Reklama

Mbappe zaczął strzelanie w Hiszpanii. Real Madryt uporał się z Betisem

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

01 września 2024, 23:54 • 4 min czytania 14 komentarzy

Stało się to, co prędzej czy później stać się musiało – Kylian Mbappe przełamał strzelecką niemoc na hiszpańskich boiskach i zapisał na swoim koncie pierwszy dublet po przenosinach do Realu Madryt. Jego trafienia zapewniły „Królewskim” zwycięstwo z Realem Betis. Postawą ekipy z Madrytu wciąż trudno się zachwycać, w jej grze wiele elementów nadal szwankuje, ale trzeba oddać obrońcom mistrzowskiego tytułu, że ich ofensywne gwiazdy zaczynają chyba pomału nadawać na tych samych falach. Widać progres, zwłaszcza jeśli chodzi o samego Mbappe.

Mbappe zaczął strzelanie w Hiszpanii. Real Madryt uporał się z Betisem

Bezbarwny Real przed przerwą

Czy widać dziś było poprawę w grze Realu w porównaniu z poprzednimi występami w lidze?

No niby tak, ale początkowo – tylko niewielką.

W pierwszej połowie podopieczni Carlo Ancelottiego prezentowali się bowiem niezwykle niechlujnie – bardzo często posyłali niecelne podania, a niekiedy zagrywali futbolówkę po prostu do nikogo. No i nieustannie ładowali się ze swoimi atakami akurat w te sektory boiska, które były najbardziej zagęszczone przez zawodników Betisu.

Przypomniały się najmroczniejsze lata pierwszej „galaktycznej” ery w dziejach ekipy z Madrytu. Czyli – mnóstwo gwiazd na boisku, ale żadnego elementu zaskoczenia dla przeciwnika w ataku pozycyjnym. „Królewscy” zdawali się po prostu liczyć na to, że Vinicius Junior albo Kylian Mbappe zrobią na boisku coś z niczego. Wyczarują gola dzięki indywidualnemu zrywowi. Tyle że drużyna gości była zbyt dobrze poukładana w defensywie, by przełamać ją w ten sposób.

Reklama

Inna sprawa, że akurat do wspomnianej dwójki trudno mieć większe pretensje za pierwszą część spotkania. Vinicius zaimponował kilkoma dryblingami, Mbappe też parokrotnie urwał się defensorom Betisu. Jednak, jako się rzekło, były to raczej indywidualne inicjatywy gwiazdorów Realu, a nie szarże będące elementem dobrze zorganizowanych, zespołowych ataków. Brakowało wsparcia ze strony pomocników i – co najważniejsze – brakowało napastnika. Po prostu snajpera, centralnie ustawionego, który ściągałby na siebie uwagę obrońców i gwarantował w ten sposób więcej przestrzeni Brazylijczykowi oraz Francuzowi.

Długo wyczekiwane przełamanie

Po przerwie w grze „Królewskich” wiele się w gruncie rzeczy nie zmieniło, lecz trzeba podkreślić, że Betis miał wyraźnie coraz więcej trudności z nadążaniem za ofensywnymi graczami Realu. Przełożyło się to na dwie poważne kontrowersje w polu karnym ekipy ze stolicy Andaluzji. W obu przypadkach wydawało się nam, że sędzia zdecyduje się wskazać na jedenasty metr – raz za zagranie piłki ręką, a raz za faul na Danim Ceballosie. A jednak gwizdek arbitra milczał jak zaklęty.

Tak czy owak – były to poważne sygnały ostrzegawcze, na które Betis w żaden sposób nie zareagował.

Zespół z Sewilli nawet nie spróbował przejąć inicjatywy i odepchnąć Realu spod własnej szesnastki. A to musiało się dla przyjezdnych skończyć katastrofą. No i rzeczywiście skończyło – w 67. minucie GENIALNE otwierające podanie zagrał Fede Valverde, Kylian Mbappe momentalnie urwał się obrońcom Betisu i wreszcie zanotował pierwsze trafienie w hiszpańskiej ekstraklasie.

Z pewnością kamień spadł mu wówczas serca – były napastnik Paris Saint-Germain bez ustanku szukał dziś okazji do oddania strzału, często kopał na bramkę z nieprzygotowanych pozycji. Najwyraźniej mocno mu doskwierało kiepskie wejście w sezon ligowy. Dyskusje o jego strzeleckiej niemocy po przeprowadzce do Hiszpanii można już jednak zamknąć. Tym bardziej że po paru chwilach Francuz podwyższył prowadzenie „Królewskich”.

Drugiego gola zapisał na swoim koncie po uderzeniu z rzutu karnego. Można powiedzieć, że do trzech razy sztuka, bo „Los Blancos” trzykrotnie domagali się dziś od sędziego podyktowania jedenastki, aż w końcu dopięli swego. Choć, jak na ironię, akurat w tej trzeciej sytuacji karny najmniej się Realowi należał.

Reklama

***

Drugie trafienie dla gospodarzy tak naprawdę zamknęło dzisiejszy mecz. Betis nie miał bowiem żadnego pomysłu na to, jak się odgryźć „Królewskim”, podczas gdy Real nie szukał za wszelką cenę kolejnych trafień. Choć wpuszczony z ławki Endrick był blisko zanotowania kolejnego wejścia smoka.

Ale czy wraz z dzisiejszym zwycięstwem można ogłosić koniec problemów ekipy z Madrytu? Niekoniecznie. Real wciąż się męczy w ofensywie i nadal wygląda na zespół nie najlepiej zorganizowany. Choć Carlo Ancelotti nieustannie zapewnia, że zna źródło problemów swojej drużyny i wprowadza w życie środki zaradcze. No i chyba trzeba uwierzyć Włochowi na słowo, bo w drugiej połowie dzisiejszego starcia Real zanotował kilka naprawdę imponujących momentów.

Do ideału daleko, ale progres jest.

REAL MADRYT 2:0 (0:0) REAL BETIS

K. Mbappe 67′ 75′ (k.)

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

14 komentarzy

Loading...