Reklama

Trela: Zagraj to jeszcze raz. Czy Puszcza znów oszuka przeznaczenie?

Michał Trela

Autor:Michał Trela

25 kwietnia 2025, 13:14 • 11 min czytania 20 komentarzy

Na pięć kolejek przed końcem Puszcza Niepołomice jest minimalnie nad strefą spadkową. Jednocześnie w 2025 roku gorzej od niej punktuje tylko Stal Mielec, a piłkarze Tomasza Tułacza zdają się mieć do zaproponowania coraz mniej. Czy to jakimś cudem może jednak znów się udać?

Trela: Zagraj to jeszcze raz. Czy Puszcza znów oszuka przeznaczenie?

Gdy oglądało się mecz Puszczy Niepołomice z Radomiakiem, można było odnieść wrażenie, że to już moment, gdy czary Tomasza Tułacza wreszcie przestały na Ekstraklasę działać. Jego drużyna w ostatnich latach osiągała wyniki znacznie ponad stan, najpierw przebijając się sensacyjnie do najwyższej ligi, a później jeszcze bardziej niespodziewanie w niej pozostając. Jesienią udaną końcówką udało się wywalczyć zimowanie nad kreską. Ale wiosna na razie jest dla drużyny z Małopolski koszmarna. Powrót na własne boisko nie okazał się żadnym pozytywnym czynnikiem, bo z pięciu rozegranych na nim meczów gospodarze wygrali — w męczarniach — jeden.

Ciekawe transfery, jak pozyskanie Germana Barkowskiego, Georgija Żukowa, Janiego Atanasowa czy Antoniego Klimka nie tchnęły w drużynę nowego życia. Przez większość poniedziałkowego spotkania gra Puszczy wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy, której dopełnieniem było narzekanie Huberta Tomalskiego na pogodę i porę spotkania. I nie chodzi wcale o wrażenia estetyczne, czy tzw. kulturę gry. Nawet biorąc pod uwagę specyficzny styl tego zespołu, gra była po prostu słaba.

Puszcza Niepołomice może mieć problem z utrzymaniem w Ekstraklasie

A jednak jakimś cudem, nie oddając przez 84 minuty ani jednego celnego strzału, Puszcza zdołała dwa razy odrobić straty, nie przegrać i kolejny raz wyściubić nos nad strefę spadkową. Biorąc pod uwagę panujący na dole ścisk, dobrą wiosenną formę Śląska Wrocław, znacznie bogatszą w talent szatnię Lechii Gdańsk, trudno upatrywać w niepołomiczanach faworyta do przedłużenia pobytu w Ekstraklasie. Końcówka meczu z Radomiakiem pokazała jednak, że prezentując się nawet na własne niewygórowane standardy słabo, Puszcza zawsze jest w stanie urwać się ze stryczka. Przed końcówką sezonu warto zwrócić uwagę na kilka newralgicznych dla tej drużyny aspektów.

Problemy kadrowe

Puszcza wysłała podczas ostatniej przerwy na kadrę więcej piłkarzy na zgrupowania seniorskich reprezentacji niż jakikolwiek klub w lidze. Porównując do drużyny, która osiągnęła awans, poziom umiejętności piłkarskich jest znacznie wyższy. Można zaryzykować stwierdzenie, że tak dobrych piłkarzy, jak tej wiosny Puszcza nigdy nie miała. To jednak tylko na papierze kłopot bogactwa. Trener Tułacz podkreśla, że jeszcze nigdy, pracując w Niepołomicach, nie przeżywał tak wielu problemów kadrowych i zdrowotnych. Z Pogonią jego zespół będzie sobie musiał radzić bez Atanasowa i Jakuba Serafina, etatowych środkowych pomocników i wykonawców stałych fragmentów gry. Problemy zdrowotne wykluczają z gry Żukowa. Poszatkowany urazami sezon ma Jakov Blagaić, ściągany z wielkimi nadziejami ofensywny pomocnik z Chorwacji. Z gry regularnie wypada też choćby Mateusz Cholewiak.

Reklama

A z Artura Siemaszki, w poprzednich rozgrywkach czołowego ofensywnego piłkarza, trener nie może korzystać praktycznie wcale. Jesienią wiele problemów miał Dawid Szymonowicz. Niemal nie zdarza się, by trener w kilku kolejnych meczach mógł postawić na identyczny, albo chociaż zbliżony skład. Regularnie musi go przemeblowywać, co niewątpliwie nie ułatwia mu pracy.

Dopasowanie zawodników do stylu

Sposób gry Puszczy jest specyficzny i zawodnicy, którzy nigdy nie mieli z nim styczności, potrzebują czasu, by się przystosować. Liczne zmiany kadrowe tego nie ułatwiają. W zimie Puszczę opuścili Lee Jin-Hyun, jeden z najbardziej kreatywnych piłkarzy w drużynie w minionym roku i Wojciech Hajda, jesienią odgrywający mniejszą rolę, ale w poprzednim sezonie i rok wcześniej absolutny filar drużyny. W lecie odszedł też Kamil Zapolnik, na którym opierała się ofensywa. Puszcza, jak na swoje skromne możliwości, zastępuje ich ciekawymi piłkarzami, ale jednak innymi.

Michalis Kosidis imponuje skutecznością, świetnie gra głową i w polu karnym należy do wyróżniających się w lidze. Pod wieloma względami jest lepszym napastnikiem niż Zapolnik. Nie potrafi jednak jak on zastawiać się, wywierać presji na obrońców, grać tyłem do bramki, zdobywać rzutów wolnych. W zimie ściągnięto więc Barkowskiego, który miał być jego uzupełnieniem i liczono, że będą mogli grać razem. Taki wariant się jednak nie sprawdził. Trener musi więc albo trzymać w rezerwie bramkostrzelnego, ale mniej pracowitego i pożytecznego w grze napastnika, albo korzystać z harującego i silnego, lecz gorszego w strzelaniu.

Tomasz Tułacz

Tomasz Tułacz

Podobnie jest z Klimkiem, który przyszedł jako następca Lee. Były gracz Widzewa ustawiany jest na skrzydle, ale woli dostawać piłkę do nogi niż atakować wolną przestrzeń. Tymczasem do kontrataków potrzebny jest bardziej ktoś w stylu Siemaszki, ścigający się z obrońcami i wygrywający z nimi pojedynki. Do tego nadaje się Mateusz Stępień, jeden z najszybszych w lidze, który z kolei technicznie odbiega od Klimka czy Lee. Na skrzydłach w Puszczy grają więc często zawodnicy, którzy mają problem z wygrywaniem pojedynków – typem sprintera nie są ani Klimek, ani Dawid Abramowicz, ani tym bardziej przesuwani tam czasem z innych pozycji Żukow, Piotr Mroziński czy Konrad Stępień. Nie dość, że Puszcza ma więc problem z atakiem pozycyjnym, to często nawet wyprowadzanie kontr nie funkcjonuje w niej należycie.

Reklama

Kłopoty bogactwa dobrze widać też w obronie. Teoretycznie ściągnięcie Szymonowicza czy Abramowicza można traktować na warunki Puszczy jako hity transferowe, dodatkowo bardzo dobrze pasujące do stylu gry zespołu. Michal Siplak, z doświadczeniem przeszło stu meczów w Ekstraklasie i występów na różnych pozycjach w obronie, też powinien być przydatny. Tyle że paradoksalnie wkomponowanie każdego z nich okazało się problematyczne. W poprzednim sezonie Puszczę w dużej mierze utrzymał duet twardych, solidnych i przy tym bramkostrzelnych stoperów Artur Craciun – Roman Jakuba. Obu udało się zatrzymać, co należy uznać za sukces. Tyle że dołożenie do nich jeszcze Szymonowicza wymagało od Tułacza rozbicia duetu i szukania sposobu, by zmieścić na boisku całą trójkę.

Jesienne próby gry trójką stoperów nie wypaliły. Podobnie jak przesuwanie Szymonowicza do drugiej linii, gdzie grywał w przeszłości. Jakuba wielokrotnie wystawiany był z kolei na lewej obronie, ale najlepiej jego atuty można wykorzystać na środku defensywy. Przez większość rundy wiosennej Tułacz decydował się grać Craciunem na prawej obronie, co wychodziło średnio. Mołdawianin jest wolny i mało zwrotny, więc często przegrywa pojedynki w obronie. Siłą rzeczy nie stanowi dla skrzydłowych żadnego wsparcia w ofensywie, bo nie będzie biegał na połowę rywala, by obiegać pomocników i dośrodkowywać. Wykorzystywanie go do wygrywania pojedynków powietrznych w okolicach linii środkowej zmusza go do pokonywania dużych odległości, przez co bywa spóźniony w obronie. A duet Szymonowicza z Jakubą nie funkcjonuje najlepiej. Lepszy moment pod koniec rundy jesiennej Puszcza miała, gdy do pierwszego składu wskoczył weteran Łukasz Sołowiej.

Lewa obrona też notorycznie przecieka. Siplak okazuje się na razie kompletnym niewypałem. W barwach Puszczy rozgrywa tylko mecze złe i bardzo złe. Solidność, którą czasem pokazywał u Michała Probierza w Cracovii, to odległe wspomnienie. Wpuszczanie go na boisko to igranie z ogniem. Abramowicz wystawiany w obronie ma jednak problemy znane z Radomiaka. Dla Puszczy nieoceniona jest jego umiejętność długiego wrzucenia z autu i dobrego dośrodkowania lewą nogą. Ale lepszym pomysłem jest trzymanie go dalej od własnej bramki. Tułacz ma więc problem, by indywidualnie nie najgorszych piłkarzy wpasować do systemu tak, by każdy wiedział, co ma robić i drużyna tworzyła spójny organizm.

Błędy w obronie

Gdy włączy się mecz Puszczy, pierwszym, co rzuca się w oczy, jest ubóstwo pomysłów w ofensywie. Nie działa atak pozycyjny, często są problemy z kontratakami, gdy gra Kosidis, jest problem z utrzymaniem piłki na połowie rywala. Jedynym ratunkiem pozostają często stałe fragmenty gry. To jednak tylko… pozory. Oczywiście, Puszcza w większości statystyk ofensywnych wypada słabo albo bardzo słabo, wygląda na jeden z najbardziej bezzębnych zespołów w lidze, ale… niespecjalnie różni się pod tym względem od zespołu, który rok temu utrzymał się w lidze. Ba, według danych StatsBomb Puszcza oddaje w tym sezonie więcej strzałów po kontratakach i po wysokim pressingu. Strzały po stałych fragmentach stanowiły w poprzednich rozgrywkach 52% dorobku Puszczy w golach oczekiwanych. Dokładnie tak samo jest w tym roku. Jeśli chodzi o grę do przodu, niepołomiczanie to wciąż mniej więcej taki sam zespół.

Co najbardziej się różni, to jakość bronienia. Wynik w golach oczekiwanych rywali wzrósł z 1,26 na mecz w poprzednim sezonie do 1,39. Puszcza dopuszcza średnio do 2,5 strzału więcej na mecz. Czyste strzały przeciwników, czyli takie, przy których między strzelcem a bramkarzem nie ma żadnego obrońcy, wzrosły z 1,76 do 2,24. Największą przepaścią jest zabezpieczenie przed kontratakami. W poprzednich rozgrywkach rywale oddawali w takich sytuacjach 0,62 strzału na mecz, teraz 1,72. Praktycznie każda metryka defensywna wygląda w Puszczy gorzej niż przed rokiem. Przy mniej więcej takiej samej ofensywie, znacznie gorsze bronienie musi skutkować słabszymi wynikami.

Wyniki na czerwono to parametry defensywne Puszczy z poprzedniego sezonu, na niebiesko z obecnego. Im w danym wyniku bliżej krawędzi radaru, tym lepiej prezentuje się zespół w danym parametrze.

Stałe fragmenty gry w defensywie

Koronna dyscyplina Puszczy. Ale czy na pewno? Zależnie od dostawcy danych, statystyki minimalnie się różnią, ale bazując na danych Hudl Statsbomb, Puszcza strzeliła w tym sezonie pięć goli po wrzutach z autu, najwięcej w lidze, co musi działać na wyobraźnię i utwierdzać w przekonaniu, że zagrania ze stojącej piłki to jej wielki atut. Tak jednak nie jest. Gdyby z futbolu nagle usunąć stałe fragmenty gry, tegoroczna Puszcza by na tym… zyskała. Nie strzeliła ani jednego gola po rzucie wolnym pośrednim, ani bezpośrednim. Po rzutach rożnych straciła trzykrotnie więcej bramek niż, zdobyła. W rzutach karnych jest minimalnie na plusie — wykorzystała sześć, straciła cztery.

Do tego strzały rywali po kontratakach także trzeba wrzucać do worka ze stałymi fragmentami gry, tylko traktowanymi jako broń obosieczna. Przecież Puszcza daje rywalom okazje do kontrataków wyłącznie po własnych stałych fragmentach w ofensywie, w które angażuje sporą liczbę piłkarzy. Na dobrą sprawę auty są więc jedynym, co rzeczywiście działa klarownie na korzyść Puszczy – pięć zdobytych po nich bramek i żadnej straconej. Wciąż jednak przy stałych fragmentach gry zawodnicy Tułacza są na minusie – strzelili czternaście goli, stracili piętnaście. Jeśli nie uwzględniać rzutów karnych, będzie to widać jeszcze wyraźniej – osiem zdobytych bramek przy jedenastu straconych.

W poprzednim sezonie było inaczej. Puszcza strzelała po stałych fragmentach gry trochę więcej niż teraz, za to znacznie mniej traciła. Rzuty karne? Osiem do czterech. Rożne? Pięć do pięciu. Bezpośrednie wolne? Jeden do dwóch. Pośrednie? Jeden do jednego. Auty? Pięć do zera. Wtedy również było widać, że bezpośredni wpływ na gole mają głównie karne i auty, podczas gdy reszta wychodziła mniej więcej na zero. Ale teraz nie wychodzi na zero, tylko na wyraźny minus. Bilans stałych fragmentów gry przed rokiem wychodził dla Puszczy plus osiem. Obecne minus jeden to więc potężna różnica. Wynikająca w znacznej mierze z bronienia. Wtedy w całym sezonie straciła w ten sposób dwanaście goli. W obecnym już po 29 kolejkach ma ich piętnaście.

Ale czy są powody, by bić na alarm?

Pytanie tylko pozornie prowokacyjne. Pierwsze jedenaście meczów Puszczy na poziomie Ekstraklasy przyniosło jej dziewięć punktów. Pierwsze jedenaście obecnego sezonu osiem. Pierwsze jedenaście bieżącego roku dziewięć. Każdą z tych rund Puszcza kończyła nad kreską. Bardzo powolny rozpęd i piorunujące końcówki to coś, do czego w Niepołomicach mogli zdążyć już przywyknąć. Trochę lepiej było jedynie zeszłej wiosny, kiedy w jedenastu kolejkach uzbierali trzynaście punktów.

Zasadniczo jednak zespół Tułacza znajduje się w granicach normy, a jesienią na tym samym etapie miał jeszcze mniej punktów niż obecnie. Przegrał także z Pogonią Szczecin. Mimo to trzema zwycięstwami w ostatnich czterech meczach zdążył wyskoczyć przed zimą nad strefę spadkową. Teraz trzy z ostatnich pięciu meczów rozegra na własnym stadionie, który może nie jest jeszcze atutem, ale jednak na wyjazdach Puszcza spisuje się jeszcze gorzej. Być może to więc specyfika tego zespołu i już wkrótce nastąpi wzrost formy. Rok temu na tym samym etapie miała wprawdzie pięć punktów więcej niż obecnie, ale też wtedy wszyscy punktowali lepiej i do utrzymania potrzeba było więcej punktów, niż prawdopodobnie wystarczy teraz. A przecież ostatecznie Puszcza utrzymała się jeszcze z pewnym zapasem nad strefą spadkową. Porównanie rok do roku wcale nie wypada więc dla Puszczy tak źle.

Ile można oszukiwać przeznaczenie?

Na koniec, dla ostudzenia optymizmu kibiców Puszczy po poprzednim akapicie, wykres z Hudl StatsBomb pokazujący jakość stwarzanych szans przez Puszczę i jej rywali od początku minionego sezonu.

Fioletowe linie to gole oczekiwane przeciwników, zielone – drużyny Tułacza. Widać wyraźnie, jak rzadko zwycięstwa Puszczy można było uznawać za zasłużone – to momenty, w których zielona linia była nad fioletową. Linie przerywane pokazują tendencje – widać po nich, że Puszcza w Ekstraklasie systematycznie stwarza coraz mniej sytuacji, do coraz dogodniejszych dopuszczając. Cokolwiek myśli się o golach oczekiwanych w kontekście jednego meczu, bardzo rzadko udaje się na dłuższym dystansie oszukiwać tego typu wykresy i mimo wszystko zostawać w lidze. Jeśli ostatecznie zespół z Niepołomic spadnie, nie będzie to wynik pecha, złych decyzji sędziowskich, błędów w doborze składu czy taktyki. Będzie to po prostu naturalna konsekwencja wydarzeń boiskowych ostatnich niemal dwóch lat. Raz, drugi, trzeci czy dziesiąty można zapunktować szczęśliwie, ale kiedyś może się w końcu zdarzyć, że zespół, który niemal tydzień w tydzień gra słabiej od rywali, jednak spadnie z ligi.

MICHAŁ TRELA

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

 

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Drużyna warta braw. Aluron grał pięknie, ale przegrał w finale Ligi Mistrzów

Sebastian Warzecha
9
Drużyna warta braw. Aluron grał pięknie, ale przegrał w finale Ligi Mistrzów
Ekstraklasa

Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”

Jakub Radomski
4
Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”

Jakub Radomski
4
Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”
Ekstraklasa

Czy Lechowi pomógł sędzia? “Ewidentny karny. Może zaważyć na mistrzostwie”

Jakub Radomski
65
Czy Lechowi pomógł sędzia? “Ewidentny karny. Może zaważyć na mistrzostwie”

Komentarze

20 komentarzy

Loading...