Reklama

Liga Mistrzów to najlepsze, co wymyślił człowiek

Wojciech Górski

06 maja 2025, 23:58 • 10 min czytania 109 komentarzy

Tak czystych, wspaniałych emocji nie gwarantuje nic innego. Cudownie było przypomnieć sobie ten stan i raz jeszcze się w nim zatracić – to dlatego każdy z nas pokochał piłkę nożną. Dla takich meczów, dla takich dwumeczów, dla takich emocji, dla takiej jakości piłkarskiej siadamy wieczorami przed telewizorami i chodzimy na trybuny. To właśnie dzięki takim spotkaniom uwielbiamy futbol. Inter Mediolan po dogrywce pokonał 4:3 Barcelonę, awansując do finału Ligi Mistrzów, a szalony dwumecz zakończył się wynikiem 7:6. Liga Mistrzów to najwspanialsza rzecz, jaką wymyślił człowiek.

Liga Mistrzów to najlepsze, co wymyślił człowiek

W tym dwumeczu było wszystko. Już pierwsze spotkanie przyniosło masę emocji, gdy Duma Katalonii dwukrotnie odrabiała stratę, kończąc mecz szalonym 3:3. A rewanż był jeszcze lepszy.

Reklama

Początkowo przebieg był bardzo podobny – Nerazzurri wyszli na dwubramkowe prowadzenie tylko po to, by szybko je roztrwonić. Po 90 minutach to Barcelona prowadziła 3:2 i była jedną nogą w Monachium, gdzie rozegrany będzie finał Ligi Mistrzów. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry wyrównał jednak 37-letni środkowy obrońca Interu Franceso Acerbi, pokonując Wojciecha Szczęsnego.

W dogrywce lepszy okazał się Inter, dzięki bramce Davide Frattesiego. I to on zagra o ostateczny triumf w Champions League.

Mecz ten był arcyciekawy także ze względu na polskie wątki – Wojciecha Szczęsnego, który rozegrał całe spotkanie i tym razem nie miał wiele do powiedzenia przy bramkach Interu, Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego, pojawiających się z ławki, oraz Nicolę Zalewskiego, oglądającego cały ten spektakl na siedząco. I Szymona Marciniaka, prowadzącego spotkanie, którego kilkukrotnie ratował system VAR.

Choć to Lewandowski miał na głowie piłkę, która mogła doprowadzić do rzutów karnych, to dwójka Polaków z nazwiskami na „Z” będzie kładła się spać przeszczęśliwa. Zieliński i Zalewski zagrają w finale Ligi Mistrzów. Jeśli oczywiście tylko wystawi ich Simone Inzaghi.

Inter Mediolan – FC Barcelona 4:3. Niesamowity półfinał LM

Podczas kiedy my przed meczem zastanawialiśmy się przede wszystkim, czy uraz na czas zdąży wyleczyć Robert Lewandowski, włoscy kibice drżeli o zdrowie napastników Interu. Przed pierwszym spotkaniem obawiali się o stan Marcusa Thurama, przed drugim – o Lautaro Martineza.

I tak się złożyło, że pierwszy, którego występ w Barcelonie był niepewny, w tamtym spotkaniu już po kilkudziesięciu sekundach dał Nerazzurrim prowadzenie, a drugi, boisko w Barcelonie opuszczając ze łzami w oczach, przez długi czas był bohaterem starcia rewanżowego. Choć nie wiadomo było, czy w ogóle będzie w stanie w tym meczu zagrać. Lautaro Martinez, już przed przerwą, najpierw otworzył wynik meczu, a później wywalczył rzut karny.

2:0 dla Interu do przerwy

Zanim do tego doszło Wojtek Szczęsny został już dwukrotnie przetestowany. Inter nie rzucił się do huraganowych ataków, dał się nawet chwilę wyszumieć Barcelonie, a zwłaszcza dryblującemu z wielką łatwością Lamine’owi Yamalowi, ale gdy uznał, że sytuacja z tyłu jest ustabilizowana, zaczął dopominać się o swoją bramkę.

Sygnał w 13. minucie dał Thuram, którego w sytuacji sam na sam zatrzymał Szczęsny, ale Francuz i tak startował z wyraźnego spalonego. Ta akcja rozpoczęła jednak okres przewagi Interu, gdy drużyna Inzaghiego przez kilka następnych minut nie opuszczała połowy rywala. Mnożyły się stałe fragmenty gry, aż w końcu polskiego bramkarza znów poważnie przetestował Nicolo Barella, strzelając z powietrza na jego bramkę.

Z tym uderzeniem Szczęsny sobie poradził, ale za chwilę nie miał już nic do powiedzenia. Piłkarze Simone Inzaghiego usiedli na Barcelonie, zaatakowali pressingiem, a obaj wahadłowi zeszli mocno do środka. Dani Olmo nie spodziewał się, że zza pleców wyskoczy mu Federico Dimarco, ten odebrał Hiszpanowi piłkę i natychmiast zagrał prostopadle do Denzela Dumfriesa. Holender wraz z Martinezem ruszyli we dwóch na Szczęsnego i po wyłożeniu piłki nie mogło być inaczej – Lautaro wpakował ją do pustej bramki.

Barca ruszyła do przodu, czarował Yamal, bardzo aktywny był Pedri, piłka raz po raz zaczynała wpadać w pole karne Yanna Sommera. Bramkowych sytuacji jeszcze nie było, ale w powietrzu wisiało, że coś zaraz się stanie.

I się stało. Ale znów pod bramką Szczęsnego. Gdy normalna drużyna myślałaby już tylko, by przetrwać pod naporem Barcy do przerwy, Inter znów ruszył do przodu. A że to taka ekipa, której wystarczy niewiele – Martinez za chwilę znów pędził sam w polu karnym na Szczęsnego. Sytuację chciał ratować jeszcze wślizgiem Pau Cubarsi, ale minimalnie się spóźnił i trafił w nogę Argentyńczyka. Prowadzący mecz Szymon Marciniak co prawda potrzebował skorzystać z systemu VAR, by podyktować jedenastkę, ale po powtórkach nie miał wyjścia. Wskazał na rzut karny dla Interu.

Do jedenastki podszedł Hakan Calhanoglu i uderzył płasko w lewy dolny róg. 2:0 dla Interu. Gwizdek na przerwę. Sytuacja Barcelony stała się bardzo skomplikowana.

Barcelona łapie kontakt

Hansi Flick w przerwie najwyraźniej jednak przypomniał swoim piłkarzom wydarzenia sprzed tygodnia: kiedy Inter także wyszedł na dwubramkowe prowadzenie, odrobione szybko przez Dumę Katalonii. Goście, grający dziś w jaskrawych strojach, wyszli na drugą połowę z nową wiarą w to, że dwumecz nie jest jeszcze rozstrzygnięty.

A wiadomo, że dodatkowo nie mogło spotkać ich nic lepszego niż szybko zdobyta kontaktowa bramka. Gdyby czas mijał, przewaga Interu zostałaby utrzymana, z każdą chwilą pojawiałaby się coraz większa nerwowość. Ale tak nie było, bo kontakt udało złapać się już po dziewięciu minutach.

Barcelona otrzymała zaś bohaterów nieoczywistych. Po rozegraniu Pedriego płaskiej centry próbował Gerard Martin, grający dziś tylko dzięki nieobecności Balde. Trafił w obrońcę Interu, ale piłka wróciła do niego. Spróbował raz jeszcze, tym razem na dalszy słupek. Tam nabiegał już grający dziś na prawej obronie Eric Garcia. Trafił mocno, pod ladę, poza zasięgiem Sommera. I było 1:2.

Eric Garcia cieszący się z gola na 1:2

Niesamowity Sommer, ale i tak było wyrównanie

Nie zdążyliśmy mrugnąć, a za chwilę na San Siro rozegrała się bodaj najbardziej niesamowita scena wieczoru. Oto Barcelona wyszła z kontrą trzech na dwóch w składzie – Gerard Martin, Pedri i Eric Garcia. Pierwszy zagrał do Garcii, ten odegrał bez przyjęcia do Pedriego. Rozgrywający wbiegał już w pole karne, więc zagrał na lewo, do Martina, na strzał. Gdy wszyscy go oczekiwali uderzenia, lewy obrońca Barcy zaskakująco zagrał raz jeszcze do Garcii – a ten patrzył niemal na pustą bramkę. Uderzył sytuacyjnie lewą nogą, gdy nagle jak spod ziemi na drodze piłki wyrósł Sommer. Szwajcar jeszcze przed chwilą podpierał się na murawie, schodząc nisko na nogi i oczekując na strzał Martina. Sam tylko chyba wie, jak zdołał na czas podnieść się i odbić właściwe uderzenie. Parada, jakie pamięta się latami.

I parada, która nie na wiele się wkrótce zdała. Bo gdy tylko sobie pomyśleliśmy: „Garcia z dwoma golami, Martin z dwoma asystami. Co to by była za historia!”, druga część tej myśli stała się prawdą. Gerard Martin dośrodkował raz jeszcze, a niepilnowany w szesnastce znalazł się Dani Olmo. Ten, choć grał dziś dość kiepsko, doprowadził do wyrównania i wprawił kibiców gości w absolutną ekstazę.

Barcelona witała się z finałem. Za wcześnie!

Kilka minut później fani Barcy wpadli w szał radości raz jeszcze, gdy Szymon Marciniak podyktował rzut karny dla ich drużyny. Ale za chwilę było jasne, że żadnej jedenastki nie będzie. Henrich Mchitarjan faulował Lamine’a Yamala tuż przed szesnastką i Marciniak swoją decyzję odwołał.

Polskiego sędziego dwukrotnie więc w tym meczu ratował system VAR – najpierw, gdy nie podyktował prawidłowego rzutu karnego dla Interu, a później gdy błędnie przyznał jedenastkę Barcelonie. Przebieg meczu bez wideoweryfikacji nie byłby dziś wieczorem sprawiedliwy.

Najsłabszy z Polaków w półfinale? Niestety: Szymon Marciniak

A skoro już przy polskich wątkach jesteśmy – w 79. minucie doczekaliśmy się drugiego naszego zawodnika na placu gry. Piotr Zieliński zmienił wówczas Hakana Calhanoglu. Turek poza golem z karnego miał jeszcze jedną wielką szansę, gdy po złym wybiciu Cubarsiego piłka spadła wprost pod jego nogi. Uderzył bez namysłu, ale nieczysto trafił w piłkę i ta przeleciała obok bramki Szczęsnego.

Chwilę później wszyscy myśleli już, że byliśmy świadkami decydującej akcji dwumeczu. Była 87. minuta, gdy gospodarze stracili piłkę przed własnym polem karnym, a znakomity dziś Pedri od razu podał na lewo do Raphinhii. Brazylijczyk uderzył, obronił Sommer. Piłka wrócił do Raphinii, który uderzył raz jeszcze. Tym razem do bramki. 3:2!

Piłkarzom Interu grunt osunął się spod nóg. To oni w obu spotkaniach prowadzili już dwoma bramkami, to oni nie przegrywali dotąd ani przez chwilę. Nagle okazało się, że mogą przegrywać zaledwie przez kilkadziesiąt, może kilkaset sekund i pożegnać się z marzeniami o finale Ligi Mistrzów.

Lewandowski wchodzi, Barcelona traci

Ale ten dwumecz nie mógł zakończyć się tak po prostu, on był po prostu za dobry na zaledwie 180 minut walki. I dawno wymknął się już spod wszelkiej kontroli. Za chwilę mieliśmy dostać więc dodatkowe pół godziny w postaci dogrywki.

Ale najpierw Szymon Marciniak do regulaminowego czasu gry doliczył pięć minut, a w pierwszej z nich na murawie pojawił się Robert Lewandowski, zmieniając Ferrana Torresa. Gdyby wtedy ktoś powiedział nam, że bohaterem końcówki będzie właśnie 37-latek, dalibyśmy sobie rękę uciąć, że gola na dobicie rywala strzeli polski napastnik. I byśmy teraz nie mieli ręki.

Trwała bowiem trzecia doliczona minuta, gdy Sommer długim, rozpaczliwym podaniu uruchomił jeden z ostatnich ataków mediolańczyków. Piłkę zebrał Thuram i zagrał prostopadle do Dumfriesa. Futbolówkę na nodze miał jeszcze Martin, dwukrotnie próbując ją wybić, ale jak świetnie trafiał przy dośrodkowaniach, tak teraz jakaś siła sprawiła, że nie był w stanie nic zdziałać. Zebrał więc piłkę Dumfries, zagrywając płasko do Acerbiego.

Co Francesco Acerbi, 37-letni środkowy obrońca, robił wtedy na wprost Szczęsnego, on jeden raczy wiedzieć. Dość jednak powiedzieć, że takiego wykończenia nie powstydziłby się żaden napastnik na świecie. Acerbi wziął na plecy Ronalda Araujo i uderzył nie do obrony. Szczęsny nie zdążył nawet mrugnąć. 3:3. Dogrywka.

Inter Mediolan w finale Ligi Mistrzów!

Dużo mówi się w ostatnim czasie, że dogrywki nieraz przypominają dogorywanie i czekanie na rzuty karne, ale ta nie miała z tym nic wspólnego. Gra przez cały czas toczyła się na najwyższych obrotach.

Tak było choćby w 99. minucie. Znów akcję na swoje barki wziął niezmordowany Thuram, harując dzisiaj jak wół. On dziś nie strzelał, ale stwarzał okazje swoim kolegom. Tuż przed upływem setnej minuty Francuz wziął na plecy dwóch obrońców Barcelony i zdołał dograć do Mehdiego Taremiego. Ten znakomicie wycofał ją do niepilnowanego Davide Frattesiego. Przyjęcie, zamarkowanie strzału, mierzone uderzenie. Szczęsny znów bez szans, piłka znów w siatce. Po raz siódmy w tym dwumeczu!

Teraz to Inter wrócił z dalekiej podróży, przechodząc ze stanu 2:3 do 4:3. I już mógł witać się z finałem Champions League. Choć wcale nie musiało tak być – na początku drugiej połowy dogrywki wymarzoną okazję zmarnował jednak Lewandowski. Gdy po centrze z prawej strony niewysoki Sommer nie zdołał sięgnąć piłki, polski napastnik doszedł do strzału głową z kilku metrów. Czy gdyby nie ranga meczu zdołałby umieścić piłkę w bramce? Czy gdyby nie kontuzja, uderzyłby dziś inaczej? Czy przeszkodziło mu coś innego, choćby padający rzęsiście deszcz? Tego się nie dowiemy. Faktem jest jednak, że w normalnych okolicznościach Lewandowski takie sytuacje zamienia na bramki z łatwością.

Chwilę później raz jeszcze fenomenalną paradą popisał się Sommer, broniąc kapitalny strzał Yamala.

A po kilku kolejnych momentach, które gospodarzom dłużyły się jak godziny, a gościom uciekały jak w przyspieszonym tempie, Szymon Marciniak zagwizdał po raz ostatni. San Siro w euforii, Barcelona we łzach. Inter Mediolan zagra w finale Ligi Mistrzów!

WOJCIECH GÓRSKI

Inter Mediolan – FC Barcelona 4:3 (3:3, 2:0) po dogrywce

  • 1:0 – Martinez 21’
  • 2:0 – Calhanoglu (z karnego) 45+1’
  • 2:1 – Garcia 54’
  • 2:2 – Olmo 60’
  • 3:2 – Raphinha 87’
  • 3:3 – Acerbi 90+3’
  • 4:3 – Frattesi 99′

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:

Fot. Newspix

109 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama