Reklama

Złote i brązowe płotki! Dwa medale dla Polski na HME

Sebastian Warzecha

07 marca 2025, 22:22 • 5 min czytania 5 komentarzy

Liczyliśmy, że wpaść mogą trzy medale. Jeden był nieco życzeniowy, dwóch byliśmy całkiem pewni, ale liczyliśmy też, że któryś z nich będzie złoty – bo dwa lata temu, w Stambule, tego właśnie nam zabrakło. I co? I złoto! Jakub Szymański wybiegał je w wielkim stylu, a brązowy medal dorzuciła do tego jego koleżanka po fachu – Pia Skrzyszowska.

Złote i brązowe płotki! Dwa medale dla Polski na HME
Reklama

Polska płotkami stoi

Na hali nie rzuca się młotem. I to bywało dla nas problemem, bo czasem trochę nam tych rzutów brakowało. Choćby w Stambule, dwa lata temu, gdy owszem, zdobyliśmy siedem medali, ale po raz pierwszy w XXI wieku, nie było wśród nich żadnego złota. Dlatego przed tegorocznym halowymi mistrzostwami Europy, spodziewając się, że krążków ogółem wpadnie mniej niż w Turcji, mieliśmy nadzieję, że znajdzie się wśród nich choć jeden złotego koloru.

Długo na taki nie musieliśmy czekać.

Jakub Szymański zrobił bowiem swoje. Przyjechał do holenderskiego Apeldoorn jako lider europejskich list. Był w znakomitej formie, a już dwa lata temu zdobył medal – wtedy srebrny. W rozmowach zapewniał, że jego dyspozycja przed mistrzostawmi nie spadła, że jest pewny swego i zna swoje możliwości. Przez eliminacje i półfinał przeszedł spokojnie. Nie biegał może bezbłędnie, zahaczał płotki, ale i tak rywali bez większego trudu zostawiał z tyłu. Pozostało potwierdzić tylko tę dyspozycję w ścisłym finale.

I Kuba to zrobił. Znów nie było idealnie – tak, jak w półfinale, tak i w biegu o złoto zahaczył o ostatni płotek. Do tego miał średni start, rywale początkowo byli minimalnie przed nim. Ale z każdym krokiem i z każdym skokiem najpierw ich doganiał, a potem wysunął się przed nich. Ostatecznie wygrał z czasem 7.43 s, o dwie setne sekundy wyprzedził drugiego Francuza Belociana. Zrobił swoje w wielkim stylu i dał nam trzecie złoto w tej konkurencji w historii startów Polaków na HME. Ale od poprzedniego minął kawał czasu – zdobył je bowiem Romuald Giegiel w 1984 roku.

Dokładnie tyle, co na złoto HME u mężczyzn, czekaliśmy na tym samym dystansie na jakikolwiek medal u kobiet. 41 lat temu złoto dla Polski zdobyła Lucyna Langer-Kałek. I od tamtych mistrzostw nic, susza. W tym roku wierzyliśmy jednak, że przerwie ją Pia Skrzyszowska. Choć tu, w przeciwieństwie do Kuby Szymańskiego, nie spodziewaliśmy się złota. Z prostego powodu: Pia miała nieco problematyczny sezon, musiała pokonać po drodze kilka przeciwności. I ona, i jej tata, pełniący funkcję trenera, przyznawali, że sporo szukali i zmieniali w przygotowaniach, by na mistrzostwa przyjechać w optymalnej dyspozycji.

Wychodzi, że się udało. Co prawda Pia nie liczyła się w walce o złoto, ale wybiegała brązowy medal.

– Jestem pewna, że wiele osób we mnie zwątpiło. Miałam kryzysy, wiele łez wypłakałam – ale jak są mistrzostwa, to umiem się ogarnąć, skupić na zadaniu. Turnieje to jest to, co lubię. Brązowy medal bardzo mnie cieszy. Wyniki w finale były niesamowite – mówiła potem przed kamerami TVP.

O więcej tak naprawdę byłoby trudno. Skrzyszowska pobiegła w niezłym czasie 7.83 s, a czołowa dwójka i tak jej odjechała. Jak wspomniała – wyniki były niesamowite. Nadine Visser ustanowiła nowy rekord Holandii (7.72 s), z kolei show skradła Ditaji Kambundji, która z czasem 7.67 s pobiła rekord Europy. To był piekielnie szybki bieg, z którego Skrzyszowska po prostu wyciągnęła maksa, biorąc pod uwagę jej aktualną dyspozycję i możliwości. A przy okazji pewnie dobrze nastroiła Kubę przed jego biegiem, bo ten startował po niej.

I chwilę później przebił osiągnięcie Skrzyszowskiej. Ale ta pewnie nie ma mu tego za złe.

Justyna wróciła, Maks idzie po złoto

Walka o medal nie udała się Weronice Lizakowskiej. Ale sam fakt, że akurat ona biegła w finale i rozważano ją faktycznie w kontekście potencjalnego podium, to już coś. Przecież jeszcze dwa lata temu Lizakowska miała życiówkę na poziomie, który nigdy by jej na to nie pozwolił. A w zeszłym sezonie pobiła stadionowy rekord Polski, z kolei na hali też mocno poprawiła swoje najlepsze rezultaty. W tym sezonie zbiła ten wynik jeszcze bardziej. Sama zresztą mówiła, że ten finał halowych mistrzostw Europy – nawet jeśli to najmniejsza z mistrzowskich imprez – wiele dla niej znaczył.

Chciałam powalczyć o medal. Ale do tego trzeba być spokojnym, ja tego spokoju nie miałam. Jestem szósta w Europie, jeszcze niedawno nawet o tym nie marzyłam. Za rok, za dwa – będę biegać mądrzej i to ja będę się ścigać o złoto – opowiadała na antenie TVP Sport. Wypada docenić tu jej podejście, bo mentalem i zrozumieniem swoich mocnych oraz słabych stron, Lizakowska może imponować. Zresztą podobnie jak Maksymilian Szwed, który w biegu na 400 metrów pewnie wszedł do finału tej rywalizacji. I w żadnym razie się nie krygował, gdy po biegu podszedł do mikrofonu.

– Oczywiście, że się męczę. Na końcówce ostatniego łuku obracałem się, żeby zobaczyć gdzie są rywale. Próbowałem oszczędnie biec, udało się. […] Chcę złota, muszę się nastawić, że każdy jest do pokonania – mówił młody Polak. I takie podejście się szanuje. Tym bardziej, że Szwed to przecież biegacz ledwie 20-letni, ale już świadom swoich możliwości i potencjału. Podobną świadomość ma też jego znacznie starsza koleżanka po dystansie – Justyna Święty-Ersetic. Ona też pobiegnie jutro w finale 400 metrów. Choć po swoim biegu eliminacyjnym pierwotnie… nie była nawet pewna wejścia do półfinału.

Ostatecznie awansowała tam przez dyskwalifikację jednej z rywalek. A w półfinale pobiegła już bardzo dobrze i weszła do rywalizacji o medale z drugiego miejsca, po czym jedna z przeciwniczek powiedziała jej „Welcome back”. Bo i faktycznie, Polka ostatnie sezony spędziła w gorszej formie. A teraz na powrót biega znakomicie.

Pierwszy „pełnoprawny” dzień HME wypadł więc dla nas bardzo dobrze. Choć zdarzały się wpadki – na przykład w skoku o tyczce mężczyzn, gdzie po raz pierwszy od lat nie będziemy mieć reprezentanta w finale, bo w eliminacjach odpali i Piotr Lisek, i Robert Sobera.

Ale skupmy się na pozytywach. Mamy już dwa medale, w tym jedno złoto. To najważniejsze.

Fot. Newspix

CZYTAJ WIĘCEJ O LEKKOATLETYCE: 

5 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Lekkoatletyka

Boks

Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!

Szymon Janczyk
28
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!
Reklama
Reklama