– Nie możemy czekać do końca sezonu. Xabi o tym wie – mówi dyrektor generalny Bayeru Leverkusen Fernando Carro, przechodząc do ofensywy w sprawie Xabiego Alonso. Ustępujący mistrzowie Niemiec mają już dość czekania na decyzję baskijskiego szkoleniowca, łączonego bez przerwy z Realem Madryt. Na razie Alonso trzyma wszystkich w niepewności, a niemieckie media łączą nerwowe oczekiwanie w szatni Bayeru z ostatnim spadkiem formy. Jaką decyzję podejmie hiszpański trener?
– To jeszcze nie koniec, wciąż mamy wiele do zrobienia. Przekazałem w piątek rano zawodnikom, że zostanę – ogłosił Xabi Alonso w marcu zeszłego roku. Choć wówczas jego pozycja na rynku transferowym była jeszcze lepsza niż dzisiaj – Leverkusen kroczyło od zwycięstwa do zwycięstwa, a nowego trenera szukały Liverpool FC i Bayern Monachium, Bask zdecydował się zostać w Bayerze.
Decyzja ta był motorem napędowym, by utrzymać szalone tempo do końca sezonu. Bayer ostatecznie przegrał tylko jedno spotkanie, finał Ligi Europy, bez żadnej porażki triumfując zarówno w Bundeslidze jak i Pucharze Niemiec. Na krajowym podwórku nie poległ ani razu.
Xabi Alonso. Bayer Leverkusen czeka na decyzję
Teraz sytuacja jest zgoła odmienna. Drużyna z Leverkusen wciąż notuje jeden z najlepszych sezonów w historii klubu, ale po zeszłorocznych sukcesach apetyty zostały mocno pobudzone. A obecny zakończy bez żadnego trofeum – w Bundeslidze i Lidze Mistrzów uznała wyższość Bayernu, w Pucharze Niemiec niespodziewanie przegrała z Arminią Bielefeld.
“Kicker”, wychodząc od niedawnych słów Carro, w kilku artykułach łączy spadek ostatnich wyników z brakiem klarownej decyzji ze strony Alonso. „Przyszłość trenera pozostaje niejasna, tak jak niejasna stała się gra jego drużyny” – twierdzi prestiżowy niemiecki magazyn. To prawda, trudno nie zauważyć, że w ostatnich spotkaniach Bayer Leverkusen wypada naprawdę blado. W końcówce sezonu przestały zgadzać się zarówno wyniki, jak i styl gry.
Cztery ostatnie mecze miały być w teorii jedynie spacerkiem, a Bayerowi udało się wygrać w nich tylko raz. Z trzecioligową Arminią przegrał 1:2, opierając się na długich piłkach i rozgrywając bodaj najsłabszy mecz za kadencji Alonso. Z Heidenheim wygrał 1:0, oddając pierwszy celny strzał w 91. minucie meczu. Potem doszły remisy ze znajdującymi się w dole tabeli Unionem Berlin (0:0, bezradni piłkarze Alonso wykonali aż 41 dośrodkowań) i St. Pauli (1:1).
Niemieckie media zauważają, że w ostatnich tygodniach Alonso coraz częściej zaczyna popełniać błędy w planach na mecz oraz nie potrafi zareagować odpowiednio na boiskowe wydarzenia. To coś, co wcześniej zdarzało mu się niezwykle rzadko. “Kicker” zwraca uwagę, że już pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z Bayernem, od którego zaczęło się całe nieszczęście, został przegrany przez Leverkusen na płaszczyźnie taktycznej.
W tamtym spotkaniu Alonso zagrał bez nominalnego napastnika, w pierwszej linii ustawiając bardzo szybkich Amine’a Adliego i Jeremiego Frimponga. To, podobnie jak w finale Ligi Europy z Atalantą (takie samo ustawienie), nie zdało egzaminu. Dlatego dziwiło też, gdy w ostatnią niedzielę Alonso, widząc, że jego zespół ma problemy z beniaminkiem St. Pauli, zdjął z boiska jedynego napastnika Patrika Schicka, posyłając do ataku właśnie Adliego razem z Nathanem Tellą, innym szybkościowcem. A że na boisku obecny był też Frimpong, Leverkusen zamknęło sobie opcje, by w ogóle utrzymać się przy piłce. Wkrótce St. Pauli strzeliło gola na 1:1.
„Xabi Alonso: Także mistrz wahania”
Do wymownych scen doszło też w końcówce meczu. W 87. minucie do wejścia na boisko gotowi byli Emiliano Buendia, Victor Boniface i Arthur. Alonso wstrzymał jednak zmianę, czekając na rozegranie stałego fragmentu gry. Ostatecznie dwaj pierwsi weszli na boisko w 89. min, a szkoleniowiec zrezygnował z wprowadzenia Arthura.
„To było działanie, które w Realu Madryt i wśród jego światowych gwiazd wywołałoby trzęsienie ziemi. Nawet w Leverkusen wywołało niezadowolenie, gdyż było farsą” – analizuje sytuację “Kicker”. Niemcy zastanawiają się też nad tym, jak Alonso potraktował Buendię, bohatera meczu z Heidenheim, który w następnej kolejce nie podniósł się z ławki rezerwowych, a z St. Pauli pojawił się na placu tylko na minutę.
„Xabi Alonso: Także mistrz wahania” – taki tytuł widnieje nad jednym z felietonów. Niemcy odnoszą się w nim zarówno do wahania przy przeprowadzaniu zmian, jak i ciągłego braku decyzji odnośnie do swojej przyszłości.
– Nie mam nic do ogłoszenia. To nie jest dobry moment – powtarzał przed każdym spotkaniem Bask. Być może teraz jednak sprawy ulegną zmianie. Wcześniej powtarzał piłkarzom, że obrona tytułu mistrzowskiego wciąż jest możliwa. – Remis oznacza, że matematycznie to jeszcze nie koniec. Ale wiemy, że będzie to bardzo trudne – przyznał trener po meczu z St. Pauli, podczas gdy jego piłkarze, na czele z Patrikiem Schickiem, odtrąbili już koniec walki o mistrzostwo.
– Musimy być szczerzy: szansa przepadła – przyznał czeski napastnik.
– Trener powtarzał nam, że to jeszcze nie koniec. Ale teraz sytuacja jest bardziej skomplikowana – dorzucił Adli.
Utrata szans na obronę tytułu i naciski ze strony Carro i Simone’a Rolfesa mogą sprawić, że Alonso wkrótce oficjalnie ogłosi swoją decyzję. Zwłaszcza, że w tym momencie Bayerowi zostały de facto cztery sparingowe spotkania do końca sezonu. Udział w Lidze Mistrzów mają już zapewniony, wicemistrzostwo kraju praktycznie też, szanse na tytuł są iluzoryczne. Pozostałe ustalenia w sprawie Bayeru już po prostu zapadły. Reszta jest wstrzymywana, bo w dużej mierze zależy od decyzji Alonso.
Z piłkarzy Bayeru uszło ciśnienie
Oczywiście, może być tak, że brak określenia się Alonso jest tylko jedną ze składowych, być może wcale nie najważniejszą, obecnego stanu rzeczy. Przecież łatwo wyobrazić sobie, jak po blisko dwóch latach na maksymalnych obrotach, walki o praktycznie każdy tytuł, śrubowaniu rekordu meczów bez porażki, z piłkarzy Bayeru Leverkusen, po porażce 0:3 z Bayernem, uchodzi ciśnienie. Widać było to już w kolejnym meczu z Werderem. Zaledwie trzy dni po porażce z ekipą Kompany’ego Bayer nie zdołał pozbierać się mentalnie i przegrał drugi mecz w Bundeslidze od 20 miesięcy.
Na domiar złego stracił w tym meczu Floriana Wirtza, więc do rewanżu z Bayernem też przystępował ze słabą wiarą w to, że losy dwumeczu da się odwrócić. Cudu nie było, a przecież jeszcze chwilę wcześniej mimo pełnej dominacji nie udało się także pokonać Bawarczyków w lidze – wynik 0:0, choć z gry Leverkusen zasłużyło na zwycięstwo – stawiał zespół z Monachium na pole position przed ostatnią prostą walki o mistrzostwo.
W tym momencie było oczywiste, że Bayer jest mentalnie w ciężkim położeniu i trudno było się temu dziwić. Grający od miesięcy na niezwykłej „pompce” zawodnicy, w ciągu kilku tygodni stracili szanse na dwa najważniejsze trofea. W grze pozostali tylko o to najmniej prestiżowe, Puchar Niemiec, w dodatku w półfinale trafiając na trzecioligową Arminię Bielefeld. Porażka z nią jest oczywiście o wiele trudniejsza do wytłumaczenia, ale znów – kluczowy był czynnik mentalny. Gdy „siadła” energia zespołu, a do tego mógł pojawić się element lekceważenia przeciwnika z niższej klasy, efekty okazały się opłakane.
W ostatnich meczach ligowych Bayer wygląda już, jakby tylko marzył o końcu sezonu. Zespół gra bez wiary, bez energii, bez nadziei, że zostawienie zdrowia dla kolejnego zwycięstwa może coś jeszcze zmienić. Brak siły mentalnej, wyróżniającej dotychczas Leverkusen, widać gołym okiem.
– Każda drużyna ma okresy, w których musi walczyć. Nawet najlepsza. W zeszłym roku Real Madryt był najlepszą drużyną świata, a teraz się męczy. My też mieliśmy i mamy chwile, gdy się męczyliśmy – tłumaczył zespół Amine Adli.
Pytany zaś o przyszłość Alonso mówił:
– W tej chwili jest naszym trenerem. I nadal tu jest. Zrobi, co tylko będzie chciał. Krążą też plotki o nas, zawodnikach. Każdy ma swoje wątpliwości i oczekiwania, ale wszyscy tu jesteśmy i gramy dla Leverkusen.
Niepewna przyszłość Floriana Wirtza
No właśnie. Carro i Rolfes mogą się denerwować, bo od decyzji Alonso może zależeć też los wielu piłkarzy. Na czele z największą gwiazdą zespołu, Florianem Wirtzem.
W Niemczech mówi się, że jeśli Alonso zostanie w klubie, o 21-latka także można być spokojnym. Jeśli jednak Bask odejdzie, Wirtz może zacząć się zastanawiać, czy klub jest w stanie stworzyć warunki, pozwalające nawiązać rywalizację z Bayernem Monachium i odpowiadające sportowym ambicjom młodego zawodnika.
– Spodziewam się, że Flo zostanie – próbuje bagatelizować sprawę Carro, przypominając, że Wirtz ma ważny kontrakt do 2027 roku, a nawet toczą się rozmowy o jego przedłużeniu. Reprezentant Niemiec ma być jednak dalej od takiej decyzji niż jeszcze kilka miesięcy temu. W mediach można przeczytać sprzeczne i z pozoru wykluczające się informacje: Bayern ma być przekonany, że jest czele wyścigu po Floriana, ten z kolei ma preferować Manchester City, będąc pod wrażeniem pracy Guardioli, który będzie latem szukał następcy Kevina De Bruyne. Z kolei przejście Alonso do Realu Madyt miałoby mu otworzyć kierunek Królewskich. Agenci i działacze grają w swoją grę, wypuszczając do mediów korzystne dla ich interesów informacje.
Carro irytuje się przede wszystkim zachowaniem Bayernu i typowymi podchodami Uliego Hoenessa, który wielokrotnie publicznie ogłaszał, że transfer Wirtza jest jego wielkim marzeniem, a przed meczami Ligi Mistrzów miał nawet zaprosić rodziców piłkarza do swojej rezydencji nad jeziorem Tegernsee.
– Bayern się z nami nie kontaktował, więc żadnej oferty nie ma. To wszystko jedno wielkie show – złości się Carro.
Niemal każdy piłkarz ma powody, by myśleć o transferze
W tej chwili Bayer pewny jest przyszłości tylko jednego zawodnika. Jonathan Tah chciał odejść już rok temu, ale ostatecznie udało się go przekonać, by w Leverkusen spędził jeszcze rok. 29-latek oficjalnie ogłosił już jednak, że nie przedłuży wygasającego kontraktu, korzystając z ostatniego już chyba dzwonka na wielki transfer. A że zainteresowane nim mają być Bayern i Barcelona, trudno się takiej decyzji dziwić.
Trudno dziwić się też słowom Adliego, że każdy z piłkarzy ma swoje wątpliwości i oczekiwania. Gdy spojrzymy na kadrę Bayeru, zobaczymy, że niemal każdy zawodnik może nosić się z zamiarem odejścia:
- Zainteresowanie na rynku wzbudza 23-letni Piero Hincapie, silny jak tur i potrafiący grać w ofensywie lewonożny środkowy obrońca, który z powodzeniem zagra też na boku,
- W podobnej sytuacji jest 26-letni stoper Edmond Tapsoba,
- Alejandro Grimaldo już przebąkiwał, że chętnie wróciłby do Hiszpanii,
- Jeremie Frimpong od dłuższego czasu jest na liście wielu czołowych klubów. Najbardziej zdeterminowane, by powalczyć o Holendra mają być Manchester United i Real Madryt,
- O Granita Xhakę pytał ostatnio Galatasaray, ale Bayer nie ma zamiaru sprzedawać lidera środka pola,
- 24-letni Victor Boniface krok od transferu do Arabii Saudyjskiej był już zimą, a że wiosną gra mało, z pewnością jest niezadowolony,
- Wiosną mało gra też Robert Andrich (jego czas gry spadł z 56% do 37%) i jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, też będzie chciał zmienić pracodawcę. Jego głównym celem jest gra dla reprezentacji na mistrzostwach świata 2026,
- Rezerwowy bramkarz Matej Kovar także szuka klubu, w którym byłby numerem jeden w bramce.
Do tego nikogo pewnie nie zdziwiłoby odejście Schicka, Exequiela Palaciosa, Nathana Telli czy Jonasa Hofmanna, choć każdego z innych powodów. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że kończą się wypożyczenia Buendii i Mario Hermoso, okaże się, że zagrożone odejściem jest nawet więcej niż pół drużyny.
Oczywiście, większość tych piłkarzy będzie reprezentować Bayer w przyszłym sezonie – niemożliwe jest, by Carro i Rolfes nagle urządzili masową wyprzedaż.
Trudno jednak się dziwić, że w kwietniu dominującym uczuciem w Leverkusen jest niepewność.
WIĘCEJ O BUNDESLIDZE NA WESZŁO:
- Giganci poza burtą LM? Kto musi się martwić na finiszu sezonu?
- Trela: Słabnący gigant. Szerszy problem Bayernu Monachium
- Architekt Eintrachtu, likwidator Big City Club. Kim jest Fredi Bobic?
WOJCIECH GÓRSKI
Fot. Newspix.pl