyższy wpis szybko został usunięty, ale screeny z wybuchu Haditaghiego pozostały. Czetowicz także go zobaczył i poczuł się dotknięty. Choćby sugerowaniem, że pracuje dla tajemniczych – jak określił to w innym wpisie – „sił ciemności”.
– Pytałem publicznie Haditaghiego co ma na myśli, ale zostawił to bez odpowiedzi – mówi dziennikarz.
Wówczas Czetowicz wysłał maila do Haditaghiego, w którym miał pytać, czy wojna medialna przed zbliżającym się wielkimi krokami finałem Pucharu Polski jest klubowi faktycznie potrzebna. Ta wiadomość rozjuszyła właściciela Portowców. – 22 kwietnia o godzinie 13.08 Haditaghi odpisał na mojego maila, informując, że między nami nie będzie zgody i porozumienia. Poinformował, że odbiera mi dostęp do obiektów klubowych itd. W mailu oznaczył też swoich pracowników, pisząc, że razem z nimi może pociągnąć mnie do odpowiedzialności. Straszył, że wysnuje roszczenia o odszkodowanie, które mogłyby spowodować bankructwo moje i mediów dla których pracuję. Napisał wprost: „Więc odpowiednio się prowadź. Traktuj to jako ostatnie ostrzeżenie”.
W klubie udało nam się potwierdzić autentyczność tych maili i fakt, że naprawdę zostały wysłane. Nie wszystkim wewnątrz Pogoni taka komunikacja przypadła jednak do gustu. Część pracowników ma zrzucać ją na porywczość Haditaghiego, który jednego dnia się wścieka, a drugiego puszcza niesnaski w niepamięć.
– Stwierdził, że kłamię, ale nie potrafił wskazać, które z moich materiałów zawierały kłamstwa – kończy temat maila Czechowicz. Zaznacza też, że nie rozumie, dlaczego Haditaghi zarzuca mu publikowanie jedynie negatywnych informacji na temat klubu.
– Kiedy spłacił Karola Zaborowskiego w całości, czyli byłego wiceprezesa i jednego z wierzycieli klubu, poinformowałem o tym. Podałem wiele informacji pozytywnych, które były przekazywane w mediach ogólnopolskich. To ja napisałem o tym, że piłkarze Pogoni mogą spać już spokojnie, bo dostali już pensję za ten rok – mówi.
Nietrwały rozejm
Napięcie między Czetowiczem a Haditaghim próbowano jeszcze rozładować. Sam zainteresowany był w kontakcie z innymi pracownikami Pogoni, z którymi udało się wypracować porozumienie i „zamrozić wyrok” wydany przez Haditaghiego. Wypracowano porozumienie na zasadzie: pracujmy normalnie do finału Pucharu Polski, a później spotkajmy się razem z prezesem, pogadajmy, oczyśćmy atmosferę i ustalmy rozwiązanie.
W tym czasie dziennikarz miał wciąż normalny dostęp do klubowych obiektów i swobodę działania przed zbliżającym się finałem Pucharu Polski. Pogoń rekomendowała go nawet na liście dziennikarzy, przesłanej do PZPN, który jako organizator przydzielał akredytacje na Stadion Narodowy. Czetowicz miał też zgodę na rozmowy z piłkarzami, a na portalu wSzczecinie.pl w tym czasie pojawił się choćby wywiad z Marcelem Wędrychowskim.
W tzw. międzyczasie Haditaghi udzielił z kolei wywiadu Pawłowi Paczulowi dla Weszło, w którym między wierszami został poruszony temat Czetowicza. Paweł, choć bez nazwiska, zapytał o tę sytuację, Haditaghi odpowiedział ogólnikowo.
– Jeśli jakieś zachowanie może zaszkodzić klubowi, będzie miał ograniczany dostęp (…). Wy, jako dziennikarze, macie obowiązek wyrażania swoich opinii. Również negatywnych, jeśli coś zasługuje na krytykę. Natomiast powiem ci jako przykład, czysto teoretycznie: jeśli twoim jedynym celem jest wchodzenie do klubu i szukanie brudów, kto z kim sypia, kto się z kim spotyka, to tworzy tylko spustoszenie i chaos. To jest niedopuszczalne, rakotwórcze – stwierdził Haditaghi.
– To było o mnie. Nie było innej takiej sytuacji w Szczecinie – nie ma wątpliwości Czetowicz.
Haditaghi dla Weszło: Wydałem na Pogoń już prawie osiem milionów euro [WYWIAD]

Opcja atomowa: publiczne oświadczenie
Po finale Pucharu Polski Czetowicz miał skontaktować się z klubem, informując, że wstrzyma się z poruszeniem tematu gróźb ze strony Haditaghiego do sobotniego meczu z Radomiakiem. Jak twierdzi, nie otrzymał żadnej konkretnej informacji na temat planowanego spotkania. Wobec czego w niedzielę odpalił armatę, publikując wspomniane już na początku tekstu oświadczenie.
Alex Haditaghi próbuje zamknąć usta mediom. Grozi mi bankructwem, żebym odstąpił od swojej pracy.
Jeszcze przed finałem Pucharu Polski poinformował, że odbiera moją akredytację oraz blokuje mi dostęp do klubowych obiektów. Tłumaczenia Kanadyjczyka są szokujące. Potwierdził je w… pic.twitter.com/vSRLHdKl17
— Bartłomiej Czetowicz (@BCzetowicz) May 11, 2025
W klubie nie ukrywają, że tą publikacją poczuli się mocno rozczarowani. Część pracowników uważa, że obie strony były umówione na pokojowe spotkanie, choć bez wskazanej konkretnej daty.
– Wspólnie uzgodniliśmy wcześniej, że wrócimy do tematu po finale Pucharu Polski. Przy czym jednoznacznie zostało podkreślone, że nie będzie to DZIEŃ PO finale, bo pilnych spraw do ogarnięcia i załatwienia z perspektywy Klubu jest codziennie mnóstwo. Przystałeś na to – odpisał na treść oświadczenia na X Krzysztof Ufland, rzecznik Pogoni (pisownia oryginalna). Jednocześnie zaznaczył, że obaj panowie widzieli się jeszcze podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Czetowicz przyznaje, że w tej sytuacji mógł zachować się inaczej.
– Jedyną osobą, do której napisałem „przepraszam” jest Krzysztof Ufland, rzecznik prasowy Pogoni. Rzeczywiście mogłem dać mu znać z wyprzedzeniem, że zamierzam opublikować taką informację. Myślę, że to ważny wątek. Wiem, że bardzo starał się po ludzku załatwić to dobrze dla obu stron.
Czy Pogoń Szczecin knebluje media?
Efektem zamieszania jest wiadomość, czy nazwijmy to – petycja – którą podpisała część szczecińskich dziennikarzy. Stają oni w obronie Czetowicza i proszą Haditaghiego o ponowne przemyślenie swojej decyzji.
– Alex już napisał, że ta petycja niczego nie zmieni – nie ma wątpliwości sam dziennikarz.
W Pogoni twierdzą, że sprawa jest rozwojowa. Wciąż wyrażają chęć, by po sezonie spotkać się z dziennikarzami i porozmawiać. Natomiast ostateczna decyzja będzie należeć do Haditaghiego.
Pytamy więc Czetowicza, czy jego zdaniem działanie Haditaghiego jest jednostkowym przypadkiem, czy też próbą odgórnego kneblowania mediów wokół Pogoni.
– Gdybym tak powiedział, to bym skłamał. Nie wiem, jak rozmawia z innymi – odpowiada Czechowicz. Zaznacza jednak, że obawa o powtórzenie się tej sytuacji była dla niego jednym z motywów jej upublicznienia.
– Chciałbym, żeby to wybrzmiało: samo odebranie akredytacji nie jest dla mnie problemem. To tylko symbol. Chodzi o fakt, że próbował mnie zastraszyć – twierdzi.
– Dziennikarze, których jedynym źródłem utrzymanie jest pisanie o Pogoni Szczecin, boją się braku takiego dostępu. Nie będą wtedy mogli realizować w pełni swojej pracy. Ja na szczęście nie jestem w takiej sytuacji – dodaje. – Nie chciałbym, by powstała sytuacja chora i patologiczna, że dziennikarze będą się bać napisać coś krytycznego o Pogoni Szczecin, bo stracą akredytację, czy usłyszą groźby. Te powodują niepewność ekonomiczną. Dziennikarz musi czuć się bezpiecznie, wykonując swój zawód.
WOJCIECH GÓRSKI
WIĘCEJ NA WESZŁO O POGONI SZCZECIN:
- Kolendowicz: To nie jest fajne, gdy przez błędy sędziów nie osiągasz swojego celu
- Grosicki ma dość, uderzył w sędziów: To zabija ten sport
- Szczeciński dziennikarz: Haditaghi grozi mi bankructwem
fot. Newspix.pl