Polscy skoczkowie nie zachwycili – łagodnie rzecz ujmując – w pierwszym konkursie cyklu RAW Air. W Oslo żaden z nich nie znalazł się nawet w czołowej “15”. I to wobec przetrzebionej dyskwalifikacją Norwegów stawki.
Owszem, kilku reprezentantów gospodarzy wystąpiło w konkursie. Mówimy jednak o skoczkach z drugiego szeregu, bo wcześniej zawieszono wszystkich tych, którzy wzięli udział w mistrzostwach świata. Stąd dziś wystąpiło ich tylko trzech, a ledwie jeden – Fredrik Villumstad – wszedł do drugiej serii i zajął 27. miejsce.
CZYTAJ TEŻ: WIELKA AFERA W ŚWIECIE SKOKÓW… I CO DALEJ?
Co oznacza, że i tak pokonał kilku Polaków.
Przede wszystkim Macieja Kota, który zajął 44. miejsce. I tyle wystarczy do opisu jego występu, serio, nie ma co się nad tym więcej rozwodzić. Więcej napisać możemy o występie Jakuba Wolnego, który po pierwszej serii był najlepszym z Polaków – zajmował 15. pozycję, a ostatecznie… nawet nie zdobył punktów. W drugiej próbie skoczył bowiem katastrofalnie – ledwie 114 metrów, przez co spadł na 31. miejsce. Swoją drogą w drugiej serii skakało tylu skoczków, bo ex aequo weszli do niej jako ostatni – wpuszczeni przez Piusa Paschke – Timi Zajc i… Aleksander Zniszczoł.
Po tym drugim mogliśmy sobie nieco obiecywać, bo w prologu do RAW Air był szósty. Ale przyszedł konkurs i Olek, jak to Olek, sprawę zawalił. Skoczył 118 metrów, wszedł ledwie ledwie, a w drugiej serii lądował w dokładnie tym samym punkcie i ostatecznie skończył 28. Lepiej poradzili sobie nasi weterani, ale o niczym wielkim nie możemy tu mówić – Dawid Kubacki był 22., Kamil Stoch o dwa miejsca wyżej. Najlepszy – do czego już się w tym sezonie przyzwyczailiśmy – był Paweł Wąsek. Ale że to zaledwie 17. miejsce, to szaleć nie będziemy. Choć trzeba Pawłowi oddać, że w drugiej serii skoczył nieźle – po pierwszej był w końcu na 29. pozycji.
Konkurs wygrał Ryoyu Kobayashi, który został nowym liderem RAW Air. Podium uzupełnili walczący o Kryształową Kulę Jan Hoerl i Karl Geiger.
Fot. Newspix
CZYTAJ WIĘCEJ O SKOKACH: