Lekko, łatwo i przyjemnie. Spotkanie Ipswich Town z Manchesterem City wyglądało dokładnie tak, jak wyglądać powinno w czasach, gdy okręt Pepa Guardioli nie był podziurawiony z każdej strony. Beniaminek przyjął od mistrza Anglii trójkę do przerwy, trójkę po przerwie i podziękował za lekcję futbolu. Obywatele bardzo potrzebowali takiego meczu.
Jedną z wiadomości minionego tygodnia było przedłużenie kontraktu z Erlingiem Haalandem. Kontraktu na grube setki tysięcy funtów tygodniowo przez kolejną dekadę. Wygląda jednak na to, że kumple z drużyny pozazdrościli Norwegowi i dziś postanowili przypomnieć, że grać w piłkę też potrafią.
Smutny Ed Sheeran
Gospodarze z Ipswich zaczęli bez tremy i przesadnego respektu. Zakładamy, że po prostu obejrzeli kilka ostatnich występów ekipy Guardioli i doszli do wniosku, że nie ma czego się bać.
Na nieszczęście ich oraz Eda Sheerana, do bramki Manchesteru City powrócił Ederson i postanowił nie wpuścić gola. Natomiast jego koledzy z pola za cel postawili sobie przypomnienie starych, dobrych czasów.
Tak więc, gdy gospodarze wyszumieli się co nieco, goście podkręcili obroty. Przez kilka chwil wydawało się, że Kieran McKenna ma pomysł na powstrzymanie ataków Obywateli. Piątka obrońców całkiem nieźle podcinała skrzydła mistrzów Anglii. No ale został jeszcze środek.
Bez litości
I to właśnie środkiem ruszyli piłkarze z Manchesteru. Najpierw Haaland zmarnował znakomitą okazję po podaniu Kovacicia, ale potem już poszło. Worek z bramkami otworzył Phil Foden w 27. minucie. Trzy minuty później było już 2:0 po trafieniu zza pola karnego w wykonaniu Kovacicia. A gola na 3:0 – tuż przed przerwą – dołożył Foden.
To właśnie pomocnik reprezentacji Anglii był dziś najjaśniejszą gwiazdą z błękitnej konstelacji. Mocno wyróżniali się też Kovacić i Kevin De Bruyne. Panowie dali trochę argumentów tym, którzy próbują bronić tezy, że Obywatele nie są w pełni zależni od blondwłosego Norwega .
Choć oczywiście pan Norweg również trafił do siatki. Ale to już w drugiej połowie, na 5:0. Na 4:0 strzelił Jeremy Doku w 49. minucie i od tamtego momentu już naprawdę było pozamiatane. Gospodarze kompletnie się pogubili i jedynie odliczali sekundy do końcowego gwizdka. Natomiast bezlitośni goście wciąż zamęczali ich dziesiątkami podań i w ten sposób wypracowywali sobie kolejne sytuacje. Jako ostatni na listę strzelców wpisał się James McAtee w 69. minucie.
Trzeba przyznać, że pojawił się jakiś promyczek nadziei dla smutnego ostatnio Pepa Guardioli. W ostatnich czterech meczach jego podopieczni zdobyli aż dwadzieścia bramek i trochę podskoczyli w tabeli Premier League. Z gorszych informacji: dopiero teraz zaczyna się górka. Na początek wyjazd do Paryża i walka o być albo nie być w Lidze Mistrzów, a potem w lidze Chelsea i Arsenal. Na pewno jednak Obywatele do tych spotkań przystąpią odpowiednio rozpędzeni…
Ipswich Town – Manchester City 0:6 (0:3)
- 0:1 – Foden 27′
- 0:2 – Kovacić 30′
- 0:3 – Foden 42′
- 0:4 – Doku 49′
- 0:5 – Haaland 57′
- 0:6 – McAtee 69′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Niszczyciele futbolu przy okazji zniszczyli humory w Barcelonie
- Rafał Gikiewicz populistycznie bredzi na temat presji w sporcie
- Napoli mistrzem po strzelaninie w Bergamo? Jeszcze nie, ale jednego rywala ma już z głowy
- Trela: Globalna gra. Utopijne marzenia o klubowych reprezentacjach narodowych
- Czas się odgruzować. Co czeka Jakuba Modera w Feyenoordzie?
Fot. Newspix