W świecie kobiecej piłki wydarzyła się duża rzecz. Od lat obserwujemy starcia dwóch obozów, fanów i antyfanów, w dyskusjach o tym, czy to jest interesujące dla kogoś więcej niż garstki ludzi. Patrząc na wczorajsze liczby z okazji meczu Manchesteru City i Chelsea w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, nie ma wątpliwości. Duże mecze ściągają odpowiednio dużą widownię.
W pewnym momencie darmową transmisję angielskich zespołów na DAZN (na Youtube) oglądało ponad 100 tysięcy osób. Trudno przejść obok tego obojętnie, bo przeczy złośliwym opiniom, że “nikt tego nie ogląda”. Owszem, mniej znaczące zespoły, w mniej istotnych fazach rozgrywek, nie mogą liczyć na tak dużą liczbę obserwujących. Czy to na trybunach, czy w Internecie. Ale gdy przychodzi co do czego, gdy mierzą się topowe zespoły, rosnąca siła piłki kobiecej wybrzmiewa.
Dzieje się to zwłaszcza w rozgrywkach kobiecej Ligi Mistrzów, w której – co ważne – świetnie radzi sobie Ewa Pajor. Polka wraz z Barceloną jest jedną nogą w półfinale LM, po wysokim zwycięstwie z Wolfsburgiem (4:1). Co prawda Pajor nie wpisała się na listę strzelców, ale było to dla niej starcie szczególne. W końcu w niemieckiej ekipie grała wcześniej przez 9 lat.
W następnym tygodniu będziemy świadkami rundy rewanżowej. W ćwierćfinałach grają jeszcze Arsenal z Realem i Lyon z Bayernem.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kolejna zmiana. PZPN przenosi Superpuchar Polski na Stadion Narodowy! [NEWS]
- Szczecińska szkoła pisania oświadczeń. Nilo Effori chwycił za pióro
- Kogo najbardziej krzywdzą sędziowie?
- Polski trener przebija się na zachodzie. Z Łotwy do Belgii – historia Przemysława Łagożnego
Fot. Newspix