Żeljko Sopić ma wejście smoka do Widzewa, które zapewnia mu dodatkowy kredyt zaufania na kolejne tygodnie. Chorwacki szkoleniowiec w debiucie wygrał 2:0 w Gliwicach, a dziś w takich samych rozmiarach odprawił z kwitkiem Lechię Gdańsk. Nie możemy jeszcze mówić o stworzeniu potwora, to za mała próbka, ale początek nowego trenera jest wymarzony.
Zwycięstwo nad beniaminkiem z Trójmiasta było całkowicie zasłużone i de facto powinno być jeszcze wyższe. W drugiej połowie świetnych sytuacji nie wykorzystali Lubomir Tupta (i dobijający Jakub Sypek), Hubert Sobol oraz najlepszy na boisku Julhan Shehu. Temu ostatniemu możemy to wybaczyć, bo znów grał pierwsze skrzypce w swoim zespole. To on wykończył kontrę po akcji Kozlovskiego, napędził akcję dającą rzut karny i powinien zaliczyć asystę po dograniu do Sobola, który jednak kopnął tak, że Bohdan Sarnawskyj “na stojąco” odbił piłkę nogą.
Widzew Łódź – Lechia Gdańsk 2:0. Juljan Shehu coraz mocniej się wyróżnia
Widzewowi w osobie Shehu zaczyna wyrastać poważny kandydat do ciekawego transferu w przyszłości. O tym, że ten zawodnik “coś” w sobie ma wiadomo było od dawna. Nie przez przypadek jesienią przez wiele tygodni posyłał na ławkę Marka Hanouska, czyli kapitana drużyny. Ciągle jednak brakowało mu tego, co najbardziej przykuwa uwagę: konkretów w ofensywie. Przez 53 mecze w Ekstraklasie nie potrafił on trafić do siatki. Jak już niedawno przełamał się w Radomiu, poszedł za ciosem z Piastem i Lechią. W międzyczasie zadebiutował w reprezentacji Albanii – czyli ekipie nie w ciemię bitej – i od razu rozegrał pełne 90 minut w eliminacyjnym meczu z Andorą. Olbrzymi skok statutowy przez ostatnie tygodnie.
Do 39. minuty trudno było kogokolwiek chwalić, jedni i drudzy skutecznie się szachowali. Momentami to nawet Lechia sprawiała wrażenie ciut bardziej poukładanego zespołu. Jak już jednak Widzew trafił, goście nie mieli żadnych atutów. Bez wykartkowanego Camilo Meny i chorego Rifeta Kapicia nie mieli jak kreować zagrożenia z przodu i bardzo długo pozostawali z jednym jedynym strzałem. Naprawdę porządną okazję Biało-Zieloni wypracowali dopiero w 71. minucie gdy Gikiewicz instynktownie wybronił płaski strzał Wjunnyka.
Widzew już do przerwy zapewnił sobie komfort i podwyższył prowadzenie. Powinien to zrobić Bartłomiej Pawłowski, lecz z rzutu karnego uderzył w poprzeczkę. W powstałym zamieszaniu łodzianie dostali jednak rzut wolny i… Cóż, to po prostu trzeba zobaczyć. Z bardziej kumatym bramkarzem niż Sarnawskyj być może skala trudności byłaby większa, ale i tak Hiszpan przymierzył niesamowicie.
WOW!
Fran Alvarez zachwyca po raz kolejny! Widzew prowadzi 2:0 z Lechią!
Mecz trwa w CANAL+ SPORT, CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/fa1yNZSDxP
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 4, 2025
Widzew, doliczając jeszcze 1:0 z GKS-em Katowice pod wodzą Patryka Czubaka, ma na koncie trzy z rzędu zwycięstwa. Wszystkie na zero z tyłu. Sezon w praktyce jest uratowany, można spokojnie budować pod kątem przyszłych rozgrywek. Lechia? Z taką grą nie ma szans na utrzymanie.
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix