Reklama

Ostatnie takie derby. Goodison Park odleciał!

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

12 lutego 2025, 22:55 • 5 min czytania 4 komentarze

Derby Merseyside już nigdy nie będą takie same. Po 133 latach Everton żegna się z Goodison Park. Dziś na obiekcie otwartym w 1892 roku po raz ostatni zagościli piłkarze Liverpoolu, a gospodarze zrobili wszystko, aby nie wrócili za miedzę w dobrych humorach. I rzutem na taśmę udało się! W historii klubu na zawsze zapisał się James Tarkowski.

Ostatnie takie derby. Goodison Park odleciał!

Pierwotnie 245. derby Merseyside widniały w terminarzu wpisane na 7 grudnia, jednak plany pokrzyżowała szalejąca nad Anglią burza. Dzięki temu, że Liverpool zdominował fazę ligową Champions League i nie musi zaprzątać sobie głowy play-offami, problemów z wyznaczeniem nowego terminu nie było. A ponieważ w środę o awans do 1/8 finału nie walczyła żadna angielska ekipa, to oczy fanów Premier League zwrócone były dziś na miasto Beatlesów.

Ręce do góry, to jest napad!

Na długo przed pierwszym gwizdkiem na Goodison Park wyczuwalna była podniosła atmosfera. Niby derbów Merseyside odhaczono już blisko ćwierć tysiąca i ciąg dalszy zapewne nastąpi, ale jednak coś kończyło się raz na zawsze. Fani Evertonu zwykli pieszczotliwie nazywać swój obiekt The Grand Old Lady. No to dziś dama ta po raz ostatni gościła sąsiadów z Anfield. I już w 11. minucie uniosła się w powietrze po raz pierwszy.

Gospodarze otrzymali rzut wolny kilka metrów od połowy boiska. „Najmniej groźna z niegroźnych sytuacji” – pomyśleli piłkarze Liverpoolu. A Jarrad Branthwaite ustawił piłkę i po chwili zagrał ją do Beto. Reprezentant Gwinei Bissau najpierw wygrał mocno fizyczny pojedynek z Ibrahimą Konaté, a później wjechał w pole karne jak do siebie i bez problemu pokonał Alissona. Ależ to był zuchwałe rozegranie! Jedno podanie ze stojącej i gol. Celebrującemu trafienie Beto brakowało jedynie rewolweru w dłoni. Wyglądał, jakby właśnie przeprowadził napad stulecia.

Reklama

Łatwo możecie sobie wyobrazić, że Goodison Park kompletnie oszalał. Każde zagranie piłki przez facetów w niebieskich koszulkach wywoływało ekstazę. Ale po pięciu minutach zapanowała cisza…

Przysłowiowe derby

Mohamed Salah dośrodkował, zgubiony z radaru Alexis Mac Allister uderzył głową, a Jordan Pickford tylko patrzył, jak piłka wpada w boczną siatkę tuż przy słupku. Argentyńczyk mierzący zaledwie 176 centymetrów (a przypuszczamy, że przy miarce stanął na palcach) doskonale odnalazł się w polu karnym pełnym obrońców. No a Salah zanotował 14. asystę w tym sezonie Premier League i zdecydowanie przewodzi tej klasyfikacji.

A więc po kwadransie mieliśmy po jednym celnym strzale obu zespołów i po jednym golu. Stuprocentowa skuteczność. Aż przypomniały się derby kończone wynikami 5:2 czy 3:3. Ale to było naiwne z naszej strony, przyznajemy.

W 20. minucie na murawie położył się Iliman Ndiaye (sześć goli w tym sezonie Premier League) i od razu było widać, że nie będzie w stanie dokończyć połowy. Pocieszany przez kolegów (i rywali) Senegalczyk opuścił boisko kulejąc i zalewając się łzami. W jego miejsce zameldował się Jack Harrison (w tym sezonie bez gola i asysty). I statystyka Harrisona stała się swego rodzaju metaforą tego, co – jak się okazało – czekało nas w dalszej części meczu.

Przez moment można było odnieść wrażenie, że gospodarze chcą pomścić kontuzjowanego kolegę. Podkręcili obroty i jak wściekli ruszyli na bramkę Alissona. Tym samym nie dawali dojść do głosu piłkarzom Liverpoolu. A goście coraz bardziej się frustrowali i uciekali do coraz ostrzejszych fauli. Ale to trwało tylko przez kilka chwil – znaczy ataki gospodarzy, bo fauli przybywało. Michael Oliver długo pozwalał grać ale w końcu zaczął sięgać raz po raz do kieszonki.

No tak, derby rządzą się swoimi prawami.

Reklama

Eksplozja

Mecz umarł, zrobiła się kopanina. Nic nie wskazywało na to, że obejrzymy tu jeszcze gola którejkolwiek z ekip. A wtedy Branthwaite zaliczył drugą asystę. Do Salaha! Egipt musi leżeć w kosmosie. Do 14. asysty Salah dołożył 22. gola w tym sezonie. Oczywiście i tej klasyfikacji Egipcjanin kosmita przewodzi.

I wydawało się, że to właśnie Salah będzie zawodnikiem, który jako ostatni wpisze się na listę strzelców w derbach Merseyside. Bardzo długo się tak wydawało. A wtedy nadeszła ósma doliczona minuta. Ósma z pięciu doliczonych minut dodajmy. I po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła pod nogi Jamesa Tarkowskiego, który bez chwili namysłu huknął tak mocno, że siatka w bramce Alissona ledwo wytrzymała.

Nie wytrzymali za to kibice Evertonu, którzy w absolutnej ekstazie zaczęli wbiegać na murawę. Nad Liverpoolem zaczął unosić się niebieski spodek. Gdy analiza VAR potwierdziła, że gol padł prawidłowo, Michael Oliver wiedział, że nie ma co wznawiać gry.

Już po końcowym gwizdku Abdoulaye Doucouré obejrzał czerwoną kartkę (podobnie zresztą jak Arne Slot) za prowokację pod sektorem gości, po której na murawie wywiązała się regularna bijatyka, ale absolutnie się tym nie zmartwił. Na Goodison Park trwała feta, po której można było wnioskować, że Everton sięgnął właśnie po mistrzostwo wszechświata. Uśmiechnięty od ucha do ucha David Moyes machał właścicielom klubu, jego podopieczni robili rundę honorową, a ich fani mieli łzy w oczach. To było naprawdę godne zakończenie ponad stuletniego rozdziału. Może i Goodison Park zniknie z mapy, ale futbol jeszcze nie umarł.

Everton FC – Liverpool FC 2:2 (1:1)

  • 1:0 – Beto 11′
  • 1:1 – Mac Allister 16′
  • 1:2 – Salah 73′
  • 2:2 – Tarkowski 90+8′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Jakub Radomski
4
Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Anglia

Ekstraklasa

Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Jakub Radomski
4
Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności