Reklama

Lechia, Kotwica i licencje. PZPN: Kluby finansowo wychodzą na prostą [WYWIAD]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

31 grudnia 2024, 08:30 • 9 min czytania 27 komentarzy

Kilka dni temu gruchnęła wieść, że Lechia Gdańsk i Kotwica Kołobrzeg zostały ukarane zawieszeniem licencji przez PZPN. Mecze obydwu klubów będą rozstrzygane jako walkowery do momentu, w którym uregulują zaległości. To teoria, a praktyka? Czy Ekstraklasa i jej zaplecze będą wybrakowane? Dlaczego Lechia i Kotwica w ogóle otrzymały licencje przy długiej historii problemów finansowych i skąd zawieszenie akurat teraz? Fredy Fürst, kierownik działu licencji w federacji, wszystko wyjaśnia i twierdzi, że polskie kluby są w coraz lepszej sytuacji finansowej.

Lechia, Kotwica i licencje. PZPN: Kluby finansowo wychodzą na prostą [WYWIAD]

Szok: da się karać za licencyjne jaja! Lechia i Kotwica w tarapatach

Z czego wynika to, że licencje Kotwicy Kołobrzeg oraz Lechii Gdańsk zostały zawieszone?

Kluby były objęte rozszerzonym nadzorem finansowym, które obliguje je do raportowania w rygorystycznym reżimie finansowym i w ramach tego nadzoru miały określone obowiązki do wykonania przed organami licencyjnymi, których w terminie grudniowym nie wykonały, pomimo prowadzonej wcześniej korespondencji w tym zakresie.

Czyli do tej pory raporty do was spływały i wszystko się zgadzało?

Reklama

Kluby były objęte raportowaniem w cyklu dwumiesięcznym. Zdarzały się drobne opóźnienia, czy prośby o wydłużenie terminu o parę dodatkowych dni. Zazwyczaj komisja przychyla się do wniosków klubów, jeżeli terminy nie są zbyt odległe. W tych przypadkach cierpliwość się skończyła, bo tym razem trwało to zbyt długo.

Skąd akurat taki środek kontroli? Są różne stopnie, od kar finansowych po ujemne punkty. Zawieszenie licencji to ostateczność.

Organy licencyjne starają się nie nakładać sankcji finansowych na kluby z problemami tej natury. Czasami nie ma wyjścia, bo są różne kryteria, z których wynikają różne środki kontroli. Przykładowo: kryterium F.09, na podstawie którego sprawdzamy zobowiązania styczniowo-czerwcowe na koniec września. W Podręczniku Licencyjnym stoi jasno: ujemne punkty za niespełnienie tego kryterium dotyczą bieżącego sezonu rozgrywkowego, a za opóźnienia należy się kara finansowa. W przypadku kryteriów F.03 i F.04 mamy większe możliwości, tak samo jak w przypadku rozszerzonego nadzoru finansowego.

Zastanawiamy się, czy taka sama kara spotkałaby Kotwicę i Lechię, gdybyśmy byli w środku sezonu. Mamy przerwę, łatwiej czasowo wykluczyć klub z rozgrywek, gdy meczów i tak nie ma.

Trudno mi się odnieść, bo decyzje podejmuje Komisja Licencyjna, ale spodziewam się, że jeśli klub nie wywiązałby się z nadzoru finansowego, to bez względu na moment, w jakim jesteśmy, kara byłaby tożsama. Faktycznie, złożyło się tak, że teraz akurat nakłada się z przerwą w rozgrywkach, ale traktowałbym to jako zbieg okoliczności. Kluby do tej pory wywiązywały się z obowiązków, nie udało się akurat teraz. Timing kary to pokłosie działań klubów.

Dobrze rozumiem, że kluby mają czas na uregulowanie zaległości do pierwszego spotkania? W przeciwnym razie zostaną ukarane walkowerem.

Reklama

Zgadza się. Komisja nie podała konkretnego terminu, więc to od klubów zależy, kiedy wypełnią założenia, ale w ich interesie jest jak najszybsze uregulowanie tego tematu.

Kotwica i Lechia mogą się jeszcze odwołać od decyzji. Może za parę dni okaże się, że to zrobią i zawieszenie zostało zdjęte?

Jeżeli kluby uważają, że decyzja Komisji Licencyjnej jest niesłuszna w takim sensie, że obradowała ona na błędnym stanie faktycznym, to odwołanie jest zasadne. Jeśli jednak kluby wiedzą, że nie wypełniły zobowiązań, to złożenie odwołania moim zdaniem niewiele wniesie. Stan faktyczny się nie zmienia, nie będzie podstaw do uchylenia decyzji.

Więc trzeba zapłacić i kara zniknie.

Dokładnie, z prawnego punktu widzenia to najprostsza droga do rozwiązania sprawy. Komisja się wtedy zbierze, dokona analizy i jeśli okaże się, że wszystkie zobowiązania wskazane do zapłaty zostały uregulowane, licencję odwiesi.

Istnieje teoria, że Kotwica i Lechia nie będą długo zawieszone, bo telewizje, które nabyły prawa do transmisji, nie pozwolą sobie na to, żeby jeden mecz w kolejce się nie odbył.

Nie uczestniczyłem w zawieraniu umów z telewizjami, więc nie mam pojęcia, jakie tam są zapisy, czy jest obowiązek, że jakaś liczba meczów musi się odbyć, ale Komisja Licencyjna nie patrzy w ogóle na takie aspekty. Jest zobligowana do respektowania Podręcznika Licencyjnego, gdy jest on naruszony, nakładane są środki kontroli i nikt się nie zastanawia, czy będzie to miało wpływ na transmisje.

Dlaczego w ogóle Kotwica i Lechia otrzymały licencję, skoro wszyscy wiedzieli, że te kluby mają problemy? Zresztą: rozszerzony nadzór potwierdza, że nie wszystko się zgadzało.

Ci, którzy nie mają świadomości i wiedzy na temat przepisów licencyjnych, mogą nie do końca rozumieć, na czym polega ten proces. Musimy działać według odgórnie narzuconych przepisów przez UEFA, które musimy zaimplementować na poziomie krajowym. Podzielmy to na dwie części: mamy okres licencyjny, gdy przyznajemy licencje (tzw. okres zasadniczy) oraz okres monitorowania wypełniania kryteriów związanych z licencją. Komisja, która bada dokumenty, gdy klub składa wniosek licencyjny, dostrzega pewne zagrożenia. Może ona odmówić przyznania licencji tylko wtedy, gdy okaże się, że klub ma nieuregulowane zobowiązania finansowe względem pracowników, organów podatkowych, klubów piłkarskich, PZPN, WZPN, UEFA czy z tytułu prawomocnych wyroków Piłkarskiego Sądu Polubownego lub FIFA. Zazwyczaj jest tak, że kluby przed procesem licencyjnym albo wszystko spłacają, albo zawierają porozumienia, które przenoszą termin płatności poza datę przyznania licencji. Z punktu widzenia kryteriów finansowych na dzień wydania licencji kluby są więc czyste.

To może powinniśmy pomyśleć nad usprawnieniem przepisów? Funkcjonujemy w pewnej fikcji. Klub nie płaci, potem coś zapłaci, coś przeniesie na kolejny termin i okazuje się, że długów nie ma, podczas gdy one są, po prostu wiszą gdzieś w chmurze.

Swoboda zawierania umów jest zagwarantowana przez prawo powszechne, jednakże musi być spójna z wewnętrznymi przepisami obowiązującymi w PZPN. Skoro wierzyciele i kluby zgadzają się na zapłatę w późniejszym terminie, to mają do tego prawo.

A możecie regulować to, czy te ustalenia są potem wypełniane? Widywałem kluby karane za brak wypełniania zawartych ugód.

Pilnujemy tego, bo kluby, które w procesie licencyjnym przekazują nam dokumenty potwierdzające zawarte porozumienia, są automatycznie objęte nadzorem finansowym i obowiązkiem realizacji ugód w terminach do tego przewidzianych . Jako PZPN mamy przygotowane tabele z wyszczególnionymi wierzycielami i terminami płatności. Gdy one następują, wzywamy klub do przedstawienia potwierdzenia zapłaty zobowiązań.

Da się zawrzeć kolejną ugodę i jeszcze raz odłożyć płatność w czasie?

Nie. Kiedyś, dość dawno temu, tak to funkcjonowało, ale wprowadzono regulację, według której wszystkie zobowiązania, których termin płatności powstaje do 28 lutego roku kalendarzowego, w którym rozpoczyna się dany sezon licencyjny, mogą być objęte porozumieniami, których termin płatności nie może przekroczyć 30 września. Nie ma możliwości ponownego prolongowania tego samego zobowiązania, trzeba to spłacić w pół roku.

Fredy Fürst o licencjach, finansach, UEFA i PZPN [WYWIAD]

Przytoczę wpis Michała Żyro z X.com: „Przepisy pozwalające polskim klubom na 3-miesięczne zaległości w wypłatach to gwóźdź do trumny. W topowych ligach 2 tygodnie opóźnienia oznaczają surowe kary finansowe lub blokadę transferów. Czas na zmiany”. Zgodzi się pan?

Nie wiem, skąd bierze się trzymiesięczny termin, bo ja takiego nie kojarzę. Wydaje mi się, że chodzi o dwa miesiące, gdy mówimy o możliwości rozwiązania kontraktu z winy klubu. Czy w innych ligach jest dwutygodniowy? Nie mam pewności. Znam jednak parę federacji, które mają zbliżone przepisy do naszych i dwutygodniowe opóźnienie na pewno nie skutkuje rozwiązaniem kontraktu czy odebraniem licencji.

Ale czy dwa miesiące to normalny okres? Czy to nie jest zbyt długo?

Trudno mi odpowiedzieć. Każdy piłkarz, pracownik, chciałby otrzymywać pieniądze w umówionym terminie, ale nie tylko w piłce nożnej mamy obsuwy z płatnościami. Nie mnie to oceniać.

Czy nasze przepisy nie są furtką dla klubów działających w kreatywny sposób? Przeszacują budżet, nie zapłacą, ale sobie poradzą. To nie tylko Kotwica i Lechia, wiele klubów jest objętych nadzorem finansowym.

Nadzory finansowe nie są sobie równe. Czasami wynikają one z konieczności monitorowania złożonej prognozy finansowej, w której dostrzegamy pewne ryzyka, ale istnieje szansa, że ona jednak się zepnie. Nadzór daje nam pewność i raporty, dzięki którym sprawdzamy, czy klub działa w nałożonym przez siebie reżimie finansowym. Nadzory nakładamy także ze względu na zasadę kapitału własnego netto i ryzyko, że rok do roku klub może go nie zredukować o dziesięć procent w przypadku kapitału ujemnego. Mamy też nadzory finansowe rozszerzone, gdy widzimy, że duża liczba zobowiązań jest rozłożona na porozumienia i sytuacja finansowa jest ciężka. Wiemy, że jeżeli nie będziemy sprawdzać takich klubów, zaległości wobec pracowników mogą być dłuższe niż dwumiesięczne.

Prognozy finansowe nie są zbyt optymistyczne? Jaki jest sens wpisywania w nie przychodów z tytułu miejsca w tabeli, zwycięstwa w Pucharze Polski czy potencjalnych transferów?

Nie mamy już do czynienia z nierealnymi prognozami. Faktycznie przez pierwsze lata niektóre założenia były… ciekawe. Nie przyjmowaliśmy ich, nakazywaliśmy przygotowanie bardziej realnej prognozy, oczekiwaliśmy listów intencyjnych, które potwierdzałyby możliwość pozyskania sponsora. Nie traktujemy tego w ten sposób, że klub napisze, że dostanie 20 milionów i komisja stwierdzi, że to super.

Sytuacja finansowa polskich klubów jest trudna czy wręcz przeciwnie?

Polskie kluby szły w bardzo dobrym kierunku do momentu pandemii. Ona mocno zamieszała w światowej gospodarce. Wyniki finansowe klubów się przez to pogorszyły, ale widać trend wzrostowy, wychodzenie na prostą. Coraz więcej klubów zbliża się do dodatnich kapitałów, mamy już takie przykłady. Zawsze znajdzie się ktoś, kto odstaje, bo przeinwestuje, nie sprawdzą się transfery itd. Piłka nożna to branża obarczona dużym ryzykiem, losowością, ale szczerze mówiąc, idzie to w coraz lepszym kierunku. Na przestrzeni kolejnych sezonów dojdziemy do normalności w kontekście płacenia wynagrodzeń czy transferów. Proszę też pamiętać, że to są naczynia połączone. Nasze kluby transferują zawodników do klubów zagranicznych, którym też zdarza się nie płacić na czas. Nasz klub ma zabudżetowane pieniądze za ekwiwalent, kwotę transferową, ale nie uzyskuje tej płatności, co automatycznie powoduje problemy po jego stronie budżetowej.

W mediach pojawiają się jednak doniesienia o kolejnych klubach, które spóźniają się z wypłatami. Wyłania się z tego obraz kraju i ligi, w której wiele klubów ma finanse spięte na trytytki.

Proszę zobaczyć, jakie problemy ma FC Barcelona. Musi wykazać się kreatywnością, żeby w ogóle zarejestrować zawodników. Inne kluby potężnie naruszają stabilność finansową, są karane przez UEFA. U nas aż takich przypadków nie ma, to inne pieniądze i inna skala. W Polsce nie wygląda to źle. Nie jest idealnie, ale na koniec wszyscy zainteresowani dostają pieniądze, a o to chodzi w procesie licencyjnym.

Najgorzej jest chyba na dole. Docierają do mnie głosy, że w 1. lidze czy w 2. lidze kluby sobie nie radzą, żyją ponad stan.

Patrząc na skalę wynagrodzeń i zadłużeń w 2. lidze, nie powiedziałbym, że te kluby żyją ponad stan. To nie są duże pieniądze, takie, które mogą spowodować, że ktoś nie wyjdzie na prostą. Większość klubów dzięki procesowi licencyjnemu ma świadomość wydatków i zobowiązań, stara się nie robić kominów płacowych, trzymać polityki transferowej i płacowej. Parę lat temu drugoligowcy nie mieli nawet planu na zrobienie prognozy finansowej, teraz takie dokumenty tworzą i je realizują. W ostatnich latach nie mieliśmy przypadku, w którym ktoś nie dograł sezonu do końca, a o to chodzi w procesie licencyjnym — żeby klub był w stanie rozegrać pełny sezon, płacił zawodnikom w miarę na czas. Idealnie byłoby, gdyby kluby płaciły na czas, ale liczy się, żeby zawodnicy pieniądze dostali. Kibice i media oczekują czegoś więcej i to dobrze, bo trzeba równać w górę, ale potrzeba na to czasu. Z perspektywy jedenastu lat pracy przy licencjach w PZPN, mogę stwierdzić, że zrobiliśmy gigantyczny skok do przodu. Jest nieporównywalnie lepiej.

WIĘCEJ O KOTWICY KOŁOBRZEG I LECHII GDAŃSK:

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Vuković o potencjalnej stracie obrońcy: „Myślałem, że wiążemy się z nim na dłużej”

Mikołaj Wawrzyniak
3
Vuković o potencjalnej stracie obrońcy: „Myślałem, że wiążemy się z nim na dłużej”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Vuković o potencjalnej stracie obrońcy: „Myślałem, że wiążemy się z nim na dłużej”

Mikołaj Wawrzyniak
3
Vuković o potencjalnej stracie obrońcy: „Myślałem, że wiążemy się z nim na dłużej”

Komentarze

27 komentarzy

Loading...