Reklama

Legia Warszawa i panic buying. Dlaczego transfer Ilji Szkurina nie ma sensu?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

18 lutego 2025, 13:06 • 16 min czytania 140 komentarzy

W Legii Warszawa doznajemy tylko dwóch stanów klubowej kasy. Jeden z nich to ten, w którym świeci ona pustkami — pieniędzy nie ma. Drugi to taki, w którym pieniądze są — lecz są też źle wydawane. Półtora miliona euro wydane na Ilję Szkurina dopełnia ogromny stos gotówki, którą przepalono w ostatnich miesiącach, więc nieuchronnie zbliżamy się do rozpoczęcia cyklu raz jeszcze: nowy dyrektor sportowy przyjdzie, żeby posprzątać po poprzedniku i sprawić, że finanse odżyją.

Legia Warszawa i panic buying. Dlaczego transfer Ilji Szkurina nie ma sensu?

Język angielski zna wiele użytecznych pojęć streszczających złożone tematy w dwóch słowach. Jednym z nich jest panic buying, czyli — za Wikipedią — sytuacja, w której „konsumenci kupują niezwykle duże ilości produktu po katastrofie lub w oczekiwaniu na nią”. Ciężko o trafniejsze określenie historii o tym, że w połowie lutego, na tydzień przed końcem okienka transferowego w Polsce, Legia Warszawa wykłada półtora miliona euro na Ilję Szkurina.

Legia jest w tym momencie zarówno po katastrofie, jak i przed nią. Po, bo dotrwanie do obecnego momentu sezonu bez gwarantującej liczby dziewiątki kosztowało ją mnóstwo zgubionych po drodze punktów, które przekładają się na niesatysfakcjonującą pozycję w tabeli. Przed, bo trwając w takiej sytuacji przez kolejne tygodnie zespół nie dałby sobie nawet szansy na wywalczenie któregokolwiek z trzech trofeów, o które Legia wciąż gra.

Brak alternatyw dla Marca Guala — pora przestać uznawać za taką Tomasa Pekharta, 2021 rok był cztery lata temu — prędzej czy później dopadłby drużynę Goncalo Feio i byłby powszechnie odbierany jako kolejna odsłona minimalizmu zarządzających Legią. Próba załatania tej sytuacji przepłaceniem za Ilję Szkurina wskazuje jednak na drugi z grzechów głównych ludzi z gabinetów przy Łazienkowskiej 3.

To kolejny raz, gdy znaleźli się w sytuacji, w której wszystko się sypie, ale nadal nie wiedzą, dlaczego wylądowali w tym miejscu; co tak naprawdę ich do zapaści doprowadziło.

Reklama

Ilja Szkurin w Legii Warszawa – transfer ratunkowy. Jakiego napastnika szukał Goncalo Feio?

Transfer Ilji Szkurina do Legii Warszawa za półtora miliona euro będzie jednym z większych ruchów zimowego okienka, gdy uwzględnimy tylko napastników i tylko ligi spoza czołowej piątki w Europie. O tym, że w połowie sezonu nie jest łatwo sprowadzić snajpera, wiemy doskonale, bo od działaczy słyszymy to regularnie. Zresztą, wystarczy sobie przypomnieć, że kilka tygodni wstecz mniej więcej te same kluby pytały mniej więcej o tych samych piłkarzy.

W zasadzie, gdyby wykroić angielskich bogaczy z różnych poziomów rozgrywkowych, napastnik Stali Mielec zbliżyłby się do dziesiątki najdroższych napastników. To nie ten poziom, co Galatasaray płacący sześć milionów euro za Alvaro Moratę, ale już osiemnastoletni Stephano Carillo trafił do Feyenoordu jako następca sprzedanego za trzydzieści baniek Santiago Gimeneza za ledwie milion euro więcej. Dziewiętnastoletni Steve Ngoura, autor ośmiu goli dla francuskiej młodzieżówki, kosztował 2,3 miliona euro.

Tak, wiemy, że to ciut więcej, ale mówimy o nastoletnich talentach, którzy potencjalnie pomnożą wydane pieniądze za maksymalnie dwa lata. Jeszcze bliżej ceny za Białorusina są tacy goście, jak:

  • Karol Świderski, reprezentant Polski
  • Wilfried Kanga, rok temu autor dwunastu goli w belgijskiej ekstraklasie
  • Emmanuel Boateng, rok temu jedenaście punktów w kanadyjce w Portugalii
  • Emersonn, 20-letni Brazylijczyk regularnie strzelający dla zespołu U20
  • Keano Vanrafelghem, 21-letni Belg z czternastoma punktami w kanadyjce w 2. lidze

Część z nich była nieco droższa, część trochę tańsza. Powyższa krótka wyliczanka to żadne przechwałki o tym, że nawet dziennikarze mają lepszy skauting niż Legia, nie o to chodzi. Chcemy po prostu pokazać, że skoro w Warszawie mieli na wydaniu półtora miliona euro, to nie są to pieniądze, za które musisz grzebać w śmietniku. Niedawno menedżer z Rumunii pytał nas, czy Legia operuje podobnymi środkami, bo ma do zaoferowania młodego, zdolnego napastnika, który sporo strzela na swoim podwórku.

Reklama

Za takie pieniądze można już kombinować, nie czekają na was tylko emeryci, goście bez więzadeł i obiecujące talenty sprzed dekady.

Nawet jeśli w styczniu wielu zawodników faktycznie Legii uciekło, rzeczywiście było poza jej zasięgiem, jak Lasse Nordas, który za ogromne pieniądze trafił do Anglii, to wykładając na stół półtora miliona euro, można było już dawno odbębnić huczną prezentację nowego napastnika i uciąć coraz mniej poważną dyskusję na temat tego, czy Legia w ogóle kogokolwiek sprowadzi. Na przykład Ioannisa Pittasa, o którego szarpano się z CSKA Sofia, przegrywając ostatecznie tę walkę o grosze.

Albo nawet tego Szkurina, lecz półtora miesiąca temu, gdy można było normalnie wdrożyć go do zespołu w okresie przygotowawczym, zgłosić do rozgrywek Ligi Konferencji. Po prostu mieć komfort, którego szukano, skoro rozglądano się za napastnikiem. Rozumiemy, że na ostatniej prostej Legii wypadł konkretny napadzior, jakim był Ola Brynhildsen, ale tak właśnie kończy się zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę – żeby wyjść z twarzą, przepłacasz za Szkurina.

Dekoder Canal Plus podpowiedział kolejny transfer – dajcie mu premię!

Czy Ilja Szkurin pasuje do Legii Warszawa?

Fakt, że dużych pieniędzy nie wydano wcześniej, żeby od samego początku gonić czołówkę, to jedno. Druga rzecz, że duże pieniądze — ponownie — wydano w wątpliwy sposób. Nawet test oka pozwala ocenić, że spośród napastników Ekstraklasy, którzy zimą zmienili kluby, zarówno Imad Rondić, jak i Leonardo Rocha stanowili lepsze opcje dla Legii. Nie, nie chodzi o to, że obaj strzelili akurat więcej bramek — rok temu częściej trafiał przecież Szkurin. Spójrzmy na profile zawodników:

  • Imad Rondić gwarantował niesamowitą intensywność w pressingu, godną niemieckiej ligi, gdzie takie rzeczy są w cenie; do tego był przynajmniej skutecznym zawodnikiem,
  • Leonardo Rocha dał się poznać jako wybitna dziewiątka w polu karnym, napastnik o zmyśle i skuteczności potwierdzonej kilkoma sezonami trafiania do siatki.

Ilja Szkurin nie jest kiepski, lecz ma niewiele cech wyraźnie wyróżniających go na tle reszty, jak powyższa dwójka. Albo jak Benjamin Kallman, który nie pressuje, ma lekki overperformance jeśli chodzi o przewidywane bramki, ale kreuje dużo sytuacji dla drużyny, jest szybki.

Ubiegły sezon Białorusina to imponujący overperformance, czyli strzelanie ponad stan i oczekiwania. Zwykły kibic może kręcić nosem na expected goals i podobne dane, lecz pion sportowy klubu musi uwzględniać takie rzeczy, żeby wiedzieć, co z czego wynika. Jeśli uwzględnia, to wie, że poprzedni sezon napastnika Stali Mielec był pewnego rodzaju wynaturzeniem. Według Hudl StatsBomb jego xG wyniosło 6,92 co przełożyło się na piętnaście goli (bez rzutów karnych) w lidze.

To różnica ośmiu sztuk w sieci. Nie dwóch, nie trzech, ośmiu! Dwudziestu jeden napastników w lidze miało przed rokiem wyższe expected goals niż Ilja Szkurin (0,22). Jeśli w kolejnym roku liczby gwałtownie spadają — czego właśnie doświadczamy, bo Szkurin z xG 5,28 (0,32/90 minut) strzelił już ledwie pięć sztuk — to oznacza, że mamy do czynienia z Krzysztof Piątek experience i prawdopodobieństwem, że tak udany rok prędko się nie powtórzy.

Potencjalnych czerwonych flag dla Legii Warszawa jest jednak więcej. W stolicy dawno temu odnotowano potrzebę ściągnięcia napastnika, który może i nie biega, może i odstaje od modelu gry, ale stoi w szesnastce i strzela, ciułając punkty w meczach, w których drużynie ewidentnie nie idzie i trzeba zrobić coś z niczego.

Feio, Zieliński i Mozyrko – od współpracy do wojny. Kulisy konfliktu w Legii!

Zostawiając już na boku to, że kompletnie nielogiczne jest wydanie dużych pieniędzy na kontrakt dla takiego gościa w lecie, zapewnienie sobie wykupienia go na stałe i odpalenie go zimą tylko po to, żeby wydać jeszcze więcej pieniędzy na piłkarza, od którego oczekujesz tego samego…

Ilja Szkurin stanowi miks cech, które każą się zastanowić nad tym, czy zasadne jest pokładanie w nim nadziei na znalezienie napastnika idealnego dla Legii. Można wątpić, czy w grze poza polem karnym będzie tak użyteczny, jak Marc Gual oraz czy w samym polu karnym nawiąże do warszawskiego ideału, Tomasa Pekharta z czasów korony króla strzelców. Czech był wtedy świetnie obsługiwany, ale przede wszystkim – był kompletny. Z danych Hudl StatsBomb wynika, że był na podium ligi wśród dziewiątek pod względem:

  • strzałów (3,2)
  • przewidywanych bramek (0,54)
  • jakości strzałów (post-shot xG 0,62; xG/shot 0,17)
  • skoków pressingowych (23,42)

A i w powietrzu grał wyśmienicie. Szkurin? Oddajmy głos analitykom, fachowcom. Aleksander Andrzejewski:

Michał Zachodny:

Na transferze Ilji Szkurina najlepiej wychodzi rynek wewnętrzny. W Rakowie mu nie wyszło

Połączmy ich opinie z liczbami. Największym podobieństwem Ilji Szkurina do Jean-Pierre’a Nsame jest brak zaangażowania w pressing. Marc Gual jest obśmiewany za nieskuteczność, ale bycie „zawodnikiem zespołowym” jest jego atutem. Wykonuje średnio 27,31 skoków pressingowych przy zaledwie 15,62 Szkurina (to i tak więcej niż przed rokiem – 12,47). One zaś przekładają się na częste odbiory piłki. Gual świetnie odgrywa i kreuje okazje kolegom — ma najwyższy współczynnik przewidywanych asyst wśród napastników.

Ilja Szkurin nie dość, że odstaje od Guala pod względem pressingu i kreowania sytuacji to jeszcze odstaje od Nsame pod względem wykończenia, skuteczności — można to śmiało założyć na podstawie dokonań na przestrzeni kariery, wiadomo, że Szkurin ma więcej sprawnych Achillesów, ale jednak musiałby przez kilka lat strzelać hurtowo, żeby zbliżyć się do poziomu, na którym Nsame był w jego wieku.

Czy Szkurin jest typowym box striker, dziewiątką, która będzie kończyła akcje w polu karnym? Ciekawe, że w poprzednim sezonie, czyli jego najlepszym w karierze, zaledwie 2,9% jego kontaktów to strzały na bramkę. Zdecydowanie więc nie był człowiekiem dokładającym szuflę, tymczasem teraz, gdy statystyka ta wzrosła do 6,3%, więc Szkurin jest skupiony bardziej na szukaniu okazji do strzału, gdy oddaje tych strzałów więcej (2,47/90 minut vs 1,47/90 minut rok temu) jego skuteczność zdecydowanie spadła.

Białorusin na pewno jest zawodnikiem, który oddaje strzały z lepszych pozycji niż Gual (z gorszych niż Gual chyba się nie da!), ale jednocześnie cała śmietanka ligowych strzelców — Rondić, Rocha czy idąc dalej nawet Efthymios Koulouris potrafi to robić jeszcze lepiej, a liczby potwierdzają nawet fakt, że są oni też lepsi pod względem wykończenia, jakości strzałów. Szkurinowi ewidentnie brakuje czegoś, co wybitnie wyróżnia go na tle stawki. Nie jest świetny w powietrzu, traci piłkę równie często (nawet częściej) niż Gual.

Tak, ma na koncie świetne statystyki w pojedynczym sezonie w słabszym zespole z Ekstraklasy, ale ma na koncie także burzliwą historię pobytu w topowym zespole tej ligi. Od Rakowa Szkurin odbił się nie tylko piłkarsko, lecz i mentalnie. Mówiono o nim wyłącznie źle, do tego stopnia, że jeden z klubów, który zainteresował się Białorusinem i zadzwonił do Częstochowy po opinię, zrezygnował z transferu zaraz po zakończeniu połączenia. Ilja podpadł Markowi Papszunowi, obrażał się — i vice versa.

Ilja Szkurin i Raków Częstochowa – dlaczego nie wyszło?

To nie mogło się udać, co tym bardziej zastanawia, bo z Papszunem pracował wtedy… Goncalo Feio. Ten sam Goncalo Feio, który z konieczności ulepił sobie napastnika z Marca Guala, ale gdyby miał opisać swoją idealną dziewiątkę, byłby nią, wybaczcie wyrażenie, zdrowy cham. Koń do biegania, który nie pyta, tylko wykonuje zadania trenera. Uwielbia starcia fizyczne z przeciwnikami, rozbijanie ich, walkę przez pełen dystans meczu. Z Warszawy słychać, że szkoleniowiec z chęcią zgodził się na transfer Szkurina i mindfuck tylko rośnie, bo przecież Szkurin nie tylko nie pressuje, ale też nie lubi gry w kontakcie z obrońcą, to nie jego styl.

Ciężko o inny wniosek niż to, że najlepsze w transferze Białorusina jest to, że coraz mocniej rozkręca się rynek wewnętrzny. Już nie tylko Raków, lecz i Legia zostawia na nim coraz więcej pieniędzy. Wciąż nie są to Czechy, ale wydawanie pieniędzy zarobionych w Europie wewnątrz ligi, może ją napędzić. Stal Mielec się cieszy, liczy gotówkę, nie musiała schodzić z ceny ani zaciekle się targować. Ugrała tyle, ile chciała, co z kolei znów nie najlepiej świadczy o Legii.

Wygląda to po prostu tak, jakby w Warszawie na widok transparentów i protestów kibiców postanowili: trzeba coś zrobić, kto jest pod ręką? Padło na Szkurina, bo Benjamin Kallman – choć lepszy – był za drogi, bo Ola Brynhildsen został “podebrany”. Na brak większej logiki i działanie w pośpiechu wskazuje nawet to, że Norweg to napastnik o innym profilu. Na koniec chodziło więc po prostu o to, żeby wziąć kogokolwiek, na sztukę, bo może się uda.

Oczywiście wciąż może się okazać, że Ilja Szkurin w międzyczasie spokorniał, wiele rzeczy zrozumiał, a i piłkarsko jest na tyle dobry, że stworzenie mu odpowiedniego środowiska sprawi, że zagra jak w najlepszym roku w Stali czy we wcześniejszych latach, gdy błyszczał w drugiej lidze izraelskiej oraz na Białorusi. To nie tak, że temat jest od razu skazany na porażkę i można się rozejść. Po prostu zdumiewa fakt, że Legia Warszawa, która ma bogatą historię wtop transferowych, lekką ręką rzuca takie pieniądze za zawodnika, przy którym pojawia się tak wiele znaków zapytania.

Nie mówiąc już o tym, że ponownie przerabiamy lekcję o tym, że kupując ukształtowanego 25-latka znacząco zmniejszasz szansę na to, że odpalisz dzięki temu łańcuszek transferowy prowadzący do dużych sprzedaży i coraz większych inwestycji.

Lista wstydu Legii Warszawa? Tak się ściąga napastników w Europie – wydaj mało, zarób miliony

Ten temat w przypadku Legii Warszawa, ale nie tylko jej, wraca jak bumerang. Nie da się zbudować drużyny piłkarskiej w oparciu o samych młodych zawodników, albo inaczej – to bardzo trudne. Musisz jednak zidentyfikować pozycje, na których warto ich mieć, bo zwyczajnie się to opłaca. Największe pieniądze robi się obecnie na młodych piłkarzach ofensywnych. Skrzydłowi i napastnicy wyciągani znikąd, za niewielkie pieniądze, robią furorę i ozłacają kluby.

Prześledziliśmy ligi od jedenastego do dwudziestego piątego miejsca w rankingu UEFA, żeby zobaczyć, jakich napastników w obecnym oraz dwóch poprzednich sezonach dało się wyciągnąć za maksymalnie półtora miliona euro. Dominuje młodzież, zwłaszcza wśród transferów z kwotą odstępnego. Kilku ciekawszych gości, którzy bardzo szybko wybili się do lepszego klubu i pozwolili poprzedniemu pracodawcy solidnie zarobić:

  • Andrej Ilić (23 lata): Valerenga wykupiła go za 1,1 miliona euro z łotewskiego RFS. 13 meczów i 9 goli później był już w Lille za 3,75 mln euro
  • Henrik Meister (19): Sarpsborg zainwestował w niego 130 tysięcy euro, grał w 2. lidze duńskiej. 18 meczów, 8 goli i 3 asysty przełożyły się na transfer za 9 mln euro do Rennes
  • Faris Moumbagna (22): był droższy, Bodo/Glimt kupiło go na rynku wewnętrznym za 1,5 mln euro. Sezon z 15 golami i 8 asystami w lidze zakończył transferem do Marsylii za 8 mln euro
  • Casper Tengsted (22): Rosenborg zainwestował milion euro w gościa z 2. ligi duńskiej. 14 meczów, 15 goli i 9 asyst sprawiło, że trafił do Benfiki za 7 mln euro
  • Borja Miovski (23): Aberdeen ściągnęło go z Węgier za 650 tysięcy euro. W dwa lata strzelił 30 goli i odszedł do Girony za 6,5 mln euro
  • Andri Gudjohnsen (22): syn Eidura, rezerwowy w Szwecji, wyciągnięty za 400 tysięcy euro przez Lyngby. Strzelił 13 goli i odszedł do Gent za 2,9 mln euro
  • Tammer Bany (20): Randers zainwestował w chłopaka z 2. ligi duńskiej 135 tysięcy euro. Bez wielkich liczb (2 gole, 4 asysty) odszedł za 4 miliony euro do Anglii
  • Kevin Carlos (22): zaledwie 250 tysięcy euro kosztowało Yverdon Sport wyciągnięcie go z 4. ligi hiszpańskiej. Rok, 14 goli, 4 asysty i transfer do FC Basel za 3,4 mln euro
  • Yousef Salech (22): Sirius wydał na odbijającego się od Broendby napastnika 1,3 mln euro. Otrzymał 11 goli, 3 asysty i 4 mln euro za transfer do Anglii
  • Matheus Saldanha (23): Partizan wydał na niego 1,3 miliona euro, ściągnął go z Azerbejdżanu. Strzelił 16 goli, dorzucił 5 asyst i odszedł za 3 mln euro do Ferencvarosu
  • Eduardo Guerrero (23): rezerwowy z Izraela kosztował Zorię Ługańsk 0,5 mln euro. 9 goli i 4 asysty w lidze ukraińskiej zapewniły transfer do Dynama Kijów za 2,5 mln euro
  • Albion Rrahmani (22): Rapid Bukareszt znalazł go w Kosowie, zapłacił 1,35 mln euro. Po 17 golach i 5 asystach w Rumunii Sparta Praga wydała na niego 5 mln euro

Wyjątkowym przypadkiem jest Mohamed Bamba, młodzieżowy reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej. Wyjątkowym, bo w sezonie 2022/2023 został królem strzelców 2. ligi izraelskiej, wyprzedzając Ilję Szkuryna o sześć trafień. Bamba był wtedy o dwa lata młodszy, przeszedł do austriackiego Wolfsbergera za 200 tysięcy euro. Wystarczyła jedna runda, sześć goli i trzy asysty, żeby Lorient wyłożyło za niego pięć milionów, a on odpłacił się ośmioma bramkami i trzema asystami w Ligue 1.

Bardzo ciekawym rynkiem okazuje się druga liga duńska. Poza wymienionymi wyżej Meisterem, Tengstedem i Banym znaleziono tam także Wessama Abu Alego, który w Sirius w 16 meczach uzbierał 11 punktów w kanadyjce i odszedł do Al-Ahly czy Laursa Skjellerupa, który kosztował IFK Goeteborg 300 tysięcy euro i już przeniósł się do Sassuolo za 3,6 miliona euro.

Można powiedzieć, że analiza wsteczna zawsze jest skuteczna, po czasie łatwo wyciągnąć udane przypadki. Tak, na każdego z nich przypadają i tacy, którzy nie wypalili, ale mówimy o zaledwie sześciu okienkach (w zasadzie czterech czy pięciu, ci ściągnięci w obecnym sezonie nie zdążyli jeszcze zostać odsprzedani) i kwotach, które nie rzucają na kolana. Ilja Szkurin od większości z nich jest znacznie droższy.

Nie ma żadnej pewności, czy ktokolwiek z nich wypaliłby w Polsce. Mógłby nie pasować profilem do gry drużyny, co sprawiłoby, że nie byłby tak skuteczny. Może zawiodłaby aklimatyzacja, albo przydarzyła się kontuzja. Nie w tym tkwi problem, lecz w tym, że nie próbujemy. Legia Warszawa przez większość stycznia targowała się o gotowe produkty. Stwierdzono, że może po zamknięciu okienka pojawią się okazje, wystawiano ogłoszenia o gotowości pokrycia sporej pensji klasowego napastnika.

Na koniec jednak zainwestowano 1,5 miliona euro na piłkarza, który z bardzo dużym prawdopodobieństwem nie pobije już rekordu transferowego ligi, a w dodatku ciągnie za sobą worek wątpliwości co do słuszności takiego rozwiązania. Oczywiście Legia uważa, że jeszcze na nim zarobi, ale jakie są ku temu podstawy, rozsądne argumenty? Czy skoro cały świat płaci największe pieniądze za piłkarzy U-23, to Legia na przekór wszystkiemu sprzeda Szkurina za tyle, za ile sprzedano Bambę, Meistera czy Rrahmaniego, żeby w końcu przeskoczyć na wyższą półkę finansową, na czym jej przecież zależy, bo ma jeszcze długi do spłacenia?

Gdyby to jeszcze był pojedynczy przypadek, w porządku, lecz za kadencji Jacka Zielińskiego – uznajmy, że skoro nadal nikogo nie ma, a on “doradza i wybiera nowego dyrektora sportowego”, to jest w ten temat zamieszany – 25-letni Szkurin za półtorej bańki będzie najmłodszą dziewiątką ściągniętą przez Legię. Gdyby policzyć pensje, premie za podpis i wszystkie pozostałe opłaty, na zestaw Szkurin, Alfarela, Nsame, Gual, Carlitos, Kramer i Pekhart wydano pewnie przeszło pięć milionów euro. Zwróciło się 700 tysięcy, które Konyaspor wyłożył za Słoweńca, szału nie ma.

W tym samym czasie w różnych zakątkach Europy inne kluby potrafiły zrobić interes życia nawet za sto tysięcy w europejskiej walucie. Pod nosem, w Estonii, napastnika za mniej niż pół bańki złowił FC St. Pauli. Kelvin Yeboah, od którego Sturm Graz rozpoczął domino ściągania klasowych dziewiątek, na których zarobiono miliony, kosztował sześćset tysięcy euro. Zapewnił gole i zysk, jak każdy kolejny zawodnik w tej układce.

Dyrektor sportowy Sturmu: Raków pytał nas, jak ściągnąć napastnika

Legia już wydaje więcej, więc argument o braku pieniędzy jej nie dotyczy. Tyle że wydaje tak, że nie ma z tego ani zysku, ani jakości.

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa