Czy teraz w końcu się uda? To pytanie zaczyna już sobie stawiać cały piłkarski Szczecin. Zawodnicy Pogoni wygrali dziś 3:0 z Puszczą w Niepołomicach i piąty raz w historii zagrają w finale Pucharu Polski. Nie zdobyli tego trofeum ani razu. Rok temu, przeciwko Wiśle Kraków, było prowadzenie, już lekkie cieszenie się z wygranej, a później dwa ciosy i trauma, w połączeniu z wściekłością kibiców. Jak będzie teraz – przeciwko Ruchowi Chorzów albo Legii Warszawa? Wydaje się, że zespół Roberta Kolendowicza jest jednak bardziej stabilny niż tamten Jensa Gustafssona.
Adrian Przyborek to bez dwóch zdań jeden z większych talentów w tym kraju. Rocznik 2007, 18-latek. To on w poprzednim finale Pucharu Polski na Narodowym asystował przy golu na 1:0 dla Pogoni, który – długo tak się wydawało – da upragnione trofeum. Dziś, w specyficznym i trudnym półfinale z Puszczą, to właśnie on kapitalnie spisał się w akcji, która dała prowadzenie w pierwszych minutach. Przyborek ograł na prawym skrzydle dwóch rywali i świetnie zagrał “w uliczkę” do Kamila Grosickiego. A “Grosik” najwidoczniej uznał, że warto dograć po ziemi, trochę na czuja, w pole karne, bo w obronie Puszczy jest umiarkowanie zwrotny Łukasz Sołowiej. Rozumował mądrze – defensywa gospodarzy zagubiła się, a do piłki po zamieszaniu dopadł Leonardo Koutris i strzelił na 1:0.
Zobaczcie, jak po tym golu cieszył się nowy właściciel Pogoni Alex Haditaghi:
Alex Haditaghi oszalał z radości po bramce na 1:0
Oglądaj #PUNPOG
https://t.co/cbiU9D9gtV pic.twitter.com/riIGeTiY4D
— TVP SPORT (@sport_tvppl) April 1, 2025
Artur Craciun zmarnował rzut karny dla Puszczy Niepołomice
Jeżeli ktoś obawiał się zamkniętego meczu i bezpiecznego grania z obu stron, to mógł powiedzieć “Ufff”. Pierwsza połowa od początku była wymianą ciosów, a Puszcza też miała swoje świetne szanse. Kilka minut po bramce Koutrisa gospodarzom przyznano rzut karny. Do piłki podszedł reprezentant Mołdawii Artur Craciun, który zazwyczaj nie myli się z 11 metrów. Są tacy, którzy wychodzą z założenia, że środkowi obrońcy nie powinni podchodzić do karnych. Podobno częściej niż zawodnicy z innych pozycji nie trafiają w bramkę. Craciun na początku trafił, ale uderzył źle i piłkę odbił Valentin Cojocaru.
A później? Mołdawianin miał świetną szansę na dobitkę, strzelał z kilku metrów na prawie pustą bramkę, ale… uderzył tak, że w momencie, gdy piszę ten tekst, piłka podobno dalej leci w stronę Krakowa i może spaść w okolicach Zamku Królewskiego na Wawelu.
Mógł być remis, ale wydarzyło się TO…
Pogoń Szczecin wciąż na prowadzeniu
Oglądaj #PUNPOG
https://t.co/cbiU9D9gtV pic.twitter.com/qVUu3f5gBZ
— TVP SPORT (@sport_tvppl) April 1, 2025
Niezwykła historia klubu z Niepołomic
– To najważniejszy mecz w historii naszego klubu – mówił przed spotkaniem trenerem Puszczy Tomasz Tułacz. Historia tego klubu jest niezwykła: Puszcza liczy sobie 102 lata. Jeszcze w 1995 roku grała w B klasie. Zawodnicy nie dostawali żadnych pieniędzy, mogli liczyć tylko na herbatę po meczu. Dzisiejszy prezes, Jarosław Pieprzyca, granie w Puszczy łączył z prowadzeniem piekarni. W 2023 roku nastąpił sensacyjny awans do Ekstraklasy, w której drużynie udało się utrzymać, mimo że “domowe” spotkanie rozgrywała w Krakowie. Tam, gdzie ciągle leci piłka po uderzeniu Craciuna.
A teraz zespół stanął przed szansą awansu do wielkiego finału na Narodowym, grając u siebie, w Niepołomicach, na chwałę miasta, liczącego 17 tysięcy mieszkańców. Zawodnicy Tułacza nie wydawali się spanikowani stawką. Wręcz przeciwnie: grali odważnie, próbowali stosować szybkie ataki. Wyrównać mógł Mateusz Cholewiak, który kapitalnie uderzył zza pola karnego, ale trafił w poprzeczkę. Chwilę później było 0:2. Tym razem po stałym fragmencie gry do siatki trafił drugi z bocznych obrońców Pogoni, Linus Wahlqvist. I wydawało się, że jest po meczu.
To będzie piąte podejście do finału
Było. Puszcza straciła animusz, a na początku drugiej połowy trzecią bramkę dołożył najskuteczniejszy piłkarz Ekstraklasy, czyli Efthymios Koulouris. Trener Kolendowicz uśmiechnął się w tym momencie i usiadł na ławce. Wiedział już, że jego drużynie nic złego nie powinno się stać. A mogło być nawet 4:0, ale świetnej sytuacji nie wykorzystał Patryk Paryzek.
GOOOL!
@PogonSzczecin prowadzi 3:0 w półfinale Pucharu Polski!
Oglądaj #PUNPOG
https://t.co/cbiU9D9gtV pic.twitter.com/FsvxeLDGpH
— TVP SPORT (@sport_tvppl) April 1, 2025
Pogoń pod wodzą Kolendowicza może się podobać. W Niepołomicach miała swój plan, nieźle go realizowała i dopięła swego. 2 maja na Stadionie Narodowym piąty raz w historii klubu wystąpi w finale Pucharu Polski. Spróbuje pokonać swoją traumę, bo w 1981, 1982, 2010 i 2024 roku takie spotkanie przegrywała.
Doskonale pamiętamy finał sprzed roku, przeciwko I-ligowej Wiśle Kraków. Atmosferę w Szczecinie, gdzie wszyscy kilka dni przed meczem byli przekonani, że zespół przywiezie trofeum. Asystę Przyborka. Cieszącego się już ówczesnego trenera Jensa Gustafssona w doliczonym czasie gry. Cios, jakim było wyrównanie, które nastąpiło chwilę później, trochę z niczego. Kolejny cios, jaki Angel Rodado zadał Pogoni w dogrywce. Załamanego Grosickiego, mówiącego, że może jeszcze kiedyś się uda. Mariusza Malca, który godzinę po meczu w rozmowie z dziennikarzami wyglądał, jakby ciągle nie docierało do niego, co tak naprawdę się stało.
Teraz Pogoń, której liderem z prawdziwego zdarzenia po raz kolejny był dzisiaj 36-letni Grosicki, spróbuje po raz piąty. W finale zagra z Ruchem Chorzów albo z Legią. Obiektywnie – raczej z Legią. Łatwo nie będzie, ale w poprzedniej kolejce pokazała, że ma swoje argumenty, grając przeciwko drużynie Goncalo Feio.
Puszcza Niepołomice – Pogoń Szczecin 0:3 (0:2)
- 0:1 Koutris – 5′
- 0:2 Wahlqvist – 36′
- 0:3 Koulouris – 52′
Fot. Newspix.pl