Reklama

Koniec emocji w Anglii. Liverpool zrobił swoje, Arsenalowi zostaje matematyka

Aleksander Rachwał

Opracowanie:Aleksander Rachwał

26 lutego 2025, 23:17 • 5 min czytania 4 komentarze

Środa z Premier League obfitowała w starcia drużyn z czołówki, co zapowiadało nam nie lada emocje w kontekście wyścigu o mistrzostwo Anglii i układu czołowej czwórki. Po zwycięstwie Liverpoolu z Newcastle i remisie Arsenalu z Nottingham walkę o tytuł możemy już chyba jednak uznać za zakończoną. Krok w kierunku Ligi Mistrzów wykonał Manchester City, który pokonał Tottenham, najwięcej działo się natomiast w spotkaniu Manchesteru United z Ipswich.

Koniec emocji w Anglii. Liverpool zrobił swoje, Arsenalowi zostaje matematyka

Minęły już trzy miesiące odkąd Ruben Amorim objął Manchester United. Portugalczyk debiutował na ławce Czerwonych Diabłów właśnie przeciwko Ipswich, więc dzisiejszy rewanżowy mecz z beniaminkiem mógł stanowić swoistą weryfikację postępów poczynionych przez zespół pod wodzą byłego trenera Sportingu. Wtedy padł remis, dziś było zwycięstwo, można zatem uznać, że jest progres. O ile przymkniemy oko na to, że to dopiero piąte ligowe zwycięstwo Amorima w szesnastu meczach.

Mówiąc o samym meczu trzeba zaś wspomnieć o Patricku Dorgu. Duńczyk zaliczył absolutnie koszmarny występ. Najpierw sprezentował gościom gola, zupełnie niepotrzebnie trącając piłkę obok sunącego z interwencją Onany, a jeszcze przed końcem pierwszej połowy wyleciał z czerwoną kartką za wejście wyprostowaną nogą w Omariego Hutchinsona.

Natomiast do zejścia Drogu z boiska United nadal prowadzili po samobójczym trafieniu Morsy’ego i golu Mathijsa de Ligta, który przytomnie odnalazł się w chaosie po rzucie rożnym. Tuż przed przerwą wyrównał jednak Jaden Philogene, który dorzucił piłkę w pole karne, ale że nikt ostatecznie podania nie przeciął, to wrzutka zamieniła się w gola. Gospodarze uratowali jednak wygraną, a gola na wagę trzech punktów zdobył tuż po zmianie stron Harry Maguire kierując do siatki piłkę dorzuconą z rzutu rożnego przez Bruno Fernandesa.

Manchester United – Ipswich 3:2 (2:2)

  • 0:1 – Philogene 4′
  • 1:1 – Morsy 22′ (gol samobójczy)
  • 2:1 – de Ligt 26′
  • 2:2 – Philogene 45+2′
  • 3:2 – Maguire 47′

Tottenham przestępował do rywali z Manchesterem City po serii trzech zwycięstw, ale dziś Koguty musiały uznać wyższość Obywateli. Jedyną bramkę w meczu zdobył już w 12. minucie Erling Haaland, który nie niepokojony przez obrońców rywala spokojnie ustawił się na piątym metrze, dokładnie na linii podania Jeremy’ego Doku, a następnie bez najmniejszego problemu skierował piłkę do siatki.

Reklama

Zespół Pepa Guardioli prosił się o kłopoty nie podwyższając prowadzenia, bo w drugiej połowie zawodnicy Ange’a Postecoglu radzili sobie zdecydowanie lepiej niż w przed przerwą. I wydawało się nawet, że City zamknie mecz w końcówce, ale ostatecznie sędzia anulował trafienie Haalanda dopatrując się zagrania ręką Norwega. Tylko jednobramkowe prowadzenie mogło się zemścić, kiedy w ostatnich minutach gospodarze mieli piłkę na remis – a konkretnie miał ją na głowie Sarr – ale Senegalczyk przeniósł strzał nad poprzeczką.

Tottenham ma po 27 kolejkach tyle samo punktów co Manchester United i ciężko powiedzieć, by któraś z tych drużyn jeszcze o coś grała. Spadek im nie grozi, doskoczenie do miejsc pucharowych można pozostawić w sferze fantazji, pozostaje więc jedynie dograć ligę do końca i próbować ratować sezon europejskimi pucharami.

Tottenham – Manchester City 0:1 (0:1)

  • 0:1 – Haaland 12′

Przed meczem z Nottingham szkoleniowiec Arsenalu zapewniał, że dopóki są na to jeszcze matematyczne szanse, będzie wierzył, że jego zespół może wywalczyć tytuł. Wierzyć nikt nie broni, ale prawdę powiedziawszy, Hiszpan mógłby powoli zacząć do siebie dopuszczać myśl, że na dogonienie Liverpoolu nie ma już szans, wszak Kanonierzy są jeszcze w grze o Ligę Mistrzów i może warto byłoby już na tym się teraz skupić. Bezbramkowy remis z Nottingham przy zwycięstwie lidera ze Srokami sprawia, że nawet najbardziej optymistycznie nastawieni kibice Arsenalu chyba pogodzili się z tym, że to znów nie będzie ten sezon.

Tymczasem twardo w czołówce trzyma się Forrest. Po trzech porażkach w ostatnich pięciu meczach, punkt z wiceliderem zawodnicy Nuno Espirito Santo zdecydowanie mogą szanować. O miejsce dające udział w Lidze Mistrzów nie będzie jednak łatwo, bo rewelacja sezonu czuje już na plecach oddech Manchesteru City i Chelsea.

Nottingham Forrest – Arsenal 0:0 (0:0)

Jeśli Kanonierzy liczyli, że The Reds wyciągną jeszcze do nich pomocną dłoń i podgrzeją emocje na finiszu ligi, to srodze się przeliczyli. Liverpool nie miał zamiaru przerywać dziś swojej serii 23 ligowych spotkań bez porażki i pewnie wykonał kolejny krok w kierunku mistrzostwa Anglii. Zawodnicy Arne Slota otworzyli wynik po płaskim precyzyjnym uderzeniu Szoboszlaia, a kiedy obejmują prowadzenie jako pierwsi, to zwykle je dowożą.

Tak też było i dziś. Po przerwie wynik podwyższył Mac Allister, a udział przy golu jego miał – a jakże – Mohamed Salah, dla którego mecz bez udziału przy bramce jest meczem straconym. Trzeba przyznać, że Egipcjanin świetnie wywiódł rywali w pole zanim wystawił piłkę koledze z drużyny, ale i mocne uderzenie Argentyńczyka z pierwszej piłki w kierunku dalszego słupka było niczego sobie.

Reklama

Czy wyścig o mistrzostwo Anglii jest już zamknięty? Mikel Arteta pewnie kłóciłby się w tej sprawie, ale wydaje nam się, że można już odłożyć na bok matematykę. Jest po zawodach. Już tylko jakaś niewytłumaczalna katastrofa mogłaby powstrzymać The Reds przed końcowym triumfem, bo Liverpool, nawet gdy – rzadko, ale jednak – zdarzają mu się gorsze momenty, nie zbacza w tym sezonie ze zwycięskiej ścieżki.

Liverpool – Newcastle 2:0 (1:0)

  • 1:0 – Szoboszlai 11′
  • 63 – Mac Allister 63′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Zainteresowany futbolem od kiedy jako 10-latek wziął wolne w szkole żeby zobaczyć pierwszy w życiu mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Na szczęście później zobaczył też Ronaldo wygrywającego mundial, bo mógłby nie zapałać uczuciem do piłki. Niegdyś kibic ligi hiszpańskiej i angielskiej, dziś miłośnik Ekstraklasy i to takiej z gatunku Stal Mielec – Piast Gliwice w poniedziałkowy wieczór.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”

Antoni Figlewicz
3
Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”

Anglia

Ekstraklasa

Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”

Antoni Figlewicz
3
Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”