Reklama

Szczęsny bohaterem Barcelony. Choć raz miał furę szczęścia

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

05 marca 2025, 23:01 • 3 min czytania 50 komentarzy

Lizbona. Liga Mistrzów. Mecz wyjazdowy z Benfiką. Ta zbitka mogła się Wojciechowi Szczęsnemu kojarzyć fatalnie, bo Polak 21 stycznia na Estadio da Luz zaliczył koszmarny występ. Dziś w tym samym miejscu Szczęsny, który z tygodnia na tydzień uczy się stylu Barcelony, w 1/8 finału był bohaterem swojej drużyny, choć w jednej sytuacji miał mnóstwo szczęścia. Barcelona wygrała 1:0 z Benfiką. Robert Lewandowski nie pokazał zbyt wiele.

Szczęsny bohaterem Barcelony. Choć raz miał furę szczęścia

Pewnie świetnie pamiętacie tamto spotkanie obu drużyn z fazy zasadniczej obecnych rozgrywek. Dziewięć goli, ostatecznie wygrana Barcelony 5:4 po dramatycznej końcówce, ale i błędy obu bramkarzy. Przede wszystkich Wojciecha Szczęsnego, który bardzo źle zachował się przy dwóch golach Benfiki. Ale i Anatolija Trubina, który sprezentował bramkę Dumie Katalonii. Ci, którzy dziś spodziewali się powtórki z rozrywki i równie wielu goli, musieli obejść się smakiem.

Popisy bramkarzy

Przede wszystkim, Szczęsny tym razem stanął na wysokości zadania. Mało tego – był najlepszy w Barcelonie. Już na samym początku w dobrym stylu obronił strzał Kerema Arturkoglu. W pierwszej połowie jeszcze raz świetnie zatrzymał Turka, gdy ten uderzał z bliskiej odległości, a Polak popisał się znakomitą intuicją oraz refleksem. Do tego strzał Andreasa Schjelderupa – tak, ostatecznie ze spalonego – ale Szczęsny i tu umiejętnie odbił piłkę. Trubin w pierwszej połowie błysnął raz, ale to jak! Ukrainiec najpierw obronił strzał Daniego Olmo, chwilę później dobitkę Roberta Lewandowskiego i jeszcze nieśmiałe uderzenie Lamine’a Yamala.

To, co mogło zdefiniować mecz, wydarzyło się w 21. minucie. Grek Vangelis Pavlidis, który w fazie zasadniczej w 28 minut skompletował przeciwko Barcelonie hat-tricka, szarżował na bramkę gości i został ewidentnie wycięty przez Pau Cubarsiego. Czerwona kartka i Barcelona, nieco lepsza do tamtej pory, musiała grać w dziesiątkę.

Reklama

Hansi Flick zdjął z boiska Daniego Olmo, wprowadził stopera, a mecz się nieco zmienił. Barcelona nieco ostrożniej, ale jednak atakowała, a Benfica zachowywała się trochę tak, jakby nie wiedziała, co chce robić. Zaryzykować? Zagrać tylko trochę, czy mocno odważniej?

Flick zdjął Yamala

W drugiej połowie od początku ruszyła Benfica. Najpierw z kilku metrów fatalnie spudłował Pavlidis. Chwilę później znowu interweniował Szczęsny. Druga linia gości nie wyglądała w tym fragmencie meczu najlepiej. Później zaskoczył Hansi Flick, zdejmując z boiska Yamala. Gdy wydawało się, że z Barceloną jest tak sobie, goście zadali cios. Skompromitował się Antonio Silva – obrońca, uchodzący od kilku lat za duży talent portugalskiej piłki, w zasadzie podał do Raphinhi, a Brazylijczyk przyjął piłkę, ruszył z nią i strzałem z dystansu pokonał Trubina.

W kolejnych minutach gospodarze próbowali wyrównać, ale bez efektu. Choć Szczęsny raz miał mnóstwo szczęścia, bo ewidentnie faulował rezerwowego Andreę Belottiego i sędzia podyktował rzut karny. Tyle że okazało się, że zawodnik Benfiki chwilę wcześniej był minimalnie na pozycji spalonej. W końcówce gospodarze zamknęli Barcelonę w polu karnym, naciskali, Szczęsny jeszcze raz kapitalnie interweniował i gościom udało się przetrwać.

Reklama

Benfica może mieć poczucie, że nie wykorzystała szansy, by wypracować sobie jakąkolwiek przewagę. Barcelona w osłabieniu grała spokojnie, jakby ze świadomością, że nawet przy remisie w Lizbonie, u siebie, na Stadionie Olimpijskim, powinna sobie poradzić. A przy zwycięstwie może czuć się jeszcze bardziej komfortowo.

Benfica – FC Barcelona 0:1 (0:0)

  • 0:1 Raphinha 61′

Fot. Newspix.pl 

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Ekstraklasa

“Jest ciężki, jest w swoim świecie”. Czyli Podolski oczami sędziego

Kamil Warzocha
13
“Jest ciężki, jest w swoim świecie”. Czyli Podolski oczami sędziego