Reklama

Jon Jones wciąż wielki! Stipe Miocic padł w 3. rundzie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

17 listopada 2024, 07:59 • 5 min czytania 4 komentarze

Cała gala UFC 309 była naprawdę solidnie obsadzona, ale prawda jest taka, że dla wielu fanów MMA mogłaby się składać tylko z main eventu. Bo to w nim do klatki wyszedł Jon Jones, by bronić pasa wagi ciężkiej. Jego rywalem był Stipe Miocić i z jednej strony to elektryzujące zestawienie. Z drugiej… kilka lat wcześniej robiłoby znacznie większe wrażenie. Ale już sposób, w jaki “Bones” rozprawił się z przeciwnikiem, musiał budzić respekt.

Jon Jones wciąż wielki! Stipe Miocic padł w 3. rundzie

Szczęka wytrzymała, żebra nie

Jon Jones w ostatnich latach do oktagonu wchodził rzadko, ale jeśli już to robił, to niezmiennie po to, żeby wygrać. W 2020 odprawił niepokonanego wówczas Dominicka Reyesa po jednogłośnej decyzji sędziów. Potem miał dłuższą przerwę, sporo problemów prywatnych i z prawem, ale gdy wrócił – w zeszłym roku – to w walce o odzyskanie mistrzowskiego pasa poddał Ciryla Gane’a w nieco ponad dwie minuty. Można było momentami śmiać się, że Dana White kocha Jonesa bardziej niż kogokolwiek na świecie, bo ten nie wypadał z rankingów UFC ani na moment.

Ale też trudno nie zrozumieć tej miłości. Bones w klatce jest wielki. Dla wielu – największy w UFC.

CZYTAJ TEŻ: NAJLEPSI FIGHTERZY W HISTORII UFC [TOP 10]

I dziś udowodnił to po raz kolejny. Owszem, Stipe Miocic to już głównie nazwisko. Gość też ma swoje miejsce w Galerii Sław amerykańskiej organizacji, ale było oczywiste, że w wieku 42 lat raczej nie ma co liczyć, że pokaże fajerwerki. Do oktagonu wszedł po 3,5 roku przerwy, skuszony walką z legendą. Gdy był tam ostatni raz, to lekcji na początku drugiej rundy udzielił mu Francis Ngannou. A przy całym szacunku dla Kameruńczyka – Jonesem to on nie jest.

Reklama

Co więc zobaczyliśmy dziś w klatce? Jona Jonesa całkowicie kontrolującego pojedynek. Owszem, kilka razy oberwał w głowę, ale właściwie ani razu nie był zagrożony. Ba, sam był bliski skończenia walki już w pierwszej rundzie, ale Stipe przetrzymał jego ataki. W drugiej starszy z Amerykaninów zdołał nawet kilka razy się zrewanżować, choć i ta – znacznie bliższa – runda raczej poszłaby na konto jego rywala. Ale sędziowie punktowi mogli zrobić sobie fajrant niedługo potem.

Bo mniej więcej w połowie trzeciej rundy, gdy pisaliśmy sobie uwagi na bieżąco, zanotowaliśmy: “Miocic 42 lata, ale odporność nie spadła, szczęka dalej dużo znosi”. I Jon Jones chyba też to zauważył. Więc zamiast przydzwonić po raz kolejny w szczękę, trafił obrotowym kopnięciem idealnie pomiędzy nogą a ręką rywala. Czysty kopniak, na slow motion wyglądał tak, że zdziwilibyśmy się, gdyby Stipe miał jeszcze którekolwiek z żeber po lewej stronie w całości. Nie zazdrościmy zresztą tego, co Amerykanin zobaczy na prześwietleniu. Bo Jones zapewnił mu najpewniej kilka dobrych tygodni rehabilitacji.

Bones mógł więc świętować, a wszyscy fani czekali na to, co powie w rozmowie po walce. Bo jeszcze przed dzisiejszym pojedynkiem mówiło się, że może to być ostatnie starcie legendy MMA w karierze. Joe Roganowi powiedział jednak, że niekoniecznie, choć nie zadeklarował tak naprawdę niczego konkretnego. Poza tym, że kocha Jezusa. Ale z nim do oktagonu raczej nie wejdzie. Niemniej, całkiem możliwe, że Jones skusi się na jeszcze jeden czy dwa pojedynki. Mówi się choćby o starciu z Alexem Pereirą, byłym mistrzem wagi średniej i aktualnym półciężkiej. W wadze ciężkiej czeka z kolei Tom Aspinall, czyli posiadacz pasa tymczasowego.

Możliwości jest sporo. O ile Jones tylko będzie chciał i nie wpadnie – znowu – w tarapaty, które towarzyszą mu od zawsze.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: JAZDA PO PIJAKU, DOPING I WIELE INNYCH, CZYLI JON JONES I WSZYSTKIE JEGO ODPAŁY

Dominacja Oliveiry i wygrana Tybury

Co działo się wcześniej na gali UFC 309? W co-main evencie Charles Oliveira udowodnił, że dalej jest jednym z najlepszych fighterów w wadze lekkiej i wypunktował Michaela Chandlera, choć ten w piątej rundzie zdołał zaskoczyć rywala i przez moment wydawało się, że może nawet wygrać walkę, w której właściwie od początku był dominowany. Brazylijczyk jednak przetrwał trudny moment, a potem spokojnie doprowadził sprawę do końca. Wcześniej walczył Bo Nickal – legitymująca się bezbłędnym rekordem nadzieja wagi średniej – i pokonał Paula Craiga. Publika nie była jednak zachwycona tym starciem – zresztą słusznie, nie było w nim właściwie nic ciekawego – bo w pewnym momencie zaczęła skandować, że Nickal jest “przereklamowany”.

Nawiasem mówiąc gdyby nie Jon Jones, to gala główna UFC składałaby się z samych wygranych po decyzjach. Tak też triumfowała Viviane Araujo, która pokonała Karinę Silvo, w ten sposób również z Jamesem Llontopem wygrał Mauricio Ruffy.

Nas jednak mogło interesować jeszcze jedno starcie, sprzed głównej części gali. W karcie wstępnej walczył bowiem Marcin Tybura. Polak jeszcze jakiś czas temu był całkiem blisko ścisłej czołówki wagi ciężkiej, ale trzy porażki w ostatnich sześciu walkach zrzuciły go w dół tej kategorii. Dziś jednak był niemalże bezbłędny i niepokonanego do tej pory Jhonatę Diniza wypunktował w znakomity sposób, rozbijając go między innymi łokciami w parterze. Walkę zakończyła interwencja lekarza po drugiej rundzie. Zresztą, patrząc na zdjęcia Brazylijczyka po walce, nie ma się co dziwić.


Tybura – aktualnie dziewiąty w rankingu ciężkich – takim starciem pokazał, że wciąż może w UFC dać kilka naprawdę niezłych pojedynków. I oby tak właśnie było.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: Szymon Marciniak mógł poprowadzić finał Pucharu Króla

redakcja
1
Media: Szymon Marciniak mógł poprowadzić finał Pucharu Króla

MMA

MMA

Były piłkarz Manchesteru United zaczyna karierę w MMA. Chce walki z Luisem Suarezem

Michał Kołkowski
7
Były piłkarz Manchesteru United zaczyna karierę w MMA. Chce walki z Luisem Suarezem
MMA

Andrzej Grzebyk: “Bartosiński? Wszyscy wiemy, że jest nawalony towarem” [WYWIAD]

Sebastian Warzecha
11
Andrzej Grzebyk: “Bartosiński? Wszyscy wiemy, że jest nawalony towarem” [WYWIAD]
MMA

Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał

Sebastian Warzecha
8
Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał
MMA

Szpilka wraca po bolesnej przegranej. Jego rywalem pogromca Sarary

Szymon Piórek
14
Szpilka wraca po bolesnej przegranej. Jego rywalem pogromca Sarary