Reklama

Bayern poza Ligą Mistrzów! Inter niczym rasowy killer

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

16 kwietnia 2025, 23:27 • 4 min czytania 27 komentarzy

Po 45 minutach spotkania Interu z Bayernem na usta nasuwał się tylko jeden klasyk: spokojnie, zaraz się rozkręci. Nie chodzi o to, że było nudno i żenująco, ale czuć było, że obie ekipy są daleko od swojego najwyższego poziomu. Z jednej strony kąsały się, wchodząc w pole karne z fajnymi pomysłami. Ale z drugiej – były to niezbyt groźne ukąszenia komara, dlatego przed przerwą nie zobaczyliśmy nawet jednej bramki.

Bayern poza Ligą Mistrzów! Inter niczym rasowy killer

A mogliśmy, gdyby uderzenia Olise nie były bronione przez obrońców Interu, albo gdyby Acerbi lepiej odbił piłkę w stronę bramki po świetnym dośrodkowaniu Dimarco. Tego typu mini-okazji było kilka dla każdej ze stron, ale próżno było szukać w pierwszej fazie rewanżu czegoś więcej. Szczególnie Bayern mógł pod tym względem mieć do siebie pretensje, bo stwarzał wrażenie, że ma więcej argumentów, jednak – tak jak wspomnieliśmy – nie stworzył ani jednej sytuacji, po której powiedzieliśmy: panowie, wstyd było tego nie zmieścić.

Inter – Bayern 2:2. Przechodzą dalej lepsi, po prostu

To była zła informacja dla Bayernu, choć mimo że Inter momentami wzorowo wyprowadzał kontry, w polu karnym czegoś mu po prostu brakowało. Taki Lautaro Martinez więcej czarował w kole środkowym, na przykład biorąc na plecy kilku gości i ich złomując, niż w obrębie szesnastki. Thuram, choć nieuchwytny na skrzydle i generujący żółte kartki za faule na nim, też na wprost bramki nie mógł specjalnie się wykazać. A więc mieliśmy Inter, który nie potrafił odblokować pełni potencjału w szybkich atakach, oraz Bayern, który podkręcał tempo z piłką przy nodze i pokazywał, że goni za wynikiem, ale naprawdę długo musiał czekać na konkret.

Doczekał się w 52. minucie, choć “konkretem” przez pryzmat współczynnika xG byśmy tego nie nazwali. Harry Kane zrobił coś z niczego, strzelając z ostrego kąta, po ziemi, pod nogami obrońcy Interu. To wiele świadczyło o defensywie Włochów, która nie pozwalała na otwartą pozycję do uderzenia, ale też udowadniało, że Kane pudłujący w pierwszym meczu to nadal napastnik z najwyższej półki. Dasz mu choćby metr, ma dobry moment – po tobie.

Trudno nam sobie wyobrazić, w jakim szoku musiało być całe środowisko Bayernu 10 minut później. Zaczęło się od kapitalnej interwencji Diera, który wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Darmiana. Mogło się wydawać, że to tylko poważne ostrzeżenie, ale było wręcz przeciwnie. Rzut rożny po tej sytuacji był pierwszym gongiem dla “Die Roten” – trochę szczęścia miał Lautaro, gdy piłka w tłoku spadła mu idealnie na nogę. Ale już przy drugim kornerze, dziś elemencie ewidentnie przerastającym możliwości obronne Bayernu, nie było mowy o szczęściu. Świetna wrzutka Calhanoglu, wyskok Pavarda, główka, bramka.

Reklama

No i nie dość, ze Bayern stracił punkt wyjścia, to jeszcze stanął przed wyzwaniem odrobienia dwóch bramek w ostatnie pół godziny. Gdyby to była jakaś przypadkowa ekipa, pewnie byśmy ją skreślili. Ale to był Bayern – z problemami, ale wciąż Bayern.

W 76. minucie Dier zrobił dziś coś niesamowitego po raz drugi. Za pierwszym razem interwencja meczu niestety dla Bayernu była na darmo, natomiast strzelony gol miał być początkiem remontady. Miał być, ale nie był. Co z tego, że Anglik w wytłumaczalny chyba tylko dla siebie sposób przelobował bramkarza z prawie zerowego kąta, po strzale głową. Co z tego, że Bayern w ostatnich kilkunastu minutach zamknął Inter broniący się wyłącznie w polu karnym. No i wreszcie co z tego, że miał większe posiadanie piłki i optyczną przewagę, skoro to gospodarze mieli lepsze okazje i tylko przez kilka minut nie kontrolowali korzystnego wyniku.

Bayern trochę się napracował, żeby tak to nie wyglądało, jednak prawda jest taka, że w przekroju całego dwumeczu był mniej dojrzalszą ekipą. Zmarnował za dużo z przodu, pozwolił na zbyt wiele na tyłach. Zwyczajnie swoją grą na półfinał nie zasłużył, a Inter pokazał, jak powinno rozgrywać się rewanże, w których ma się jakąkolwiek zaliczkę. Czyli: spokój, przyczajka, dać się wyszumieć rywalowi, posłać 2-3 mocne ciosy, wrócić do szyku i czekać, co dalej zrobi.

Bawarczykom może i się wydawało, że są blisko, ale ani w nas, ani pewnie tym bardziej w ekipie trenera Inzaghiego nie było przeczucia, że coś się wykolei. Wygrał spokój i dojrzałość – dwie rzeczy, których zabrakło Kane’owi i spółce, żeby znaleźć się w następnej fazie i zmierzyć się z Barceloną.

Inter – Bayern 2:2 (0:0) (4:3 w dwumeczu)

  • 0:1 – Kane 52′
  • 1:1 – Martinez 58′
  • 2:1 – Pavard 61′
  • 2:2 – Dier 76′

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Liga Europy

Czy obaj uczestnicy przegrają finał Ligi Europy?

AbsurDB
4
Czy obaj uczestnicy przegrają finał Ligi Europy?

Liga Mistrzów

Anglia

Imponujące osiągnięcie angielskich drużyn. Tak dobrze jeszcze nie było

Aleksander Rachwał
13
Imponujące osiągnięcie angielskich drużyn. Tak dobrze jeszcze nie było

Komentarze

27 komentarzy

Loading...