Legia Warszawa długo szukała napastnika, próbowała uruchomić opcję zagraniczną – mówiło się o Pittasie, Nordasie i wielu innych – ale nic z tego nie wyszło, zatem do gry wrócił dobry znajomy: dekoder Canal Plus, który podpowiedział transfer Ilji Szkurina.
Tomasz Włodarczyk pisze, że napastnik ma kosztować Legię 1,5 miliona euro, co jest kwotą bardzo wysoką. Mówimy bowiem o strzelcu, który w tym sezonie Ekstraklasy upolował pięć bramek. Więcej ma jego kolega z drużyny, Piotr Wlazło, który snajperem nie jest, wręcz przeciwnie, gdyż występuje na obronie.
Oczywiście nie jest tak, że Szkurin w naszej lidze nigdy nie błyszczał, bo błyszczał, jeszcze w zeszłym sezonie załadował 16 goli, należy po prostu zwrócić uwagę na ryzyko, które podejmuje Legia. Otóż bierze piłkarza, który jest pod formą i liczy, że w Warszawie tę formę odzyska. Jednocześnie nie jest to piłkarz, który pod formą znalazł się w lepszej lidze, francuskiej czy niemieckiej, nie, Szkurinowi dobra dyspozycja uciekła w Mielcu.
Zaraz będzie grał z tymi samymi rywalami i będzie musiał strzelać, mimo że od listopada nie strzela. Owszem – wokół będzie miał lepszych kolegów do tego strzelania, ale to wciąż ryzyko za półtora miliona euro.
Nie ma się więc co dziwić kibicom, że z tego ruchu kpią – gdyby Legia brała go rok temu, byłoby to jak najbardziej zrozumiałe. Teraz ten transfer wciąż może się opłacić, ale też nikt w klubie nie powinien być zdziwiony, że przyjście Białorusina jest odbierane jako ruch pełen rozpaczy.
Nie wyszło z jednym, nie wyszło z drugim, trzecim, czwartym, Feio musiał wystawiać nieskutecznego Guala, bo na ławce miał tylko Pekharta, a gole z kolei musiał strzelać obrońca Kapuadi. No i nagle się obudzono: hej, przecież w Mielcu jest taki Szkurin! Weźmy go, drogo, no drogo, ale weźmy!
Trudno mieć nawet wiarę, że sama Legia jest do piłkarza przekonana, przecież kontraktuje go w połowie lutego. Skoro jest taki dobry – czemu go nie podpisano wcześniej? Jeśli podawana przez Włodarczyka kwota jest prawdziwa, Stal wcale z ceny nie zeszła, nie było żadnej promocji, Jacek Klimek, prezes Stali, mówił już, że mniej więcej tyle oczekuje za swojego gracza.
Zatem napastnik był do wzięcia po wygórowanej cenie i Legia po takiej go wzięła. Mogła wcześniej, ale nic jej nie wyszło, więc decyduje się na drogi ruch, wcale nie numer jeden na swojej liście życzeń (niech nikt się nie da nabrać, gdyby była taka narracja).
A co jeśli Szkurin się nie sprawdzi? Będzie to kolejny drogi piłkarz – po Alfareli i Nsame – z którym Legia pudłuje. Ryzyko jest więc podwójne, gdyż budżet nie jest studnią bez dna.
Oczywiście, powtórzmy, Szkurin może odpalić, ale skoro transfery należałoby oceniać na dzień ich przeprowadzenia, to trzeba powiedzieć jasno: to rozpaczliwy ruch Legii, który wynika z wcześniejszej nieudolności.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Michalski: Nie rozumiałem, czemu Pululu grał tak mało w Greuther Fuerth [WYWIAD]
- Z Ligue 1 do Ekstraklasy. Transfer Marokańczyka na ostatniej prostej [NEWS]
- 11 przykazanie. Nie pajacuj. Nie jesteś Jackiem Grealishem
Fot. 400mm.pl