Reklama

Adamczuk: W trakcie strajku piłkarzy chciałem odejść z Pogoni [WYWIAD]

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

19 lutego 2025, 10:58 • 15 min czytania 41 komentarzy

Dariusz Adamczuk, dyrektor Pogoni Szczecin w rozmowie podsumowującej (?) jego pracę w klubie. Kiedy chciał odejść, dlaczego zabrakło mu wsparcia ze strony piłkarzy, jaka jest jego opinia o lokalnych mediach, Haditaghim, Efforim, braku trofeów, transferach. Zapraszamy.

Adamczuk: W trakcie strajku piłkarzy chciałem odejść z Pogoni [WYWIAD]

Odszedłeś z zarządu Pogoni, ale to była twoje decyzja, czy kazano ci ją podjąć?

Wiadomo, że jak jest nowe rozdanie, to jest nowy zarząd. Nie ma znaczenia, czy to była moja decyzja, czy taka była potrzeba.

Jesteś natomiast dalej dyrektorem sportowym, ale to chwilowe, czy docelowe?

Szczerze powiem, że nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat.

Reklama

Nowi rządzący Pogonią zapowiedzieli trzy transfery. Ty będziesz je opiniował, wiesz w ogóle o kogo chodzi?

O obronę i skrzydła. Tak jak ci powiedziałem, nie rozmawialiśmy jeszcze o szczegółach. Na pewno nie mam teraz takiego wpływu, jaki miałem.

No nie brzmisz jak człowiek decyzyjny.

Znam swoją wartość, wiem, co zrobiłem dla Pogoni, wiem, jak pomogłem ten klub rozwinąć. Obecnie temat jest po prostu świeży i zobaczymy, jak to będzie w przyszłości wyglądało.

Cieszysz się, że klubu nie przejął Haditaghi?

Wiesz co, ten człowiek chciał zdeprecjonować klub, to jest nasza porażka, że taki ktoś się tu kręcił. W Szczecinie ci, którzy Pogoni nie życzą za dobrze, wyłapywali każde jego kłamstwo i potem opierali na tym swoją narrację.

Reklama

Mimo wszystko Pogoń stoi.

Stoi. Ale, słuchaj, było mi po ludzku przykro, bo 18 lat się coś buduje, a przyjeżdża jeden gościu z Kanady i wywraca wszystko do góry nogami. Dużo mówił, dużo kłamstw opowiadał, a tak naprawdę on nie ma zielonego pojęcia o prowadzeniu klubu. Było wiele zarzutów z jego strony, tymczasem wiele osób chciało kupić Pogoń, bo widzi w niej potencjał. A długi? Latem mogliśmy sprzedać Koulourisa, Koutrisa, Wahlqvista, Przyborka, czy Paryzka, żeby to wyzerować. Podjęliśmy jednak ryzyko, żeby rundę jesienną zagrać tym składem i ewentualnie zimą zrobić te transfery wychodzące. I zobacz: dług krótkoterminowy wynosi około czterech milionów euro, kiedy sam Koulouris jest wart 3,5-4.

Ale mówisz o jego kłamstwach, to które cię najbardziej zabolało?

To o przepłaconych zawodnikach. Jak się nie ma pojęcia o polskiej lidze, z kim Pogoń rywalizuje, jak walczy i jest w TOP4, to nie można się na ten temat w ogóle wypowiadać. A on gadał coś o tym, o kominach, o wielkich premiach dla menadżerów. Bzdury. Wszystkie umowy przygotowuje mecenas, podpisuje je prezes, to są odpowiedzialni ludzie, na rynku funkcjonują od 14 lat i jakby to były tematy jakiejś niegospodarności, przepłacania, to przecież by sami sobie nie szkodzili.

A nowi właściciele cię przekonują?

To są ludzie na poziomie. Nilo to prawnik, który 18 lat pracuje nie tylko w piłce, ale i w tenisie, Formule 1, ma kontakty. Na końcu jednak życie pokaże, bo za krótko się znamy.

My też znamy go i krótko, i mało, bo Nilo Effori nie chciał powiedzieć, jacy ludzie za nim stoją, skąd są pieniądze.

Nilo bierze całą odpowiedzialność na siebie i na pewno wie, co robi. Pogoń to jest dobry klub do tego, żeby może nie zarobić, ale żeby coś osiągnąć i iść z nią dalej w dobrym kierunku.

No dobrze, ale chyba lepiej, żeby powiedział kto za nim stoi, jaki to fundusz, skąd mają kasę?

Zawsze transparentność jest ważna, ale na niektóre tematy nie można mówić otwarcie, ja też ci nie mówię o transferach, znasz mnie.

Ale ty mi nie mówisz o transferach, gdy ich dokonujesz, a on już klub kupił i dalej nie mówi otwarcie. Dlaczego?

Na razie była jedna konferencja, z niej wynika, że się spotkamy w późniejszym czasie i wszyscy poznają więcej szczegółów.

Uważasz, że jakby przykładowy Bogusław Cupiał kupił Pogoń, to by się z tym krył po kątach, czy by wszystko było jasne od pierwszej konferencji?

Trudno mi dziś o tym rozmawiać. Staram się ufać ludziom i wierzę, że Nilo ma na Pogoń poważny plan.

Dobrze, a co z informacją, że firma, która kupiła Pogoń, została przerejestrowana na parę dni przed transakcją i zmieniła nazwę?

Z tego, co wiem, ta firma jest zarejestrowana od 2023 roku. Nazwy nie zmieniała i myślę, że pytanie jest w założeniu o pojawiającą się w przestrzeni publicznej nazwę zupełnie innej spółki. Ale takie pytania musiałbyś zadawać prezesowi, bo ja nie na każdy temat z tego obszaru mam wiedzę. EPA sprzedawała klub, ja byłem w zarządzie Pogoni, ale to EPA była właścicielem Pogoni.

Słyszałem, że na czas negocjacji byłeś na przymusowym urlopie.

Nie, nie byłem na przymusowym urlopie. Po prostu wtedy nie można było podejmować żadnych decyzji i tyle.

Nie wydaję ci się też dziwne, że pan Zaborowski wszedł do zarządu?

Znam Karola od dwóch lat, jest dużym pożyczkodawcą, sporo pomógł klubowi. Być może Nilo chciał w zarządzie osobę ze Szczecina, która mu pomoże.

Ale on jest wierzycielem Pogoni.

No jest.

Więc tak naprawdę mógłby sobie wypłacić tę pożyczoną kasę i sobie pójść, przecież to konflikt interesów.

Nie, są podpisane umowy i to nie tak, że można je z dnia na dzień zerwać.

Hiperbolizuję, chodzi o to, że mógłby działać tak, by w pierwszej kolejności Pogoń go spłaciła, a nie tak, by Pogoń się rozwijała.

Zadajesz mi bardzo trudne pytanie, myślałem, że o sporcie porozmawiamy! Myślę, że Karol będzie działał dla rozwoju klubu. On też ma potencjalnie dużo do stracenia – jest stąd, tu prowadzi swoje biznesy. Więc nie jest to takie zero-jedynkowe, jak sugerujesz.

To przejdźmy do tego sportu – czujesz się niedoceniany jako dyrektor sportowy przez te lata?

Przez kogo?

Przez kibiców.

Na stadion przychodzi 20 tysięcy ludzi i oni przychodzą na fajny futbol. Sami mówicie w programach, że Pogoń się najlepiej ogląda, więc ja nie muszę być doceniany, bo wiem, co zrobiliśmy.

Ale pewnie czytasz komentarze na swój temat.

Staram się od tego odciąć, ale siłą rzeczy niektóre tematy do mnie docierają. Na przykład – dzwoni do mnie redaktor Michał Elmerych, że jeden z Twitterowiczów, jakiś Janusz, chciałby ze mną porozmawiać. Ja stwierdziłem: okej, nie ma problemu, możemy porozmawiać, ale z imienia i nazwiska, bo ja się nazywam Darek Adamczuk. Ten Twitterowicz się wycofał, bo „nie, nie, nie mogę, co koledzy powiedzą w pracy, kiedy dowiedzą się, że to ja?”. Ludzie o dwóch twarzach. I ja mam się kimś takim przejmować? Ja żyję w świecie rzeczywistym, nie chowam się za klawiaturą, choć wiem, jaki jest świat i że będzie jeszcze gorszy.

Ale nie jest miło być docenianym, brylować w różnych rankingach jak – zasłużenie – Łukasz Masłowski?

Przez 7,5 roku wydałem 2,3 miliona euro. Tyle to Legia, Lech czy Raków wydają w rok, niejednokrotnie w jedno okienko. Zarobiłem 26 milionów. Do tego dwa razy trzecie miejsce, dwa razy czwarte, teraz też jesteśmy na czwartym/piątym. Trzykrotnie graliśmy w europejskich pucharach. Kiedy grałem w piłkę, byłem dogrywającym, ciężko pracowałem na napastników, nie wychylałem się, nie szukałem wywiadów, poklasku. To mi nie było i nie jest do szczęścia potrzebne. Mam satysfakcję z tego jak Pogoń się rozwinęła, że mogę stać przed lustrem bez wstydu. Oczywiście niczego nie zrobiłem sam – tworzyliśmy grupę ludzi, wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Mówisz o miejscach: trzecie, czwarte, ale pierwszego nie było. Nie było też Pucharu Polski.

Oczywiście, nie było. Kilka razy mieliśmy szansę, czegoś brakowało, taki jest sport. Zaraz powiesz, że Jagiellonia z mniejszym budżetem była mistrzem? Lechia też grała w Pucharach, Śląsk też. Życie pokazuje, że nie jest łatwo to kontynuować, a my w ścisłej czołówce jesteśmy piąty sezon.

I Piast też był mistrzem.

W sezonie 21/22 mieliśmy 65 punktów, Jagiellonia w poprzednim 63 – im to dało mistrza, nam trzecie miejsce. Tak to się ułożyło. Najbardziej żałuję Pucharu, byliśmy 10 sekund od dużych pieniędzy, których nam teraz zabrakło, bo myślę, że straciliśmy około 20 milionów złotych. Pieniądze za wygraną, potem pieniądze z pucharów, bo sądzę, że doszlibyśmy do czwartej rundy eliminacji Ligi Konferencji – to są środki od UEFA, z dnia meczowego, gadżety. No 18-20 milionów złotych…

Ale w budżet to wpisaliście. Przyznasz, że to był błąd?

Wpisanie tego do budżetu odbyło się na ostatnim etapie. Wpisaliśmy do budżetu europejskie puchary – czy to ze ścieżki Pucharu Polski, czy z Ekstraklasy. Poprzednie trzy sezony tam graliśmy, więc założenie nie było odrealnione. Tu i tu nam zabrakło niewiele. Paradoksalnie jakbyśmy odpadli z Jagiellonią w półfinale, to ona może by ograła Wisłę w finale i my byśmy weszli z czwartego. Więc to nie jest tak, że wpisaliśmy Puchar Polski.

Prezes powiedział: “Prawda jest taka, że kilkanaście tysięcy ludzi ze Szczecina i regionu było pewne, że wygramy ten puchar. (…) I oczywiście, ma Pan rację, my te pieniądze wliczaliśmy do budżetu”.

Może prezes się troszkę niedokładnie wyraził, bo ja mówię o wpisaniu europejskich pucharów.

Ale to się przecież nie skleja, bo jak awansujecie z ligi, to nie możecie myśleć o czwartej rundzie, skoro macie trudniejszą ścieżkę i twoje wyliczenia sprzed paru chwil są jeszcze bardziej optymistyczne.

Ja się tylko odniosłem do tych dziesięciu sekund, bo to było namacalne. A awans z trzeciego czy czwartego miejsca do pucharów, byłby mniejszą kwota – myślę, że 10 milionów złotych.

Ustalmy, bo nie rozumiem: wpisaliście ten Puchar, czy nie? Bo to jest pięć milionów złotych.

Wpisaliśmy europejskie puchary na pewnym etapie – jak byliśmy w półfinale Pucharu Polski. Ale jakie to ma znaczenie? To tylko Excel.

No nie wiem, jakbym planował budżet i się pomylił o pięć milionów, to bym był niepocieszony.

W piłce nie takie pomyłki występują, to nie jest budowa chodnika, czy budowa domu. Jest wiele czynników. Bierzesz zawodnika za dwa miliony euro, a on następnego dnia łapie kontuzję. Co wtedy powiesz? To jest kwestia zarządzania ryzykiem.

Ryzyko, które też doprowadziło do strajku piłkarzy tej zimy.

Mieliśmy problem, nie chcieliśmy latem wysprzedawać drużyny. Mogliśmy zrobić – jak mówiłem – dwa, trzy transfery wychodzące i nie byłoby tematu. Ale wtedy nie bylibyśmy na piątym miejscu w Ekstraklasie, tak jak dziś. Zresztą nie mówilibyśmy w ogóle o kłopotach Pogoni. Poza tym my rzadko mieliśmy problem z płatnościami.

A co do strajku – co czułeś, gdy piłkarze się na niego zdecydowali?

Że coś przegrałem. Przed ich decyzją mieliśmy półtoragodzinne spotkanie. Podaliśmy daty, powiedzieliśmy sobie o pewnych rzeczach. Rozstaliśmy się po tym spotkaniu bez słowa, że drużyna miałaby nie wyjść na trening. Więc mnie to zabolało, ponieważ zawsze byłem z zawodnikami szczery i zawsze starałem się ich bronić, być taką osobą, na którą mogą liczyć. Sam grałem w piłkę, więc wiem, jakie jest to ważne dla piłkarzy, by w trudnych czasach mieli oparcie. W tamtym momencie oni mi tego oparcia nie dali, więc to był trudny czas.

Po czasie ta pretensja ci minęła? Czy w ogóle można nazwać to pretensją?

Nie, pretensje nie, bardziej zawód. Zresztą rozumiem też, że to jest grupa ludzi i albo wszyscy, albo nikt. To scementowało drużynę, ja to wiem, ale to było też moim kosztem, bo byłem odpowiedzialny za tę drużynę. Tak czy tak: to moja porażka. Tak jak finał Pucharu Polski, ale to sport. Tutaj mowa o ludzkich decyzjach.

Ale od tego czasu macie normalne relacje?

Tak, nie ma co się obrażać. Bo jak mówię: z jednej strony ich rozumiałem, z drugiej strony, to w jaki sposób to się wydarzyło… Ech, mogliśmy to przegadać, tego mi zabrakło. Żeby mi powiedzieli wcześniej – nie wychodzimy na trening. Zawsze starałem się być wobec nich uczciwy. Nie mam pretensji, nigdy nie będę miał, ale to była moja porażka jako szefa pionu sportowego.

Taka, że myślałeś o odejściu?

Było u mnie kilku zawodników i trener w domu, za to im dziękuję. Wtedy już – mogę to powiedzieć – byłem jedną nogą poza klubem. Chciałem odejść. Ale sobie pewne tematy wyjaśniliśmy i jest okej.

Tylko ta rozmowa cię przekonała czy coś jeszcze?

Na pewno pozwoliła mi spojrzeć na sytuację z innej perspektywy. Poza tym nie chciałem dokładać kolejnego elementu do zamieszania wokół klubu. Moje odejście wtedy by nie pomogło, a Pogoń jest najważniejsza.

Skoro o piłkarzach mowa, zarzucano ci, że potrafiłeś ściągnąć drogich, pewnie dobrych, ale sukcesów nie było.

Kto był drogi?

Na przykład Zech?

20 tysięcy euro miesięcznie to dużo jak na Ekstraklasę?

Jeśli miał tyle, to faktycznie bez przesady.

No właśnie. Natomiast jeśli ściągasz wolnego zawodnika, to ten zawsze musi trochę większy kontrakt, gdyż nie musisz płacić za jego transfer, ale też nie przyszło do nas trzech czy czterech topowych zawodników, bo chcieli 200 tysięcy euro za podpis plus agent chciał kolejne 100. Gdybym miał takie środki do wydania, to bym ich brał, nawet za 500 tysięcy – jeśli to byłby transfer – ale nas nie było stać.

Z drugiej strony są w Pogoni piłkarze, którzy zarabiają więcej niż 100 tysięcy złotych, prawda?

Oczywiście, że są, jeżeli mówimy o kwotach brutto.

Z kolei w Jagiellonii – jeśli chodzi o podstawy – inaczej to wygląda, a ta jednak sukces osiągnęła.

Tyle że Jagiellonia przez lata była nisko w tabeli.

Tak, ale potem właśnie przyszedł prezes Pertkiewicz, dyrektor Masłowski i to się zmieniło.

Zawsze możesz wyciągnąć ten argument. Ja mam wielki szacunek do Jagiellonii, ale tak jak ci powiedziałem – był sezon, w którym mieliśmy więcej punktów niż ona, gdy zdobyła mistrza.

Pogadajmy jeszcze o kadrze zespołu. Czy była jakakolwiek opcja, żeby Biczachczjan został w Pogoni?

Nie było nas stać, żeby go zatrzymać, bo w Legii dostał dwa razy tyle, ile miał w Pogoni. To pokazuje nasze miejsce w szeregu.

Odejścia Zecha i Gorgonia były planowane?

Dostali dłuższe kontrakty, poprosili o to, by wyrazić zgodę na odejście. Ja wiedziałem, że wraca Loncar, że jest Przyborek i są następni chłopcy za Aleksa, więc na to przystałem. Natomiast to na pewno byli wartościowi zawodnicy.

Co z kontraktami piłkarzy, które kończą się w czerwcu? Chodzi między innymi o Malca czy Kurzawę.

Na razie nie rozmawialiśmy o przedłużeniu umów, choćby ze względu na zmiany właścicielskie. Czekamy aż zamknie się okienko i zobaczymy, co dalej.

Miałeś takie poczucie bezradności, że się rozprzedajecie i ta wiosna może być nijaka?

Nie. To poczucie dotyczyło tego, że nie mogłem nic dołożyć od trzech okienek, bo trzeba pamiętać, że drużyna zawsze potrzebuje takiego świeżego powiewu. Przynajmniej jeden czy dwóch piłkarzy w okienku powinno przyjść, żeby wzmocnić rywalizację, by drużyna się nie uśpiła. To ważne. I tutaj faktycznie byłem bezradny, ale z drugiej strony jestem dumny, że przez pięć lat mogłem udanie rywalizować z innymi klubami.

Jesteś też, tak czuję, dumny z młodzieży, ale czy ona faktycznie się w tej Pogoni ostatnio tak mocno przebija?

O kim mówisz?

Kacper Smoliński ma 24 lata, w Ekstraklasie znaczy bardzo mało, a trochę w niej już jest.

No i ja go do młodych chłopaków już nie zaliczam. Natomiast on zagrał po roku przerwy mecz w Ekstraklasie i w drugiej połowie w Mielcu wypadł dobrze. W pierwszej średnio, drugiej dobrze. Nie jest łatwo po takim czasie wyjść na spotkanie i przebiec 13 kilometrów. Nam to dużo dało ze Stalą. Poza tym jak go oceniasz, to muszę ci przypomnieć, że on dwa razy zrywał więzadło krzyżowe.

No dobrze, a Wędrychowski? Też ma szczątkowe liczby jak na skrzydłowego.

Też zagrał pierwszy raz od dłuższego czasu w wyjściowym składzie. Jak sobie prześledzimy jego karierę, to nie miał pół rundy bez kontuzji, więc dla niego to będzie fajna weryfikacja. Albo zagra na wyższym poziomie, albo będzie tylko i wyłącznie ligowcem. Natomiast potrzebne mu będzie zdrowie. Niemniej Wędrychowski i Smoliński nie są już młodzi.

Zdaje sobie z tego sprawę, ale to są też właśnie produkty waszej akademii.

Produkty naszej akademii również grają za granicą. Natomiast pamiętam, że jak Kosta prowadził Smolińskiego, to był nim zachwycony, mówił, że to zawodnik na Bundesligę. Gdyby przez 2-3 lata mógł trenować, nie miał kontuzji, to dalej byłby piłkarzem na Bundesligę, a może i by w niej już był. Potoczyło się to inaczej, z Marcelem również.

Po prostu zastanawiam się, czy wszystko w akademii działa tak należy, czy też o Paryzku i Przyborku nie będziemy rozmawiać w stylu co by było, gdyby.

Tego nie przewidzimy, natomiast wyciągnąłeś dwóch piłkarzy, którzy nie wyjechali za granicę tylko ze względu na kontuzje. A Kozłowski, Łęgowski, Benedyczak, Kowalczyk, Listkowski, Piotrowski wyjechali.

Pytałem ludzi ze Szczecina, o tematy, które mógłbym poruszać w rozmowie z tobą. Tylko nie przerywaj wywiadu: dlaczego nie próbowałeś odpiąć od siebie łatki chama?

Nie spotkałem się z takim określeniem. Uważasz mnie za takiego?

Nie, choć jesteś czasem mrukliwy. Natomiast podejrzewam, że bierze się taka opinia z tego, że – to też mi powiedziano – unikasz mediów lokalnych, przez co ktoś może cię odebrać jako wycofanego buca.

Lokalne media nie są dla mnie autorytetem. Nie czapkuję im. Poza tym nie lubię rozmawiać niemerytorycznie. Przychodzi taki dziennikarz, szydzi z Loncara, że zagrał minutę, bo miał kontuzję. Dla mnie to jest katastrofalne podejście. A dzisiaj Loncar gra, drużyna wygląda bardzo dobrze w obronie, gdyż my wiedzieliśmy, po co go ściągamy. On miał wiele meczów od 1. do 90. minuty w Osijeku w trudnej lidze, w europejskich pucharach bez kartoteki kontuzji. Niestety – ostatnie dwa lata miał ciężkie przez zdrowie. Lecz taki dziennikarz na to nie patrzy, tylko chce dowalić.

Czyli nie jesteś w najlepszych relacjach z tym środowiskiem?

Oni nie mają wiedzy, tylko udają, że ją mają. Oczywiście nie wszyscy, żeby to było jasne. Natomiast część myśli, że Koulouris szedł ulicą, albo przyjechał pociągiem. Albo Koutris, Carlos, Vahan czy Ulvestad. Mogę takich przykładów wymieniać więcej. Ktoś ich znalazł, wpasował do drużyny. Oczywiście nie sam Adamczuk, tylko więcej ludzi, dział skautingu na to wszystko ciężko pracował. Bo pamiętaj, jak musiała działać Pogoń – robiliśmy po trzy transfery na okienko i nie mogliśmy się pomylić więcej ani razu. Inne kluby biorą po dziesięciu piłkarzy i się mylą regularnie, po pięć razy, ale my nie możemy sobie na to pozwolić. Natomiast dla niektórych ekspertów to jest wszystko takie proste.

To może powinieneś o tym chętniej opowiadać?

Ale co to da, jak ktoś jest nastawiony anty? W Szczecinie tak jest, że wychowankowie, którzy osiągnęli sukces, są surowiej traktowani… Kamil Grosicki też nie ma łatwo. Wystarczy, że zagra jeden raz średnio i już go hejtują, bo dużo zarabia. A dwa razy był wybrany najlepszym zawodnikiem Ekstraklasy. Niemniej podkreślę: to mała grupa ludzi. Ona istnieje, ale jest mała. 20 tysięcy ludzi przychodzi na stadion i 20 tysięcy jest zadowolone, jak ta drużyna gra i się prezentuje. Na palcach jednej ręki można policzyć nasze paździerze. Mecze Pogoni są dobre do oglądania. Nie jest to łatwy kawałek chleba tak grać i zdobywać trofea, to jest najtrudniejsze. Pewnie łatwiej byłoby iść z kontry.

Tak nam trochę wyszedł wywiad podsumowujący twoją karierę w Pogoni. Będą dalsze akapity?

Życie pokaże. Zawsze jest coś dalej. Ja mam taki komfort, że jak będę się źle czuł, czy ktoś się będzie ze mną źle czuł, to nie ma problemu. Nikt nie przyspawał mnie na stałe w Pogoni.

Masz plan B poza Pogonią?

Rodzina, niepełnosprawna córka, ogród, czas dla siebie. Uwierz mi, że przez te wszystkie lata zostawiłem tutaj dużo energii i zdrowia kosztem rodziny. I nikt mi, ludziom, którzy na to pracowali nie zabierze jednego: to były najlepsze lata w historii klubu.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Zostali zdegradowani i czują się oszukani. Dwaj sędziowie walczą z systemem

Kamil Warzocha
0
Zostali zdegradowani i czują się oszukani. Dwaj sędziowie walczą z systemem
Hiszpania

Kolejny niesamowity wyczyn Szczęsnego. Jest niepokonany od prawie roku

Jakub Radomski
3
Kolejny niesamowity wyczyn Szczęsnego. Jest niepokonany od prawie roku

Ekstraklasa

Niższe ligi

Zostali zdegradowani i czują się oszukani. Dwaj sędziowie walczą z systemem

Kamil Warzocha
0
Zostali zdegradowani i czują się oszukani. Dwaj sędziowie walczą z systemem
Hiszpania

Kolejny niesamowity wyczyn Szczęsnego. Jest niepokonany od prawie roku

Jakub Radomski
3
Kolejny niesamowity wyczyn Szczęsnego. Jest niepokonany od prawie roku