Raków cały czas morduje się w ataku pozycyjnym. Sklecenie składnej akcji graniczy z cudem, a zakończenie jej celnym strzałem to wręcz rzecz niespotykana. Mimo to udało się ograć Górnika i wskoczyć na pozycję lidera Ekstraklasy. Trzeba to potraktować jako duży sukces, bo w starciach zabrzanami zwykle częstochowianom nie szło.
Odkąd Raków wrócił do Ekstraklasy w 2019 roku, tylko z jednym aktualnie grającym w naszej elicie klubem radzi sobie gorzej niż z Górnikiem. Mowa o Cracovii, z którą na 11 meczów wygrał tylko raz. Do piątku zabrzanie ustępowali Pasom tylko nieznacznie. Trzy zwycięstwa częstochowian w 12 spotkaniach to marny dorobek, dlatego nawet po dobrym występie przeciwko Lechowi Poznań Medaliki mogły mieć obawy przed starciem z ekipą Jana Urbana. To samo stwierdził Marek Papszun przed kamerami Canal+, mówiąc, że jedna jaskółka wiosny nie czyni.
I miał zupełną rację, bo Raków nadal niemiłosiernie męczy się w ataku pozycyjnym. Im bliżej bramki rywala, tym mniej pomysłów na grę mają częstochowianie. Brak w akcjach dynamiki, elementu zaskoczenia, nie mówiąc już o jakimkolwiek polocie i nieszablonowości. Wszystko pozostaje schematyczne, co na boisku wygląda kwadratowo.
– Pierwsza połowa była słabiutka z naszej strony – skwitował w przerwie Władysław Koczerhin, choć akurat on po piątkowym spotkaniu nie powinien mieć sobie wiele do zarzucenia. Ukrainiec jako jeden z nielicznych próbował wyłamać się ze statycznego schematu gry Rakowa i raz przyniosło to oczekiwany rezultat.
Zoran Arsenić umiejętnie skupił uwagę rywali na prawej stronie, wprowadzając piłkę głęboko na połowę gości, a następnie przekazał ją na lewo do Koczerhina. 28-latek mógł dalej wymieniać futbolówkę w poprzek boiska, ale zdecydował się na odważny rajd, złamanie akcji do środka i oddanie strzału. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, żeby pokonać Michała Szromnika. Gol Ukraińca, który okazał się pięćsetnym trafieniem w tym sezonie w Ekstraklasie, zapewnił drugą z rzędu wygraną Rakowowi.
Wszystko dlatego, że w tym roku częstochowianie grają w rytmie MC Kowala. Jeśli ktoś nie widział kapitalnej przeróbki znanej pod tytułem “Wyniki”, to zachęcamy do nadrobienia. A ekipie Papszuna rekomendujemy, by nie szedł jednak tą drogą.
W tym roku Raków strzelił trzy gole w czterech meczach. Dzięki temu uzbierał siedem punktów. Same wyniki Medalików w meczach, których zdobyły punkty, nadają się na wrzucenie w powyższy bit.
- 0:0 (Cracovia)
- 1:0 (Lech)
- 1:0 (Górnik)
Nawet jak Raków stwarza sobie okazje strzeleckie z kontrataku, to w efektowny sposób je partoli. Z tego powodu na bohatera w piątek wyrósł Kryspin Szczęśniak, wielokrotnie ratując tyłek swoim kolegom. To dzięki niemu Górnik przegrał tylko 0:1. W Częstochowie natomiast nastawienie bez zmian. Cel uświęca środki. Najlepsza defensywa – tylko 13 goli straconych – popchnęła zespół Papszuna na pozycję lidera Ekstraklasy. 28 zdobytych bramek to jednak wynik ze środka tabeli, a to nie przystoi mocnemu pretendentowi do tytułu.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Kulisy transferu Szkurina do Legii. “Latem był za drogi dla klubów z Serie A i Bundesligi”
- Pięć polskich klubów w Europie? Jesteśmy najbliżej w historii!
- Adamczuk: W trakcie strajku piłkarzy chciałem odejść z Pogoni [WYWIAD]
Fot. Newspix