Pewnie wiecie już od pewnego czasu, że Bruno Fernandes ogląda niektóre mecze Radomiaka i interesuje się tym klubem, bo występuje w nim jego najlepszy kumpel, czyli Francisco Ramos. Kto wie – być może mecze Lecha Poznań odpala teraz Rodri? Mario Gonzalez, napastnik, który w lutym trafił do Kolejorza, przyznał w rozmowie z TVP Sport, że zdobywca Złotej Piłki w 2024 roku to do dziś jeden z jego najlepszych przyjaciół.
Panowie znają się dobrze z czasów wspólnych występów w Villarreal. Rodri mozolnie przebijał się tam do pierwszej drużyny, ale w końcu mu się udało. Gonzalezowi poszło z tym sporo gorzej. Ale, jak się okazuje, obaj Hiszpanie jeszcze wcześniej występowali razem w innym dużym klubie.
Piłkarz Lecha Poznań w Villarreal grał częściej niż Rodri
– Rodri to jeden z moich najlepszych przyjaciół, jakich poznałem podczas grania w piłkę. Graliśmy razem w Atletico Madryt, kiedy byliśmy młodzi. Jak się poznaliśmy, mieliśmy około 12 lat. Później przeniosłem się do Villarreal, on również dołączył do nas. Graliśmy razem sześć lat. Mieszkaliśmy wspólnie w akademiku i spędziliśmy ze sobą dużo czasu. W paru spotkaniach trener rzeczywiście częściej mnie wystawiał na boisku – mówi Gonzalez w rozmowie z Radosławem Laudańskim.
Gonzalez dodaje, że jego kariera w Villarreal wyhamowała głównie ze względu na ciężkie kontuzje. To właśnie wtedy wyprzedziło go kilku kolegów, w tym właśnie Rodri. – Nadal jest to jeden z moich najlepszych przyjaciół, jakich posiadam w świecie piłki. Mamy ze sobą bardzo dobrą relację. To, co ostatnio osiągnął jest absolutnie szalone. Jestem wdzięczny za tę znajomość – mówi.
A czy pomocnik Manchesteru City od początku zapowiadał się na wybitnego piłkarza? Otóż, według Gonzaleza, niekoniecznie. – Kiedy graliśmy ze sobą w Atletico jako 13-letni chłopcy, już wtedy był jednym z najlepszych zawodników w naszej grupie. Był jednak wtedy bardzo niski, dziś zabrzmi to szalenie i trudno w to uwierzyć, ale był wtedy jednym z najniższych piłkarzy. Późno dorastał, a Atletico nie myślało wtedy za bardzo o przyszłości. Ze względu na jego wzrost nie dostrzegli w nim piłkarza, który może im się przydać za kilka lat. Pierwsze lata spędzone w Villarreal też nie były dla niego łatwe. Grał mało i musiał wyprowadzić się daleko od domu. Później nastąpił jednak pewien przełom – tłumaczy piłkarz Lecha.
Gonzalez w Ekstraklasie rozegrał jak dotąd jedynie 11 minut. Wszedł na boisko w przegranym 0:1 meczu u siebie z Rakowem.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- Bóg, skrzypce i wartości. Historia Sławomira Abramowicza
- Feio pomylił odwagę z odważnikiem
- Dziwna kolejność działań Legii Warszawa