Reklama

Dean Huijsen. Kim jest nowy obrońca Realu Madryt?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

20 kwietnia 2025, 17:40 • 11 min czytania 16 komentarzy

Wychowanek Malagi, były piłkarz Juventusu oraz Romy, ostatnio obrońca angielskiego Bournemouth, Holender z hiszpańskim paszportem, 20 lat, gra obiema nogami, prawie dwa metry wzrostu. Gdyby taki zawodnik nie istniał, nikt by się tym specjalnie nie przejął. Podany zestaw cech jest tak nadzwyczajny, że ma się wrażenie, jakby wygenerował go komputer w Football Managerze. Ale on istnieje naprawdę i ma papiery na granie w wielkich klubach, które ustawiały się w kolejce, żeby zapłacić ponad 50 mln euro. Ostatecznie zrobił to Real Madryt. Kim jest Dean Huijsen, skąd to pokręcone CV i dlaczego ten chłopak może być game-changerem na pozycji stopera w świecie futbolu?

Dean Huijsen. Kim jest nowy obrońca Realu Madryt?

Spodziewaliśmy się dłuższej sagi z udziałem Huijsena. W kwietniu mówiło się, że do zespołu przymierzają go Liverpool, Chelsea, Arsenal, Newcastle, Tottenham, Real Madryt czy Bayern Monachium. Fakt niskiej klauzuli w wysokości 50 mln euro był uznawany za niepowtarzalną okazję rynkową i właściwie nie było takiej możliwości, żeby w 2025 roku stoper “Wisienek” nie trafił pod skrzydła większej marki. To było mu zwyczajnie pisane i stało się: trafił do “Królewskich”. Ale czy szum wokół tego piłkarza jest w ogóle zasadny?

Dean Huijsen z Bournemouth. Dwumetrowiec, którego chcieli najlepsi

Przede wszystkim mamy do czynienia z biegającą wieżą mierzącą 197 centymetrów. Dobrze wyprowadzającą piłkę, niczym rasowy defensywny pomocnik, i świetną w jej rozegraniu. Na krótko, na długo – bez większego znaczenia, tak samo jak wybór nogi, którą ma to robić. I właśnie to ostatnie w szczególności czyni go obrońcą, który w platformach skautingowych świeci się na zielono. Ba, nie trzeba statystyk, żeby widzieć, że w dowolnym momencie meczu Huijsen potrafi nawiązać do najlepszych przerzutów Paula Scholesa czy Xabiego Alonso. Na boiskach Premier League robi to z taką łatwością i celnością (czołówka ligi wśród obrońców), że Anglicy od kilku miesięcy łapią się za głowę. Nie dowierzają, że patrzą na zaledwie 20-latka.

I nie wierzyli też, że da radę. Kiedy jesienią Huijsen debiutował w Bournemouth, dziennikarze i kibice zwracali uwagę, że budową ciała przypomina Petera Croucha. Chudego, szczupłego dryblasa, który może i postraszy w powietrzu, ale z racji na problemy z koordynacją i deficyt masy mięśniowej zginie w starciach z napastnikami. Podnoszono argument, że Anglia to nie Hiszpania i że Huijsen ma zbyt dziecinną budowę do twardej, męskiej gry. Potencjalna wada goniła wadę, aż wreszcie nastolatek pokazał, że papier to tylko papier. Jak wskoczył w grudniu do wyjściowego składu, tak do tej pory go nie opuścił, notując fascynujące jak na ten wiek statystyki.

Reklama

Dean Huijsen w Premier League*:

  • Za słaby do walki powietrznej? Top 10 obrońców w liczbie pojedynków na 90 minut, ze skutecznością prawie 60% (podobny poziom co Gabriel czy Guehi, czołówka)
  • Za słaby na pojedynki na ziemi? Top 5 obrońców pod względem przechwytów oraz top 10 w blokach na 90 minut
  • No i specjalność zakładu, czyli progresywne podania – top 5 wśród piłkarzy z linii obrony na 90 minut
  • W samym Bournemouth – najlepszy wskaźnik skuteczności podań

*na tle piłkarzy z dorobkiem co najmniej 1500 minut

Dean Huijsen liderem defensywy Bournemouth i wyśnionym obrońcą Hiszpanów

Liczby nie kłamią. Dean Huijsen wskoczył do realiów ligi angielskiej jako nieopierzony debiutant, bez porządnego przetarcia na włoskich boiskach (ledwo ponad 600 minut w dorosłej piłce w Serie A), a mimo to zaskakująco szybko zaczął wyglądać jak stary wyjadacz. Dziś po kontuzjowanym Marcosie Senesim, którego zastąpił w Bournemouth, zostało tylko wspomnienie. Nikt nie wyobraża sobie, żeby Hiszpan wypadł z jedenastki. Poza tym nie dość, że broni się jakością, to jeszcze – jak twierdzą koledzy z zespołu – zaraża spokojem. W szatni dostał ksywkę “The Chill Guy”. Wyluzowany, uśmiechnięty, elegancki, skupiony na robocie. Modelowy przykład alternatywnego trendu, że środkowy obrońca wcale nie musi kojarzyć się z typem odpychającego zabijaki.

Statystyki Huijsena robią wrażenie.

Reklama

Przypadek, że zrozumieli to akurat Hiszpanie? Andoni Iraola w Bournemouth i Luis de la Fuente w reprezentacji Hiszpanii? Akurat tam, po stronie hiszpańskiej, nie jest tak, że stoperów na wzór Huijsena mają na pęczki. To pewien paradoks, że tak bogaty piłkarsko naród w ostatnich latach musiał wręcz naturalizować piłkarzy (patrz: Le Normand, Laporte), żeby zakryć braki na pozycji stopera umiejącego na wysokim poziomie także grać w piłkę, a nie tylko ją wybijać.

Co znamienne, w takiej potrzebie zwrócono się nawet do 33-letniego Inigo Martineza, będącego w świetnej formie w Barcelonie, ale jednak gościa, który debiutował w 2013 roku, a w drużynie narodowej nie istniał od 2023. To właśnie jego uraz w drodze na marcowe zgrupowanie umożliwił Huijsenowi nie tyle pojechać na kadrę, co dla niej zagrać, kiedy w 41. minucie meczu Ligi Narodów z Holandią rozsypał się Pau Cubarsi. Nie sposób nie dodać, że selekcjoner wybrał Huijsena ponad Raula Asencio, czyli też perspektywicznego obrońcę i na tamtą chwilę piłkarza przeżywającego fajny okres w barwach Realu Madryt, nie w średniaku ligi angielskiej.

Kibice Realu chcą swojego Cubarsiego. Asencio posłucha hymnu Ligi Mistrzów?

Holenderski Hiszpan. Dzień debiutu w “La Furia Roja” dniem płaczu dla Holendrów

To był mecz-symbol z kilku powodów. Po pierwsze, nigdy wcześniej dla “La Furia Roja” nie zagrał tak wysoki piłkarz z pola, a zabrakło centymetra, żeby 20-latek pobił najwyższego bramkarza w historii, Roberta Sancheza. Po drugie, zobaczyliśmy na jednym boisku rodzaj nowej generacji hiszpańskich stoperów, Cubarsiego schodzącego na rzecz Huijsena – obaj świetni z piłką, niepozorni jeśli chodzi o siłę fizyczną, na pierwszy rzut oka nie budzący respektu jak Sergio Ramos czy Carles Puyol, ale nadrabiający jakością i trudno wytłumaczalną – jak na ich status – dojrzałością. Po trzecie, dla zawodnika Bournemouth to był dzień szczególny, bo ustanawiający jego przynależność do hiszpańskiej nacji. Zważywszy na przeszłość, nie było to takie oczywiste.

Dean Huijsen od ukończenia piątego roku życia wychowywał się w miasteczku pod Malagą, jednak urodził się w Amsterdamie. Jego ojciec, Donny Huijsen, był piłkarzem AZ Alkmaar i Ajaxu, a rodzina ogółem pochodzi z Holandii. W takim środowisku łatwiej było skłonić syna do wyboru pomarańczowych barw, zwłaszcza że Huijsen w latach 2021-2023 grał przecież w młodzieżówkach “Oranje”, gdzie zdarzyło mu się nawet nosić opaskę kapitańską. Co ciekawe, w 2022 roku na EURO U-17 mogli zobaczyć go w akcji niektórzy piłkarze Ekstraklasy, wtedy nasi reprezentanci: Dawid Drachal, Tommaso Guercio czy Dawid Tkacz. Holender strzelił im gola.

Może Huijsen tak długo się zastanawiał, a może po prostu czekał na powołanie z dorosłej reprezentacji Hiszpanii. Tak czy siak, w 2024 roku posmakował hiszpańskiej młodzieżówki, a w marcu 2025 roku wypowiedział zdanie, które poniosło się po holenderskich mediach. “Nawet jeśli Hiszpania nie powoła mnie przez następne 20 lat, wciąż będę czuł się Hiszpanem”. W wywiadzie dla The Athletic przyznał też, że nigdy nie dostał telefonu od Ronalda Koemana, a zważywszy na skalę talentu Huijsena, może się to okazać dużą wpadką wizerunkową reprezentacji Holandii.

Tak jak Huijsen zachwycił Anglików, tak jako piłkarz klubu, którego część Hiszpanów mogła jedynie kojarzyć, rozkochał w sobie rodaków po debiucie z Holandią. Zaś selekcjonera przekonał, że warto dać mu 120 minut w rewanżu ćwierćfinału Ligi Narodów – pal licho, że nasyconego gwizdami, gdy tylko Huijsen był przy piłce. Nie zważając na okoliczności, jako niespełna 20-latek Huijsen zagrał koncert:

  • 116 dotknięć piłki (najwięcej w meczu)
  • 90 podań (najwięcej) z 90% skuteczności
  • żaden Holender go nie przedryblował
  • sam zaliczył piękną asystę do Yamala (na obrazku poniżej)

Takie podania to znak firmowy Huijsena.

Dean to kolejna świetna wiadomość dla hiszpańskiej piłki nożnej. Wygląda tak, jakby przez wiele lat grał na najwyższym poziomie – komentował selekcjoner “La Furia Roja”. W jego otoczeniu zaczęto mówić, że skoro Huijsen dostał szansę na wbicie się do ułożonej już maszyny mistrzowskiej po EURO 2024, znaczy to naprawdę wiele.

Bez presji, bez przeszkód. Huijsen jest przypadkiem zadziwiającym

Dean Huijsen imponuje takim spokojem i odpornością na presję, że angielscy dziennikarze potrafią mówić o nim jako obiekcie nadającym się do badań naukowych. Ciekawe, miłe, fajne, a na pewno lepsze niż podejrzenia o… palenie marihuany. W jednym wywiadzie Hiszpan dostał pytanie, czy nie pali, bo wygląda – tu spolszczony odpowiednik – jak kultowy Laska z “Chłopaki nie płaczą”. Naprawdę. Piłkarz odpowiedział ze śmiechem: – Mam śpiące oczy i mam to po mamie. Nie jestem na haju, nie palę trawki!

Nie pali i robi wiele, żeby stworzyć obraz poukładanego, może nawet lekko znudzonego presją człowieka bez układu nerwowego. Po strzeleniu swojego pierwszego, zwycięskiego gola z Tottenhamem, naśladował popularny mem z uśmiechającym się szyderczo psem. Przypominał człowieka, który trzyma łapy w kieszeniach. A potem to powtórzył, gdy dołożył się do wygranej z Manchesterem United. Ta celebracja zebrała grube miliony wyświetleń w mediach społecznościowych, dodatkowo docierając do osób, które po raz pierwszy usłyszały o kimś takim jak Dean Huijsen.

Gdyby Hiszpan podjął z rodziną inne decyzje w ostatnich latach, być może nie widzielibyśmy go teraz jako człowieka tworzącego virale na Tik Toku. A pisząc “inne decyzje”, mamy na myśli fakt, że w wieku 18 lat Huijsen odmówił Realowi Madryt. Zamiast wkroczyć pod opiekę “Królewskich”, wolał zostać w Serie A i złapać trochę doświadczenia w Romie. Tłumaczył to tym, że we Włoszech jak nigdzie indziej produkuje się dobrych stoperów: – Widziałem to w czasie, kiedy byłem w Juventusie. Chciałem rozwijać się jako obrońca. Nauczyłem się wielu drobnych rzeczy: jak się ustawiać, jak kryć w polu karnym, gdzie stanąć, gdy nadchodzi dośrodkowanie, jak biec bokiem do tyłu… Wszystkiego po trochę. Oczywiście Real to świetny klub, jest blisko domu, ale w tamtym czasie była to najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć.

Huijsen w przeszłości mógł grać dla Realu.

Kuszony w przeszłości przez Real, namaszczony przez Mourinho, wypchnięty przez Juventus

Nie wiemy, czy najlepsza, ale patrząc na rozwój Huijsena, to była na pewno dobra decyzja. Hiszpan zadebiutował w październiku 2023 roku w barwach Juventusu, wchodząc na mecz z Milanem i mając u boku Polaków: Wojtka Szczęsnego oraz Arkadiusza Milika. Na tym jednak, jeśli chodzi o występy w pierwszym zespole, się skończyło, a ogromny potencjał w rezerwach “Starej Damy” zobaczył w nim wcześniej Jose Mourinho. To właśnie Portugalczyk, jeszcze zanim odszedł z Romy w styczniu 2024 roku, stwierdził, że warto dać Huijsenowi szansę.

I pewnie Hiszpan grałby regularnie do końca sezonu, gdyby nie fakt, że miał wracać do Turynu i szykować się do transferu do Bournemouth za 15 mln euro. Do kolegi, Justina Kluiverta, którego ojciec kumplował się z tatą Huijsena. Rzym miał być tylko przystankiem, a mimo to Włosi ze stolicy nie kryli wrażenia i zastanawiali się, skąd udało się wytrzasnąć takiego chłopaka. Coś więcej niż w reszcie obrońców widzieli w nim wszyscy, ale… nie władze Juventusu.

Już sam wygląd Huijsena mógł przykuwać uwagę. Czarne rękawiczki, krótki rękaw, getry opuszczone do połowy. Przy młodym chłopaku mierzącym prawie dwa metry to ma prawo zastanawiać, nie zważając na narodowość publiki obecnej na stadionie. Jak dodamy wysokie umiejętności techniczne i siłę fizyczną, w ogóle dojdziemy do wniosku, że Juventus stracił potencjalną gwiazdę na lata, a zarobek w postaci 15 mln euro to grosze. Juventus jednak naciskał na transfer, bo potrzebował pieniędzy.

Hiszpan przyznał po czasie, że nie chciał odchodzić w 2024 roku z włoskiej ekipy, ale gdy klub zaczął zsyłać go na treningi indywidualne, zrozumiał, że nie ma innego wyjścia. Kto wie, czy słabe zachowanie Juventusu względem własnego, być może pokoleniowego talentu, paradoksalnie nie ustawiło mu kariery.

W takim towarzystwie Hiszpan debiutował w barwach Juventusu.

Dean Huijsen wygląda jak talent pokoleniowy. Real być może zdobył przyszłego stopera numer 1 na świecie

Wyrzut sumienia Włochów może być błogosławieństwem dla Anglików i Hiszpanów. Nie wiemy, jak będzie wyglądać ta przygoda za 5-10 lat, ale tu i teraz Dean Huijsen pokazuje, jak modelowo prowadzić się jako stoper. Najpierw sześć lat w szkółce Malagi, żeby oswoić się z piłką jak nigdzie indziej. Później trzy lata nauki na najlepszym uniwersytecie bronienia bramki we Włoszech, aż wreszcie rok w Anglii idealny do łapania najwyższej intensywności i sprawdzający każdy wcześniej poznany aspekt. A po drodze jeszcze dwie różne młodzieżówki, więc mówimy o “produkcie” po wielotorowej edukacji piłkarskiej, który można pozyskać za śmieszne 50 mln euro.

W Premier League mają konkretny powody, żeby mówić, że Dean Huijsen to jednoosobowa rewolucja w świecie stoperów. Bo jaki topowy klub nie chciałby dzisiaj wysokiego, w miarę szybkiego, silnego, dobrze grającego w odbiorze i głową 20-latka, w dodatku wyróżniającego się rozegraniem piłki, dojrzałością i bramkostrzelnością? Licząc gole z młodzieżowych zespołów, Huijsen do tej pory strzelił ich 25 i to w różny sposób: od rzutów karnych, przez uderzenia z dystansu, po strzały głową. Gdy scala się to wszystko w jedność, ma się wrażenie, że to żywe połączenie Virgila van Dijka, Sergio Ramosa i Franza Beckenbauera.

Było pewne, że kto przekona Hiszpana do swojego projektu, zyska materiał na numer 1 na swojej pozycji, do zabetonowania na długie lata. Nie boimy się tego powiedzieć, skoro pod kątem mentalnym i taktycznym Huijsen mógłby z dnia na dzień wpasować się dosłownie do każdej drużyny, od razu ją wzbogacając. Miesiąc temu Fabrizio Romano podawał, że najbliżej mu do pozostania na boiskach Premier League, ale nie można było wykluczyć, że o pakiet pod tytułem “Najbardziej nowoczesny stoper na świecie” zawalczy pół Europy.

Gdyby w Bournemouth wiedzieli, że ich piłkarz tak wystrzeli, rozmowy o klauzuli pewnie zaczęłyby się od 100 milionów. A tak klub przyjął nad kanałem La Manche jedną, ale pewną delegację z Madrytu, która zabiła w zarodku wielotygodniową aukcję pod domem Deana Huijsena. Rzuciła 60 baniek i koniec, basta. Młody Hiszpan będzie teraz rozwijał się pod okiem swojego rodaka, Xabiego Alonso, na największej arenie w Europie. Kibice Realu naprawdę mają prawo być podekscytowani.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Źródła: theguardian.com, thesun.co.uk, nytimes.com, premierleague.com

KAMIL WARZOCHA

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Drużyna warta braw. Aluron grał pięknie, ale przegrał w finale Ligi Mistrzów

Sebastian Warzecha
7
Drużyna warta braw. Aluron grał pięknie, ale przegrał w finale Ligi Mistrzów
Ekstraklasa

Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”

Jakub Radomski
4
Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”

Anglia

Anglia

Barcelona myśli o nowym bramkarzu. Chodzi o mistrza świata

Jakub Radomski
4
Barcelona myśli o nowym bramkarzu. Chodzi o mistrza świata
Anglia

Frimpong już w drodze. Liverpool znalazł następcę Alexandra-Arnolda

Antoni Figlewicz
12
Frimpong już w drodze. Liverpool znalazł następcę Alexandra-Arnolda

Komentarze

16 komentarzy

Loading...