Alex Haditaghi to postać… nietuzinkowa. Niekonwencjonalna. Ekscentryczna. Bezsprzecznie mówimy o człowieku bardzo majętnym, zdeterminowanym, upartym, zdecydowanym, któremu z jakiegoś powodu naprawdę na Pogoni zależy. Gdyby było inaczej, nie walczyłby o nią w sposób rozpaczliwy, o czym historia polskiej piłki nie zapomni przez długie lata. Ta, hmm, niestandardowa aura irańsko-kanadyjskiego właściciela Portowców sprawia, że kompletnie nie wiemy, co teraz wydarzy się z klubem ze Szczecina. Jedno wiemy na stówę – czy będzie z nim dobrze, czy źle, obserwowanie tego będzie cholernie ciekawe.
Ledwie nowy właściciel pojawił się w Szczecinie, a już może wstawić do swojej gabloty trofeum za najlepsze oświadczenie, jakie zostało wysmarowane w tym roku, a może nawet – a co, to serio jest możliwe – w historii polskiej piłki. Komunikat napisany przez kogoś, komu Irańczyk z Kanady z pewnością nie dyktował treści, wygląda jak przesadzony scenariusz do kina akcji. Jest on napakowany takimi zdaniami jak poniższe…
– Droga do przejęcia Pogoni Szczecin była niczym innym, jak grą w pokera z wysoką stawką, połączoną z mistrzowską partią szachów — taką, która wymagała cierpliwości, strategii i idealnego momentu, aby wykonać decydujący ruch.
– W śmiałym manewrze w ostatniej chwili Haditaghi wykorzystał swoją szansę, wykonał ruch i odwrócił grę do góry nogami — zabezpieczając Pogoń Szczecin w transakcji, która będzie pamiętana przez wiele lat.
– Urodzony w Iranie Alex Haditaghi przeszedł drogę pełną niezwykłej odporności, ciężkiej pracy i determinacji.
– Jako syn samotnej matki, wychowującej trójkę dzieci, Haditaghi wcześnie nauczył się wartości wytężonej pracy, poświęcenia i odporności — sprzedawał jedzenie i wodę poza stadionami sportowymi, aby pomóc utrzymać rodzinę od 8. roku życia.
Pierwsze trofeum Pogoni za Haditaghiego: mistrzostwo Polski oświadczeń!
Alex Haditaghi zostaje nowym właścicielem Pogoni Szczecin w ramach transakcji w ostatniej chwili, ratującej klub.
W ruchu, który bardziej przypomina hitowy film niż transakcję zakupu klubu piłkarskiego, Alex Haditaghi oficjalnie przejął Pogoń Szczecin, ratując klub przed… pic.twitter.com/HRr0lm9oTN
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) March 14, 2025
Alex Haditaghi – kim jest nowy właściciel Pogoni Szczecin?
Wiedzieliśmy, że z Haditaghim w Pogoni mogą dziać się cudowne cyrki, ale tak mocne wejście z buta w komediową scenę polskiego piłkarstwa zaskoczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Mimo bardzo krótkiego stażu, biznesmen z Kanady to już jeden najbarwniejszych właścicieli jacy przewinęli się przez nasz krajowy futbol.
Zaczęło się od wielkich wizji. Pierwotnie Haditaghi miał być gotowy do wpompowania w Portowców kilkunastu milionów złotych, jeszcze zanim stałby się właścicielem większościowego pakietu akcji. Jego pieniądze miały, tak nam przestawiano, nie tylko podratować sytuację finansową klubu, lecz także pomóc w zadbaniu o działkę sportową, czyli w przekonaniu zawodników do pozostania i przeprowadzeniu kilku transferów, które pozwolą pomarzyć jeszcze o walce o puchary. Haditaghi miałby w tym układzie przyglądać się klubowi, brać udział w jego codziennym życiu, a dopiero po jakimś czasie zwiększać w nim swoje wpływy.
Ta koncepcja szybko upadła, a Pogoń okazała się mieć znacznie większe problemy finansowe, które trzeba rozwiązać na już. Pierwsze znaki zapytania nad inwestorem zaczęły pojawiać się w momencie, gdy ten otworzył usta. W rozmowach z Goal.pl czy PogońSportNet używał fraz, którymi szybko dokleił do siebie łatkę z hasłem „farmazon”.
Wystarczy rzucić okiem na kilka z nich:
– Spacerując po mieście, byłem zachwycony jego historią, charakterem, połączeniem Szczecina z klubem. To nie jest tylko klub, to bijące serce miasta. Nie da się nie zakochać w marzeniu dotyczącym tego, co można by tu zrobić.
– Mówią, że nie wybierasz swojego przeznaczenia; twoje przeznaczenie wybiera ciebie. Dokładnie tak czuję się w Pogoni Szczecin.
– Piłkarski stadion to nie tylko miejsce rozgrywania spotkań, to świątynia dla duszy. Wielu wierzy, że tylko kościoły, meczety czy synagogi są domami bożymi. Ale według mnie atmosfera stadionu też ma coś z tego, kreuje własną “świętość”. Kiedy słychać pierwszy gwizdek, kiedy nasz ukochany zespół jest już na boisku, stadion staje się głęboko oddychającą katedra jedności i pasji.
– Właściciel klubu to tak naprawdę nie właściciel. Taka osoba staje się bardziej strażnikiem tego co zastała, co zostało zbudowane. Klub należy do kibiców, piłkarzy, miasta. Właściciel ma to chronić, pilnować świętości tego miejsca, sprawić aby marzenia istniały teraz i w przyszłości. Stadion to nie jest tylko budowla ze stali i betonu. To najlepsze odbicie nas samych.
Pogonią miał zainteresować się dlatego, że ze Szczecina pochodzi jego pierwsza dziewczyna, która wciąż jest w jego sercu. W mieście zakochał się niemalże od pierwszego wejrzenia, tak przynajmniej twierdził. Kreślił wielkie wizje o potężnym klubie z czołową akademią w Europie, który regularnie gra w pucharach i zdobywa upragnione trofeum. Mimo że rozmowy o przejęciu klubu (jakiegokolwiek) lubią ciszę, wykazywał się podejrzaną wręcz nadaktywnością.
Fiasko rozmów z Jarosławem Mroczkiem
Dała ona o sobie znać zwłaszcza wtedy, gdy Jarosław Mroczek zerwał z nim rozmowy. O ile wcześniej Haditaghiego można było postrzegać jako trochę szurniętego gościa, o tyle nagle zaczął on przekraczać granicę i wypuszczać do mediów i kibiców różne poufne szczegóły niedoszłej transakcji i kondycji finansowej Pogoni. Urodzony w Iranie przedsiębiorca był tak bezczelny, że potrafił wysyłać oficjalne dokumenty przypadkowym kibicom na X, żeby ci w jego imieniu bronili Pogoń przed Mroczkiem. Równolegle sprzedawał kibicom kolejne kwieciste frazesy o tym, że jego serce jest rozdarte (dokładnie tak pisał), bo nie pozwala mu się na podjęcie się odbudowy ukochanego klubu (to też jego słowa).
Pod koniec grudnia deklarował już, że z miejsca zainwestuje trzydzieści milionów złotych i spłaci wszystkie zobowiązania do 2027 roku, a łącznie przekaże do klubu około osiemdziesięciu pięciu milionów złotych. Przekonywał też, że ściągnie zimą “5–7 wysoce doświadczonych profesjonalistów z takich krajów jak Turcja, Anglia, Grecja, Hiszpania, Serbia, Polska i Kanada — osób z głęboką wiedzą specjalistyczną w zakresie zarządzania piłką nożną, skautingu i operacji biznesowych”.
Z jednej strony – bajkowe perspektywy, z drugiej – Haditaghi wymagał, żeby wierzyciele zgodzili się na odroczenie należnych im płatności o dwa lata, nie dając im jednocześnie żadnych dodatkowych gwarancji na spłatę pożyczek. To właśnie to położyło pierwotnie całą transakcję. Irańczyk z jakiegoś powodu nie chciał płacić na już, a wierzyciele – konkretnie: Fabryka Papieru Kaczory – nie zamierzali ufać mu na słowo. Ponadto sam Haditaghi miał trzymać w tajemnicy to, kto tak właściwie formalnie przejmie Pogoń (czyli kto będzie tzw. beneficjentem rzeczywistym), a to przecież kwestia, która powinna być totalnie transparentna.
W efekcie ostre oświadczenie wystosowała Pogoń, która kilkukrotnie jasno dała do zrozumienia, że zrywa wszelkie rozmowy z Haditaghim. Ten wtedy ruszył w podróż… do Zabrza. Tak przynajmniej bajerował na swoim Instagramie, chcąc wzbudzić w szczecińskim środowisku zazdrość na zasadzie: mieliśmy hojnego filantropa pod nosem, więc wybrał Górnik, który też nie jest w najciekawszej kondycji finansowej. Był to oczywisty kit – Haditaghiego złapano bowiem na tym, że wrzucił do sieci nieaktualne zdjęcie wieży ciśnień w stanie sprzed rewitalizacji.
Palcem po Google Grafika. Szalona podróż Haditaghiego
Czy to poważne?
Pytamy retorycznie.
Podobne zagrywki nie świadczą o zbyt dużej dojrzałości emocjonalnej nowego właściciela Pogoni. Podczas tego typu gierek przypominał on licealistę ze złamanym sercem, a nie człowieka potrafiącego unieść ciężar odpowiedzialności za duży klub i ogromną społeczność wokół niego. To bez dwóch zdań coś, czego kibice Pogoni powinni się w tym momencie obawiać.
Alex Haditaghi – czy może uratować Pogoń?
Ale jest też druga strona medalu, której nie można Haditaghiemu zabierać. Pomimo niestandardowych działań, stoi za nim konkret. Gdy pojawiła się potrzeba zastrzyku gotówki dla Pogoni, nie namyślał się ani chwili i przelał ponad dziesięć milionów złotych, przejmując w ten sposób klub od poprzedniego właściciela z Brazylii.
A sytuacja Portowców była już prawie krytyczna. Na 14 marca Nilo Effori ustalił z piłkarzami termin spłaty ich należności. Jako że nie przyprowadził inwestora, którego miał ponoć dogadanego pierwotnie, istniało realne ryzyko, że zawodnicy zaczną za chwilę rozwiązywać swoje kontrakty, co jeszcze bardziej pogrążyłoby finanse klubu, a przy okazji osłabiłoby działkę sportową.
No, ale Haditaghi stanął tym razem na wysokości zadania. Nie opowiadał bajek o świetlanej przyszłości, a po prostu wpłacił tyle, ile było potrzeba. Inna sprawa, że na bajki pozwolił sobie chwilę później – w legendarnym już oświadczeniu.
Kanadyjsko-irański biznesmen to nie jest żaden krzak. Prowadzi biznesy w Grecji, Hiszpanii i Turcji. Jego majątek wycenia się na około 450 milionów dolarów, obecnie buduje w okolicy Kavali luksusowe osiedle z 228 nowoczesnymi willami warte 520 milionów euro. Przyprowadzi ze sobą Tana Keslera, byłego dyrektora wykonawczego Hull City, który będąc jedną z najważniejszych osób w angielskim klubie pożegnał się z nim w październiku zeszłego roku w tajemniczych okolicznościach. Deklaruje, że spłaci Mroczka, Zaborowskiego, innych wierzycieli, wkrótce zainwestuje w klub kolejne dwadzieścia milionów złotych, do lata zniweluje całe zadłużenie, ściągnie piłkarzy, będzie mierzył w najwyższe cele…
Czy w Pogoni będzie dobrze? Tego nie wiemy. Czy będzie źle? O taką predykcję też się nie pokusimy.
Będzie ciekawie. Tylko to jest pewne.
Może nawet tak ciekawie, jak w Polonii Warszawa Józefa Wojciechowskiego.
WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:
- Jarosław Mroczek – jedyny winny całego syfu w Pogoni Szczecin
- Pierwsze trofeum Pogoni za Haditaghiego: mistrzostwo Polski oświadczeń!
- Walka o Pogoń Szczecin. Effori oskarża o przestępstwa? “To przekoloryzowane”
Fot. Instagram