Polska mierzyła się dzisiaj ze 142. drużyną światowego rankingu, będącą w nim za Wyspami Owczymi. Z zespołem, który w ubiegłym roku w meczu o stawkę ograł tylko Gibraltar. Tymczasem to reprezentacja Litwy pokazywała na boisku odwagę i fantazję. Rany – przecież oni przez sporą część spotkania po prostu lepiej od nas grali w piłkę. Szkoda nam tych ponad 50 tysięcy ludzi, którzy przyszli dziś na Narodowy i obejrzeli co prawda bramkę Roberta Lewandowskiego w końcówce, ale zobaczyli też najgorsze spotkanie reprezentacji Polski od dawna. A konkurencja naprawdę jest spora. To tak, jakby powiedzieć, że któryś z filmów Patryka Vegi jest tym najgorszym.
Pewnie pamiętacie tę sytuację z 43. minuty: polscy obrońcy reagują panicznie, jakby po drugiej stronie była Hiszpania z Laminem Yamalem i spółką. Próba wybicia, strata. Litwini odbierają nam piłkę, po czym… zaczynają klepać. Jedno podanie, drugie, trzecie, czwarte. Mogło być naprawdę groźnie, gdyby ich zawodnik trochę nie zaplątał się o własne nogi i dokładnie dograł piłkę. Ale w sumie nie można było zbyt wiele od niego wymagać, bo to nie był ani Armandas Kucys, ani Gvidas Gineitis. A tylko oni w tej ekipie potrafią pograć na jakimkolwiek sensownym poziomie.
Albo druga sytuacja – Litwin, który tak się rozzuchwalił, że próbował przy linii bocznej zagrać piętką. I jego kolega po drugiej stronie, który na totalnym luzie wykonuje efektowny zwód. Miały przyjechać ogórki i dostać 3:0, może 4:0, tymczasem słabeusz do Warszawy przyjechał, ale to Litwa momentami z większą swobodą operowała piłką.
Przerażające. Jak tak dalej będzie, to o meczu z Polską zaczną marzyć reprezentacje Liechtensteinu czy San Marino, bo dotrze do nich, że przy Biało-Czerwonych będzie się wydawać, że potrafią grać w piłkę.
Skorupski z 10 po triumfie nad Litwą! Dziękujemy, bohaterze!!! [NOTY]
Reprezentacja Litwy robi postępy. Ale to nie miało prawa tak wyglądać
Dwa dni przed meczem rozmawiałem z litewskim dziennikarzem Pauliusem Jakelisem, uważnie śledzącym swoją reprezentację. Mówił, że jego rodacy są niedoceniani, a pod wodzą Edgarasa Jankauskasa próbują bardzo ciekawie grać w piłkę, długo się przy niej utrzymując. Dodawał też, że nie spodziewa się statystyki posiadania piłki na poziomie 80-20 procent, ale mniej więcej 60-40.
W pierwszej połowie Litwini atakowali nas pressingiem i często odzyskiwali piłkę. Agresywnym atakiem wywoływali strach naszych zawodników i szok na trybunach. Wyglądało to trochę tak, jakby dość szybko zrozumieli, że Polska jest dużo słabsza niż mogło się wydawać. I jakby wyszli z założenia: “Kurde, boją się nas? Są tak słabi? No to grajmy odważnie”. Nawet Paulius Golubickas, który nie może przebić się do składu Radomiaka Radom (tak, Radomiaka) kilka razy grał ze sporą swobodą. Po około 20 minutach statystyka posiadania piłki wyglądała równiutko, 50 na 50.
Mogliśmy się spodziewać, że będzie tak sobie, ale żeby aż tak? Symbolem Polaków w pierwszej połowie było podanie na aut. A na początku drugiej – pogubienie się Kamila Piątkowskiego. W 70. minucie Litwin poczuł się tak pewny siebie, że strzelał z rzutu wolnego, z pozycji, z której zdecydowana większość dużo lepszych od niego graczy by dośrodkowała. Po chwili to goście rozegrali najładniejszą akcję meczu – tę z przepuszczeniem piłki i strzałem, po którym musiał interweniować Łukasz Skorupski.
Jezu, jak to brzmi: Litwini, przyjechali na Stadion Narodowy, byli zachwyceni otoczką, robili sobie fotki, a przy okazji zabawili się z polską obroną w najpiękniejszej akcji meczu.
Na plus? Sebastian Szymański
W drugiej linii mieliśmy dziś tylko jednego zawodnika, który czasami robił różnicę. Sebastiana Szymańskiego. Można było mieć wrażenie, że jeżeli ktoś coś wykreuje czy zaskoczy przeciwnika, to właśnie zawodnik Fenerbahce. Ale Szymański skrajnie nie miał wsparcia. Momentami, jakby rozglądał się czy dojrzy obok Piotra Zielińskiego albo po lewej stronie Nikolę Zalewskiego. Ale miał tylko Jakuba Modera i Jakuba Piotrowskiego, którzy bardzo ustępowali mu w kreatywności. A to i tak eufemizm.
Szkoda nam też trochę Matty’ego Casha. Facet przyjechał na kadrę po roku, ze swoją Aston Villą robi ćwierćfinał Ligi Mistrzów, w którym nie będą bez szans, bo mierzą się z PSG, a nie Barceloną czy Realem Madryt. Tutaj Cash dostaje piłkę od Modera i nie pokazuje mu się nikt. ZUPEŁNIE NIKT. Anglik musi wymusić faul. Później rusza prawą stroną, dostaje dobre podanie, ale w polu karnym nie ma komu zagrać. W 66. minucie Cash oddał strzał, po którym musiał interweniować litewski bramkarz. To nie był jakiś jego imponujący występ, ale Cash chociaż próbował, był aktywny, tylko mieliśmy wrażenie, że w Premier League jest przyzwyczajony do zupełnie innych jakościowo realiów.
My naprawdę dzisiaj, mimo zwycięstwa, przez większość meczu byliśmy na poziomie Litwy, albo i poniżej go. Męczyliśmy się z ogórkami, którzy od kilku lat próbują przestać nimi być. Jeżeli wygląda to w ten sposób, to strach się bać, jak będzie z taką Finlandią.
Tylko dodam, że Finowie w rankingu FIFA są na 69. pozycji, a dziś w tej naszej śmiesznej grupie, do której nie dołączyła jeszcze Hiszpania albo Holandia, pokonali na wyjeździe Maltę.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Na tle takiej Polski i San Marino stałoby się niezłą drużyną [KOMENTARZ]
- Urbański utknął we Włoszech. „Według Nesty jest zbyt delikatny”. Pomoże mu kadra?
- Kulesza w UEFA dzięki rosyjskiemu? Odsłaniamy kulisy!
- Na tle takiej Polski i San Marino stałoby się niezłą drużyną [KOMENTARZ]
- Skorupski z 10 po triumfie nad Litwą! Dziękujemy, bohaterze!!! [NOTY]
JAKUB RADOMSKI
Fot. Newspix.pl