Reklama

Tylko dwóch trenerów Legii w ostatnich trzech dekadach miało gorszy start niż Feio

AbsurDB

Autor:AbsurDB

14 lutego 2025, 10:50 • 6 min czytania 72 komentarzy

Mija dziesiąty miesiąc pracy Gonçalo Feio w Legii. Wojskowi tylko trzykrotnie w bieżącym stuleciu mieli na tym etapie sezonu mniej punktów niż obecnie, a w ostatnich trzech dekadach tylko dwóch trenerów zdobyło w swoich pierwszych 27 meczach Ekstraklasy mniej punktów od Portugalczyka! Czy wyniki w Europie będą ratować jego posadę aż do końca sezonu, czy też cierpliwość zarządu i kibiców wkrótce się skończy?

Tylko dwóch trenerów Legii w ostatnich trzech dekadach miało gorszy start niż Feio

Wyniki trenerów Legii w pierwszych 27 meczach Ekstraklasy

Przed chwilą Goncalo Feio stuknęło 27 ligowych meczów w roli trenera Legii Warszawa. Wygrał 13 z nich, co oznacza, że od 1992 roku tylko Maciej Skorża i Dragomir Okuka zaliczyli mniej zwycięstw w analogicznym okresie pracy (po 12). Więcej goli (32) stracił od połowy lat osiemdziesiątych tylko Skorża (36). Spośród siedemnastu kadencji trenerów, którzy od czasów Janusza Wójcika prowadzili Legię w co najmniej 27 spotkaniach Ekstraklasy, tylko dwukrotnie zdobywano w nich mniej punktów (47) – za kadencji Okuki (41) i Skorży (40).

W przypadku Serba wyjaśnieniem jest fakt, że na ten fatalny wynik miała wpływ wiosna 2001 roku, gdy przejął drużynę po Franciszku Smudzie. Drugą piętnastkę swoich meczów z Legią miał już rewelacyjną, co poskutkowało tytułem mistrzowskim. Jest to zatem sytuacja nieco podobna do Feio. Tyle że Okuka w sezonie dokańczanym po poprzedniku zanotował średnią 1,33 punktu na mecz, a w kolejnym, za który wziął już pełną odpowiedzialność, podwyższył ją do 1,96. Tymczasem Portugalczyk zaczął od dobrej przeciętnej 2 punktów na mecz, a w swoim pierwszym pełnym sezonie spadł już do 1,65 punktu na spotkanie.

Kompletnie inna była sytuacja Skorży, który zaczął w przerwie letniej, a wyniki notował kiepskie i chyba w zgodnej opinii większości, był trzymany w klubie zdecydowanie zbyt długo, bo aż przez dwa sezony, które zakończyły się zaledwie trzecimi lokatami. Od jego czasów do dziś tylko raz Legia skończyła sezon na gorszej pozycji.

Reklama

 

Trzeba przy tym zaznaczyć, że Feio zabrakło wiele, by zrównać się z większością swoich poprzedników. Średnia punktów zdobywanych przez trenerów Legii w pierwszych 27 meczach ligowych w ostatnich trzech dekadach to bowiem aż 55 oczek – aż o osiem więcej niż ma Portugalczyk. Taka różnica nie może wynikać tylko z pecha, albo uwzięcia się sędziów. O halucynacjach związanych z nimi napisał Kuba Białek:

– Dzięki ostrym reakcjom Goncalo Feio w stronę sędziów w Gliwicach odkryliśmy niewiarygodny spisek. Wiecie, że w telewizji Canal+ puszczane są inne wersje meczów niż te, które są rozgrywane naprawdę? Na boisku odbywa się prawdziwa rozgrywka, nieznana abonentom, którzy dostają w ramach usługi jakiś sfabrykowany produkt – nagrany wcześniej albo stworzony przez sztuczną inteligencję. To wielki skandal. No, chyba że to Goncalo Feio cierpiał w sobotni wieczór na halucynacje i widział rzeczy, których nie widział nikt inny.

Co ma Feio, czego nie mają inni?

Średnia 1,7 punktu na mecz była dotąd podstawą do zwolnienia szkoleniowca Legii przez władze klubu. Z Aleksandarem Vukoviciem klub rozstawał się po osiągnięciu przez niego nawet lepszych wyników. Mało tego, lepsze średnie punktów na mecz w Ekstraklasie mieli także w momencie zwolnienia Czesław Michniewicz, Romeo Jozak, Ricardo Sa Pinto, a Dean Klafuric, Stanislaw Czerczesow czy Jan Urban mieli je wyższe o nawet pół punktu na mecz. Co zatem ma Feio, czego nie mieli inni? W porównaniu do większości poprzedników odpowiedź jest oczywista – wyniki w europejskich pucharach. Nie można zaprzeczyć, że są one rewelacyjne i lepsze od spodziewanych. Nie zmienia tego nawet fakt, że gdyby nie reforma pucharów, Legia prawdopodobnie nie zagrałaby w fazie grupowej.

Reklama

W starym systemie warszawiacy trafiliby w drugiej rundzie na walijski Caernarfon, a w trzeciej na Broendby – tak samo, jak miało to w rzeczywistości miejsce w tegorocznych rozgrywkach. W decydującej fazie Wojskowi nie mogliby jednak zagrać z Dritą. W trzeciej rundzie Kosowianie nie byliby bowiem w starym systemie rozstawieni i wyeliminowałaby ich Olimpija Lublana. Kto byłby zatem rywalem Legii w play-off? Analiza wskazuje na Vitorię Guimaraes.

Jak wyliczałem jakiś czas temu w decydującej fazie eliminacji Legia mierzyłaby się nie z Dritą z Kosowa, tylko z Vitorią Guimaraes, która fazę grupową zakończyła wyżej od Legii i możliwe, że pozbawiłaby ją prawa gry w Lidze Konferencji. Czy zatem Legia ma wciąż tego samego trenera tylko dlatego, że UEFA zdecydowała się na reformę rozgrywek? Tego nie dowiemy się nigdy.

Czy Feio zagra we Wrocławiu?

Niezależnie od tego, dlaczego Gonçalo Feio wciąż jeszcze prowadzi warszawski klub, ma swój los we własnych rękach. Jestem sobie w stanie wyobrazić scenariusz, w którym osiąga z Legią coś wielkiego w Europie, może nawet zagra z nią jeszcze w tym sezonie na wrocławskim stadionie, a jednocześnie w lidze wciąż będzie klepał biedę i drżał o kwalifikację do pucharów za rok. Szczególnie, że Legia ma obecnie większe szanse na występ we wrocławskim finale Ligi Konferencji (8%) niż na mistrzostwo Polski (~5%) oraz większe szanse na ćwierćfinał Ligi Konferencji (60%), który też byłby dużym sukcesem, niż na podium Ekstraklasy.

Dziś skupiłem się przede wszystkim na wynikach ligowych Feio, które są kiepskie. Po 20 kolejkach mniej punktów niż obecnie (33) w XXI wieku Legia miała tylko trzykrotnie: trzy lata temu, gdy miała ich zaledwie 21 i ostatecznie skończyła na 10. miejscu oraz w sezonach 2006/07 i 2010/11, gdy miała ich 31 i oba skończyła ostatecznie na trzeciej lokacie.

Uwzględniając Ligę Konferencji, jest bardzo dobrze

O tym, że w lidze jest źle – to już wiemy, ale jak uczciwie i obiektywnie ocenić całość dorobku Gonçalo Feio z uwzględnieniem wyników w Europie? Jest to trudne szczególnie w sytuacji, gdy mamy do czynienia z nowym formatem, który trudno porównać do rozgrywek w poprzednich sezonach. Z pomocą przyjść może ranking Elo, który w najbardziej obiektywny sposób ocenia wyniki zespołów w stosunku do oczekiwań.

W nim Legia za kadencji Portugalczyka awansowała w Europie z 216. pozycji na 181. W liczbach bezwzględnych skok o 33 punkty, na który największy wpływ miały: wygrane w Poznaniu, Kopenhadze i na Cyprze oraz z Betisem, jest dość imponujący. Wśród 50 ostatnich kadencji trenerów Legii, lepszy wynik zanotowało zaledwie 13 szkoleniowców, z czego tylko sześciu w ostatnim ćwierćwieczu (Berg, Smuda, Runjaić, Okuka, Michniewicz i zaskakująco – Skorża). Jeżeli przeliczyć ten wskaźnik na liczbę rozegranych meczów, których wymienieni mają przecież więcej, to Portugalczyk znajduje się na lokacie minimalnie wyższej nawet niż… Henning Berg.

Dlatego danie Portugalczykowi szansy na spokojne zakończenie sezonu wydaje się dziś chyba rozsądniejszym zachowaniem ze strony władz klubu, choć w dzisiejszej Ekstraklasie rzucanie takich słów w połowie lutego jest dość ryzykowne. Jeżeli odpadnie z Ligi Konferencji (nie daj Boże z Jagiellonią), a w lidze dalej będzie cieniował, to pewnie presja kibiców zrobi swoje i pożegna się z robotą. Najciekawszy scenariusz to jednak koniec europejskiej przygody połączony z nagłym seryjnym wygrywaniem meczów w Ekstraklasie. Wtedy Dariusz Miodulski będzie miał niezły ambaras.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot.: Newspix.pl

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa