Reklama

Skorupski i Urbański nie zatrzymali Liverpoolu. Salah znowu był wielki

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

02 października 2024, 23:03 • 3 min czytania 2 komentarze

Kiedy dwóch reprezentantów naszego kraju przyjeżdża na Anfield, by postawić się w Lidze Mistrzów Liverpoolowi, polski dziennikarz czuje ekscytację. Liczy, że znakomita postawa Biało-Czerwonych “pomoże” mu napisać pełen emocji tekst. “Skorupski zatrzymał faworytów!” “Piękna asysta Urbańskiego dała Bolonii niespodziewany remis!”. Takie nagłówki chciałoby się wrzucić na czoło strony. Niestety, dziś do tego nie dojdzie, bo nasi zawodnicy, choć nie zagrali źle, ponieśli zasłużoną porażkę 0:2 z faworytem.

Skorupski i Urbański nie zatrzymali Liverpoolu. Salah znowu był wielki

Liverpool wyrasta w tej edycji Ligi Mistrzów na pogromcę włoskich drużyn. Najpierw poradził sobie na wyjeździe z Milanem (3:1), mimo że po golu Christiana Pulisica musiał gonić wynik. Dziś ograł Bolognę, a gdybyśmy mieli streścić ten mecz w dwóch słowach, byłyby one następujące: Mohamed Salah.

Egipicjanin w pierwszej połowie zaliczył asystę przy golu Alexisa Mac Allistera, w drugiej sam pokonał Skorupskiego. I o ile przy jego strzale nie miałby nic do powiedzenia żaden golkiper na świecie, o tyle wydaje się, że przy premierowej bramce Polak mógł zrobić nieco więcej. Zresztą, oceńcie to sami:

Reklama

Żeby była jasność – to nie był zły mecz Łukasza. Kilka razy pokazał się z naprawdę dobrej strony, jak choćby wtedy, gdy w 65. minucie bohaterskim rzutem pod nogi Luisa Diaza, który dostał świetne podanie od Dominika Szoboszlaia, zapewne zapobiegł utracie kolejnego gola.

Skorupskiemu zabrakło jednak dziś czegoś ekstra, co pokazał w pierwszym meczu LM, gdy obronił rzut karny Szachtara Donieck. Tam było spektakularnie, tu – poprawnie.

A jak poszło drugiemu rodakowi w barwach Bolonii? Cóż, przede wszystkim Urbański powinien kończyć ten mecz z golem na koncie. W 33. minucie nie wykorzystał jednak znakomitej okazji:

Po wszystkim Kacper siarczyście zaklął, zakładamy, że podobnie zareagował jego tata Przemysław, który ponoć pojawił się na trybunach. Urbański senior generalnie mógł być jednak w miarę dumny ze swojego potomka. Polski pomocnik pokazał się kilka razy z niezłej strony. Szukał gry do przodu – na połowie Liverpoolu czuł się lepiej, niż na swojej będąc chyba najgroźniejszym zawodnikiem włoskiej drużyny – więc byliśmy trochę zdziwieni, że trener Vincenzo Italiano podziękował mu już w 61. minucie gry.

Reklama

Generalnie – piłkarze Bolonii nie pękli dziś na robocie. Może przez pierwsze 10 minut podeszli do rywali z za dużym respektem, ale potem pokazywali długimi fragmentami, że nie przyjechali do Liverpoolu na wycieczkę śladami Beatlesów, tylko po punkty. Tych nie udało się co prawda zdobyć, bo szwankowała skuteczność, ale już 22 października Włosi będą mieli kolejną okazję do podbicia brytyjskiej ziemi – zagrają w Birmingham z Aston Villą.

Liverpool – Bologna 2:0 (1:0)

Mac Allister 11′, Salah 75′

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

2 komentarze

Loading...