Reklama

Pięściarz kompletny kontra król rewanżów. Czas na Usyk – Fury 2!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

21 grudnia 2024, 11:17 • 11 min czytania 1 komentarz

To starcie elektryzuje cały świat. Już dziś około północy polskiego czasu Oleksandr Usyk (22-0, 14 KO) ponownie stanie naprzeciwko Tysona Fury’ego (34-1-1, 24 KO) w hitowym pojedynku na szczycie wagi ciężkiej. I choć w stawce ubył jeden pas, to w porównaniu do pierwszej walki, wojownikom przybyło dodatkowych kilkadziesiąt milionów dolarów do podziału, czyniąc ją trzecim najbardziej dochodowym pojedynkiem w historii boksu. Obaj zgarną więc wielką kasę, ale czy Ukrainiec obroni miano najlepszego ciężkiego na świecie? A może to odmieniony „Król Cyganów” tym razem zaskoczy rywala i zasiądzie na tronie – nomen omen – królewskiej kategorii wagowej?

Pięściarz kompletny kontra król rewanżów. Czas na Usyk – Fury 2!

190 MILIONÓW!

W całej historii boksu, tylko dwie walki były bardziej dochodowe dla głównych bohaterów widowiska. Rekord, który zapewne długo nie zostanie pobity, należy do starcia Floyda Mayweathera Juniora (50-0, 27 KO) z Conorem McGregorem (0-1). Wybitny pięściarz i największa gwiazda UFC za hitowy freak fight zgarnęli łącznie ponad 400 milionów dolarów. Drugie najbardziej kasowe starcie w dziejach także miało miejsce z udziałem „Pretty Boya”. „Money” w starciu z Mannym Pacquiao (62-8-2, 39 KO) zainkasował 210 baniek, zaś jego rywal ponad 140.

Rewanż Usyka z Furym takich sum nie osiągnął, ale i tak zakontraktowany jest na zawrotne 190 milionów. To kasa, której waga ciężka jeszcze nie widziała… aczkolwiek „Król Cyganów” może nie być do końca zadowolony z jej podziału. Przypomnijmy, że podczas ich pierwszego starcia reprezentujący interesy Arabii Saudyjskiej Turki Alalshikh zapewnił zawodnikom pulę 150 milionów „zielonych”. Ale Fury zagwarantował sobie znacznie większą część z tej kwoty, dzięki czemu zgarnął aż 105 milionów. Tym razem kasa została podzielona w stosunku 60 do 40 na korzyść Usyka. Dlatego Ukrainiec zarobi 114 milionów dolców, a Brytyjczyk „tylko” 74. Sam zainteresowany z tego powodu zapewne wygląda niczym człowiek ze znanego mema, który wyciera sobie łzy plikiem banknotów.

OSTATNIA WALKA USYKA?

Oczywiście tego rewanżowego widowiska – jak i pierwszej walki – nie byłoby bez pieniędzy płynących z Arabii Saudyjskiej. Nie będziemy tu ponownie rozwijać tematu sporswashingu, jeśli chcecie się dowiedzieć o tym zjawisku nieco więcej w wydaniu Saudów, to tutaj znajdziecie nasz artykuł. W każdym razie, za sprawą wspomnianego Turkiego Alalshikha Arabowie stali się największymi mecenasami zawodowego boksu. Przy czym nie ograniczają się wyłącznie do organizowania hitowych gal. W listopadzie wykupili „The Ring”, czyli najsłynniejszy na świecie magazyn traktujący o boksie. Z kolei nieco ponad tydzień temu zdecydowali się wykupić… konto na portalu X, należące do dziennikarza Michaela Bensona, który publikował na nim wiele newsów ze świata zawodowego pięściarstwa. Po czym utworzyli z niego oficjalny profil wspomnianego magazynu „The Ring”.

Reklama

Wracając jednak do samych wydarzeń tworzonych przez Riyadh Season – te są organizowane z ogromną pompą. Prawie każda gala boksu w Arabii Saudyjskiej okraszona zostaje zapowiedzią, której realizacji nie powstydziłyby się hollywoodzkie produkcje. Tak też było i tym razem.

Fanów boksu może cieszyć też to, jak sprawnie dzięki arabskim pieniądzom udało się zorganizować drugi pojedynek. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że próba doprowadzenia do pierwszej walki bardzo się przeciągała. Ta zapewne zresztą też nie zostałaby zrealizowana, gdyby nie patronat Turkiego Alalshikha. Tym razem wystarczyło siedem miesięcy, byśmy mogli ponownie zobaczyć Usyka i Fury’ego w akcji. To świetna wiadomość także z tego względu, że obaj znajdują się jeszcze w dobrej dyspozycji fizycznej. Bo nie ma co ukrywać, że mając odpowiednio 37 i 36 lat, a za sobą wiele ringowych wojen, za chwilę mogą skończyć kariery.

O takim scenariuszu mówi się szczególnie głośno w przypadku Ukraińca. Przypomnijmy, że choć w maju został niekwestionowanym mistrzem świata, to teraz będzie bronił trzech z czterech wtedy wywalczonych tytułów: WBA, WBC i WBO. Usyk nie posiada natomiast pasa IBF. Ta federacja stosuje bardzo restrykcyjną politykę w kwestii dopuszczania swoich obowiązkowych pretendentów do możliwości zdobycia tytułu. Tymże pretendentem w czerwcu b.r. został Daniel Dubois (22-2, 21 KO). Mając w planach rewanż z Furym i znając politykę IFB, mistrz uprzedził ruch federacji i sam zrezygnował z jej tytułu.

Jednak czy w przypadku ponownej wygranej z Furym będzie miał motywację, by odzyskać tytuł IBF? Przypomnijmy, że Dubois to ten sam pięściarz, którego rok wcześniej Oleksandr pokonał podczas gali we Wrocławiu. Dlatego to bardzo możliwe, że w przypadku wygranej Usyk powie „pas” i zejdzie z ringu jako niepokonany czempion.

Reklama

INNA WERSJA FURY’EGO

Ale kolejny triumf Ukraińca wcale nie jest taki pewny. Owszem, Usyk zwyciężył w pierwszym starciu z Furym. W dziewiątej rundzie był nawet blisko zakończenia pojedynku przed czasem. Za to wcześniej, bo w szóstej, sam został trafiony silnym podbródkowym i musiał wytrzymać nawałnicę „Gypsy Kinga”. Ostatecznie dwóch sędziów wypunktowało bój w stosunku 114-113 i 115-112 na korzyść Usyka, a jeden widział wygraną Fury’ego 114-113. Bo to była bardzo wyrównana i bliska walka.

Dlatego właśnie w rewanżu absolutnie nie można skreślać przegranego pierwszej odsłony. Tym bardziej, że pod względem pięściarskim Tyson Fury to jeden z najinteligentniejszych zawodników w stawce. Można zarzucać mu, że lubi nieco pajacować w ringu oraz na konferencjach – choć do tej drugiej kwestii jeszcze wrócimy. Ale nie można 36-latkowi odmówić tego, że potrafi wyciągać wnioski, uczyć się na błędach. W końcu w drugiej walce z Deontayem Wilderem (43-4-1, 42 KO) zobaczyliśmy jego znacznie lepszą wersję. Podobnie stało się w rewanżu z Derekiem Chisorą (35-13, 23 KO). I choć to zawodnicy bez porównania gorsi od Usyka, to Fury z pewnością przeanalizował to, w jaki sposób dzisiejszy rywal dobierał mu się do skóry w maju, i tym razem postara się nieco skuteczniej temu zaradzić.

Zmiany w podejściu (i potencjalnej taktyce) Tysona widać także w jego wadze. W poprzedniej walce Fury imponował sylwetką. Postawił na pozbycie się zbędnych kilogramów, co miało zapewnić mu większą szybkość. W efekcie ważył niecałe 119 kg, najmniej od 2019 roku i starcia z Otto Wallinem (27-2, 15 KO). Teraz jednak pięściarz wywodzący się z grupy Travellersów zwiększył masę. Mierzący 206 centymetrów „Olbrzym z Wilmslow” najwyraźniej doszedł do wniosku, że większą korzyść przyniesie mu męczenie rywala w klinczu, jeżeli ten już zdoła się do niego zbliżyć.

Brytyjczyk na zorganizowanym dzień przed pojedynkiem oficjalnym ważeniu wniósł 127,5 kg, przy 102,5 Usyka. Wprawdzie oba wyniki są nieco przekłamane, gdyż ważenie odbyło się w ubraniach. Zwłaszcza ten Fury’ego, który dokonał pomiaru w bluzie i skórzanej kurtce. Jednak 36-latek zapewne waży w okolicach 124-125 kilogramów, więc i tak sporo. To znaczna różnica względem pierwszego starcia. Jeżeli większa masa nie zabierze mu zbyt dużo ze wspomnianej szybkości, a także nie wpłynie negatywnie na kondycję, to Fury powinien postawić mistrzowi trzech federacji jeszcze trudniejsze warunki gry, niż w pierwszej walce. Ponadto obóz pięściarza zapewnia, że były mistrz świata przepracował obóz przygotowawczy bez żadnych problemów z kontuzjami. Te utrudniały mu przygotowania do pierwszej walki, gdyż wtedy podczas sparingów Fury często narzekał na rozcięcia łuku brwiowego.

Przemianę Tysona widać też pod względem mentalnym. Z pewnością pamiętacie to, jak „Król Cyganów” zwykle zachowywał się względem swoich najbliższych rywali. Potrafił ich lżyć, obrażać, prowokować. Konferencje prasowe zamieniał w teatr jednego aktora, czym wchodził przeciwnikom do głów. Jednak przed rewanżem z Usykiem zupełnie zmienił swój styl – i nie mamy tu na myśli wyhodowania bujnego zarostu na brodzie. Tyson doszedł do wniosku, że jakiekolwiek prowokowanie Usyka nie zdaje egzaminu. W ringu Fury nie zdołał go przełamać, ale i poza linami nie udało się Brytyjczykowi wywołać jakiejkolwiek reakcji u rywala. Z tego względu teraz mocno zmienił do niego nastawienie. Jak na człowieka, z którym za chwilę będzie się bił, Fury względem Ukraińca jest wręcz… przyjacielski.

Nie nienawidzę Usyka. Jest dobrym chrześcijaninem i rodzinnym człowiekiem. Dlaczego miałbym go nienawidzić? W końcu zapewnił mi miliony dolarów! – mówił Brytyjczyk w zorganizowanej przez platformę DAZN rozmowie twarzą w twarz z Usykiem.

Można nawet stwierdzić, że tym razem to Oleksandr podczas spotkań z mediami odgrywał większy teatrzyk od rywala. Chociażby zakładając oryginalne przebrania. Na przykład podczas wspomnianego spotkania z Furym, Usyk wystąpił w stroju… głównego bohatera serii gier Hitman. I to on starał się zastraszyć rywala.

[Przed pierwszą walką] Powiedziałem Tysonowi „Nie bój się. Nie zostawię cię więcej samego [w ringu] wspominał Usyk.

Co to miało w ogóle znaczyć? „Nie bój się”? Czego, walki bokserskiej? Proszę cię. Stoczyłem wiele walk w ringu. I żadnej się nie bałem. Jestem pewien, że ty też. W końcu w boksie amatorskim masz ponad trzysta pojedynków – odpowiedział mu Fury.

Tyson Fury, który prowokowany przez oponenta, łagodzi dyskusję. Świat już naprawdę stanął na głowie.

USYK KROCZY TĄ SAMĄ ŚCIEŻKĄ

Pierwszym starciem z Furym, Usyk przekonał do siebie sporą grupę kibiców i kilka znanych postaci ze świata boksu. Między innymi Lennoxa Lewisa (41-2-1, 32 KO) oraz Derecka Chisorę. Brytyjski „Lew”, ostatni niekwestionowany mistrz wagi ciężkiej przez Usykiem twierdził w maju, że kiedy spotykają się pięściarze o równych umiejętnościach, to zawsze wygrywa ten większy. „The War”, który bił się z oboma zawodnikami, poszedł wtedy jeszcze dalej. Powiedział bowiem, że bitka Fury’ego i Usyka nawet nie będzie walką, bo różnica warunków fizycznych jest taka, jakby mężczyzna walczył z dzieckiem.

Przed rewanżem obaj Brytyjczycy zmienili jednak swoje typy i stawiają na Ukraińca. Jeżeli bowiem wierzyć informacjom z obozu obecnie panującego mistrza, Oleksandr Usyk także zaliczył świetny okres przygotowawczy. 37-latek pomimo zaawansowanego jak na boksera wieku i przebiegu, wciąż pozostaje w wyśmienitej formie. I oczywiście posiada sporo argumentów przemawiających za tym, że rewanżowe starcie zakończy na swoją korzyść.

Marzeniem brytyjskich dziennikarzy jest scenariusz, w którym Tyson Fury od początku rzuca się na rywala i idzie po nokaut. Rzecz w tym, że Brytyjczyk już w pierwszym starciu przekonał się, że Usyk potrafi bić z kontrataku, a w dodatku posiada szczękę z kamienia, którą trudno skruszyć. Taka taktyka może więc przysporzyć Wyspiarzowi więcej problemów niż korzyści. O ile bowiem posiada on znakomitą regenerację i błyskawicznie potrafi dojść do siebie nawet po najcięższej bombie, tak uderzenia robią na nim niemałe wrażenie. Zatem frontalny atak na Ukraińca nie jest najlepszym pomysłem.

Sporo mówi się też o tym, że Tyson może w swoich uderzeniach bardziej wykorzystywać uderzenia na korpus. Ta część ciała to podobno słaby punkt Ukraińca. Jednak gdybyśmy mieli się nad tym zastanowić, to nie widzimy solidnych podstaw ku tej tezie. Okej, wspomniany już Dubois w piątej rundzie posłał obecnego mistrza trzech federacji na deski, lecz było to uderzenie poniżej pasa. W jednej z ostatnich rund rewanżowego pojedynku z Anthonym Joshuą (28-4, 25 KO), tak też bił Brytyjczyk, zmuszając 37-latka do odwrotu. Ale to był po prostu zmasowany atak pięściarza, który do zwycięstwa potrzebował nokautu. I Usyk to przetrwał. By znaleźć uderzenie tego typu, które naprawdę poważnie zraniło Oleksandra, musielibyśmy cofnąć się aż do 2011 roku, kiedy to na mistrzostwach świata AIBA nokdaun zafundował mu Artur Beterbijew. Więc obecny niekwestionowany czempion kategorii półciężkiej. Przy czym Rosjanin i tak przegrał tamto starcie na punkty.

Prawda jest bowiem taka, że Usyk to pięściarz niemalże kompletny. Do ideału zawodnika obecnej wagi ciężkiej może brakuje mu kilku centymetrów wzrostu oraz mocniejszego uderzenia. Jednak 191 cm to też nie są tragiczne warunki fizyczne. A siłę pojedynczego ciosu nadrabia świetnymi kombinacjami, które kumulują się w organizmie rywala. W ten sposób wykończył Daniela Dubois, który w dziewiątym starciu padł po stosunkowo lekkim prawym prostym. I choć mógł dalej walczyć, to najzwyczajniej w świecie nie miał ochoty być dalej obijany.

Biorąc pod uwagę styl Usyka, trudno przed walką przewidzieć, by Ukrainiec pokazał w ringu radykalnie inny boks w porównaniu do pierwszej walki z Furym. Raczej będzie bazował na swoich atutach, czyli dyktował tempo i polegał na żelaznej kondycji. Ewentualne zmiany w taktyce Oleksandr zapewne będzie wprowadzał na bieżąco, analizując to, jak tym razem w ringu zachowuje się jego rywal.

Czy jednak to ponownie wystarczy do zwycięstwa? W naszej opinii obecnie panujący mistrz jest faworytem tego starcia, aczkolwiek nieznacznym. Jeżeli jednak mamy wymienić główny czynnik, który okaże się kluczem do zwycięstwa, to naszym zdaniem wygra ten z pięściarzy, który po pierwszym starciu zachował więcej zdrowia. A przecież zarówno dla Usyka jak i Fury’ego, ich poprzednia walka była szalenie wyczerpująca.

Jest jednak jeden scenariusz, którego byśmy sobie nie życzyli. Promotor Fury’ego Frank Warren zdradził, że trzecia walka pomiędzy Brytyjczykiem i Ukraińcem została już uwzględniona w kontrakcie. Nie chcielibyśmy zatem, by doszło do niej w oparach sędziowskiego skandalu. W końcu stosunkowo rzadko kiedy zdarza się, by na bokserski ring patrzył cały świat. Nie wypadałoby więc zaprezentować tej dyscypliny od jej najgorszej strony, czyli nieuczciwego werdyktu. Zwłaszcza, że tym razem arbitrzy punktowi będą mieć nietypowe porównanie swojej pracy. Otóż czwartym, nieoficjalnym sędzią punktowym walki Usyk – Fury będzie… sztuczna inteligencja. I jej spojrzenia na to starcie także jesteśmy szalenie ciekawi. Za niedługo może bowiem okazać się, że arbitrów, którzy nagminnie (celowo lub niecelowo) źle punktują wyniki starć, będzie się dało łatwo zastąpić.

Rewanżowe starcie Oleksandr Usyk – Tyson Fury pokaże platforma DAZN. Gala rozpocznie się o godzinie 17:00 polskiego czasu, a walka wieczoru zaplanowana jest około północy… przy czym nie zdziwcie się, jeżeli realnie odbędzie się nieco później, gdyż wydarzenia w Rijadzie zasłynęły z tego, że organizatorzy lubią je przeciągać. Cena za dostęp do gali wynosi 79,99 PLN pod warunkiem, że zdecydujecie się przy tym założyć bezpłatne siedmiodniowe konto w DAZN. W przeciwnym razie do wspomnianej kwoty będziecie musieli doliczyć cenę za wykupienie planu miesięcznego (39,99 PLN) lub rocznego (224,99 PLN).

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Patryk Stec
0
Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Boks

Komentarze

1 komentarz

Loading...