Reklama

Tenis najwyższej próby. Znakomita Świątek pokonała Switolinę

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

25 marca 2025, 05:27 • 6 min czytania 10 komentarzy

Elina Switolina potrafi sprawić problemy – a w najwyższej formie i ograć – każdą rywalkę. Ale z forma w tym sezonie bywało u niej różnie. Jednak gdy dziś wyszła na kort w Miami, by zagrać z Igą Świątek szybko nie było wątpliwości co do tego, że jest w znakomitej dyspozycji. Jednak Polka – która też ma w tym roku swoje problemy – zagrała jeszcze lepiej. I po znakomitym spotkaniu pokonała Ukrainkę w dwóch setach.

Tenis najwyższej próby. Znakomita Świątek pokonała Switolinę

Iga Świątek w ćwierćfinale turnieju w Miami

Świątek i jej problemy

Świątek niby nie odnosi w tym sezonie złych rezultatów. Australian Open? Półfinał. Doha? Tak samo. Dubaj to najgorszy wynik – ćwierćfinał. W Indian Wells znów był półfinał. W dodatku wszędzie poza turniejem w Dausze przegrywała z późniejszymi triumfatorkami. Polka jest regularna, na papierze wszystko wygląda nieźle, brakuje tylko trofeów. Ale papier, wiadomo, wszystko przyjmie. Rzeczywistość jest nieco inna, bo w niej bierze się pod uwagę także to, jak Polka wyglądała w tych imprezach na korcie.

A z tym bywa różnie. Bo porażki z będącą w znakomitej dyspozycji Mirrą Andriejewą można zaakceptować. Sęk w tym, że w pierwszym meczu z młodą Rosjanką Iga Świątek została rozbita. A w drugim przegrała, gdy wydawało się że wypracowała sobie przewagę i zmierza po zwycięstwo. W dodatku jakby straciła chłodną głowę, w kluczowych momentach była po prostu zbyt nerwowa, co tym bardziej uwidaczniało się na tle opanowanej 17-latki, stojącej po drugiej stronie siatki.

CZYTAJ TEŻ: MIRRA ANDRIEJEWA. JESZCZE NIE PIJE SZAMPANA, JUŻ WYGRYWA WIELKIE TURNIEJE

Reklama

Iga nerwowa, Iga krzycząca coś do boksu, Iga zła na samą siebie. To typowe obrazki z tego sezonu.

Switolina, czyli wyzwanie

W Miami Polka też nie wydawała się być w najwyższej dyspozycji. Przez pierwsze rundy przeszła dość pewnie, oczywiście. Co prawda i Caroline Garcia, i Elise Mertens zmusiły ją do wspięcia się na wyższy poziom, ale w obu przypadkach wygrała w dwóch setach. A to z tenisistkami takiej klasy – i Garcia, i Mertens swoje potrafią – najbardziej istotna rzecz. Niemniej, dało się zauważyć, że momentami Polce brakowało kontroli nad piłką, jakby wciąż szukała odpowiednich uderzeń i rytmu.

Wiadomo – zmiana warunków z pustynnego turnieju w Indian Wells na wilgotne Miami często bywa uciążliwa. W dodatku z tych dwóch turniejów korty na Florydzie z pewnością pasują Idze mniej.

Mimo wszystko jednak nieco nas to niepokoiło. Bo wiedzieliśmy, że na drodze Polki stanie teraz Elina Switolina. A to zawodniczka z gatunku tych, które Świątek niekoniecznie leżą – potrafiąca grać mocną, szybką, płaską piłką. Do tego doskonała z kontry, świetna w defensywie, ale i chętnie przejmująca inicjatywę na korcie. W sumie pełen pakiet, może tylko brakuje jej momentami opanowania i w efekcie wybiera nie takie kierunki czy zagrania, jakie powinna. Iga o jej możliwościach już raz się przekonała – choć na Wimbledonie, gdzie gra Ukrainki premiowana jest najbardziej. Inna sprawa, że to Polka prowadziła w ich bezpośrednich starciach przed dzisiejszym meczem – 2:1.

Liczyliśmy na to, że tę przewagę powiększy.

Reklama

Me-czy-cho!

Co wiedzieliśmy po pierwszych kilku gemach? Że Iga na pewno gra lepszy tenis, niż w poprzednich meczach. Bo gdyby grała na poziomie – solidnym, ale nie genialny – jaki zaprezentowała w nich, to Elina szybko zyskałaby przewagę i prawdopodobnie nie oddała jej do końca seta. Switolina grała bowiem momentami wręcz na maksimum swoich możliwości. Jasne, oznaczało to też, że popełniała nieco błędów – sporo bowiem ryzykowała – ale po prostu godziła się na to, że czasem piłkę wyrzuci, bo było to wpisane w koszt gry z wiceliderką rankingu WTA.

Świątek jednak ani trochę jej nie odpuszczała.

Obie grały szybko. Obie grały mocno. Obie szukały winnerów. I obie te wygrywające piłki znajdowały. To było spotkanie stojące na fantastycznym poziomie, choć jedno obu tenisistkom wychodziło średnio – utrzymanie serwisu. W pierwszym secie przełamały się sześciokrotnie, po trzy razy na jedną. Zawsze to Iga wychodziła na prowadzenie, ale Elina szybko wypracowywała breaka powrotnego. Ale to też nie tak, że serwujące te gemy oddawały. To po prostu zawodniczka stojąca w danej chwili na returnie, grała genialnie.

Natomiast to kolejna rzecz, której nie tyle w tamtym okresie meczu się dowiedzieliśmy, co nam o niej przypomniano – Iga musi poprawić serwis. Ma moc, potrafi posyłać asy. Brakuje jej jednak regularności, brakuje różnorodności, brakuje też dobrego drugiego podania. Potrzeba u Świątek wzmocnić te właśnie elementy, a serwis Polki może stać się naprawdę groźną bronią. A przede wszystkim – pomóc jej w meczach z rywalkami, które returnują tak dobrze, jak robiła to dziś Ukrainka.

Niemniej, ostatecznie i tak wszystko skończyło się dobrze dla Igi. Po tych sześciu przełamaniach doszło bowiem do tie-breaka. On przebiegł podobnym torem – Iga dwukrotnie zyskała przewagę, Elina dwukrotnie ją niwelowała. Ale przy 5:5 Polka wygrała piłkę przy własnym podaniu, a potem fantastycznie rozegrała akcję przy serwisie Ukrainki i ciasnym forehandem po odwrotnym krosie zamknęła tę partię.

W drugim secie obraz gry znacząco się nie zmienił. Wyglądało to jedynie tak, jakby obie – choć momentami wydawało się to nieprawdopodobne – jeszcze dołożyły i do mocy, i do szybkości, i do kierunków. Grały ciaśniej, precyzyjniej, z większymi prędkościami. Przynajmniej na oko. I żadna nie chciała drugiej odpuścić. Doszło w tym czasie do kilku absolutnie fantastycznych wymian. Nawet nie będziemy ich opisywać – po prostu odpalcie sobie w wolnej chwili skrót i zobaczcie, jak genialnie prezentowały się i Iga, i Elina.

Ale lepsza była jednak Polka. Przy stanie 4:4 przełamała rywalkę i, po raz pierwszy w całym spotkaniu, przewagi już nie oddała. W kolejnym gemie zagrała kilka świetnych akcji, nie wybiło jej z rytmu nawet otrzymane upomnienie (bez konsekwencji w postaci straty punktu) za przekroczenie czasu przy serwisie – z którego potem żartowała zresztą z sędzią tego spotkania.

Co najważniejsze: wydawała się pewna swego. Nawet w tych momentach, w których traciła podania. Nawet, gdy była zagrożona. Dziś ani na moment nie dała się wybić z rytmu. I to naprawdę dobry znak.

Teraz Igę czeka starcie z niespodziewaną ćwierćfinalistką – Alexandrą Ealą z Filipin, która w rankingu światowym zajmuje miejsce w drugiej setce. Ona do 1/4 awansowała bez gry – z turnieju wycofała się bowiem Paula Badosa. A na koniec warto przypomnieć, że Iga nie jest w tej fazie turnieju sama – w ćwierćfinale zagra też bowiem Magda Linette, która już dziś zmierzy się z Jasmine Paolini.

Iga Świątek – Elina Switolina 7:6 (5), 6:3

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Jerzy Dudek mówi o charakterze polskich piłkarzy. “Może trzeba wrócić do boisk asfaltowych?”

Michał Kołkowski
8
Jerzy Dudek mówi o charakterze polskich piłkarzy. “Może trzeba wrócić do boisk asfaltowych?”
Niemcy

Imad Rondić rozczarowuje w Niemczech. Wkrótce znajdzie się na wylocie?

Michał Kołkowski
4
Imad Rondić rozczarowuje w Niemczech. Wkrótce znajdzie się na wylocie?

Polecane