Reklama

Kapustka to gwiazda ligi [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

02 września 2024, 13:15 • 3 min czytania 51 komentarzy

Kiedy tydzień temu tańczył z obrońcami Śląska, czuliśmy się trochę jakbyśmy oglądali mecz zawodowego piłkarza z plażowiczami na Copacabanie, a nie Ekstraklasę. Motor Lublin ukąsił dwa razy – najpierw lichym strzałem (błąd bramkarza), a później precyzyjnym uderzeniem przy słupku (tu już golkiper miał małe szanse). Jest obecnie najważniejszym, najbardziej wpływowym piłkarzem Legii Warszawa. Bartosz Kapustka, jeden z większych niespełnionych talentów polskiej piłki, znów jest na fali wznoszącej.

Kapustka to gwiazda ligi [KOZACY I BADZIEWIACY]

Źli prorocy stwierdziliby pewnie, że nie ma się z czego cieszyć, bo fala wznosząca w przypadku akurat tego zawodnika zwiastuje kłopoty. Ale my złymi prorokami nie jesteśmy i nie będziemy przepowiadać kolejnych problemów zdrowotnych legionisty. A że jest kruchy – wszyscy doskonale wiemy. Oby wreszcie odpędziły się od niego urazy, bo zdrowy Kapustka to – a co, żadna kontrowersja – gwiazda ligi. I pewnie też – tu już można dyskutować – kandydat do reprezentacji Polski.

Skoro Michał Probierz powołał Mateusza Kowalczyka, to czy Kapustka utrzymujący obecną formę przez kilka tygodni miałby nie myśleć o reprezentacji? Ledwie zaczął się wrzesień, a pomocnik już zgromadził liczby, z jakich goście na jego pozycji są zadowoleni po całym sezonie – pięć goli i trzy asysty w dwunastu meczach (łącznie z pucharami). Nosi na ramieniu opaskę. Jest liderem Legii – może nie tak ekscentrycznym jak Josue, nie tak zasłużonym jak wcześniej Boruc, ale to wcale nie musi mu umniejszać.

Wśród kozaków znowu znaleźli się Koulouris i Rocha. Czy tak będzie wyglądać wyścig po koronę króla strzelców w tym sezonie? To możliwe, choć nie damy sobie uciąć choćby paznokcia za to, że napastnik Radomiaka zostanie w swoim klubie także na wiosnę. Już latem było wokół niego sporo tematów i gdzieniegdzie można było usłyszeć, że klub z mazowieckiego chętnie spienięży swojego najlepszego gracza. Ten jednak został i – jak widać – nie zamierza się zatrzymywać. Podobnie jak Koulouris, który w meczu ze Śląskiem trafił do siatki trzykrotnie, choć jedno z tych trafień nie zostało uznane ze względu na kontakt ręki z futbolówką. A szkoda, bo Grek dwa razy podbił sobie piłkę, wypracowując sobie w ten sposób pozycję strzelecką, potem wykończył trudną sytuację – ewidentnie mówimy o grajku, który ma całkiem wysoką jakość.

Reklama

Wśród badziewiaków dwa niezwykle memiczne występy – Fran Alvarez i Paweł Stolarski. Pierwszy miał na spotkanie z Jagiellonią dziwny pomysł – chciał wylecieć z boiska jeszcze przed przerwą. I możemy mówić o sukcesie, bo mu się to udało. Pierwszą żółtą zarobił, gdy w jednej akcji popełnił dwa faule, a drugą zastawiając piłkę, kiedy rywal wykonywał rzut wolny. Zero dyskusji – dwa książkowe żółtka, zjazd do bazy.

Stolarski także nie wyszedł na drugą połowę w meczu z Legią, ale jego akurat przymusił do tego trener, który nie chciał trzymać dłużej na murawie jawnego sabotażysty. Prawy obrońca spowodował dwa rzuty karne. Oba to prawdziwe popisy pierdołowatości. Pierwszy – piłka odskoczyła mu w polu karnym, próbował ratować sytuację, ale wyszedł mu typowy pożar gaszony benzyną, bo sfaulował Luquinhasa. Drugi – zagrał dwoma rękami (!) we własnej szesnastce, zupełnie jakby pomylił sporty. Dziwna jest to kariera. Gdziekolwiek Stolarski był, tam nie tylko nie dawał rady sprostać oczekiwaniom, ale też szybko zamieniał się w parodystę.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

51 komentarzy

Loading...