Reklama

Kraksa, słabiutki początek i… zwycięstwo. Zmarzlik dokonał niemożliwego w Grand Prix Łotwy

Kacper Marciniak

Opracowanie:Kacper Marciniak

07 września 2024, 21:14 • 2 min czytania 7 komentarzy

Dzisiejszy wieczór początkowo zapowiadał się dla Bartosza Zmarzlika i polskich kibiców żużla wręcz tragicznie. Nasz wielokrotny mistrz świata już w swoim pierwszym biegu Grand Prix Łotwy brał udział w niebezpiecznym wypadku. A kiedy zdołał się po nim otrzepać, jego sytuacja punktowa wyglądała po prostu źle – po trzech kolejkach zawodów miał na koncie tylko cztery punkty. „Zmarzol” pokazał jednak prawdziwe serce mistrza. Nie tylko dogonił rywali i zakwalifikował się do półfinałów. Ale wygrał całą zabawę.

Kraksa, słabiutki początek i… zwycięstwo. Zmarzlik dokonał niemożliwego w Grand Prix Łotwy

To nie tak, że Zmarzlik nie jest (jak co roku) największym faworytem do tytułu mistrza świata na żużlu. Nie da się jednak ukryć, że w trwającym sezonie nie jest aż tak nieuchwytny dla innych zawodników, jak nas do tego przyzwyczaił. Choć w klasyfikacji generalnej zajmuje nieprzerwanie pierwsze miejsce, z dość bezpieczną przewagą nad resztą stawki, to wielokrotnie w ostatnim czasie nie meldował się na podium. Ba, w trakcie sierpniowych Grand Prix (w Cardiff oraz Wrocławiu) nawet nie zakwalifikował się do półfinałów.

Ten scenariusz mógł również wejść w życie na Łotwie. Mógł, bo dzisiejsza rywalizacja naprawdę nie układała się po myśli Zmarzlika. Jak wspomnieliśmy: w swoim pierwszym (a czwartym w ogóle) biegu Grand Prix był częścią naprawdę niebezpiecznej kraksy. Polak oraz Mikkel Michelsen jechali obok siebie, aż doszło do kontaktu, po którym obaj zawodnicy z hukiem uderzyli w bandę. Winnym wypadku został uznany Duńczyk, co oczywiście kosztowało go wykluczenie z ponowionego biegu. Niestety, krasa okazała się dla niego na tyle poważna, że Michelsena już nie zobaczyliśmy na torze.


Zmarzlik po chwili zdobył natomiast jeden punkt. W następnych dwóch biegach dołożył natomiast kolejno trzy oczka i zero, przez co w generalnej klasyfikacji znajdował się poza TOP10. Inaczej mówiąc: nie było wesoło. Ale tylko przez moment. Bo Zmarzlik spokojnie odrabiał stratę do rywali i ostatecznie awansował do półfinałów z siódmym wynikiem. To mu wystarczyło.

Reklama

Jeszcze w półfinale Polak musiał uznać wyższość swojego największego rywala, czyli Fredrika Lindgrena. Widać było, że prędkość w jego motorze powróciła, lecz Bartosz miał problemy z opanowaniem maszyny na trudnej nawierzchni. Ale kiedy przyszło co do czego, był najlepszy. Po raz drugi w tym sezonie – bo wcześniej triumfował też w Szwecji. Drugie miejsce przypadło Lindgrenowi, a trzecie Danielowi Bewleyowi.

Podsumowując dzisiejszy występ Zmarzlika, możemy rzucić klasykiem: nieważne, jak zaczynasz, ale jak kończysz.

Pierwsza czwórka Grand Prix Łotwy:

1. Bartosz Zmarzlik (Polska): 14 (1,3,0,2,3,2,3), 20 pkt GP
2. Fredrik Lindgren (Szwecja): 14 (2,3,3,1,0,3,2), 18 pkt
3. Daniel Bewley (Wielka Brytania): 15 (2,2,1,3,3,3,1), 16 pkt
4. Max Fricke (Australia) – 12 (2,2,2,2,2,2,0), 14 pkt

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Komentarze

7 komentarzy

Loading...