Niespełna 26 lat temu Wayne Gretzky zakończył karierę, a jego rekord 894 trafień w sezonie zasadniczym NHL obowiązywał niezmiennie od tamtego czasu. Przez ponad dwie dekady wydawało się, że nikt go nie pobije. Ale Aleksandr Owieczkin miał inny plan. Mozolnie, przez 20 sezonów, kompletował kolejne trafienia. Raz po raz pokonywał bramkarzy rywali. I w końcu Gretzky’ego dopadł – przed dwoma dniami wyrównał jego osiągnięcie. Dziś je pobił. Jest już samodzielnie na szczycie. A jego bramkę, która dała rekord, z trybun oklaskiwał sam The Great One.

Aleksandr Owieczkin najlepszy w historii NHL. Pobił rekord Gretzky’ego
Spis treści
W dwie dekady do rekordu
Gdy w 1985 roku przychodził na świat, nikt nie mógł przewidzieć, jak wielkim hokeistą się okaże. Owszem, pochodził ze sportowej rodziny, ale zdecydowanie nie hokejowej. Jego ojciec grał w piłkę, matka rzucała do kosza. Jego umiejętności na tafli szybko jednak stały się widoczne, a on sam został uznany za wielki talent i w 2004 roku wybrano go w drafcie NHL. Trafił do Washington Capitals.
Nie zadebiutował jednak od razu, bo w lidze trwał lokaut związany z konfliktem dotyczącym płac dla zawodników. Stąd jeszcze sezon pograł w ojczyźnie, aż wreszcie wyjechał za Ocean. Szybko rozpoczął strzelanie – już 5 października 2005 roku trafił do siatki dwukrotnie w meczu z Columbus Blue Jackets. Potem dołożył jeszcze 50 trafień (do tego też 54 asysty, łącznie miał więc ponad 100 punktów) i zdobył tytuł Debiutanta Roku.
A to tylko początek tej niesamowitej historii.
W kolejnych sezonach Owieczkin dokładał bramkę za bramką. Kilkukrotnie w karierze zostawał najlepszym strzelcem ligi. Niezmiennie był zagrożeniem dla każdego bramkarza. I wreszcie – choć przez lata wydawało się to mało prawdopodobne – dotarł do granicy 800 bramek. A wtedy wszyscy zaczęli już spoglądać w stronę rekordu wszech czasów. Rekordu, który nigdy nie miał zostać pobity.

Aleksandr Owieczkin w 2007 roku. Fot. Wikimedia/dbking
894 bramek. Granica, którą osiągnął do tej pory jedynie największy w historii.
Wayne się uśmiechnął
The Great One, Wayne Gretzky, trafił do siatki rywali 894 razy w 1487 meczach. Aleksandr Owieczkin wyrównał to osiągnięcie w… 1486 spotkaniach. Różnica pomiędzy tą dwójką jest taka, że Gretzky trafiał dla kilku klubów – Edmonton Oilers, Los Angeles Kings, St. Louis Blues i New York Rangers. Owieczkin od początku kariery w NHL gra dla Washington Capitals i to dla nich zdobył wszystkie swoje bramki.
W tym też dwie, które sprawiły, że zrównał się Wayne’em Gretzkym.
To było dwa dni temu, mecz przeciwko dołującym w tym sezonie Chicago Blackhawks. W dodatku u siebie, idealne warunki do pobicia rekordu. Owieczkin zaczął szybko, to on otworzył wynik spotkania. Na kolejnego gola przyszło trochę poczekać, ale ten w końcu padł. I w hali zapanowało szaleństwo, rekord został wyrównany. Brawo bili wszyscy, łącznie z samym Gretzkym, który to wszystko obserwował na miejscu – zresztą już kilka lat temu obiecał Owieczkinowi, że jeśli ten zbliży się do jego rekordu, to będzie mu przy jego pobijaniu towarzyszyć.
– Kiedy biłem rekord Gordiego Howe’a, on tam był. Dwa lata temu powiedziałem, że jeśli Alex zbliży się do mojego rekordu, to ja tu będę. Jeśli ktoś pobije rekord Alexa, mam nadzieję, że Alex również tam będzie, aby uścisnąć mu dłoń. Ale w tej chwili mam nadzieję, że Alexowi się to spodoba i zasługuje na wszystkie uznanie i wyróżnienia, które otrzymuje – mówił Kanadyjczyk.
BREAKING
Alex Ovechkin scores Goal #894, tying Wayne Gretzky on the NHL’s all-time list#ALLCAPS pic.twitter.com/DgsiaOeLqj
— Sportsnet Stats (@SNstats) April 5, 2025
Dodawał też, że dla Waszyngtonu i całej NHL świetny jest sam fakt, że mają u siebie Owieczkina. Rosjanin też, oczywiście, świętował. Mógł to zrobić z bliskimi – tuż przy tafli siedziała cała jego rodzina, z synem – choć przez szybę – przybił piątkę po drugim golu.
– Wayne wysłał mi SMS-a przed meczem – mówił Owieczkin. – Napisał: „zdobądź trzy”. Tak. To wyjątkowa chwila. Świetna dla hokeja. Wyjątkowa dla Waszyngtonu. To wspaniałe dla wszystkich naszych fanów, że możemy to zrobić tutaj, w Waszyngtonie. To przy okazji świetna zabawa. Dziękuję ci, Wayne, za twoje wsparcie, za twoją życzliwość. To jest wspaniałe.
Trzech goli jednak nie było. Owieczkin skończył na dwóch. Pewnie mógłby skompletować hat-tricka, ale… nie chciał tego, bo rywale zdjęli bramkarza. Rosjanin uznał, że nie wypada bić takiego rekordu strzelając do pustej bramki. Postanowił poczekać do kolejnego meczu. Czyli do dziś i starcia New York Islanders. Jak to ujął Wayne Gretzky, Alex dał mu jeszcze „24 godziny, w trakcie których mógł pozostać na pierwszym miejscu”.
Dzisiejszego meczu Capitals nie zaczęli jednak najlepiej. Owszem, Owieczkin był stosunkowo blisko trafienia do siatki w pierwszej tercji, ale powstrzymał go bramkarz gospodarzy. Poza tym jednak brakowało mu sytuacji, z kolei hokeiści New York Islanders takie sobie wypracowali i wykorzystali. Dwa trafienia dla ekipy z Nowego Jorku okazały się jedynymi w pierwszych 20 minutach. Na rekord Owieczkina trzeba było poczekać do drugiej tercji.
Przez siedem minut Owieczkin nadal nie mógł trafić. A potem Washington Capitals dostali grę w przewadze. A ta nierozerwalnie kojarzy się wszystkim z Rosjaninem. Gdy tylko sędziowie podjęli decyzję o ukaraniu gracza Islanders, dało się usłyszeć skandowanie „Ovi! Ovi! Ovi!”. Fani absolutnie wiedzieli, co krzyczą. Minęło ledwie 20, może 30 sekund, po których Owieczkin dostał krążek, po czym huknął na bramkę.
Skutecznie.
The moment Alexander Ovechkin passed Wayne Gretzky to make HISTORY 👏
First NHL player EVER to score 895 goals 🔥 pic.twitter.com/vyRQD9gGDF
— Bleacher Report (@BleacherReport) April 6, 2025
Aleksandr rzucił się na lód. Momentalnie byli przy nim wszyscy koledzy. Nikt nie został na ławce, cała drużyna Capitals wyjechała na taflę. A Owieczkina oklaskiwała w tym momencie cała hala. Nieważne, że trafił dla rywali Islanders. Nieważne, że nie grał u siebie. Ważne, że ustanowił rekord wszech czasów. Takie chwile po prostu się docenia, szczególnie, gdy jest się ich świadkiem. Aleksandr zresztą wyraźnie się wzruszył, podobnie jak jego żona i matka, pokazane przez realizatora na trybunach. Potem gratulowali mu też rywale, każdy po kolei.
A Wayne Gretzky – też naturalnie wyłowiony niemal od razu – szeroko się uśmiechnął. I po raz kolejny bił brawo.
Później – w czasie oficjalnej ceremonii zorganizowanej w środku drugiej tercji – Gretzky pojawił się na tafli, by móc osobiście pogratulować Owieczkinowi. W USA bowiem tradycyjnie – takie osiągnięcia fetuje się od razu. Nieważne, że mecz trzeba dograć. Ważne, że wszyscy byli świadkami historii. To temu warto poświęcić pół godzinki. Spotkanie przecież nie ucieknie, wróci się do niego, gdy przyjdzie czas. To po prostu kolejny mecz fazy zasadniczej sezonu NHL.
Rekord wszech czasów pobija się za to tylko raz w karierze.
Po Puchar Stanleya?
To zasadne pytanie. Aleksandr Owieczkin jest jak Dirk Nowitzki w NBA. Został wydraftowany do klubu, w którym – jak się miało okazać – spędził całą karierę (to drobna różnica – Nowitzki trafił do Mavericks tuż po drafcie, ale w ramach wymiany z Milwaukee Bucks). Klubu, który nigdy wcześniej nie zdobył mistrzostwa ligi. I wreszcie – po latach – to on go do niego doprowadził. W 2018 roku cały Waszyngton świętował wywalczenie przez Capitals Pucharu Stanleya. Pierwszego i – jak na razie – ostatniego w historii klubu.
Zresztą od tamtego czasu ekipa ze stolicy USA nie była nawet blisko walki o kolejny tytuł. Jeśli wchodziła do play-offów (a zrobiła to kilkukrotnie), niezmiennie odpadała w pierwszej rundzie.
Teraz prowadzi w tabeli Konferencji Wschodniej i gra znakomity sezon. Ale to jeszcze niewiele znaczy, bo takie rezultaty Capitals to duża niespodzianka, na którą nikt przed sezonem by nie postawił. Zresztą jeszcze sezon wcześniej Washington weszli co prawda do play-offów, ale z ostatniego miejsca i to w dużej mierze słabością rywali. Zresztą i tak był to dla nich dobry wynik, bo to ekipa w przebudowie, stająca przed problemem zmiany pokoleniowej.
Skąd więc takie wyniki w tej kampanii?

Aktualna czołowa „10” Konferencji Wschodniej NHL. Fot. NHL.com
Cóż, przede wszystkim Capitals zbudowali świetny skład, czego mało kto się spodziewał. W ostatnich latach sięgnęli bowiem po wielu zawodników, którzy nie odpalili gdzie indziej i większość – o ile nie wszyscy – z nich sprawdzili się po tym w Waszyngtonie. Wspomnieć wypada tu takich hokeistów jak Pierre-Luc Dubois, który w poprzednich latach zwiedził kilka klubów i w żadnym nie pokazał pełni swojego talentu. Podobnie Dylan Strome, który w tym sezonie ma już 50 asyst, a niedawno nie chcieli go nawet w Chicago, obecnie zamykającym tabelę.
Do tego dochodzą zawodnicy tacy jak Aliaksei Protas czy znakomity obrońca w osobie Jakoba Chychruna. Świetnie pokazuje się też wydraftowany przez Capitals kilka lat temu Conor McMichael. Do tego w bramce na ogół świetnie spisuje się Logan Thompson, do niedawna golkiper Vegas Golden Knights, gdzie jednak nigdy nie wszedł na taki poziom, jak w stolicy USA.
Wszystko to w całość złożył Spencer Carbery, stosunkowo młody, 43-letni trener, który Capitals prowadzi od 2023 roku. To gość powszechnie uznawany za znakomitego stratega, który przy okazji bardzo się lubi ze swoimi zawodnikami, bo ma dość otwarte, luźne podejście, a ci go za to cenią. Ta atmosfera i pewien napór nowych, młodych i głodnych sukcesu zawodników sprawiły też, że obudził się na powrót Owieczkin, który poprzednie sezony miał nieco gorsze.
Ale czy to wystarczy na Puchar Stanleya?
Wśród ekspertów opinie są zgodne i brzmią one: raczej nie. To wciąż drużyna stosunkowo niedoświadczona i młoda, nadal w fazie budowy. Taka, której w kluczowych meczach play-offów może zabraknąć opanowania. Tak naprawdę każdy runda, jaką przejdą, powinna być dla nich powodem do świętowania. Aczkolwiek już w sezonie zasadniczym Capitals zaskoczyli wszystkich ekspertów, podobnie jak Owieczkin, który w tym sezonie grał znakomicie.
Dlaczego więc nie mieliby tego zrobić ponownie już w walce o tytuł?
Narodowość? Legenda
Dla młodych zawodników Aleksandr Owieczkin to po prostu idol, absolutna gwiazda i legenda najlepszej hokejowej ligi świata. Jedni przechwalają się, że mają autografy, drudzy wspominają, że gdy pierwszy raz wychodzili na lód zagrać przeciwko niemu, trzęsły im się kolana. To LeBron James czy Tom Brady NHL. Ten sam kaliber. Geniusz hokeja, jeden z największych w historii tego sportu.
Z europejskiej perspektywy jest jednak pewien problem. Chodzi o narodowość Owieczkina. I w sumie nie tylko.
Bo Aleksandr przez lata popierał działania Władimira Putina. Ba, w 2017 roku założył nawet „Drużynę Putina”, do której przynależał wraz z innymi gwiazdami sportu, wspierając w ten sposób prezydenta Rosji w kolejnych wyborach. Po inwazji na Ukrainę z roku 2022 Owieczkin powiedział co prawda, że zależy mu na pokoju, ale nigdy nie potępił działań Rosjan, ani nie odciął się od swoich związków z Władimirem Putinem.
Stąd niektórzy niezmiennie zwracają na to uwagę. Tak jak na przykład Dominik Hasek, jeden z najlepszych bramkarzy w historii hokeja, dwukrotny zdobywca Pucharu Stanleya z Detroit Red Wings:
– Jeśli będziecie bić brawo, gdy rekord zostanie pobity, powinniście wiedzieć, że oklaskujecie w ten sposób najstraszliwsze rosyjskie zbrodnie – napisał Hasek w liście, kierowanym do fanów hokeja. – W normalnych okolicznościach byłoby nieistotne, skąd pochodzi i jakiego kraju obywatelem jest ta osoba, a każdy kibic celebrowałby to wydarzenie. Ale niestety, w tej chwili ten rekord padnie w czasie, gdy kraj, którego ten hokeista jest obywatelem, od trzech lat prowadzi imperialną wojnę przeciwko suwerennej i demokratycznej Ukrainie. A w ramach tej wojny popełnia straszliwe zbrodnie, w tym ludobójstwo ukraińskich dzieci.

Władimir Putin jest obecny nawet na… profilowym zdjęciu Aleksandra Owieczkina na Instagramie.
Niestety, golkiper stoi w tej walce na straconej pozycji. Owieczkin w Stanach Zjednoczonych nie jest bowiem Rosjaninem. Tak naprawdę tamtejsi fani bardziej utożsamiają go z Waszyngtonem niż Rosją. I taki stan rzeczy nie może dziwić. Dla każdego, kto przychodzi na mecze Capitals – czy ich rywali – Owieczkin to po pierwsze legenda, po drugie gracz Washington, po trzecie (jeśli w ogóle) reprezentant i obywatel Rosji.
I to ostatnie jest tu dla tych ludzi najpewniej najmniej istotne. Ważniejsze są bowiem chociażby liczby, kolejne rekordy, które Alex pobija. A tych jest mnóstwo.
Ten bramkowy jest, oczywiście, najwspanialszy. Ale też Owieczkin po raz 14. w karierze osiągnął próg co najmniej 40 bramek w sezonie. Jest też rekordzistą jeśli chodzi o sezony z 30 trafieniami i z tymi, w których zaliczał 50 bramek. Co naturalne, zdobył najwięcej bramek w historii dla jednego zespołu. Ma też najwięcej punktów (gole + asysty + asysty drugiego stopnia) w historii na swojej pozycji (lewoskrzydłowego). Najwięcej strzałów na bramkę. Najwięcej trafień na wagę zwycięstwa w meczach. Najwięcej goli w dogrywkach i przewagach.
No i całe mnóstwo tego typu rekordów w historii Washington Capitals. Właściwie ten klub można dzielić na dwie ery – B.O. i A.O., czyli „Before Ovechkin” i „After Ovechkin”. Po tym, jak Rosjanin wreszcie skończy karierę – na co na razie się zresztą nie zapowiada – nic tam już nie będzie bowiem takie samo. Zresztą w dużej mierze podobnie będzie i w całej lidze, jeśli chodzi o rekordy strzeleckie, nikt długo Owieczkina nie dogoni.
Kolejni rekordziści? Na razie brak kandydatów
Bo czy to Auston Matthews – który wydawałby się naturalnym wskazaniem, ale regularnie ma problemy ze zdrowiem – czy Connor McDavid – raczej genialny asystent, nie strzelec – to ludzie, którzy mogliby to zrobić, ale potrzebowaliby albo podkręcić tempo, albo grać w NHL jeszcze kilkanaście dobrych lat na najwyższym poziomie i nie notować gorszych sezonów. A to niemal misja niemożliwa.
Niemal, bo udała się Aleksandrowi Owieczkinowi. Prawdziwej maszynie, która przez lata właściwie nigdy się nie rozsypała. A nawet gdy złamała nogę – w tym sezonie – to wróciła na lód szybciej, niż to zakładano i dalej strzelała, jakby do niczego nie doszło.
Efekt jest taki, że do Owieczkina od dziś należy najważniejszy rekord w historii NHL. I cóż, należy zasłużenie. Pytaniem pozostaje teraz jak bardzo go wyśrubuje. Bo patrząc i na długowieczność, i na formę Rosjanina, wydaje się, że nawet 1000 goli w sezonie zasadniczym to nie jest cel, który miałby być dla niego nieosiągalny.
Najlepsi strzelcy w historii NHL
- Aleksandr Owieczkin (895)
- Wayne Gretzky (894)
- Gordie Howe (801)
- Jaromir Jagr (766)
- Brett Hull (741)
- Marcel Dionne (731)
- Phil Esposito (717)
- Mike Gartner (708)
- Mark Messier (694)
- Steve Yzerman (692)
Droga Owieczkina do rekordu
- Gol numer 1: 02.10.2005 vs. Columbus Blue Jackets.
- Gol numer 50: 13.04.2006 vs. Atlanta Thrashers.
- Gol numer 100: 12.10.2007 vs. New York Rangers.
- Gol numer 200: 05.02.2009 vs. Los Angeles Kings.
- Gol numer 300: 05.04.2011 vs. Toronto Maple Leafs.
- Gol numer 400: 20.12.2013 vs. Carolina Hurricanes.
- Gol numer 500: 10.01.2016 vs. Ottawa Senators.
- Gol numer 600: 12.03.2018 vs. Winnipeg Jets.
- Gol numer 700: 22.02.2020 vs. New Jersey Devils.
- Gol numer 800: 13.12.2022 vs. Chicago Blackhawks.
- Gol numer 894: 04.04.2025 vs. Chicago Blackhawks.
- Gol numer 895: 06.04.2025 vs. New York Islanders.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix