Krzysztof Ratajski był już jedną nogą w 4. rundzie mistrzostw świata w darcie. Nie wykorzystał jednak aż czterech lotek meczowych i ostatecznie przegrał z Holendrem Kevinem Doetsem.
Rzut oka na drabinkę tegorocznych mistrzostw świata wystarczał nam do stwierdzenia, że Polaka prawdopodobnie czeka spotkanie z Michaelem Smithem. A więc mistrzem świata z 2023 roku i jednym z najlepszych darterów na świecie. Anglik jednak niespodziewanie przegrał z Kevinem Doetsem. Co sprawiło, że właśnie ze znacznie mniej utytułowanym Holendrem przyszło dziś zmierzyć się z Ratajskiemu, który w drugiej rundzie MŚ pokonał 3:1 Alexisa Toylo.
Czy Krzysztof był faworytem w starciu z Doetsem? Trudno stwierdzić, bo z jednej strony doświadczenie i pozycja rankingowa wskazywała na niego, a z drugiej: przecież 26-latek z Holandii nieprzypadkowo ograł Smitha. Należało się go obawiać.
Na początku dzisiejszego pojedynku w trzeciej rundzie MŚ Doets faktycznie wyglądał jednak jak outsider. Przegrywał lega z legiem, miał problem w nawet w teorii łatwych sytuacjach. Zanim się obejrzeliśmy, Ratajski wyszedł na dwusetowe prowadzenie. Wszystko wyglądało wspaniale. Ale niestety: w końcu jego rywal się obudził.
Nie znaczyło to jednak, że Ratajski nie mógł go pokonać. Ba, miał aż cztery lotki meczowe (przy stanie 3:2 w setach). Nie wykorzystał żadnej, a w decydującej, siódmej partii pokazał się już jako gorszy darterem od Doetsa. Cóż, nie mieliśmy olbrzymich oczekiwań od występu Polaka w tegorocznych mistrzostw świata, ale dzisiaj trudno nie czuć się zawiedzonym. Biorąc pod uwagę to, co działo się dzisiaj: Ratajski na pewno mógł zajść w tym turnieju dalej.
Kevin Doets – Krzysztof Ratajski 4:3 (0-3, 0-3, 3-1, 3-0, 2-3, 3-2, 3-2)
Fot. Newspix.pl