To miał być debiut Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie w Lidze Mistrzów, którym pokaże, że jest lepszym bramkarzem niż Inaki Pena. Wyszło jednak bardzo źle. Barcelona wygrała co prawda 5:4 po fenomenalnym spotkaniu, ale przy dwóch golach dla rywali Szczęsny się skompromitował. Polak wybiegał dziś z bramki w taki sposób, jakby był przypadkowym gościem z trzeciej ligi, a nie jednym z najlepszych bramkarzy świata. Widać, że brakuje mu pewności siebie, choć z drugiej strony to on w końcówce świetnie zatrzymał Angela di Marię. Pewność siebie na pewno miał za to Robert Lewandowski, który wykorzystał dwa rzuty karne.
Pierwszy gol – nie da się winić Szczęsnego. Polak nie miał szans. Dośrodkowanie z lewej strony Alvaro Carrerasa i do siatki z kilku metrów trafił Vangelis Pavlidis. Mocny, szalony początek. Ale kolejne minuty to katastrofa polskiego bramkarza. Już w spotkaniu o Superpuchar Hiszpanii, wygranym 5:2 z Realem Madryt, Szczęsny kilka razy zachowywał się niepewnie i nie chodzi tylko o sytuację, po której wyleciał z boiska. Dzisiaj było jednak dużo gorzej.
Po co Szczęsny wychodził do prostopadłego podania, skoro piłkę zgarnąłby szybki Alejandro Balde? Nie za bardzo wiadomo. Polak podjął jednak taką decyzję, zderzył się z Hiszpanem, będąc w pełnym biegu i Pavlidisowi pozostało skierować piłkę do pustej bramki.
CO ZROBIŁ WOJCIECH SZCZĘSNY 😱😱😱
Fatalne wyjście polskiego bramkarza i mamy drugą bramkę dla @SLBenfica!
📺 Mecz trwa w CANAL+ EXTRA 1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/CSTjelgTPu pic.twitter.com/mLTaVlOsC4
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) January 21, 2025
Jak na Narodowym
Szczęsny występował w swojej karierze w wielkich klubach, ale żaden z nich – Arsenal czy Juventus – nie grał tak wysoko ustawioną obroną jak Barcelona Hansiego Flicka. A to wymusza konkretne zachowania bramkarza, przede wszystkim częste wybieganie z bramki i zgarnianie piłki po długich podaniach. Inaki Pena, z którym Polak rywalizuje o miejsce w składzie, ma swoje mankamenty. Całościowo jest pewnie gorszym bramkarzem od Szczęsnego, ale Hiszpan przyzwyczaił się do filozofii Flicka. Polak – co pokazał mecz w Lizbonie – niekoniecznie.
Minęło kilka minut i Szczęsny znów się nie popisał. Kolejna piłka w pole karne, tym razem do Turka Kerema Arturkoglu. Polak źle sobie wszystko wyliczył i był spóźniony: rywal dotknął piłkę, przeskoczył nad nim i upadł. Powtórki pokazały, że prawdopodobnie został lekko muśnięty. Rzut karny nie był jakąś wielką kontrowersją. Ponownie Pavlidis, tym razem z jedenastki, i napastnik gospodarzy władował swojego trzeciego gola – wszystkie w pierwszej połowie.
To nie jest dzień Wojciecha Szczęsnego… Polak sprokurował rzut karny i mamy 3:1 dla @SLBenfica 😱
📺 Mecz trwa w CANAL+ EXTRA 1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/CSTjelgTPu pic.twitter.com/nfKNK4tYi0
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) January 21, 2025
Grek, który w tym sezonie najczęściej zawodził, został nieoczekiwanym bohaterem Benfiki. A Szczęsny przeżył kolejną grecką tragedię – niektórym mógł przypomnieć się mecz otwarcia EURO 2012, właśnie przeciwko Grekom, oglądany przez całą Polskę, w którym sprokurował rzut karny i wyleciał z boiska.
Szalone spotkanie
Mecz w Lizbonie był szalonym i jednocześnie memicznym widowiskiem. Do przerwy Benfika prowadziła 3:1, bo dla Barcelony w pierwszych 45 minutach trafił Robert Lewandowski (z rzutu karnego). Polak mógł mieć też asystę, ale jego podanie zmarnował Raphinha, a w innej sytuacji świetnie interweniował bramkarz Benfiki, Ukrainiec Anatolij Trubin. W drugiej połowie Trubin zachował się, jakby chciał powiedzieć Szczęsnemu: “Nie da się skompromitować bardziej niż ty? To potrzymaj mi piwo”. Ukrainiec tak wybijał piłkę z pola karnego, że ta uderzyła w Raphinhę i… trafiła do bramki.
Mecz w Lizbonie nie przestaje zadziwiać! 😱 Raphinha trafia do siatki, ale jak? Cóż, to po prostu trzeba zobaczyć…👀
📺 Mecz trwa w CANAL+ EXTRA 1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/CSTjelgTPu pic.twitter.com/b0gFup0FrZ
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) January 21, 2025
Gdy wydawało się, że Barcelona może powalczyć o remis, nastąpił kolejny szybki zwrot. Benfica ruszyła lewą stroną i po dośrodkowaniu wydawało się, że Szczęsny łatwo złapie piłkę. Ale, biorąc pod uwagę jego dyspozycję, czy by ją złapał? No właśnie. Nie dowiedzieliśmy się jednak tego, bo uprzedził go stoper Ronald Araujo i… wbił samobója.
Benfica pokazała, że ma niezwykły potencjał ofensywny. Po ograniu 4:0 Atletico tym razem strzeliła tyle samo goli Barcelonie. Ale nie zwyciężyła. Nawet nie zremisowała. Długimi fragmentami na lewej obronie portugalskiej drużyny świetnie prezentował się Carreras, który wiele razy radził sobie dobrze z Laminem Yamalem. Choć to również on – tak przynajmniej uznał sędzia – faulował gwiazdę hiszpańskiej piłki (choć decyzja wydaje się kontrowersyjna). Kolejny karny dla gości, znowu pewnie wykorzystany przez Lewandowskiego, który w tym sezonie Ligi Mistrzów ma już dziewięć goli na koncie. Barcelona wciąż przegrywała, ale była lepsza. I dopięła swego. Najpierw wyrównał strzałem głową Eric Garcia, a w doliczonym czasie gry wygraną w ulewnym deszczu dał gościom Raphinha.
Tuż przed golem Brazylijczyka na bramkę Szczęsnego szarżował Angel di Maria. Polak w świetnym stylu, w tak ważnym momencie, zatrzymał jego strzał, czym trochę odkupił swoje winy. Barcelona wygrała 5:4, obejrzeliśmy jedno z najlepszych spotkać Ligi Mistrzów od lat, wynik pójdzie w świat, ale nie zmienia to faktu, że Polak należał do najsłabszych aktorów tego wielkiego widowiska.
Benfica – FC Barcelona 4:5 (3:1)
- 1:0 Pavlidis – 2′
- 1:1 Lewandowski – 13′ z karnego
- 2:1 Pavlidis – 22′
- 3:1 Pavlidis – 30′ z karnego
- 3:2 Raphinha – 64′
- 4:2 Araujo – 68′ samobójcza
- 4:3 Lewandowski – 78′ z karnego
- 4:4 Garcia – 86′
- 4:5 Raphinha – 90+4′
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO: