Piątkowy wieczór zapowiadał się we Frankfurcie słodko-gorzko. Z jednej strony Eintracht liczył miliony ok. siedemdziesięciu, które szykował za Omara Marmousha Manchester City. Z drugiej należało godnie zastąpić Egipcjanina, który z Borussią już nie zagrał. Podobne nastroje panowały w Dortmundzie. Wygrana przedłużała marną kadencję Nuriego Sahina, przegrana pogarszała sytuację w tabeli, ale przynajmniej przybliżała Turka do zwolnienia. Efekt był taki, że Orły nawet bez najlepszego piłkarza okazały się lepsze niż BVB z Sahinem na ławce.
Turecki szkoleniowiec stworzył z finalisty Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu zespół bojaźliwy, bez pomysłu, organizacji, a przede wszystkim defensywy. Twarzą rozpadu Borussii Dortmund jest Gregor Kobel. Szwajcarski bramkarz w poprzednich latach był postacią wiodącą BVB. Gdy jego koledzy z obrony zawodzili, on wielokrotnie ratował im skórę efektownymi paradami. Rokrocznie znajdował się w czołówce Bundesligi pod względem not zarówno wśród golkiperów, jak i wszystkich zawodników.
Jak nie Kobel, to Bensebaini
A teraz to niejednokrotnie od niego zaczynają się problemy. Sam dodatkowo swoimi pozaboiskowymi zachowaniami nie daje poczucia, że panuje nad tym, co robi na boisku. Rzuca rękawicami, złości się ni to na siebie, ni to na kolegów. Przeciwko Eintrachtowi było podobnie.
Kobel nie wyciągnął wniosków ze spotkania z Bayerem Leverkusen i już w pierwszej minucie mógł stracić nie jedną, ale dwie bramki. Najpierw swoich sił z dystansu spróbował Nathaniel Brown, a chwilę później po fatalnym wyprowadzeniu piłki przez Szwajcara przed szansą na gola stanął Hugo Larsson. Zabrakło naprawdę niewiele, by sytuacja sprzed tygodnia powtórzyła się we Frankfurcie. Nic więc dziwnego, że to szósty najgorszy bramkarz w Bundeslidze według not “Kickera”.
Jednak niewykluczone, że po tej kolejce spadnie niżej, bo to, co się nie udało Eintrachtowi w pierwszej minucie, powiodło się po kwadransie. Wszystko dlatego, że Borussia w obronie ma więcej niż jednego pozera. Tym razem gola zawalił Ramy Bensebaini. Algierczyk nie dość, że w prosty sposób dał się ograć Rasmusowi Kristensenowi, to dodatkowo wracał za nim w spacerowym tempie, za co w przerwie pozostał w szatni na drugą połowę. Jak łatwo się domyślić, nie zdążył za Duńczykiem, który miał tyle wolnego miejsca, że perfekcyjnie obsłużył płaskim podaniem Hugo Ekitike.
Ekitike zastąpił Marmousha
Francuz ma być tym zawodnikiem, który w największym stopniu uzupełni nieobecność w zespole Orłów Omara Marmousha. W piątek stało się jasne, że Egipcjanin odejdzie do Manchesteru City, choć w oficjalnym wytłumaczeniu braku 25-letniego napastnika w składzie na spotkanie z BVB nie padła nazwa klubu. – Eintracht Frankfurt prowadzi obecnie rozmowy z innym klubem w sprawie transferu Omara Marmousha. W rezultacie nie ma go dziś w składzie – poinformował klub za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Jeszcze w poprzednim sezonie to Ekitike wzbudzał większe zainteresowanie na rynku. W tym jednak znalazł się nieco w cieniu Marmousha, który zaliczył 20 trafień i 14 asyst w 26 meczach. Statystyki Francuza są jednak nadal imponujące, bo to 13 goli i sześć ostatnich podań. A może być jeszcze lepiej, jeśli ciężar zdobywania bramek spadnie na niego w większym stopniu po odejściu Marmousha. W pierwszym spotkaniu bez Egipcjanina wywiązał się ze swojego zadania perfekcyjnie. Dzięki jego bramce Eintracht prowadził przez większość spotkania.
Sahin za Piszczka?
Decydujący cios wyprowadził Oscar Hojlund. Duńczyk z wielką łatwością ograł kolejnych defensywnych pozerów: Emre Cana i Nico Schlotterbeck i w drugiej minucie doliczonego czasu gry dobił Borussię, czym prawdopodobnie przesądził o zwolnieniu Sahina.
Już przed meczem nad Turkiem zebrały się burzowe chmury. Coraz większa liczba działaczy BVB domagała się rozstania ze szkoleniowcem przed wtorkowym spotkaniem w Lidze Mistrzów, co zdradziła “Süddeutsche Zeitung”, a trzecią ligową porażką z rzędu – pierwszą od 2017 roku i kadencji Petera Bosza – Sahin nie poprawił swojej sytuacji. Być może dlatego, że jego podopieczni zamiast skupić się na strzeleniu gola, starali się za wszelką cenę wymusić rzut karny. Jedenastki nie było, za to kolejne żółte kartki wylewały się seriami z kieszeni sędziego Daniela Schlagera.
Jednak jak nie Sahin to kto? Niedawno Borussii odmówił Roger Schmidt, tłumacząc swoją decyzję wątpliwościami, co do zarządzania klubem. W gronie potencjalnych kandydatów znajdują się jeszcze Urs Fischer i Erik Ten Hag. Przed spotkaniem “Der Spiegel” poinformował natomiast, że zespół z Dortmundu przejmie Łukasz Piszczek. I taka wiadomość cieszyłaby wszystkich polskich fanów, nawet jeśli mówimy o tak rozbitej drużynie, jaką pozostaje obecnie BVB. Po piątkowej porażce traci bowiem już 11 punktów do ligowego podium.
Eintracht Frankfurt – Borussia Dortmund 2:0 (1:0)
- 1:0 – Ekitike 18′
- 2:0 – Hojlund 90+2′
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Faraonowie szlachetnieją z wiekiem. Droga Marmousha do Manchesteru City
- Baronowie, szable i książęta. Jak wybierają prezesów federacji w innych krajach?
- Boguncja. Rekordzista w gubieniu kart kredytowych podbija Bundesligę
Fot. Newspix