Reklama

Jest, jak jest, lepiej nie będzie. Reprezentacji Polski brakuje jakości, żeby pokazać pazur

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

09 września 2024, 14:17 • 9 min czytania 140 komentarzy

Michał Probierz za moment będzie świętował rocznicę powołania na najbardziej prestiżowe stanowisko w naszym futbolu. Osłodził ją tym, że w końcu wygrał istotny mecz z kimś innym, niż Estonia i Wyspy Owcze. Reprezentacja Polski wciąż jednak zmaga się z problemami, które dobrze znamy: niemal każdy rywal dominuje nas pod względem kultury gry, nawet jeśli z niektórymi osiągamy pozytywny wynik. Nie będzie to jednak roast selekcjonera, bo wypada zadać pytanie – czy my w ogóle mamy argumenty, żeby oczekiwać, że będzie inaczej?

Jest, jak jest, lepiej nie będzie. Reprezentacji Polski brakuje jakości, żeby pokazać pazur

Mecze reprezentacji Polski wbrew pozorom aż tak bardzo się od siebie nie różnią. Różny może być wynik, bo w sporcie, w którym decydują o nim pojedyncze punkty, a nie przynajmniej dwadzieścia pięć „oczek” w jednej partii, łatwiej jest przykryć szczęściem lub momentem skutecznej gry ogólną słabość. Gdy biało-czerwoni wychodzą na boisko i nie mają naprzeciw siebie ogórków wyjętych z niedzielnej mizerii, scenariusz zwykle wygląda tak, że rywal stara się nas zabiegać, zamknąć na własnej połowie i zabierać nam piłkę za każdym razem, gdy spróbujemy z niej wyjść.

Albo, w alternatywnej wersji, zabiera nam piłkę, gdy wybijamy ją przed siebie, szukając chwili oddechu.

Reprezentacja Polski. Odwaga tylko na papierze. Na boisku rywale nas gniotą

Dowód rzeczowy: odbiory piłki na połowie Polaków oraz w naszej tercji obronnej za kadencji Michała Probierza. Dane WyScout.

Odbiory na połowie Polski Odbiory w tercji obronnej Polski
Chorwacja 35 17
Szkocja 30 13
Francja 33 16
Austria 28 15
Holandia 28 11
Turcja 31 13
Ukraina 34 21
Walia 33 12
Estonia 7 3
Łotwa 23 12
Czechy 38 24
Mołdawia 30 15
Wyspy Owcze 20 11

Nasz plan na spotkanie był dobry, bo zakładał, żeby jak najwięcej grać pressingiem. To się sprawdzało, bo tworzyliśmy w ten sposób wiele sytuacji – powiedział w Osijeku Luka Modrić.

Reklama

Nie trzeba być wybitnym analitykiem, żeby dojść do wniosku, że przejęcie piłki bliżej bramki rywala oznacza potencjalnie większe zagrożenie. Modrić to wie, ale nie tylko on. Nie siedzimy w głowach selekcjonerów naszych przeciwników, jednak w ciemno zakładamy, że każdy z nich na odprawie taktycznej zwraca na to uwagę, bo sytuacja powtarza się raz za razem. Uzupełnieniem powyższej tabeli niech będzie analogiczne zestawienie odbiorów w wykonaniu reprezentacji Polski.

Polska
Odbiory na połowie rywala Odbiory w tercji obronnej rywala
Chorwacja 15 5
Szkocja 15 6
Francja 13 4
Austria 18 7
Holandia 18 12
Turcja 16 7
Ukraina 27 11
Walia 28 16
Estonia 37 29
Łotwa 36 19
Czechy 36 21
Mołdawia 35 18
Wyspy Owcze 31 15

Zestawienie ze sobą obydwu tabelek przyniesie nam wartościową wiedzę: reprezentacja Polski Michała Probierza zaliczyła więcej odbiorów na połowie rywala tylko z Estonią, Łotwą, Wyspami Owczymi oraz Mołdawią, przy czym w przypadku tych ostatnich szliśmy niemal łeb w łeb. Nieźle wyglądało to z Walią czy Czechami, z Holandią częściej odbieraliśmy piłkę w okolicach pola karnego, ale to przebłyski, które giną w morzu beznadziei.

Liga Narodów przyniosła nam starcia z dwoma zespołami, które na EURO zawiodły, wypadły gorzej niż cała trójka naszych grupowych kompanów, jednak w ogóle nie wpłynęło to na obraz gry. Punkty ze Szkocją cieszą, ale po prawdzie tamto spotkanie było dość podobne do konfrontacji w Osijeku. Chorwaci i Szkoci zabierali nam piłkę na naszej połowie odpowiednio 35 oraz 30 razy, czyli średnio co trzy minuty (a pamiętajmy o tzw. martwym czasie, gdy futbolówka nie jest w grze). Różnica była taka, że ci pierwsi lepiej radzili sobie po odbiorze, notując 27 kontaktów z piłką w naszym polu karnym, podczas gdy Szkotów stać było „jedynie” na 17 dotknięć futbolówki w naszej szesnastce.

Reprezentacja Polski pod tym względem też jest miażdżona. Z Chorwacją i Szkocją zaliczyliśmy osiem kontaktów z piłką w polu karnym, z Francją sześć (rywale: 49). Austria i Holandia odnotowały niemal dwukrotnie lepszy wynik w tej rubryce (10-19 z Austrią, 17-33 z Holandią), blisko byliśmy z Turcją (21-28), ale już Ukraina i Walia częściej pojawiały się w naszym polu karnym (14-33 i 18-39). Niemal za każdym razem gramy więc tak, że przeciwny zespół ma masę okazji ku temu, by nam zagrozić. Tracimy piłki za nisko, wpuszczamy rywala w pole karne zbyt często.

Trela: Tacy sami, a ściana między nami. Szklany sufit nad Polakami w starciach z najwyższą półką

Wyniki się zmieniają, ale cały czas bazujemy na tym samym: może nam nie strzelą przy ogromie szans, może strzelimy my, choć szans brakuje. W świecie futbolu narrację dyktuje jednak rezultat, więc gdy nam on sprzyja, skupiamy się na dyskusji o pozytywach, żeby potem odkryć, że wiele nam brakuje, gdy przewagę drugiej strony dobitnie wskazują nie cyferki z Excela, lecz tablica na stadionie po ostatnim gwizdku. Gdzie więc szukać właściwej diagnozy?

Reklama

Czy Michał Probierz to główny winowajca?

Najłatwiej byłoby za wszystko ukrzyżować Michała Probierza, który wiele mówi o odwadze i chęci zmiany nastawienia. Przeszło to na piłkarzy, którzy deklarują, że będzie lepiej, bo ich nastawienie jest już inne niż wtedy, gdy w przekazie zewnętrznym dominował niedasizm — nawet jeśli obraz gry często wygląda bliźniaczo podobnie. Selekcjonerowi trzeba oddać, że próbuje. Usilnie stara się upchnąć w strefie środkowej jak największą liczbę zawodników, którym piłka przy nodze nie przeszkadza, co przecież ma sens. Im lepiej będziemy wymieniać podania, im lepiej opanujemy piłkę, tym mniejsza szansa, że ktoś nam ją zabierze.

Problem w tym, że najzwyczajniej w świecie brakuje nam do tego ludzi. Musimy pogodzić się z faktem, że obecne pokolenie reprezentantów Polski jest wychowane trochę w kontrze do oczekiwań futbolu nowej ery. Nie oznacza to, że są słabi i nieudolni, bo jako jednostki nadal mają cechy, które predysponują ich do gry w najlepszych ligach świata, nawet jeśli mówimy o zespołach raczej słabszych niż lepszych. Sęk w tym, że w klubie są oni otoczeni ludźmi z innej bajki, którzy potrafią to, co im nie wychodzi (i na odwrót, my też maskujemy czyjeś braki, tyle że raczej nie te piłkarskie).

Na zgrupowaniu drużyny narodowej pojawia się za to nierozwiązywalny problem: tu brakuje kogoś, dla kogo wyższa intensywność w meczu nie ma znaczenia; tam nie ma osoby, która jest tak samo precyzyjna, gdy tempo jest dwukrotnie szybsze; gdzie indziej brakuje gościa na tyle inteligentnego taktycznie, żeby jednym ruchem wybawić zespół z opresji. Brak rozwiązania tej sytuacji powoduje brutalny fakt: tych, którzy grają, i tak nie ma kto zastąpić. Michał Probierz testuje różne opcje, zaprasza na zgrupowania kolejnych zawodników, ale na dobrą sprawę wciąż obraca się w gronie tych samych osób, bo alternatyw nie ma.

Ilu jeszcze Kacprów Urbańskich chowa się po świecie? Niewielu, bo ranga polskiego piłkarza na międzynarodowym rynku maleje. Rodzime talenty coraz częściej wyjeżdżają z Ekstraklasy już nie bezpośrednio do jednej z czołowych lig Europy, ale do poczekalni, w której muszą udowodnić swoją przydatność na tle poważniejszych rywali. Nie ma w tym przypadku, ale przekłada się to na to, co możemy zaoferować jako reprezentacja kraju, która składa się z niemal samych takich właśnie „produktów”. Jakub Piotrowski czy Mateusz Bogusz mogą mieć swoje dobre momenty w tym zespole, ale trzeba się spodziewać, że zdarzy się i taki, w którym obnażony zostanie fakt, że na co dzień grają w tempie, które w porównaniu z europejską topką wypada jak slowmotion.

Utyskujemy na obrońców, którzy notują obcinki. Fakt, ich pomyłki bywają zatrważające, ale wróćmy do pokazanych wyżej tabelek. Skoro tak często tracimy piłkę, dopuszczając rywala w okolice własnej bramki, to ile okazji do pomyłki mają nasi defensorzy? Tak, nie należą do światowej czołówki, ale postawa całego zespołu sprawia, że są narażeni na błędy tak często, że nawet grając dobre zawody, mogą w końcu się machnąć. Czysta logika: notując dziesięć pojedynków zamiast pięciu, masz dwa razy więcej szans na to, że któryś z nich przegrasz, bo zabraknie koncentracji, siły czy po prostu: będziesz miał pecha.

Możemy się obrażać na występy Jana Bednarka czy Pawła Dawidowicza, możemy pytać, czy Sebastian Walukiewicz nie powinien lepiej wykorzystać swojej szansy, ale ławeczka jest krótka. Ci, którzy zawodzą, których braki dobrze znamy, nie zostaną odstawieni, bo za nimi są tacy sami ludzie, tyle że z innym nazwiskiem na koszulce. Nie jest przypadkiem, że gdy mówimy o świetnym wejściu świeżaka do kadry, wymieniamy w zasadzie tylko Urbańskiego.

Chorwaci strzelili nam bramkę po rzucie wolnym, który poprzedził blisko czterdziestosekundowy atak. Stało się to w kwadransie, w którym mocniej na nas nacisnęli (wykres wyżej: liczba podań, po której przeciwnik podejmuje działania obronne), co przerodziło się w znaczący spadek skuteczności naszych podań (wykres niżej). Tl;dr: nie radząc sobie z pressingiem rywala oddawaliśmy mu piłkę i popełnialiśmy więcej błędów

Nie oznacza to, że Michał Probierz jest nieomylny. W obydwu spotkaniach Ligi Narodów obejrzeliśmy bezproduktywną wersję ofensywnego duetu, bo dobranie Lewandowskiemu do pary Krzysztofa Piątka i Mateusza Bogusza zawiodło. Czy trener nie powinien uchronić Jakuba Modera przed grą z kontuzją z Francją, co w dłuższej perspektywie bardziej mu szkodzi, niż pomaga? Podobnych tematów jest masa, zaczynając od tego, że gdy wynik sprzyja, sam selekcjoner ucieka od dyskusji o tym, co nie działało.

Musimy jednak mieć z tyłu głowy, że wiele rzeczy determinuje bezrybie, po którym porusza się każdy kolejny trener drużyny narodowej.

Polski piłkarz odstaje od nowego, europejskiego standardu i ciężko to przykryć w kadrze

Zmiana pokoleniowa wcale nie uzdrowiła reprezentacji Polski. Odcięliśmy ogon w postaci piłkarzy nie do końca pasujących już do międzynarodowej piłki, tyle że nie stała za nimi kolejka ludzi gotowych, żeby odmienić obraz zespołu. Objawiają nam się lata zaniedbań na polu szkolenia: od powszechnej kultury sportu przez futbol amatorski po system kształcenia piłkarzy na najwyższy poziom. Wypuszczaliśmy piłkarzy niezłych, ale nie takich, którzy są gotowi sprostać zmianom, jakie dotknęły ten sport, co dobitnie widać po Ekstraklasie.

„CIES Football Observatory” w raporcie numer 460 zestawia trzydzieści lig na świecie pod względem sprintów, prędkości i przyśpieszeń. Rozgrywki w Polsce znalazły się na miejscu piątym od końca, za Arabią Saudyjską, Katarem, Czechami, Chorwacją i tak dalej. Szczególnie słabo wypadliśmy pod względem przyśpieszeń.

Tkwimy w dyskusjach o tym, że nie mamy skrzydłowych do gry czwórką z tyłu albo obrońców do gry trójką. Prawdziwe są oba stwierdzenia, dlatego szukamy mniejszego zła. Dla Michała Probierza jest nim wystawianie wahadłowych, którzy może nie do końca potrafią bronić, ale jednak dają opcję płynnego formowania pięcioosobowego rygla z tyłu. Selekcjoner stara się miksować ofensywne podejście z koniecznym przy naszych brakach zagęszczeniem w obronie, żeby nie błagać już rywala o litość, jak z Argentyną, ale też żeby nie iść z nim na otwarte starcie, w którym nie mamy szans.

Odstając pod względem jakości, wciąż można rzecz jasna liczyć na mniejsze sukcesy, przywoływać szarże maluczkich, którzy zdobywali serca postronnych widzów, więc to nie tak, że musimy odłożyć w kąt wszelkie wymagania. Świetnie byłoby w końcu zobaczyć odwagę, o której tak często mówi Probierz, także po tym, gdy z ekranu znika plansza z w teorii ofensywnie usposobionym składem. Czas najwyższy nauczyć się rywalom odgryzać, jak chociażby Gruzini, którzy z tyłu żałośnie przeciekali, ale ruszając do ataku, dawali wszystkim frajdę.

Musimy jednak być świadomi, że dopóki Nicola Zalewski i Kacper Urbański nie doczekają się jeszcze kilku partnerów na tym samym poziomie – piłkarskim oraz mentalnym – większość naszych spotkań będzie wyglądała właśnie tak, jak w przytoczonych na wstępie tabelkach. Rywal tłamsi, rywal gniecie, my szukamy swoich momentów, jak przy bramce na 1:0 ze Szkocją.

To cena, jaką trzeba zapłacić za wiele lat drzemki, gdy inni pracowali u podstaw.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Właściciel sprzedaje ziemniaki, gra poza domem, a trenera nikt nie chciał. Oto rewelacja LM

Szymon Piórek
3
Właściciel sprzedaje ziemniaki, gra poza domem, a trenera nikt nie chciał. Oto rewelacja LM

Liga Narodów

Francja

Właściciel sprzedaje ziemniaki, gra poza domem, a trenera nikt nie chciał. Oto rewelacja LM

Szymon Piórek
3
Właściciel sprzedaje ziemniaki, gra poza domem, a trenera nikt nie chciał. Oto rewelacja LM

Komentarze

140 komentarzy

Loading...