Reklama

Paździerzem karmią nostalgię. Włoski klasyk na zero

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

23 listopada 2024, 20:01 • 3 min czytania 1 komentarz

Czołówka ligi włoskiej trzyma się jak na razie bardzo blisko siebie, a niewielkie różnice punktowe, czasem wręcz żadne, tylko podgrzewają atmosferę na Półwyspie Apenińskim. Liczący się w grze o najwyższe cele Thiago Motta dawał nam na przedmeczowej konferencji nadzieję na dobry mecz i zachwycał się tą zaciekłą walką o mistrzostwo. Walką, w której na razie nie ma miejsca dla Milanu. A dla tak grającego Juventusu zaraz miejsca nie będzie.

Paździerzem karmią nostalgię. Włoski klasyk na zero

Podczas wspomnianego spotkania z dziennikarzami trener Starej Damy kokietował: – Mają Fofanę, Reijndersa, Loftusa-Cheeka i Pulisica, którzy są bardzo dobrymi piłkarzami – wyliczał. Przyznawał, że ma się czego obawiać, że rywal ma sporo mocnych stron i nie zawaha się zrobić z nich użytku. A przecież na tej liście zabrakło jeszcze kochającego Polskę i Polaków Rafaela Leao czy wiecznie niedocenianego Alvaro Moraty.

Z atutami Milanu podczas tego urokliwego wieczoru było ostatecznie tak, jak z przyjaciółmi w jednej z piosenek Republiki. Zabrakło ich.

Z atutami Juventusu… nie było wcale lepiej.

Milan – Juventus 0:0. Gospodarze się przyczaili i zapomnieli “odczaić”

Ostrzyliśmy sobie zęby na efektowny włoski klasyk i nie będziemy narzekać. Może te dwadzieścia lat temu mecze Milanu z Juventusem grzały trochę bardziej, ale gdy oglądamy podświetlone, wypchane kibicami San Siro, to listopadowy wieczór staje się od razu trochę przyjemniejszy. I nawet zachowawcza gra obu drużyn nie powinna nam go popsuć.

Reklama

Na początek przejedźmy się trochę, tak dla sportu i odrobiny rozrywki, po ekipie Paulo Fonseki – bezzębni, pozbawieni jakiegokolwiek ciągu na bramkę, skupieni na psuciu akcji Juventusu i dowiezieniu remisu. Strzelali z rzadka, a jedną z niewielu godnych odnotowania akcji zmarnował uderzający głową Morata. Rossoneri zrobili na nas w tym spotkaniu chyba nieco gorsze wrażenie od rywali i zamiast podsycać dziecięce wspomnienia, zdawali się grubą kreską odcinać od wielkiego dziedzictwa.

Mówił jednak Thiago Motta:

W meczu z Milanem zawsze trzeba dać z siebie coś więcej.

I miał rację.

Turyńska szkoła przesadnej cierpliwości

Spotkanie tak popsute taktycznymi szachami wymagało wręcz anielskiej cierpliwości. Dotknięty kontuzjami Juventus wykazywał się jej ogromem i pokornie czekał, aż trafi mu się coś więcej niż nic. Niby momentami wydawało się, że może coś sklecić i wreszcie ugryzie gospodarzy, ale właśnie – wydawało się.

Gdy już docierał do naszego nosa zapach gola, zawodnicy Motty robili wszystko, byśmy nie posmakowali tego, co w piłce nożnej najsmaczniejsze. Dobrą okazję zmarnował grający z konieczności na szpicy Koopmeiners. Swoje przestrzelił też młody Yildiz. Ostatecznie obejrzeliśmy w tym spotkaniu tylko trzy celne uderzenia.

Reklama

Dwa lecące prosto w ręce Maignana taś-tasie i strzał z ostatniej akcji meczu, który chyba nawet nie zmierzał do bramki Di Gregorio, ale żal już się kłócić z włoskimi specami od zliczania statystyk.

Maziaj z czerwonej szminki

Zapytacie więc, czy w Mediolanie cokolwiek mogło przykuć naszą uwagę. Jest jedna taka rzecz. Piłkarze i trenerzy wystąpili dziś z policzkami maźniętymi czerwoną szminką na znak wsparcia dla kobiet doświadczających przemocy. To część kampanii #UNROSSOALLAVIOLENZA. W jej ramach każdego roku sieć zalewają zdjęcia piłkarzy grających w Serie A, którzy pozują ze swoimi partnerkami i charakterystycznym czerwonym śladem na twarzy.

I z ciekawych spraw to tyle. Starych emocji nie ożywili, goli strzelać nie chcieli. Bezbramkowy remis to więcej niż uczciwy wynik. Zapominamy o tym meczu i idziemy na ciepłą herbatkę.

AC Milan – Juventus 0:0

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

1 komentarz

Loading...