Rafał Gikiewicz był mocno rozgoryczony, gdy w przerwie meczu Lechia Gdańsk – Widzew Łódź stawał do rozmowy z reporterem Canal+.
Bramkarz gości w niezgrabnym stylu przepuścił rzut karny wykonywany przez Rifeta Kapicia, który został podyktowany po totalnym gapiostwie w wykonaniu Frana Alvareza. Hiszpan był przy piłce, ale wolno zabierał się do jej zagrania, Wjunnyk wstawił stopę i został w nią kopnięty przez pomocnika Widzewa, co dało beniaminkowi jedenastkę.
– No pechowo, no. Analizowaliśmy, dostałem materiał, że gdzieś w górny rejon będzie strzelał. Jak się wtedy nie wybijesz od razu, to nie ma szans. On piłkę kopnął po ziemi. Jak nie masz tłuszczyku, to wpada. Trochę pecha, ale z drugiej strony… Masz kontrolę nad meczem, musisz strzelać gole i zabijać takie mecze. My na wyjazdach… Nie wiem, co się dzieje, powiedziałbym dosadnie, ale liżemy się po ptakach i tak to jest. Musisz brać odpowiedzialność w polu karnym – narzekał Gikiewicz.
Nie ukrywał on swoich pretensji do kolegów z pola. – Frajerski karny. Raz czerwona kartka na wyjeździe, raz u siebie, teraz taki karny. Prezentujemy bramki przeciwnikowi, który stoi sobie z tyłu, wychodzi z kontrą i do przerwy przegrywamy – mówił.
– Uważam, że brakuje bramki. Mamy kontrolę, wiemy, co chcemy grać, a oni się cofają, nie pressują nas za bardzo i mają bardzo fajne przejścia z obrony do ataku, co też wszyscy wiedzą. Jak nie mają piłki, to mają problemy, ale strzelili gola, prowadzą, a my mamy problem – podsumował.
Rafał Gikiewicz klasycznie nie gryzie się w język!😬 pic.twitter.com/u4DrLzTJTn
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 27, 2024
Fot. Newspix