Jeśli ktoś z was kiedykolwiek zastanawiał się nad sensem akcji charytatywnych, śpieszymy z odpowiedzią. Warto pomagać, nieważne, w jakim stopniu, ale po prostu warto zrobić ten miły gest w kierunku ludzi, którzy z różnych powodów wylądowali na zakręcie. Można oddać krew, poświęcić procent wypłaty albo wziąć aktywny udział w jakimś wydarzeniu. Generalnie opcji jest mnóstwo, dla chcącego nic trudnego, choć szczerze nie sądziliśmy, że zupełnie nową formułę opracuje akurat Śląsk Wrocław. Doświadczyliśmy tego teraz przy okazji ściągnięcia Jakuba Świerczoka, którego klub we wrześniu obserwował w treningu.
To nietypowa, hybrydowa forma akcji charytatywnej. Z jednej strony, jak patrzymy na to z boku, nachodzą nas myśli o przytułku. A z drugiej – kurczę, przecież w przytułkach nie płacą tysięcy euro za pobyt. W co lepszych schroniskach zagwarantują ciepłe posiłki, dadzą ubrania, wyleczą i nawet pracę znajdą. Trafiasz do takiego i masz realną szansę na odbicie się od dna. Brzmi znajomo, prawda?
Ale z drugiej strony, no właśnie, te pieniądze. Mówimy jednak o klubie piłkarskim, w którym co prawda można grać niemal za darmo, z minimalną gażą w postaci pięciuset złotych, ale jakoś nam się nie wydaje, że Jakub Świerczok – analogicznie do podejścia swojego nowego pracodawcy – traktuje Śląsk jako akcję charytatywną. Zresztą sam dyrektor Balda wczoraj na łamach „Gazety Wrocławskiej” powiedział o nowym zawodniku, że „pieniądze może podnieść z boiska”.
I to jest właśnie ten ewenement, ta wisienka na torcie, która sprawia, że Śląska nie możemy nazwać zwyczajnym przytułkiem dla niechcianych i zranionych. Obrazilibyśmy prezesa i dyrektora sportowego, pisząc takie rzeczy. Sami powiedzcie: gdzie indziej piłkarze pokroju Żyry, Świerczoka, Eyamby, Peny czy Gavrylenki mogliby liczyć na tak dobre traktowanie? Okej, Żyro sobie tylko potrenował i ostatecznie nie został zawodnikiem WKS-u – całe szczęście. Ale Eyamba, który dostał ekstraklasowy kontrakt za 14 goli w szwajcarskiej młodzieżówce? Pena, który wpadł do Wrocławia na chwilę, zarobił parę groszy i wydał to na imprezy? Gavrylenko, niby talent z akademii Lipska, który nie nadaje się nawet na rezerwy?
Jasne, klub może powiedzieć, że to tanie opcje, które można sprawdzić i szybko odpalić. Ale czy to nie wygląda właśnie jak akcja charytatywna? Jak transfer pod hasłem „chodź, damy ci szansę”? Albo „chodź, uratujemy ci karierę” tak jak w przypadku Łukasika czy Bartolewskiego? No i teraz jeszcze ten Świerczok z trzeciej ligi japońskiej, który w przeszłości faktycznie imponował na poziomie Ekstraklasy, ALE:
- Ostatni naprawdę dobry okres miał w sezonie 2020/2021 (15 goli i 3 asysty w 23 meczach dla Piasta)
- W 2022 roku w ogóle nie grał w piłkę i nie trenował z zespołem (ban za doping)
- Wiosną 2023 roku został brutalnie zweryfikowany w Zagłębiu Lubin i wrócił z podkulonym ogonem do niższych lig w Japonii
- Nie grał w piłkę od maja
- W sparingu z pierwszoligowcem w przerwie reprezentacyjnej wyglądał słabo
Właściwie jedyna rzecz, jaka broni ten transfer, to fakt, że Świerczok w przeszłości zaliczył kilka mocnych sezonów. W przeciwieństwie do szrotu, jaki w ostatnich miesiącach pojawił się w Śląsku, ma w ręku kartę pod tytułem „kiedyś byłem bardzo dobry”. Ale, jak zapewne pamiętacie, Kenneth Zohore rok temu szczycił się podobną. Nie da się więc uciec od stwierdzeń, że Śląsk znowu wyciąga rękę do piłkarskiego trupa z nadzieją, że uda się go reanimować. I jeszcze może byśmy to zrozumieli, gdyby postępował w ten sposób biedny klub rok w rok walczący o utrzymanie, ale nie – to, cholera jasna, obecny wicemistrz Polski.
Inna sprawa, że nawet zespoły z dołu tabeli potrafią dzisiaj ściągać ciekawszych piłkarzy. Złośliwi zauważą, że Śląsk znowu nim jest, ale po poprzednim sezonie wydawało się, że zrobi chociaż kroczek naprzód. Bo czy naprawdę trudno sprowadzić małym kosztem poważnego piłkarza, który nie ma tylu defektów? To, co widzimy teraz, bardziej wygląda jak grzebanie w odpadach. Do pakietu brakuje zadzwonienia po Jarosława Niezgodę, chociaż może za głośno to powiedzieliśmy, sugerując kolejny spektakularny transfer Śląskowi.
To zwyczajnie nie jest poważne, nie przystoi takiemu klubowi, ale też nie będziemy na 100% wykluczać, że Świerczok nie wypali. Zostawmy mu te kilka procent, kilka, które Śląsk poświęca na swoje akcje charytatywne. Co prawda dyrektor Balda nazywa takie ruchy „niskim ryzykiem finansowym”, ale w takim razie nie za dobrze świadczy to o progu, jaki ustawia sobie klub w pozyskiwaniu nowych piłkarzy. A w tym przypadku, nie zapominajmy, szczególnie napastników, którzy złożeni w jedną postać nadal nie będą wyglądać nawet jak połowa Erika Exposito.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jest, jak jest, lepiej nie będzie. Reprezentacji Polski brakuje jakości, żeby pokazać pazur
- Nic się nie stało. Serio. Przecież jesteśmy średniakami
- Koniec z sentymentami. Reprezentacja zweryfikowała tych, którzy nie grają
- Trela: Tacy sami, a ściana między nami. Szklany sufit nad Polakami w starciach z najwyższą półką
Fot. Newspix