Słuchając po meczu Legia – Raków (0:1) Marka Papszuna i Goncalo Feio, można było dostać rozdwojenia jaźni. Trener Rakowa mówił, że spodziewał się dużo więcej po Legii, a Portugalczyk – że jego zespół na pewno był lepszy, a przegrał, bo taki po prostu czasami jest futbol. Szkoda tylko, że dużo ciekawiej było, gdy obaj trenerzy mówili o meczu, wbijając sobie szpilki, niż kiedy 22 piłkarzy rywalizowało na boisku. Na pierwszy strzał na bramkę (strzał w ogóle!) musieliśmy czekać do 35. minuty.
Marek Papszun mówił przed meczem, że to będzie przede wszystkim spotkanie dwóch silnych drużyn, a nie jakiś osobisty pojedynek: on kontra Goncalo Feio. Pracowali razem w Rakowie w latach 2020-2022, Portugalczyk był zaufanym asystentem, ale na skutek m.in. bójki z kierownikiem drużyny opuścił zespół z Częstochowy.
Feio, spytany przed spotkaniem, czy na boisku i przy ławkach nie będzie dochodziło do prowokacji: – Nie sądzę, by to poszło w tę stronę. Czeka nas przede wszystkim mecz piłkarski. Myślę, że oba sztaby będą przede wszystkim skupione na pomocy swoim zespołom.
Zaskoczony Papszun
Prowokacji na boisku nie było, choć Feio dokładnie po minucie i 30 sekundach dostał ostrzeżenie od sędziego technicznego (protestował po jednej z pierwszych decyzji głównego arbitra), a jeszcze w pierwszej połowie obejrzał trzecią już w tym sezonie żółtą kartkę. Tuż po zakończeniu spotkania najpierw udał się na środek boiska, by pocieszać swoich piłkarzy. Później gratulował wygranej piłkarzom Rakowa i kilku członkom ich sztabu. Ale czy obaj rzeczywiście potrafili odłożyć na bok historie z przeszłości i skupić się jedynie na rzeczowej, merytorycznej ocenie spotkania? Niekoniecznie. Pokazały to konferencje prasowe, na których szkoleniowcy stworzyli dwie zupełnie różne narracje o tym samym meczu. Pokazała to też mowa ciała i sposób odpowiadania na pytania – zwłaszcza w przypadku Feio.
Papszun, na początku konferencji: – Nie spodziewałem się, że piłkarze Legii stworzą tak mało sytuacji, szczególnie przy wyniku 1:0 dla nas.
Podobne zdanie, wspominając o bezradności Legii, powiedział też wcześniej na antenie Canal Plus.
Marek Papszun podczas meczu
Później stwierdził jeszcze, że regularnie ocenia piłkarzy w skali od 1 do 10 i o ile spora część graczy w przegranym 0:1 meczu z Piastem Gliwice zagrała na mniej niż 5, a to jest takie minimum, o tyle w spotkaniu przeciwko Legii wydaje mu się na gorąco, że nie było żadnego takiego zawodnika. Że wszyscy byli co najmniej przyzwoici.
Feio: „Lepsza drużyna przegrała”
Feio, gdy przyszedł na konferencję prasową, w swoim stylu przywitał się podaniem ręki z każdym z obecnym dziennikarzy. To coś, co ma w zwyczaju. Podobnie zachował się przy Łazienkowskiej prowadzący Jagiellonię Adrian Siemieniec, z dziennikarzami wita się też w ten sposób Mateusz Stolarski, który objął Motor Lublin po odejściu Feio.
Portugalczyk na początku mówi, że to był taktyczny, zamknięty i nieładny dla oka mecz, jednocześnie sugerując, że stało się tak ze względu na sposób gry Rakowa. Później stwierdza, że lepsza drużyna, która stworzyła sobie więcej sytuacji, przegrała, ale tak czasami w futbolu bywa.
Pytanie dziennikarza z Częstochowy: – Był pan asystentem Papszuna i często pan wspominał, że wiele się od niego nauczył.
Feio od razu wchodzi w słowo i mówi: – On też ode mnie.
Na twarzy powaga, zero uśmiechu.
Nie chce odpowiedzieć konkretnie na pytanie, kto na tę chwilę jest lepszym trenerem: on czy Marek Papszun.
Gdy Portugalczyk został zapytany o to, jak to jest, że trener Rakowa mówi o Legii, która stworzyła mało okazji, a on przekonuje, że jego zespół był lepszy, Feio zaczyna wymieniać sytuacje bramkowe. – My mamy strzał Augustyniaka i obronę Trelowskiego. Raków był bezradny przy stałych fragmentach gry, kiedy Nsame trafił w poprzeczkę. To jest bezradność. Gola strzelili za pierwszym razem, gdy byli w naszym polu karnym i oddali strzał. Byli bezradni, gdy Kapustka uderzał i trafił w bramkarza. Też byli bezradni, gdy Kapuadi strzelał z pola karnego i był tam praktycznie sam. A Raków? Tylko bramka i mieli tę kontrę, gdy zaryzykowałem i zdjąłem obrońcę, wpuszczając napastnika. To pokazuje dość jasno, kto był dzisiaj bliżej zwycięstwa – tłumaczył Portugalczyk. Później przypomni jeszcze statystykę strzałów, których Legia oddała 10, a Raków dwa.
Kogoś najwidoczniej zabolało to słowo „bezradność”.
Temat dronów wiecznie żywy
Powrócił też temat dronów. Przypomnijmy: wszystko zaczęło się od wypowiedzi Feio, który stwierdził kilkanaście dni przed spotkaniem: – Nie chcę powiedzieć za wiele. Mam nadzieję, że oni nie wysyłają jakiegoś drona, jak ostatnio. Nagrywanie treningów przeciwnika nie jest w porządku.
Na odpowiedź z obozu przeciwnika nie musiał długo czekać. Prezes Rakowa, Piotr Obidziński, nazwał tę sugestię prowokacją na marnym poziomie, a później częstochowski klub wykazał się ciekawą akcją marketingową. Raków na platformie X poinformował o specjalnej zniżce na drony, produkowane przez sponsora klubu, firmę „X-kom.pl”. Wystarczyło wpisać specjalny kod – „FLYFE10”, co w oczywisty sposób można było odczytywać jako „Fly Feio”. Podobno drony zaczęły się dużo lepiej sprzedawać.
Feio pocieszający swoich piłkarzy
Wczoraj w Kanale Sportowym Wojciech Cygan, przewodniczący Rady Nadzorczej Rakowa, powiedział: – Jeśli trener Feio chciał pomóc naszemu partnerowi opróżnić magazyny, to mu dziękujemy. Gdy będzie mieć kolejny pomysł na akcję marketingową, niech zgłosi się do nas.
Po stronie Rakowa szyderka, ironia, a po stronie Legii? Feio został dziś zapytany o słowa Obidzińskiego i Cygana. – Kogo? Kogo? – spytał dwa razy, jakby sugerując, że nie wie, kim jest Obidziński. Później stwierdził, że nie denerwują go tego typu słowa. Opowiedział, że gdy przejął Legię i przygotowywał ją do spotkania z Rakowem, ich wszystkie trzy treningi przed spotkaniem nagrywały drony, należące do przeciwnika. A po chwili dodał jeszcze, że jego zdaniem to w ogóle nie jest śmieszne.
Tak wypowiada się człowiek, którego w ogóle nie denerwuje ten wątek?
Coś więcej niż mecz
Już przed meczem z obozu Legii płynęły sygnały, że dla Feio to coś więcej niż tylko spotkanie piłkarskie. Że dochodzą również personalne ambicje. Dziś widzieliśmy to po obu stronach, choć bardziej u Portugalczyka. Wydaje się bardzo realne, że kolejne mecze największego medialnie polskiego klubu z być może najsilniejszym personalnie, obok Lecha Poznań, dalej będą pełne wbijania szpileczek, zwłaszcza jeżeli w obu drużynach pracować będą ci sami szkoleniowcy.
Szkoda tylko, że pierwszy strzał na bramkę przy Łazienkowskiej obejrzeliśmy w 35. minucie. Emocje, nieco sztucznie tłumione, mieliśmy na konferencji, ale zabrakło ich na boisku.
Choć Feio wie, kto jest temu bardziej winny.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- „Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii?
- Papszun ustawił Feio do pionu
- Praca Jacka Zielińskiego się broni. Wygrana Korony