Złota medalistka olimpijska w osobie Qinwen Zheng oraz mistrzyni ubiegłorocznego US Open, czyli Coco Gauff. Chinka przed miesiącem skończyła 22 lata. Amerykanka w marcu tego roku przestała być nastolatką. To one dwie zagrają o tytuł w kończącym sezon turnieju WTA Finals, w półfinałach odprawiły bowiem odpowiednio Barborę Krejčíkovą i Arynę Sabalenkę, główną faworytkę turnieju. Białorusinka tym samym zakończyła sezon.
Weszła kosztem Igi, ale tego nie wykorzystała
Barbora Krejčíková do półfinału WTA Finals weszła niespodziewanie. Po tym, jak przegrała pierwszy mecz grupowy – z Igą Świątek – wydawało się, że nie ma na to większych szans. A jednak potem pokonała dwie Amerykanki: Jessicę Pegulę i Coco Gauff. W efekcie weszła do kolejnej rundy kosztem… Świątek. W meczu z Qinwen Zheng jednak – choć walczyła i grała momentami naprawdę dobry tenis – była stroną niemal od początku minimalnie gorszą.
Zheng bowiem pokazywała naprawdę świetny tenis, zresztą końcówkę sezonu ma bardzo udaną. W ostatnich tygodniach była w finale turnieju w Wuhan (przegrała z Sabalenką, zresztą w grupie WTA Finals też jej uległa, ale pokonała Jasmine Paolini oraz Jelenę Rybakinę) i triumfowała w Tokio. Widać, że tę formę przywiozła też do Arabii Saudyjskiej. Już przy pierwszym gemie serwisowym Barbory zaliczyła bowiem przełamanie (a przecież Czeszka naprawdę dobrze serwuje), po czym poszła za ciosem i po chwili prowadziła już 3:0.
Potem? Spokojnie kontrolowała sytuację. Po 40 minutach wygrała pierwszego seta 6:3. Drugiego też zaczęła znakomicie, bo dokładnie w ten sam sposób – od prowadzenia 3:0 w gemach. Tyle tylko, że z podwójnym przełamaniem. Wydawało się więc, że jest już właściwie pewna szybkiego i sprawnego awansu, gdy nagle to Barbora Krejčíková zaczęła podnosić poziom swojej gry. Mogła zresztą przypomnieć sobie, że właśnie od stanu 0:3 w II secie comeback w meczu z nią rozpoczęła Iga Świątek. I też była tam przewaga podwójnego przełamania.
Krejčíková więc ruszyła odważniej do przodu, skorzystała też z tego, że Chinka przestała trafiać pierwszym podaniem. Zanotowała przełamanie, wygrała gema przy własnym podaniu, a potem jeszcze bardziej docisnęła rywalkę i nagle było 3:3. A że Barbora w tym momencie nie planowała zwalniać tempa, to wygrała też gema przy własnym podaniu. Zrobiło się 4:3 i nagle to ona była bliżej wygrania całej partii. Zheng jednak zdołała się przebudzić i dorównała poziomem do znakomitej gry Czeszki. Stąd obie wygrały swoje gemy serwisowe i po chwili było 5:5.
I to wtedy Chinka znów zaatakowała, choć Krejčíková zaczęła od prowadzenia 30:0 przy własnym podaniu. Straciła jednak tę przewagę i dała się przełamać. Powalczyła jeszcze w kolejnym gemie, miała nawet break pointa na wagę tie-breaka, ale go nie wykorzystała. Zheng z kolei zamieniła na punkt drugą piłkę meczową. I awansowała do finału.
Qinwen Zheng – Barbora Krejčíková 6:3, 7:5
Pierwszy raz od roku
Bilans meczów Aryny Sabalenki z Coco Gauff przed dzisiejszym starciem? Remisowy, 4:4. Ale w tym sezonie oba mecze wygrała Aryna. Białorusinka lepsza była w półfinałach: w Melbourne i Wuhan. W obu przypadkach Coco grała naprawdę dobrze, ale w kluczowych momentach to jej rywalka była lepsza. Dziś było zupełnie odwrotnie. Sabalenka bowiem psuła większość zagrań w końcówkach obu setów. Niby walczyła, niby była blisko, ale ostatecznie to ona pomagała przeciwniczce.
Na początku obie tenisistki miały problemy ze swoimi podaniami. O ile jednak Arynie Sabalence udało się wyjść z tych opresji, o tyle Coco Gauff dała się Białorusince przełamać. Ale szybko tę stratę odrobiła, bo sama zaatakowała serwis Sabalenki – być może najlepszy w tourze – i zyskała przełamanie. To pokazało, że Amerykanka jest dziś bardzo pozytywnie nastawiona i gotowa postawić się liderce światowego rankingu. Kolejne gemy tylko to potwierdzały, bo to Coco była bliższa zyskania przewagi. Tak jak w szóstej małej partii, gdy Aryna wybroniła dwa break pointy.
Wiemy jednak, że największe tenisistki najgroźniejsze są wtedy, gdy nie wykorzystuje się przeciwko nim szans. I Sabalenka w końcu to udowodniła. Kilkukrotnie odparła ataki Gauff, a w końcu sama ruszyła do ofensywy w jedenastym gemie i po raz drugi w tym secie przełamała rywalkę. A gdy wydawało się, że zaraz wygra partię… znów spuściła z tonu. I to właśnie było dziś jej największym problemem, zupełnie nie potrafiła bowiem wykorzystać zyskanej przewagi. W dwunastym gemie straciła więc podanie, popełniając kilka niezwykle prostych jak na siebie błędów, a potem kontynuowała słabszą grę w tie-breaku, który Coco wygrała do czterech (a prowadziła już 6:1). Zresztą po tym, jak Sabalenka przestrzeliła forehandem.
Druga partia to już popis Coco. Szybkie przełamanie na 2:1, kolejne na 4:1. Dopiero wtedy Aryna zaczęła walczyć. W szóstym gemie wykorzystała ósmego (!) break pointa, ale… znów po chwili oddała podanie. Przegrywała już 2:5 i właściwie można było oczekiwać, że to koniec spotkania. Tyle że tym razem to Gauff nie była w stanie zamknąć seta, a wraz z nim meczu. Znów straciła podanie, Aryna więc dostała jeszcze odrobinkę nadziei… którą zaraz sama sobie odebrała. Dziś bowiem przy swoim serwisie zanotowała jeden z najgorszych meczów w tym sezonie. Przy stanie 3:5 dała się przełamać Coco po raz wtóry i zarazem ostatni.
I to był koniec meczu, a Aryna Sabalenka po raz trzeci z rzędu wyszła z grupy WTA Finals, by ostatecznie nie zdobyć tytułu. W 2022 roku przegrała w finale z Caroline Garcią, w zeszłym sezonie w półfinale pokonała ją Iga Świątek, a teraz zrobiła to Coco Gauff. Amerykanka z kolei notuje niemal idealny progres – dwa lata temu odpadła w grupie, przed rokiem w półfinale, a teraz zagra o tytuł. Dla odmiany – z debiutantką. Bo przecież Qinwen Zheng nigdy wcześniej w tym turnieju nie występowała.
Coco Gauff – Aryna Sabalenka 7:6 (4), 6:3
Co to oznacza dla Świątek?
Już od kilku dni wiedzieliśmy, że Aryna Sabalenka pozostanie liderką rankingu po WTA Finals. Pytanie brzmiało: z jaką przewagą nad Igą Świątek? Jak się okazało – nie tak dużą. W nowy sezon Białorusinka wkroczy mając 1046 punktów więcej niż Polka. A że na początku sezonu broni sporej liczby oczek, możliwe, że ta strata zostanie szybko przez Igę zniwelowana. Ciekawie jest z kolei za plecami obu zawodniczek. Coco Gauff po dzisiejszym zwycięstwie już na pewno utrzyma pozycję światowej „3”, ale jeśli wygra w finale, może zmniejszyć straty do Świątek. Wciąż będzie to sporo – bo 1840 – punktów, jednak Amerykanka dawno nie była tak blisko Polki.
I to też pokazuje, że w końcówce sezonu wyraźnie odżyła, wchodząc na nowy, wyższy poziom.
O co walczyć w finale będzie też mieć jednak Qinwen Zheng. Jeśli wygra, wskoczy na 4. miejsce w rankingu, najwyższe w karierze. Już teraz zresztą jest pewna życiówki – do tej pory była siódma, po finale będzie co najmniej piąta – ale może strącić o pozycję niżej Jasmine Paolini, do której w rankingu live traci po dzisiejszej wygranej… cztery oczka. Gdyby pokonała Gauff, będzie mieć 5840 punktów i niespełna 200 straty do Amerykanki i rankingowego podium. Kto wie, może w najbliższej przyszłości to właśnie Qinwen okaże się największym zagrożeniem dla rankingowej dominacji Igi Świątek i Aryny Sabalenki?
TOP 10 RANKINGU WTA PRZED FINAŁEM WTA FINALS
- Aryna Sabalenka – 9416 punktów;
- Iga Świątek – 8370;
- Coco Gauff – 6030 (potencjalnie: 6530);
- Jasmine Paolini – 5434;
- Qinwen Zheng – 5340 (potencjalnie: 5840)
- Jelena Rybakina – 5171;
- Jessica Pegula – 4705;
- Emma Navarro – 3589;
- Daria Kasatkina – 3368;
- Barbora Krejčíková – 3214.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie: