Reklama

Jaki tu spokój, czyli walka Górnika z własnym sufitem

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

29 stycznia 2025, 15:49 • 9 min czytania 19 komentarzy

Zabrze wydaje się być coraz bardziej atrakcyjnym miejscem na mapie Ekstraklasy. Górnik ma świetnego trenera i całkiem niezły skład z mistrzem świata na czele. Ma też ukończony już niemal stadion i widoki na ligowe podium. Czego mu więc brakuje, aby zaatakować sam szczyt?

Jaki tu spokój, czyli walka Górnika z własnym sufitem

Najłatwiej powiedzieć, że tego co zawsze, czyli zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy. Bo zabrzański klub inwestora wypatruje nie mniej intensywnie niż Pogoń czy Korona. Prawdą jest jednak to, że o ile rok wcześniej Zabrze aż huczało od plotek, pomówień i wzajemnych żali, głównie na linii miasto-klub, to tej zimy jest tam nadzwyczaj spokojnie.  

Inwestor

Być może to jednak cisza przed burzą. Niewiele przecież brakowało, żeby ta inba z Alexem Haditaghim, która na przełomie grudnia i stycznia przetoczyła się przez Szczecin, dotknęła właśnie Górnika. W końcu niedoszły inwestor Pogoni straszył też, że wybiera się do Zabrza. Na szczęście dla śląskiego klubu, poprzestał na wrzucaniu nieaktualnych fotografii charakterystycznych zabrzańskich budowli ściągniętych z Google’a i udawaniu, że właśnie przed nimi stoi i rozmyśla nad rychłą wielkością Górnika. Był to jednak moment, kiedy Haditaghi objawił się w Szczecinie jako biznesmen niewiarygodny i nietrzymający się maksymy “Pieniądze lubią ciszę”, przez co nikt już wtedy nie traktował jego zainteresowania poważnie.

Reklama

Zostawmy jednak szczecińskie bagienko, bo w Zabrzu inwestor jest póki co szukany w zaciszu klubowych gabinetów, bez wielkiej pompy i kanadyjsko-irańskich szemranych przedsięwzięć. Zarówno miasto jak i klub zdają sobie sprawę, że skuteczna prywatyzacja to jedyna szansa na rozwój dla Górnika. Klub sportowo ma przecież całkiem sporo do zaoferowania. I wciąż jest blisko krajowej czołówki. Ale ataku na szczyt nadal nie potrafi przeprowadzić.

Miasto już nie wspiera klubu w takim wymiarze jak wcześniej. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre – bo nie ma już rządów w tym autorytarnym i toksycznym stylu, jaki poznaliśmy za czasów poprzedniej prezydentki. Obecna do bieżącej działalności w klubie się nie wyrywa, finansowo wspiera Górnika w dużo mniejszym stopniu, a jej najważniejszym celem pozostaje wspomniana prywatyzacja.

A w to, aby się powiodła bezpośrednio zaangażowany jest także największy marketingowy skarb klub, czyli Lukas Podolski. Mistrz świata sprzed jedenastu lat wciąż jest aktywnym piłkarzem, ale też managerem, skautem i magnesem dla inwestorów. Mówiło się poważnie pod koniec roku o firmie Panattoni – potentacie na rynku nieruchomości przemysłowych i magazynowych, oraz o kilku polskich i niemieckich biznesmenach czy przedsiębiorstwach. Nowego właściciela jednak jak nie było, tak nie ma.

I choć nie ma też paniki ani nerwowych ruchów, zarówno w Górniku jak i w samym ogromnie zadłużonym miejskim budżecie brakuje pieniędzy i rok 2025 jawi się jako okres zaciskania pasa. No, chyba że tak wyczekiwany inwestor jednak się znajdzie. A przecież właśnie dobiega końca budowa stadionu, który nie tylko umożliwi zwiększenie przychodu z dnia meczowego po zwiększeniu pojemności obiektu z obecnych 24 tysięcy do 32 tys., ale też da możliwość spieniężenia lóż biznesowych. 

Wszystko to ma wreszcie pozwolić Górnikowi na otwarcie “okna pogodowego” i atak na szczyt. Tymczasem jednak zabrzański zespół pod wodzą Jana Urbana wyciska z obecnej kadry swoje maksimum i wciąż kręci się w okolicach ligowej czołówki. Już przecież wiosną nieoczekiwanie miał realne szanse na wdrapanie się do pucharów, a teraz jest tego równie blisko. Ekipa z Roosevelta ma nad sobą jednak sufit, którego wciąż nie może przebić i wydaje się, że nie przebije go również w nadchodzącej rundzie. Jeśli weźmiemy pod uwagę cały ubiegły rok kalendarzowy Górnik ustępuje w Ekstraklasie tylko (i to o włos) Jagiellonii, Legii i Lechowi. Wciąż jednak niewielu bierze podopiecznych Urbana na serio jako kandydata do podium. 

Wzmocnienia (?)

A przecież wiosną skład zabrzan niewiele się będzie różnił od tego, czym dysponował były trener Legii i Lecha jesienią. Poza Manu Sanchezem, który i tak przez większość rundy pauzował z powodu kontuzji, ubył tylko Damian Rasak. Pod wodzą Urbana stał się wprawdzie jednym z najlepszych środkowych pomocników Ekstraklasy, ale jego odejście do węgierskiego Ujpestu nie wydaje się dziurą nie do zasypania. Tym bardziej, że okno transferowe jest jeszcze w Polsce otwarte przez najbliższe trzy tygodnie co oznacza szansę na znalezienie kolejnej perełki, która da Górnikowi nie tylko profit na boisku, ale też w klubowych księgach rachunkowych.

Reklama

Bo przecież zabrzanie znani są z tego, że potrafią zimą takie perełki na rynku znaleźć. Wystarczy wspomnieć, że w ostatnich sezonach właśnie w tym okienku potrafili przekonać do gry na Roosevelta choćby Daniego Pacheco, Daisuke Yokotę, Kanjiego Okunukiego, Lawrence’a Ennaliego czy wspomnianego już Rasaka.

W obecnym sezonie – znaleźli już dwóch kandydatów na odkrycie rundy. Obaj na papierze wyglądają dość egzotycznie, ale nie są bez szans na zostanie ważnym ogniwem zespołu. Jeden to przybysz z Norwegii. I choć to nie nowość na boiskach Ekstraklasy, to w Górniku przedstawiciel z tego kraju zagra po raz pierwszy. 27-letni Sondre Liseth do tej pory nie wyściubił jeszcze nosa poza rodzimą ligę, a dodatkowo będzie miał po raz pierwszy okazję grać w zespole, który walczy o coś więcej niż utrzymanie. Ma jednak zwiększyć trenerowi możliwość manewru w środku pola, zwłaszcza po odejściu Damiana Rasaka. 

Drugim zimowym nabytkiem jest jeszcze bardziej tajemnicza postać. 19-letni Nigeryjczyk, patrząc tylko na jego CV, bardziej wygląda na następcę Roberta Kubicy niż wsparcie na skrzydle dla Lukoszka. Kluby Super Flash i Sporting Supreme, w których występował w ojczyźnie, brzmią bowiem bardziej jak nazwy firm motoryzacyjnych niż kluby piłkarskie. Nawet portal Transfermarkt pozostaje bezradny w poszukiwaniach tropów nigeryjskiej przeszłości nastoletniego skrzydłowego. Jego postawa na boisku będzie więc stanowić ogromny znak zapytania, choć z pewnością jego pojawienie się na Roosevelta nie jest obarczone zbyt wielkim ryzykiem pod kątem biznesowym.

Transfery wciąż jeszcze są zapowiadane i niewykluczone, że już po wznowieniu rozgrywek do nich dojdzie. Czasu na aklimatyzację w napiętym wiosennym kalendarzu wtedy nie będzie.

Podolski 

Na boisku jednak przede wszystkim nadal rządzić będą najstarsi zawodnicy. Począwszy od Rafała Janickiego i Erika Janży w obronie, po Lukę Zahovicia w ataku. Pomoc to z kolei całkiem młoda formacja z dwoma Czechami w jej centralnej części. 20-letni Lukas Ambros i pięć lat starszy Patrik Hellebrand mają jednak, co pokazali już jesienią, zadatki na to, aby stać się czołową parą środkowych pomocników na naszym podwórku. 

Osobą wokół której kręcić się będzie cała drużyna jest jednak niezmiennie Lukas Podolski. Rzadziej ostatnio prezentujący swój strzelecki arsenał na boisku, coraz częściej za to pokazujący oblicze brutala. Bezsprzecznie jednak jest to lider tej drużyny, zarówno na murawie jak i w szatni. To on jest bijącym sercem Górnika, a jego boiskowe wybryki, za które cudem do tej pory uniknął choćby jednej czerwonej kartki, sprawiają tylko, że były reprezentant Niemiec jest jeszcze bardziej nakręcony na osiąganie sportowych celów, choćby po przysłowiowych (a może wcale nie przysłowiowych) trupach.

Lukas Podolski i jego najgorsze boiskowe oblicza. „Chłopu puściły lejce. To chory człowiek”

Trzeba jednak podkreślić, że te “incydenty” z udziałem Poldiego w końcówce rundy jesiennej i w trakcie przerwy zimowej skutecznie odwracały uwagę piłkarskiej opinii publicznej w Polsce od cicho, ale skutecznie gromadzącej zwycięstwa drużyny Górnika. Jeśli miała to być swego rodzaju zasłona dymna, to udała się znakomicie, bo zespół Urbana wygrał cztery ostatnie mecze ligowe i sześć z siedmiu ostatnich wdrapując się na szóste miejsce w tabeli z widokami na podium. Dzięki temu zabrzanie na zimową przerwę udali się w świetnych nastrojach, a dzięki zakładowi z trenerem, o którym mówił Damian Rasak przed kamerami Canal +, przedłużyli sobie urlopy świąteczno-noworoczne wracając do treningów najpóźniej z drużyn niegrających w europejskich pucharach.

A i tak wszyscy gadali tylko o wybrykach Podolskiego…

Mało tego, “Poldi” swój boiskowy instynkt kilera pokazywał również w sparingach. Podczas towarzyskiego turnieju halowego Super Cup w katowickim Spodku mało nie urwał nogi jednemu z piłkarzy Wisłoki Dębica. I choć na boisku ukarany, a jakże, jedynie żółtą kartką, znowu był oburzony jakimikolwiek podejrzeniami o brutalność. Tym razem jednak, w odróżnieniu od agresywnych zachowań w jesiennych derbach z Piastem Gliwice, przeprosił ostatecznie rywala. Zrobił to jednak w swoim stylu pisząc na X: – Na boisku były emocje, ale po meczu jest zgoda. Sory za ostry faul. Wszystkiego dobrego w sezonie.

Więc jedną z najważniejszych zagadek dla fanów Górnika przed rozpoczęciem rundy będzie to, czy ktoś w końcu utemperuje krewkiego weterana i czy będzie to on sam, Jan Urban, czy polscy sędziowie, bo emocji na boisku “Poldiemu” z pewnością nie zabraknie. 

I choć mistrz świata wciąż potrafi podczas ligowych spotkań pokazać wielkie umiejętności, to częściej prezentuje je już poza boiskiem w nieco innej roli. A to odpala fajerwerki w Sylwestra z kibicami z Torcidy, a to doprowadza do podpisania umowy partnerskiej ze swoim byłym klubem Vissel Kobe, a to firmuje swoim udziałem pomoc dla powodzian i wręcza bony ze wsparciem finansowym dla klubów z niższych klas dotkniętych niszczycielskim żywiołem. Już bardziej polityk niż piłkarz. 

Wielu ekspertów uważa zresztą, że powinien właśnie na tej części swojej działalności w Górniku skupić się w stu procentach. W czerwcu kończy mu się kontrakt, a sam coraz częściej przebąkuje, że być może już jego ostatni w roli piłkarza. Drugim kluczowym ogniwem, które przynajmniej na papierze pozostaje związane z klubem z Roosevelta tylko do końca sezonu jest Jan Urban. Tu też przyszłość trenera stoi pod znakiem zapytania, choć sam zainteresowany emanuje spokojem.

I z tym właśnie pozornym spokojem zabrzanie rozpoczną rundę wiosenną od meczu z walczącą o życie Puszczą Niepołomice. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, a Górnik może śmiało patrzeć w górę tabeli. Doskonała sytuacja wyjściowa rozbudza apetyty kibiców tęskniących za latami świetności. Atmosfera w zespole też jest bardzo dobra. Tylko ten ciągły strach, że cisza wcale nie zwiastuje marszu w górę tabeli, tylko raczej burzę, która może utytułowany klub zepchnąć z powrotem do roli ligowego dżemiku…

Transfery przychodzące:

  • Abbati Abdullahi (Sporting Supreme)
  • Sondre Liseth (FK Haugesund)

Transfery wychodzące:

  • Damian Rasak (Ujpest Budapeszt)
  • Manu Sanchez (Levante UD)

ZAPOWIEDŹ WIOSNY W EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix/FotoPyk

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

19 komentarzy

Loading...