Nie ma w III lidze tak bogatego klubu jak Sandecja Nowy Sącz, która otrzymuje od miasta dziesięć milionów złotych rocznie. Mimo okazałego wsparcia z ratusza, klub ten wpadł w tak duże problemy z wypłacalnością, że piłkarze… rozważali strajk i bojkot ligowego meczu. Miejscy radni reprezentują Sandecję na wyborach w podokręgu. Spisują umowy na kolesiowskie układy. Najbardziej zdemoralizowany miejski klub w Polsce nie daje o sobie zapomnieć.
Sandecja Nowy Sącz – najbardziej patologiczny miejski klub
Uniwersum Sandecji Nowy Sącz nie tylko nie zwalnia tempa, ale wręcz rozpędza się w najlepsze. Tylko w ostatnich miesiącach…
- trener tego klubu złamał rękę swojemu piłkarzowi siłując się z nim podczas zakrapianego bankietu
- kibole wparowali do budynków klubowych, pobili wiceprezesa i wbili mu w dłoń widelec
- podczas sparingu ze Stalą Rzeszów na bramkarza Sandecji spadła kamera (obrażenia były na tyle znaczące, że opuścił boisko)
Silnoręki trener kontra Słaby piłkarz. To musiało się źle skończyć…
Biało-czarni to jeden z najbardziej patologicznych miejskich klubów na mapie Polski, o czym niejednokrotnie wam pisaliśmy. Nic dziwnego, że kibice sądeckiej piłki wiązali duże nadzieje ze sprzedażą klubu Zbigniewowi Szubrytowi – lokalnemu biznesmenowi, potentatowi wędliniarstwa, wieloletniemu sponsorowi – który miał odkupić go od miasta za symboliczne trzy tysiące złotych. Wszystko było dogadane, zapraszano już na konferencję prasową w tym temacie, przedsiębiorca zapewnił sobie nawet, że po przejęciu większościowego pakietu akcji miasto będzie dorzucać mu po cztery miliony złotych rocznie (a w przypadku awansu – nawet pięć lub sześć).
Mimo tych bajońskich (dla siebie) warunków, zrezygnował dosłownie na ostatniej prostej. Nie pojawił się na zaplanowanej konferencji prasowej przez problemy stomatologiczne (oficjalnie). Ogłoszono więc drugi termin i na nim też się nie pojawił… już bez podania konkretnego powodu. A później zrezygnował. Jak słyszymy – od inwestycji w Sandecję odwiodła go rodzina, która uznała, że zaangażowanie się w klub z Nowego Sącza jest równie mądre, co kąpiel w bagnie.
Tak Sandecja została skazana na miejską patologię.
Sandecja – problemy finansowe
Sączersi mają wiele problemów, ale z pewnością nie są nim pieniądze. Na poziomie trzeciej ligi nie ma w Polsce tak bogatego klubu. Miasto przelewa mu rocznie dziesięć milionów złotych, a przecież to niejedyne przychody (choć mając tak kolosalną transzę klubowi nieszczególnie chce się szukać innych źródeł zarobku). Już na poziomie drugiej ligi Sandecja biła swoich konkurentów na głowę pod kątem budżetu, a mimo to spadła z niej po zaledwie jednym sezonie.
W trzeciej lidze dysproporcja jest jeszcze bardziej przytłaczająca, choć tu akurat wynik sportowy się zgadza – Sandecja jest na czele IV grupy i idzie po awans. Status najbogatszego klubu w stawce nie przeszkodził jej jednak w dorobieniu się… ogromnych kłopotów finansowych.
Tak, tak!
Sandecja dostaje w III lidze dziesięć milionów i bywa niewypłacalna!
Jeszcze pod koniec lutego piłkarze nie mieli rozliczonych wynagrodzeń za grudzień, o czym pisze Rozrywkowy Nowy Sącz. W szatni buzowało. Zawodnicy rozważali strajk, a nawet odmowę wyjścia na pierwszy mecz w rundzie wiosennej, który odbył się 1 marca. Trudno się dziwić, że piłkarze wpadali w szał, skoro widzieli, jakie sumy regularnie trafiają do Sandecji z miasta. Można było zadać sobie proste pytanie – skoro dziesięć baniek nie wystarcza, to gdzie rozchodzą się te pieniądze?
Drużyna wyszła finalnie na pierwsze wiosenne starcie w lidze, bo klub – mając nóż na gardle – nagle wyczarował skądś środki.
To jednak naprawdę duża sztuka, by przy takich nakładach w trzecioligowca dorobić się prawie trzymiesięcznych zaległości. W tekstach publikowanych przez Rozrywkowy Nowy Sącz można przeczytać o pomysłach Tomasza Bałdysa, prezesa klubu, na podreperowanie budżetu. Działacz szukał oszczędności poprzez…
- ograniczenie liczby sparingów grup młodzieżowych zimą
- drastyczne cięcia zarobków u trenerów akademii
- przekazanie tymże trenerom, że muszą zmniejszyć koszty swojej pracy o połowę
Sandecja nie sfinansowała zimą nawet testów sprawnościowych dla zawodników z akademii, uznając to za niepotrzebny koszt. W efekcie trenerzy i fizjoterapeuci musieli zrobić… zrzutkę, żeby te się odbyły.
Tak jak trudno ganić za szukanie oszczędności, tak trudno też o wniosek, że zabrano się za nie od dobrej strony.
Sandecja – polityka wokół klubu
Lokalni politycy już nawet nie kryją się z tym, że zrobili sobie wokół Sandecji prywatny folwark. Na najbliższych wyborach (19 marca) w nowosądeckim podokręgu MZPN-u reprezentować będzie ją dwóch radnych: Krzysztof Ziaja i Jakub Prokopowicz. Nie prezes klubu, nie żaden dyrektor, a miejscy politycy będą decydować o wyborach piłkarskich działaczy.
Absurd? No absurd.
Żebyście lepiej zrozumieli tę sytuację, przypomnimy wam losy Krzysztofa Ziai, którego postać opisywaliśmy już w reportażu „Sandecja. Spalarnia pieniędzy z Nowego Sącza”. Miejski radny jest tak wpływową osobą w polskiej piłce nożnej, że aż pojawił się w 2021 roku jako delegat Sandecji na wyborach PZPN, kiedy szefem związku zostawał Cezary Kulesza. Nie jest żadną tajemnicą, że obaj panowie darzą się sympatią. Znają się prywatnie, odwiedzają, w mediach społecznościowych można znaleźć ich wspólne okolicznościowe zdjęcia. Dobry znajomy Kuleszy nie mógł przegapić tak ważnego wydarzenia.
Jakim cudem Sandecja wysłała wówczas jako delegata radnego, a nie na przykład prezesa klubu, którym był Arkadiusz Aleksander? Ziaja tłumaczył nam w reportażu: – Zarząd spółki reprezentowany przez prezesa Arkadiusza Aleksandra zgłosił moją osobę, a ja wyraziłem zainteresowanie. (…) Z największą ochotą przyjmuję wszelkie wyzwania, propozycje i prośby, którym jestem w stanie sprostać. Sandecję od najmłodszych lat mam głęboko w sercu, a nadto lubię działać pro publico bono, zatem propozycję tę przyjąłem z radością.
Niedługo przed wyborami Arkadiusz Aleksander zrezygnował z funkcji prezesa klubu.
Pytaliśmy go wtedy:
– Dlaczego zarekomendował pan radnego Krzysztofa Ziaję jako osobę, która miała reprezentować Sandecję Nowy Sącz na wyborach w PZPN?
Arkadiusz Aleksander: – Pomidor.
– Czy to pana pomysł?
Arkadiusz Aleksander: – Pomidor.
– Był pan poddany jakimś naciskom?
Arkadiusz Aleksander: – Pomidor.
– Czy można wiązać z tą sytuacją pana rezygnację z Sandecji Nowy Sącz, która dokonała się w podobnym czasie, latem 2021 roku?
Arkadiusz Aleksander: – Na pewno tak.
Władze miasta wymusiły na Aleksandrze, żeby wysłał na zjazd wyborczy radnego, a nie siebie. W efekcie ten zrezygnował. Sam Ziaja wrócił z Warszawy podwójnie zwycięski. Raz, że wybory wygrał jego faworyt, na którego dumnie głosował, dwa – dostał się do Komisji ds. Bezpieczeństwa na Obiektach Piłkarskich PZPN i stał się delegatem meczowym z ramienia federacji.
Zwykły miejski radny!
Teraz Ziaja wraz z Prokopowiczem wezmą udział w wyborach do podokręgu i jeśli dobrze pójdzie, załapią się też do zarządu MZPN Nowy Sącz. Będą działać ku chwale nowosądeckiej piłki, nie mając z nią de facto formalnego związku. Jeden będzie formalnie reprezentował klub Sandecja, a drugi – akademię Sandecji.
Dlaczego tym razem także na wybory nie wybierze się prezes klubu?
Możemy się tylko domyślać.
Z Ziają wiąże się jeszcze jedna smakowita historia, którą opublikował Rozrywkowy Nowy Sącz. Kilka lat temu radny wystartował w wyborach do nowosądeckiego podokręgu MPZN. Żeby zwiększyć swoje szanse, wszedł w układ z jednym z kontrkandydatów. Porozumienie polegało na tym, że…
- rywal Ziai rezygnuje ze startu w wyborach i zobowiązuje się udzielać radnemu poparcia,
- Ziaja zapewnia po wygraniu wyborów swojemu konkurentowi wygodną posadkę i deklaruje, że nie zwolni go aż do końca swojej kadencji.
Klasyczne rozdawnictwo stołków, czyli sytuacja jakich, niestety, w polskiej piłce wiele. Ziaja jednak chciał być tak pewny tej współpracy, że… zapisał jej warunki na papierze. Tak, dobrze czytacie: spisał umowę na kolesiostwo, jakkolwiek to w ogóle brzmi!
Spójrzcie na ten ciekawy dokument, bo – zaręczamy! – tak niecodziennego porozumienia jeszcze nie widzieliście.
Zaczyna się niewinnie od hasła „umowa o współpracy”.
A potem…
Punkt pierwszy: kandydat deklaruje, że zrezygnuje ze startu w wyborach z powodów zdrowotnych i przekaże Ziaji poparcie przy użyciu konkretnych słów.
1. „(Imię i nazwisko) zobowiązuje się, że (…) nie wyrazi zgody na kandydowanie w wyborach prezesa Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Nowym Sączu i zgłosi kandydaturę Krzysztofa Ziaji na prezesa związku i udzieli mu jednoznacznego poparcia. Zobowiązuje się także, że w swoim wystąpieniu poprosi wszystkich delegatów o poparcie tej kandydatury, składając oświadczenie zawierające następujące stwierdzenia:
„Mój stan zdrowia nie pozwala już na kontynuowanie tej misji. Uważam, że prezesem związku powinien zostać ktoś młodszy, wykształcony, posiadający doświadczenie w zarządzaniu. Uważam, że najlepszym kandydatem na prezesa OZPN Nowy Sącz będzie Krzysztof Ziaja, którego kandydaturę zdecydowanie popieram. Proszę Was o jej poparcie i składam wniosek o zamknięcie listy kandydatów na prezesa OZPN”
Punkt drugi i trzeci: deklaracja, że rezygnujący kandydat będzie szedł z Ziają ramię w ramię.
2. „(Imię i nazwisko) zobowiązuje się nie podejmować żadnych działań, które mogłyby w jakikolwiek sposób zaszkodzić kandydaturze Krzysztofa Ziaji na prezesa związku i zobowiązuje się wspierać go w każdy możliwy sposób”
3. W okresie poprzedzającym wybór prezesa związku, zobowiązuje się ściśle współpracować z Krzysztofem Ziają dla osiągnięcia celu, jakim jest dokonanie wyboru Krzysztofa Ziaji na prezesa związku.
Punkt czwarty: Ziaja obiecuje na piśmie stołek dyrektora biura związku i obiecuje, że jego sojusznik nie zostanie zwolniony do końca kadencji (!).
4. Krzysztof Ziaja oświadcza, że jeśli w demokratycznych wyborach zostanie wybrany prezesem OZPN, złoży zarządowi OZPN i będzie popierał w każdy możliwy sposób, wniosek o kontynuowanie zatrudnia na kolejne cztery lata (imię i nazwisko) w charakterze dyrektora biura związku sankcjonując umowę o pracę w taki sposób, aby nie przewidywała ona możliwości jej wypowiedzenia do 31 maja 2020 roku”
Punkt piąty: Ziaja deklaruje miłe podziękowanie za udzielenie poparcia.
5. Krzysztof Ziaja zobowiązuje się, po zgłoszeniu jego kandydatury na prezesa związku, do wystąpienia przed delegatami z oświadczeniem zawierającym między innymi takie stwierdzenia:
Czuję się zaszczycony i wyróżniony tym, że Pan (imię i nazwisko) widzi mnie na stanowisku prezesa OZPN. Takim osobom się nie odmawia. Jeśli Państwo obdarzycie mnie zaufaniem i wybierzecie na prezesa związku, nie widzę możliwości sprawowania tej funkcji bez (imię i nazwisko) w roli urzędującego wiceprezesa.
Jest to wszystko… niesamowite. Kolesiowski układ, który został precyzyjnie spisany na piśmie. Żeby absurdów nie było za mało, za złamanie któregokolwiek z zapisów ustalono w umowie grzywnę w wysokości 50 tysięcy złotych. Ciekawe tylko, co w sytuacji, gdyby któraś ze stron wyłamała się z ustaleń – sąd miałby rozstrzygać, z czyjej winy nie doszło do kolesiostwa?
Poza tym – osoba zatrudniona w nowosądeckim podokręgu w taki sposób na pewno pilnie wykonywałaby swoje obowiązki, czując nad sobą presję ze strony szefa. Na szczęście Ziaja tamtych wyborów nie wygrał, ale jak widać wciąż kręci się przy lokalnej piłce i teraz znów może próbować załapać się do zarządu okręgowego ZPN-u. Dzięki powiązaniom z Cezarym Kuleszą czuje się dziś dużo mocniejszy na lokalnym podwórku. Sam Prokopowicz też nosił się z zamiarem startu cztery lata temu, Ziaja miał mu pomagać, lecz wycofali się na ostatniej prostej z powodu niskich szans na wygranie. Determinacji im jednak, jak widać, nie brakuje.
Zdajemy sobie sprawę, że – ze względu na swój lokalny charakter – nie są to historie, które wstrząsną polską piłką, ale mimo to uznaliśmy, że warto je pchnąć dalej. Bo takich patologii jest w polskiej piłce aż na pęczki.
Sandecja to tylko i aż niezwykle jaskrawy przykład.
WIĘCEJ O SANDECJI NOWY SĄCZ:
- Sandecja. Spalarnia pieniędzy z Nowego Sącza [REPORTAŻ]
- Cyrk w Sandecji. Nagła rezygnacja, miasto skazane na palenie forsą
- Skandal w Nowym Sączu. Kibole pobili prezesa klubu, wbili mu widelec w rękę
źródło: Rozrywkowy Nowy Sącz