Reklama

“Lewy” z golem, a Barcelona z meczem imienia 1:0 Marka Papszuna

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

02 lutego 2025, 16:05 • 3 min czytania 42 komentarzy

Zagrać, zwyciężyć, zapomnieć – to myśl przewodnia, jaka zostaje nam po meczu Barcelony z Deportivo Alaves. Jeśli Barca oddaje tylko cztery strzały na bramkę rywala i nie dochodzi nawet do 1,00 w statystyce xG, jest to dowód, że maszyna Hansiego Flicka się zacięła. Całe szczęście dla Niemca, nie ze skutkiem w postaci straty punktów, czym pachniało przez dobrą godzinę.

“Lewy” z golem, a Barcelona z meczem imienia 1:0 Marka Papszuna

O mój Boże, co to było za spotkanie w pierwszej połowie ze strony Barcy. Więcej werwy, konkretów i dokładności to my widzieliśmy w obecnej kolejce Ekstraklasy i to niekoniecznie ze strony najlepszych drużyn. Trudno to zrozumieć, a tym bardziej nie przystoi tak męczyć buły, skoro masz okazję skrócić dystans do Realu, który wczoraj skompromitował się na tle beniaminka.

Barca grała tak, jakby prawie każdy jej piłkarz poza Pedrim biegał z kamykami w bucie. W ciągu 45 minut trzy strzały ogółem i jeden celny, łatwy dla bramkarza, to jakaś aberracja względem ostatnich spotkań, w których już od pierwszych minut Yamal i spółka mieli dobre okazje bramkowe. Dzisiaj – zero. Sam Hiszpan co prawda zaimponował kapitalną akcją w stylu Messiego i mógł mieć z tego asystę do Raphinhi, ale ten oddał strzał, jakiego nie powinien oddawać czołowy strzelec ligi. A takich obrazków, czyli jakości wykonania na poziomie dna, wodorostów i dwóch metrów mułu, było znacznie więcej.

Jeśli ktoś z madryckiego obozu oglądał ten mecz w pierwszej połowie, mógł ze spokojną głową wrócić do innej roboty. Barca też szła na kompromitację, choć przed chwilą wydawało się, że w lidze hiszpańskiej wreszcie wyszła na prostą. Ale nie da się wyjść na prostą, jeśli źle przyjmujesz piłkę w prostych sytuacjach albo – tak jak Lewandowski – w polu karnym albo cię nie ma, albo jesteś, ale twórcą farfocli. Niestety nie będzie przesadą stwierdzenie, że na tle Deportivo Alaves Barcelona miała w sobie tyle gracji, ile Polak w słabej formie.

Ale oddajmy też gościom, że w swojej brzydkiej sztuce byli niemal perfekcyjni. Przeszkadzali w każdym sektorze boiska, doskakiwali w tempo i w miarę sprawnie zabijali szybsze ataki Barcelony. Byli namolni, cierpliwi i ostrzy, co oczywiście rodziło frustrację, a tam gdzie frustracja, tam spadek jakości. Jeśli chodzi o wbijanie kija w szprychy najlepszym, Deportivo Alaves mogło rywalizować z wczorajszym Espanyolem, a zatem było pewne, że im dłużej to spotkanie potrwa w takim kształcie, tym silniejsze będą myśli, że Barca też się doigra.

Reklama

Ostatecznie się nie doigrała. Mur postawiony przez gości był świetną pokazówką, jak można uprzykrzyć życie Barcelonie, ale w tym zawsze jest ryzyko, że na 100 akcji rywala ta jedna jakoś przeciśnie się do bramki. Tak właśnie było – Barca wcisnęła futbolówkę do siatki stopą Lewandowskiego, trochę z niczego, z niedokładnego woleja Yamala. “Lewy” idealnie wkleił się w linię obrony i był tam, gdzie musi być napastnik, a to warte docenienia o tyle, że wcześniej zmarnował dobrą okazję po strzale głową.

Ogółem Barca podkręciła tempo i chociaż trochę dała nam zapomnieć o paździerzu, jaki zobaczyliśmy w pierwszych 45 minutach. Dalej czarował Yamal, dalej niezwykłą robotę w środku robił Pedri, a bramkarz z Alaves nie mógł już narzekać na bezrobocie. Ale też nie będziemy szaleć z opinią, że to była inna twarz drużyny Flicka. Nie, jedyna różnica polegała na tym, że “Duma Katalonii” miała kilka przebłysków więcej.

Ten mecz aż za bardzo momentami przypominał starcia z Getafe, dlatego z jednej strony współczujemy sobie i wam, a z drugiej bijemy brawa Barcelonie, że dosłownie przepchnęła te trzy punkty z rywalem, który na Montjuic przyjechał tylko przeszkadzać. W kluczowej fazie sezonu takie rzeczy to mimo wszystko, mimo zdrowia naszych oczu, wartość bezcenna.

FC Barcelona – Deportivo Alaves 1:0 (0:0)

  • 1:0 – Lewandowski 61′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Rüdiger zawieszony na 6 meczów! A Bellingham… bez żadnej kary

Kamil Warzocha
12
Rüdiger zawieszony na 6 meczów! A Bellingham… bez żadnej kary
Hiszpania

Piłkarz La Liga nie popiera stacji Real Madryt TV. “Wspieram sędziów”

Kamil Warzocha
3
Piłkarz La Liga nie popiera stacji Real Madryt TV. “Wspieram sędziów”
Hiszpania

Flick ogłosił status bramkarzy Barcy. Można było się tego spodziewać

Kamil Warzocha
3
Flick ogłosił status bramkarzy Barcy. Można było się tego spodziewać
Hiszpania

Rüdiger wypada do końca sezonu ligowego. Ale nie przez zawieszenie

Jakub Białek
21
Rüdiger wypada do końca sezonu ligowego. Ale nie przez zawieszenie