Po drugim secie wydawało się, że Magdalena Fręch ponownie w spektakularny sposób odwróci losy meczu. Tak, jak dokonała tego w poprzednim spotkaniu z Anną Blinkową. Dziś dodatkowo Polka mogła zapracować sobie na miano pogromczyni rosyjskich tenisistek. Mirra Andriejewa była bowiem trzecią z kolei zawodniczką z tego kraju, z którą nasza rodaczka grała podczas tegorocznego Australian Open. Najmłodszą – ma zaledwie 17 lat – ale zarazem też najgroźniejszą z dotychczasowych. I cóż, kibice tenisa z Rosji mogą po tym meczu powiedzieć, że do trzech razy sztuka. Bo chociaż Fręch walczyła dzielnie, to ostatecznie uległa wyżej sklasyfikowanej rywalce 1:2 w setach.
TRZECIA ROSJANKA Z RZĘDU
Dochodząc do trzeciej rundy Australian Open, obecna 26. zawodniczka rankingu WTA wykonała plan minimum. W końcu już na tym etapie obroniła sporo punktów z zeszłorocznego turnieju, kiedy odpadła po czwartym meczu. W dodatku forma Fręch przed Malbourne pozostawiała wiele do życzenia. Wystarczy napisać, że ostatni oficjalny mecz do startu Australian Open 27-latka wygrała w październiku. Istniały więc uzasadnione obawy, że łodzianka w tym roku odpadnie już po jednym starciu.
Jednak w pierwszym tegorocznym Szlemie tenisistka z Polski radziła sobie nieźle. Na początku pokonała 2:0 w setach Polinę Kudermietową, zawodniczkę, która dla odmiany ostatnio znajdowała się w dobrej dyspozycji. Później rozprawiła się 2:1 z Anną Blinkową. Tym sposobem w trzeciej rundzie Fręch stanęła naprzeciwko Mirry Andriejewej.
Magda mogła zatem zostać prawdziwym utrapieniem Rosjanek, gdyby pokonała trzecią z kolei tenisistkę pochodzącą z tego kraju. Nasza rodaczka nie miała jednak łatwego zadania. Wprawdzie Andriejewa liczy sobie zaledwie 17 lat, ale już zajmuje 15. miejsce w rankingu WTA. W dodatku w ubiegłym sezonie osiągnęła w Australian Open ten sam rezultat co Fręch, dochodząc do czwartej rundy.
POLSKA ŚCIANA ZOSTAŁA SKRUSZONA
O tym, że Polkę czeka dziś trudne zadanie, sama zainteresowana przekonała się w pierwszych gemach meczu. Na „dzień dobry” Mirra bez trudu wygrała bowiem gem otwarcia, następnie przełamała Fręch, by chwilę później ponownie ograć naszą rodaczkę przy własnym serwisie. Tym razem do punktowego zera. Minęło więc raptem kilka minut spotkania, a Magda już przegrywała 0:3.
Z jednej strony, nie należało w tej sytuacji panikować. 26-latce wystarczyło tylko jedno przełamanie powrotne, by ponownie znaleźć się w grze o wygraną w secie. Jednak z drugiej, grając na returnie Fręch wciąż nie zdradzała przejawów tego, by mogła jeszcze coś ugrać w pierwszej partii. Tę ostatecznie przegrała 2:6. I nie pomógł jej nawet żywiołowy zryw jednego z polskich fanów, który okrzykiem „Dawać, wszyscy Polacy, głośniej!” zachęcił grupę rodaków do rytmicznego skandowania imienia Magdaleny, by dodać jej otuchy.
Kibicom obecnym na trybunach oraz przed ekranami pozostało więc pocieszać się, że poprzedni mecz z Blinkową reprezentantka Polski rozpoczęła jeszcze gorzej. Przegrała bowiem pierwszego seta 0:6. Jednak później potrafiła się otrząsnąć i zdominowała rywalkę.
I Fręch dała powód byśmy myśleli, że tak stanie się i tym razem. Na początku drugiego seta udało jej się przełamać rywalkę, zaliczyła zatem dobry start. Następnie zaś obroniła własne podanie w szalenie trudnym gemie. Wówczas Andriejewa nieustannie ją naciskała, ale słynąca z dobrej obrony Polka wytrzymała ten napór, aż w końcu tenisistka z Rosji popełniła błąd i nie trafiła piłką w kort. Fręch prowadziła więc 2:0 w gemach, lecz równie ważne co sam wynik było to, jak zaczął wyglądać ten mecz. Partia toczyła się bowiem pod dyktando Polki, która grała tak, jakby rozpracowała przeciwniczkę.
A tale of two halves.@MFrech97 shows fight to beat Mirra Andreeva 6-1 in the second set and force a decider.#AO2025 ⋅ #AusOpen pic.twitter.com/55loEomX78
— #AusOpen (@AustralianOpen) January 17, 2025
Mirra zaś, cóż, zaczęła wreszcie przypominać nastolatkę, która dopiero wchodzi do świata wielkiego kobiecego tenisa. Co nas oczywiście nie martwiło, gdyż nasza rodaczka triumfowała w drugim secie 6:1. Doprawdy, zadziwiające było to zaufanie Magdaleny do własnego stylu. Jesteśmy przekonani, że po pierwszej partii wiele tenisistek starałoby się radykalnie zmienić sposób gry. Na przykład grać silniej i szybciej, by jakoś zniwelować przewagę fizyczną przeciwniczki. Ale nie Fręch, która wytrwale grała swój tenis.
Niestety, w trzecim secie we znaki dało się zmęczenie. Polce nie można było odmówić ambicji, ale coraz mniej przypominała już tę ścianę, która w poprzedniej partii była w stanie odbić każdą piłkę. Andriejewa z kolei lepiej wytrzymywała fizycznie trudy tego spotkania. W dodatku potrafiła się napędzić każdym udanym zagraniem. Tak jakby zaczynała rozumieć, że tę polską ścianę jednak da się skruszyć. A najlepszym na to sposobem jest paradoksalnie to, czym imponowała w tym meczu Fręch. Czyli cierpliwa gra i ograniczenie do minimum własnych błędów.
W decydującym secie obie ich nie uniknęły. 17-latka z Rosji została bowiem przełamana raz. Jednak sama przełamała Fręch trzykrotnie. I chociaż Magda walczyła do ostatniego gema, broniąc dwóch piłek meczowych, to młodsza rywalka w końcu dopięła swego. Wykorzystała trzecią szansę na zamknięcie gema, seta i meczu.
Fręch może żałować, że nie udało jej się przejść Andriejewej, bo z pewnością była ku temu szansa. Po drugiej partii wydawało się wręcz, że Magda ma rywalkę na widelcu i mecz do ostatniego punktu będzie toczył się pod jej dyktando. Tak się nie stało, lecz mimo wszystko postawę Magdaleny w całym turnieju należy ocenić pozytywnie. Zagrała bowiem trzy dobre spotkania – nawet jeżeli ostatnie z nich zakończyło się porażką. A trzecia runda Australian Open wydaje się dobrym odzwierciedleniem obecnych możliwości 27-latki.
Magdalena Fręch – Mirra Andriejewa 1:2 (3:6, 6:1, 2:6)
Fot. Newspix
Czytaj też: