Dwa medale. Na tyle mogliśmy dziś liczyć w chińskim Nankinie przy dobrych wiatrach. Faworytem do podium – a nawet walki o złoto – był Jakub Szymański w biegu na 60 metrów przez płotki. Na płaskiej sześćdziesiątce postarać o sukces mogła się z kolei Ewa Swoboda. Nie wyszło jednak w ani pierwszym, ani drugim przypadku. Polacy w Chinach wciąż pozostają więc bez medalu i jutro nasi reprezentanci powalczą o to, by nie wracać do kraju z pustymi rękami.
HMŚ dzień 2. Swoboda i Szymański bez medali
Rozczarowaniem był zwłaszcza występ Jakuba Szymańskiego. Złoty medalista halowych mistrzostw Europy biegał w tym sezonie 7,39 s, co dawało mu trzecie miejsce na światowych listach, a drugie wśród zawodników zgłoszonych do występu w HMŚ – lepszy był tylko wielki Grant Holloway. Polak otwarcie mówił, że wierzy, że może z niepokonanym od ponad 80 startów Amerykaninem nawiązać walkę, a nawet go pokonać. I faktycznie, czas Hollowaya w finale – 7,42 s – sugeruje, że Szymańskiego stać byłoby w tym przypadku na wyrównaną rywalizację.
Polak nie miał jednak okazji się o tym przekonać. W półfinale – w którym prowadził z komfortową przewagą – dotknął ostatniego płotka i po wylądowaniu na bieżni potknął się, wbiegając nawet na sąsiedni tor, przez co wyprzedzili go dwaj rywale. Czas Szymańskiego – 7,63 s – dawał mu jeszcze szanse na awans do finału, ale ostatecznie wyprzedzili go dwaj kolejni biegacze. I jedna z naszych dwóch największych medalowych nadziei (drugą jest sztafeta 4×400 metrów kobiet) skończyła swój udział w mistrzostwach zanim mogła o ten medal powalczyć. Do finału nie wszedł też drugi z Biało-Czerwonych, czyli Krzysztof Kiljan.
Na filmie błąd Polaka na ostatnim płotku.pic.twitter.com/Izt9yyscft https://t.co/7nhGRv5hmn
— Athletics News (@Nedops) March 22, 2025
Kiljan mógł więc potem spokojnie obserwować bieg Ewy Swobody, z którą jest prywatnie związany. Polka dostała się do finału i w stawce bez żadnej Amerykanki czy Jamajki była kandydatką do walki o medal – choć na złoto raczej nie miała większych szans. I faktycznie, niewiele ją od tego krążka dzieliło, możliwe, że miejsce na podium kosztował ją nieco słabszy niż zwykle start. Jej czas – 7,09 s – i tak jest solidnym rezultatem. Na podium musiałaby jednak pobiec o dwie setne sekundy szybciej. Mało, a równocześnie – na tak krótkim dystansie – całkiem sporo.
– Koniec sezonu, idę odpoczywać. Te dwa czwarte miejsca [czwarta była też na HME – przyp. red.] dadzą kopa na sezon letni. Kiedyś trzeba dostać po… pupie. Start nie był idealny, na drugim, trzecim kroku przycisnęło. Kolano trochę boli. Niektórzy by się cieszyli z czwartego miejsca na świecie, mnie to nie zadowala – mówiła po biegu na antenie TVP Sport. Rozczarowana swoim miejscem była też Justyna Święty-Ersetic. Nasza weteranka w finale 400 metrów zajęła 5. miejsce.
I w sumie to naprawdę dobry wynik, szczególnie, że rywalki mocno rozpoczęły, gubiąc Justynę, która walczyła do końca, ale zdołała wyprzedzić tylko jedną z rywalek. – Coś w tym biegu nie zagrało. Przyjechałam powalczyć o upragniony medal, którego brak w mojej kolekcji. Pozostaje trenować dalej, do moich siódmych HMŚ. Liczyłam na więcej. Ale mamy szansę na medal w sztafecie – mówiła. I faktycznie, jutro Polki powinny – biorąc pod uwagę słabą stawkę – liczyć się w walce o srebro (złoto najpewniej zdobędą Amerykanki).
Jutro obejrzymy również kilka innych finałów z reprezentantami Polski. O medal powalczy między innymi złota medalistka HME, Anna Wielgosz, w biegu na 800 metrów, która – patrząc na dyspozycję rywalek – naprawdę może postarać się o podium. Sama zresztą zapewnia, że jest gotowa na życiówkę i przebicie granicy dwóch minut. W konkurencjach technicznych zaprezentują się z kolei Anna Matuszewicz (skok w dal, jej finał już o 3:19 w nocy polskiego czasu) i Konrad Bukowiecki (pchnięcie kulą). Od eliminacji zacznie z kolei rywalizację Pia Skrzyszowska w biegu na 60 metrów przez płotki. Jeśli przejdzie i je, i półfinał, również powalczy jutro o medal.
CZYTAJ TEŻ: CZAROWNICA NA BIEŻNI. JAK ANNA WIELGOSZ UPARŁA SIĘ BIEGANIE I ZDOBYŁA ZŁOTO
Ozdobą dzisiejszego dnia HMŚ była rywalizacja w skoku o tyczce mężczyzn. Armand Duplantis wygrał tę konkurencję skokiem na 6,15 m. Szwed nie atakował rekordu świata, ale i tak został zmuszony do wielkiego wysiłku, bo jak nikt wcześniej postawił mu się Grek Emanuil Karalis, który skokiem na 6,05 m ustanowił nowy rekord kraju.
Fot. Newspix